Rozdział 8.2 (po korekcie)
-Gdzie byłaś?- zapytała ją Mirabella półgłosem. Scarlett usiadła między nią a Sorenem.
-Podobno przechodzę z Uroków na indywidualny tryb nauczania- szatynka umyślnie spuściła bombę. -Margaret uznała, że oprócz tego co Wy, będę przerabiać z nią rzeczy spoza programu.
-Ale chyba nie dostałaś się od razu do grupy W?- Sylvarianie wymienili zszokowane spojrzenia.
-Do czego?- zapytała Scarlett. -Nic nie mówiła o żadnej grupie. Będę mieć tylko zajęcia indywidualne. Co to jest ta W?
-Elita Akademii- odpowiedziała Isolde. -Przegapiłaś przemówienie Dyrektora to nie wiesz. Noszą przypinkę W na ubraniach i mają zupełnie inny tryb nauczania niż my. Niektórzy dostają też indywidualne lekcje... Spojrzała na nią wymownie.
-Dalej nic nie rozumiem- odpowiedziała zmieszana Scarlett.
-Bo Isolde nie umie tłumaczyć- wyjaśnił Aether, zarabiając kuksańca od Sylvarianki. -Na drugim semestrze wybrańcy dołączają do elitarnej grupy W. Czasami dalej chodzą na zajęcia z resztą rocznika, a czasami nie. Mogą mieć częściowo indywidualny tok nauczania i dodatkowe zajęcia w gronie członków W. Uczą się nadprogramowo mają możliwość wziąć więcej niż dwa rozszerzenia, a nauczyciele dbają o ich przyszłą ścieżkę kariery. Mówiąc w skrócie, elita.
-Dlatego nas zdziwiłaś, że w dzień, kiedy dowiadujemy się o W Ty dostajesz zajęcia indywidualne- wyjaśnił Soren.
-Eee tam- Scarlett wzruszyła ramionami. -Moim zdaniem Margaret po prostu nie znosi swojego programu i chce kogokolwiek nauczyć czegoś więcej. I trafiło na mnie- uśmiechnęła się z dozą skromności. -Z tego co mówiła, już wcześniej wybierała jedną uczennicę z rocznika, żeby ją uczyć indywidualnie.
-No tak i przecież do W można przystąpić dopiero na drugim semestrze- powiedział Soren. -Scarlett nie dostałaby toku indywidualnego już teraz.
-Dokładnie- szatynka ziewnęła, bo dwie lekcje z rzędu bardzo ją zmęczyły. -Wybaczcie, ale dzisiaj odpuszczam bibliotekę, bo nie mam już siły.
-Zrozumiałe, jutro możemy powtórzyć Uzdrawianie- zgodził się Soren.
-Jak myślicie, co trzeba zrobić, żeby Cię przyjęli do W?- zapytała Isolde. -Najlepsze wyniki?
-Wyniki, predyspozycje, poziom mocy- podsunęła Mirabella. -Ale ja na przykład nie zamierzam próbować. Uczysz się w małej grupie do końca szkoły i nie uczęszczasz na normalne lekcje. Brzmi ciężko.
-I nudno- Scarlett roześmiała się. -Wiadomo, gdzie oni siedzą?
Mirabella dyskretnie wskazała jej kierunek głową. Wybrani mieli osobny stół dla siebie i każdy posiadał ciemnozieloną literę wyszytą lub przypiętą na piersi. Można było naliczyć 24 osoby.
-Arcanis, Vesperia, Lunethia- powiedziała półgłosem Isolde. -Ich jest najwięcej.
-To musi tam być niesamowicie wesoło- odpowiedziała z przekąsem Scarlett i wszyscy się roześmiali.
Krezynka trafiła w punkt. Stwierdzenie, że Wybrańcy wyglądają na mało zintegrowanych byłoby niedopowiedzeniem.
Jeden chłopak najbardziej zwrócił jej uwagę. Miał czarne zmierzwione włosy, ostro zarysowaną szczękę i czarną koszulkę podkreślającą wyrzeźbione mięśnie pleców. Jego aurę można było nazwać magnetyczną, ale nie taką jaką emanował Ethan. Chęć patrzenia na niego była raczej podobna do wpatrywania się w miejsce wypadku lub w przedramię, kiedy pobierają Ci krew. Jesteś niespokojny i zafascynowany jednocześnie, upajasz się bólem i nie odwracasz wzroku, mimo że wiesz, że to nie wypada.
Scarlett otrząsnęła się z tych dziwnych refleksji. Uznała, że może lepiej nie będzie na niego patrzeć, ale łapała się na tym do końca kolacji. Przez chwilę zapomniała nawet o Ethanie, który do tej pory był cały czas obecny w jej myślach.
Po kolacji Scarlett odprowadziła Mirabellę i Sylvarian do biblioteki, a potem zawróciła do swojego skrzydła, zastanawiając się, czy nie napisać do Zacka albo Anabelle.
Jak na zawołanie dostała wiadomość na chacie od Metheoriana o imprezie w ich pokoju i od razu odpisała, że wpadnie po 22. Właściwie nie wiedziała, czy w Akademii obowiązuje jakaś cisza nocna i czy są kary za łamanie zasad, ale nie zamierzała się tym przejmować.
Najważniejsze to wybrać odpowiednią sukienkę i makijaż. Zakładała, że skoro w Metheorii panuje moda na krzykliwość to może wybrać jakiś soczysty kolor.
Jej myśli znowu zboczyły w kierunku chłopaka z grupy W.
Celeste ostrzegała ją przed jakimiś grupami dla zaawansowanych i Scarlett była przekonana, że chodziło jej właśnie o tą, bo o jaką inną? Tylko skoro byli elitą, dlaczego jej matka założyła, że mogą chcieć przyjąć akurat Scarlett? Jasne, może szło jej dobrze na Urokach i Alchemii, ale z całej reszty przedmiotów albo się nie wyróżniała, albo miała ogromne braki w wiedzy. Mało tego, przy stole W nie było nikogo z Krezynii ani Zenefii.
-Od kiedy Celeste jest taka tajemnicza?- burczała poirytowana, poprawiając sobie makijaż. -Kiedyś mówiła mi wszystko, a o tej szkole milczy jak zaklęta.
Szatynka znowu zaczęła rozważać opcję, że ich rodzice podpisali jakąś umowę o zachowaniu poufności. Tylko co takiego tajnego działo się w Akademii, że każdy kto ją ukończył trzymał coś w tajemnicy nawet przed własnymi dziećmi?
Mirabella wróciła przed 22 z miną jakby chciała coś ogłosić.
-Jadę jutro z Aetherem na randkę do miasta- wypaliła od razu po zamknięciu drzwi.
-Mam nadzieję, że już nie muszę tam być i Was pilnować?- Scarlett żartobliwie westchnęła.
-No co Ty, zawsze ktoś przy nas będzie- Mirabella rzuciła się kanapę. -A Ty co się tak wystroiłaś?
-Idziemy zaraz na imprezę do Zacka- poinformowała ją przyjaciółka. -Więc lepiej zacznij się szykować. Z góry założyła, że blondynka na pewno pójdzie razem z nią.
-Wiesz, że nie wolno nam pić alkoholu na terenie szkoły ani hałasować po 22?- Mirabella uniosła brwi.
-Eee tam, wywiniemy się- Scarlett wzruszyła ramionami.
-Ale u Zacka?- blondynka zawahała się. -Liam znowu będzie mi się narzucał. A Sierra i Gavin będą się całować w kącie- skrzywiła się. -Ja spasuję.
-Nie zostawiaj mnie taak- zaprotestowała szatynka. -Nie każdy ma jutro randkę!
Mirabella zacisnęła usta, co było typowym dla niej znakiem, że nie zmieni zdania.
-No dobrze, idę sama- Scarlett westchnęła teatralnie. -Biorę klucze!
-Nie wpakuj się w kłopoty!- zawołała Mirabella, kiedy szatynka zamykała drzwi.
Nie był to pierwszy raz, kiedy Scarlett wymykała się gdzieś sama, a blondynka decydowała się trzymać zasad.
Krezynka już na korytarzu usłyszała, że ta impreza chyba nie jest taka kameralna jak jej się wydawało. W środku Zack i Liam upchnęli jakieś 40 osób, co było naprawdę niezwykłym wyczynem.
Scarlett oprócz Metheorian zauważyła Draconian i Eryndorian. Jej nowi znajomi wydawali się aż zbyt popularni.
Prawie od razu zawróciła, kiedy pierwszymi osobami na jakie wpadła byli Oliver i Francis.
-Scarlett!- zawołał ten pierwszy. -Zack wspominał, że będziesz!
-Mmm, naprawdę?- zapytała uprzejmie, już planując jak pozbyć się natrętów.
-A gdzie Mirabella?- zapytał Francis, rozglądając się jakby Scarlett mogła schować ją w swojej torebce. Chłopak był z wyglądu bardzo podobny do Olivera, ale jeżeli to w ogóle możliwe, jeszcze brzydszy. Obaj tylko kilka centymetrów wyżsi od szatynki, szczerzyli te swoje wielkie białe zęby.
-Była zmęczona- odpowiedziała zdawkowo, pomijając informację, że chłopak był jednym z powodów, dlaczego jej przyjaciółka została w pokoju. -Przywitam się z Zackiem i zaraz wracam- uśmiechnęła się do nich, doskonale wiedząc, że wcale nie zamierza tego robić.
Przepchnęła się przez ludzi, zauważając, że jest jedyną osobą z Krezynii. Uznała, że nie do końca jej się to podoba. Czuła się jak złota rybka wśród większych i groźniejszych drapieżników w Oceanie.
Zack i Liam przywitali ją z entuzjazmem. Ten drugi również od razu zaczął wypytywać o Mirabellę. Scarlett śmiała się razem z nimi i rozdawała uśmiechy, chociaż już zaczynała żałować, że tu przyszła. Wzięła pierwszy lepszy alkohol przemycony przez Metheorian (nie pytała skąd go mają), żeby poczuć się trochę lepiej.
Z każdej strony ustawiała się do niej kolejka chłopców. Nie było to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że była zdecydowanie najładniejszą z zaproszonych dziewczyn, a dla nich musiała być tak samo egzotyczna z wyglądu jak oni dla niej.
Po pół godziny uznała, że ma dość i nie żegnając się z nikim wymknęła się przez drzwi pokoju. Przeszła kilka kroków po korytarzu, żeby zastygnąć ze strachu po usłyszeniu zbliżających się głosów, które zdecydowanie nie należały do uczniów.
-Patrole po 22?- pomyślała i natychmiast pobiegła w przeciwnym kierunku. -Co to za nienormalna szkoła?
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro