Rozdział 5.3 (po korekcie)
Margaret najpierw kazała im utworzyć iluzję trójwymiarowej czerwonej kulki.
-W iluzji najważniejsza jest wizualizacja- przechadzała się między ławkami, sprawdzając czy na pewno wszyscy notują. -Najprostsza mara oszukuje jedynie wzrok. Bardziej zaawansowane mogą wydawać dźwięki, mieć zapach, można ich nawet dotknąć. Myślcie o szczegółach, kolorach i kształcie. Im większa Wasza dokładność, tym iluzja wyda się bardziej rzeczywista. -Jeżeli same uwierzycie w to co widzicie, tak samo zrobią osoby, które oglądają Wasze czary.
Scarlett uznała, że skoro z chmurką jej wyszło, to z iluzja kulki nie może być taka trudna. Przypomniała sobie urocze zwierzaczki, które Celeste wyczarowywała jej w dzieciństwie. Jej ulubionym był różowy lisek z puchatym ogonkiem i ze skrzydełkami. Wyobraziła go sobie jak skacze, a za nim ciągnie się smuga brokatu.
-Dziewczyny pisnęły i zaczęły pokazywać liska, który spacerował po biurku Scarlett.
-Kulka!- zagrzmiała Margaret. -Kazałam wyczarować czerwoną kulkę! A nie różowego lisa.
-Pegazolisa- rzucił ktoś na sali. -Bo ma skrzydła. Klasa roześmiała się.
-Przepraszam, rozproszyłam się- odpowiedziała Scarlett z miną niewiniątka, chociaż wcale nie czuła się winna. -Moja mama takie tworzyła, jak byłam mała. Tylko jej zwierzątka jeszcze latały i mówiły, no i były mniej rozmazane.
Margaret przyjrzała jej się z uwagą. Jako jedyna na sali zdawała sobie sprawę, że iluzja mówiąca pełnymi zdaniami była najwyższym stopniem zaawansowania, który mało kto osiągał. Tak samo wyczarowanie iluzji czegoś, czego się nigdy wcześniej nie widziało (np.: nieistniejącego pegazolisa). Scarlett za to zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że Celeste mogła mieć jakieś wyjątkowe umiejętności.
-Reszta niech zajmie się tworzeniem kulek- zawołała. -Skoro już go wyczarowałaś, to nadaj mu dokładniejsze krawędzie i pełniejsze kolory- zwróciła się do szatynki. -Skup się.
Scarlett intensywnie wpatrywała się w lisa, starając się go ulepszyć. Z sekundy na sekundę robił się coraz wyraźniejszy, a jego kolory jaskrawsze.
Nauczycielka chodziła między uczennicami i albo zadawała im kolejne kształty, albo kazała ulepszać istniejące. Sylvia co jakiś czas z wściekłością zerkała na Scarlett. Jej iluzje były bardzo dobre w porównaniu do reszty grupy, mimo to Margaret nie poświęcała jej tyle uwagi co Krezynce.
Lis do końca lekcji umiał już sypać brokatem z ogona i był prawie nierozmazany, wciąż jednak nie uruchomił swoich skrzydeł do lotu. Za to kilku pechowym dziewczynom nie udało się wyczarować żadnego zadowalającego kształtu, więc nauczycielka zadała im mnóstwo pracy domowej.
-Niektóre z Was mogą otrzymać indywidualne, wyspecjalizowane zadania domowe mailem, więc pamiętajcie o sprawdzeniu swoich skrzynek!- powiedziała Margaret na koniec zajęć.
Dziewczyny zgodnie jęknęły z dezaprobatą. Każda miała nadzieję, że to nie na nią padnie wyrok dodatkowej pracy.
-Strasznie boli mnie głowa od tego skupiania się- westchnęła Annabelle.
-Mnie też i jeszcze bardzo chce mi się spać- ziewnęła szatynka. -Nie spodziewałam się, że magia może być taka męcząca.
-I tak udało Ci się zrobić 10 razy bardziej skomplikowane rzeczy niż nam- zauważyła brunetka. -Ile masz procent predyspozycji z Uroków? Ja mam 72.
-96- bąknęła Scarlett, bo nie chciała się przechwalać. -Uroki po mamie, a Alchemia 75 po tacie.
-Łał, niesamowite- Anabelle otworzyła oczy ze zdumienia. -Widać, że masz zenefijskie korzenie.
Szatynka skinęła głową, mimo że czuła się w 100 procentach Krezynką. Uznała, że w tej sytuacji można trochę nagiąć prawdę, jeżeli w ten sposób nie narazi się na zazdrość ze strony Zenefijek.
Doczłapała do swojego pokoju i od razu padła na łóżko. Nie zdążyła nawet zdjąć butów zanim zasnęła.
Obudziła ją Mirabella pół godziny przed kolacją.
-Ciężkie zajęcia?- zapytała blondynka na widok rozespanej miny przyjaciółki.
-Nawet nie wiesz jak bardzo- ziewnęła Scarlett i w trakcie szykowania się do kolacji szybko streściła przebieg lekcji. Okazało się, że grupa Mirabelli też przerabiała kształty, ale ich nauczycielka była znacznie bardziej sympatyczna, mniej wymagająca i nie dostały żadnych zadań domowych.
-I po czymś takim nie dała Ci miejsca w pierwszej ławce?- blondynka potępiła surowość Margaret, słysząc historię o różowym lisku. -Przecież udowodniłaś, że jesteś najlepsza, czego ona jeszcze chce?
-Wykończyć nas, to pewne- odpowiedziała szatynka. -A teraz chodź, zanim zostaną nam miejsca tylko koło Olivera i Francisa.
-Czyli raczej nici z naszego przeniesienia się do jednej grupy- zauważyła Mirabella, kiedy szły na kolację. -Moja nauczycielka powiedziała, że musimy zapytać się Twojej, bo ona nie ma nic przeciwko.
-Moja na pewno będzie miała- Scarlett wzdrygnęła się na myśl o proszeniu Margaret o cokolwiek. -Ta kobieta mnie przeraża, nie chcę się jej dodatkowo narażać.
-Zrozumiałe- blondynka kiwnęła głową.
Na sali jadalnej Zack i Liam specjalnie pozajmowali dla nich miejsca, co przyjęły z wdzięcznością. Gorzej, że obok jeszcze siedzieli Gavin i Sierra, a dziewczyna posłała im niezbyt przychylne spojrzenia.
-Co masz jutro w planie zajęć?- Scarlett zapytała przyjaciółkę. -Mamy coś razem?
-Uzdrawianie i Alchemia- blondynka pokazała jej swój grafik.
-Uzdrawianie i Biologia. Szkoda, że w ogóle nie uważałam w szkole na przedmiotach przyrodniczych- westchnęła szatynka.
Sierra słysząc to, ostentacyjnie przewróciła oczami.
-W takim razie będziesz musiała nadrobić- odezwała się pretensjonalnym tonem. -Biologia, Alchemia, Uzdrawianie i Magiczna Technologia wymagają pewnej gruntownej wiedzy ze Szkoły Podstawowego Wykształcenia. Jak chcesz kogoś uzdrowić, skoro nie znasz rozkładu jego organów wewnętrznych?
-Jakoś sobie poradzę- odpowiedziała Scarlett spokojnie, chociaż miała ochotę rzucić w nią widelcem.
Po kolacji wszyscy poszli do pokoju Zacka i Liama. Szatynka nie miała za bardzo siły na integrację, ale uznała, że niegrzecznie byłoby się teraz wycofać.
Metheorianie nauczyli je grać w grę karcianą, która była bardzo popularna w ich landzie. Sierra przez cały wieczór kleiła się do Gavina, który okazał się być jej chłopakiem od dwóch lat.
Scarlett znała ten typ zachowania i bawiło ją, jak bardzo różowowłosa pragnie zaznaczyć swój teren.
-Ani ja, ani Mirabella w życiu byśmy się nie umówiły z chłopakiem o zielonych włosach- pomyślała rozbawiona. -Z jakiegoś powodu im brzydszy chłopak, tym bardziej jego dziewczynie się wydaje, że wszystkie na niego lecą.
Przyjaciółki dość szybko ulotniły się ze spotkania, wymawiając się zmęczeniem po pierwszym dniu na zajęciach.
-Czy mi się wydaje, czy Zack i Liam zaplanowali sobie podzielić naszą szóstkę na trzy pary?- ziewnęła Scarlett w drodze do ich pokoju.
-Taak- przytaknęła Mirabella. -Zack skakał wokół Ciebie jak niebieska żaba.
-A Liam jak wiśniowa żaba, tylko że wokół Ciebie- parsknęła śmiechem szatynka. -Musimy znaleźć w tej Akademii dziewczyny, które nie są wredne. Bo przyjaźń z chłopcami...
-Nie istnieje- odpowiedziała dobitnie Mirabella. -Przynajmniej nie kiedy dziewczyna jest chociaż trochę ładna. Zaraz chcą czegoś więcej.
-Niestety- westchnęła Scarlett. -Poznałam dzisiaj taką Anabelle. -Wydaje się w porządku. I jest z Zenefii. Musimy ją kiedyś do nas zaprosić.
Gdy w końcu po całym dniu padły na swoje łóżka, żadna nie miała siły z niego wstawać. Niestety Scarlett czekała jeszcze jedna niemiła niespodzianka.
-To są chyba jakieś jaja- zawołała po otwarciu skrzynki mailowej. -Dostałam indywidualne zadanie domowe od Margaret! I to jakie długie!
-Co Ci zadała?- zapytała zaciekawiona Mirabella. Sama nie miała jeszcze żadnej pracy domowej.
-Na następne zajęcia w czwartek mam nauczyć się wytworzyć iluzję całej listy przedmiotów!- jęknęła załamana. -Wysłała mi też linki do rozdziałów, które uczą jak sprawić żeby iluzja latała, a nie tylko przemieszczała się po linii prostej. W życiu się tego nie nauczę w dwa dni!
-Co za małpa- podsumowała Mirabella. -No i to strasznie niesprawiedliwe. Widziałam w podręczniku, że iluzje latające są dopiero na drugim semestrze.
-Mści się za tego lisa, wiedźma jedna- westchnęła Scarlett. -I co ja teraz zrobię?
-Słuchaj, damy radę- pocieszyła ją przyjaciółka. -Jutro na Uzdrawianiu usiądziemy w ostatniej ławce i będziesz sobie czytać ten podręcznik z Uroków, a ja w razie czego Ci podpowiem co trzeba robić na lekcji. W środę za to mamy razem Czary Użytkowe, też pierwsze zajęcia, więc nie mogą być zbyt skomplikowane. Tylko na Alchemii i Biologii musisz poradzić sobie sama.
-Ja się zabiję- mruknęła Scarlett.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro