Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

Kwietniowa temperatura wciąż była na tyle chłodna, że można było cieszyć się noszeniem eleganckich płaszczów w zestawie z botkami i beretem.

Scarlett w tym miesiącu za bardzo nie opuszczała terenów Akademii. Ostatnie doświadczenia w stolicy zniechęciły ją nawet do buszowania po galeriach handlowych.

Wstyd było przyznać, ale nie bałaby się opuścić murów szkoły, gdyby Nathaniel służył jej jako ochroniarz. Ze wszystkich chłopców poznanych w Akademii to właśnie jego uważała za najsilniejszego. Problem w tym, że brunet prawdopodobnie ubzdurałby sobie, że to randka i nie przestałby jej obejmować nawet na sekundę.

Dlatego aktualnie wycieczki do miasta zamieniła na spacery w Szmaragdowym Zagajniku. Ethan chętnie jej towarzyszył i okazało się, że w ogóle jest wielkim fanem natury. Zanudzał ją opowieściami o gatunkach ptactwa czy innym nonsensie a ona udawała, że ją to interesuje, podczas gdy tak naprawdę zachwycała się tylko brzmieniem jego głosu.

Znowu przyłapała się na porównywaniu dwóch wojowników. Ostatnio nie dawało jej to spokoju. Na przemian myślała raz o jednym raz o drugim, zastanawiając się którego teoretycznie by wybrała.

Nathaniel miał niski, pewnie nawet atrakcyjny głos, ale to barytonu Ethana mogłaby słuchać od rana do wieczora z głupim uśmiechem na twarzy. Ahhh, dlaczego to musi być takie skomplikowane.

-Gotowa na kolejną misję w Windrowe?- zmiana tematu wybudziła ją z letargu. Z jej perspektywy oczy i włosy Ethana wręcz jaśniały za każdym razem jak na niego patrzyła. Inni chłopcy wydawali się przy nim wyblakli i stapiający się z tłem.

-Nie jestem pewna- odpowiedziała głosem przesiąkniętym słodyczą. -Zapowiada się ciężka wyprawa...

-Będę Ci pomagał w razie czego- zaproponował od razu chłopak. -Poradzimy sobie z nimi.

"Ich" Scarlett zinterpretowała jako uciekinierów i zgodnie pokiwała głową. Gdyby miała być szczera, to bardziej obawiała się zażartej walki z żywiołami (wiatr i chłód) i niewygodą (twarde podłoże do spania i niedobre jedzenie).

Kiedy wracali do Akademii Ethan złapał ją za rękę. Robił to już któryś raz a ona tego nie komentowała ani jej nie zabierała. Czy to jej wina, że gdy to robił oczy jej błyszczały z radości?

Mirabella przyglądała jej się podejrzliwie, kiedy ta zdejmowała płaszcz z miną bezbrzeżnego szczęścia.

-Co się stało?- patrzyła jak Scarlett podśpiewuje i robi piruety, jednocześnie zdejmując beret i szal.

-A nic- szatynka roześmiała się do siebie. -Lalalalaaa.

-Zaczynam obawiać się o Twoją poczytalność- Mirabella mruknęła z powątpieniem.

-Dopiero teraz?- Scarlett posłała jej uśmiech szaleńca. -I to ja jadę teraz na wycieczkę a Ty zostajesz w Akademii- gładko zasłoniła się półprawdą.

-Fakt- Mirabella westchnęła i oparła się głębiej w fotelu. Na kolanach leżało jej wielkie tomiszcze o Uzdrawianiu. -Możesz powiedzieć z kim czy to ściśle tajne?- ziewnęła i przeciągnęła się na fotelu.

-Powiem tyle, że jadą osoby za którymi nie przepadasz- Scarlett odpowiedziała subtelnie.

-Pilnuj się tam- powiedziała blondynka głosem nieznoszącym sprzeciwu. -Pamiętaj, że żaden z nich nie jest godny całkowitego zaufania.

-No przecież wiem, dam sobie radę- szatynka miała już trochę dosyć matkowania jej przez przyjaciółkę. Ani Ethan ani Nathaniel to nie są przecież jakieś dzikie zwierzęta dybiące na jej życie...

Otworzyła swój plecak (Charles zdobył dla niej wersję dla dzieci) i zaczęła walczyć ze swoim nemezis (pakowanie się na wyjazd z ograniczoną liczbą rzeczy).

Śpiwór, namiot, mikstury i parasol poszły na sam dół. W ramach oszczędności miejsca postanowiła, że do Pyłkowej Kolei przyjdzie już ubrana w najcieplejszą kurtkę i buty górskie. Część kosmetyków poprzelewała do mniejszych buteleczek i ostatecznie jakimś cudem wszystko upchnęła. Plecak zyskał niestety kanciasty kształt, ale przynajmniej się udało.

-Szykuje się najgorsza wycieczka mojego życia- jęknęła w duchu.

Odpaliła tablet, żeby jeszcze raz przejrzeć materiały o uciekinierach. Wyglądało na to, że Elowen i rząd naprawdę wiedzą wszystko. Wśród zbiegłych było czterech mężczyzn i dwie kobiety. Jeden z dronów wypatrzył ich kryjówkę i udawali się prosto do nich.

Musieli jednak przejść długą trasę Graniami Wiecznego Świtu, żeby się tam dostać. Po drodze mieli zaplanowane dwa noclegi w chatkach wybudowanych specjalnie na takie akcje.

Dziewczyna przyjrzała się jeszcze raz dokładnie ich twarzom. Sami blondyni o różnym stopniu jasności włosów- od spłowiałych do ciemnego blondu. Wszyscy byli wysocy i umięśnieni- kobiety wyglądały równie groźnie co mężczyźni. Brrr. Groza.

W tej akcji niestety nie mogła polegać głównie na urokach- miała dołączyć do ekipy jako wojowniczka, razem z Ethanem, Blade'm Brett, Archerem i Nathanielem. Zdecydowanie wolała swoją wcześniejszą poboczną rolę niż bycie na pierwszej linii.

Tym razem jednak nie musieli nikogo zabijać. Ich misją było pojmanie Vesperian, żeby Nathaniel dogłębnie przeczesał ich myśli. Mieli dopilnować, żeby grupa w żaden sposób nie dołączyła do innej kliki Sprawiedliwych- sami w górach stanowili niewielkie zagrożenie.

Jeden z mężczyzn na zdjęciu trochę przypominał jej Kerta- był wielki i barczysty, ale w przeciwieństwie do nauczyciela w jego oczach czaiła się żądza mordu.

Scarlett westchnęła i wygasiła ekran. Skoro jest to jej ostatni dzień w cywilizacji przed wycieczką z piekła rodem, to powinna poświęcić go na domowe spa. Siedziała w łazience bite trzy godziny- peelingi, maska na włosy i na twarz, golenie nóg, mycie włosów, manicure, pedicure, płatki pod oczy, maska na stopy- w końcu Mirabella zaczęła się do niej dobijać, żeby w końcu jej zwolniła.

-No już wychodzę- szatynka mruknęła niezadowolona. -Ooo, to już jest tak późno?- spojrzała na zegar na ścianie.

-Bogini, czemu Ty mnie tak doświadczasz- Mirabella zwróciła oczy ku sufitowi.

Scarlett w pełni zrelaksowana zakopała się pod kołdrą i otoczyła pluszakami. Wielka szkoda, że żaden już się nie zmieści do plecaka.

-Dobranoc Mefi, Plamku, Foczko, Rożku, Króliczku i pingwinie Rafaelu- ziewnęła i nastawiła budzik na następny dzień.

***

Znienawidzony dźwięk alarmu zmusił ją do otworzenia oczu.

-Czy ktoś mi może wytłumaczyć, dlaczego na wszystkie wycieczki górskie trzeba się zrywać bladym świtem?- pomyślała z irytacją.

Szczęściara Mirabella jeszcze słodko sobie spała, kiedy Scarlett po cichu szykowała się do wyjścia.

-Jak już będę mężatką to NIGDY nie będę wstawać wcześnie rano- postanowiła w duchu. -Mąż będzie musiał sobie sam zrobić kanapkę na śniadanie, powinien dać sobie z tym radę...

Kanciasty plecak dzięki magii był lekki, ale wciąż niewygodny i wpijał się w plecy. Praca zarobkowa to ciężki kawał chleba. Nałożyła ocieplany kombinezon i buty górskie, ubolewając, że wygląda zupełnie nie stylowo.

-Głupi Charles i jego brak gustu- zirytowała się. -Mógłby chociaż zamówić je w kolorze różowym a nie jakimś khaki. Z miną cierpiętnika zeszła na miejsce zbiórki. Dzięki wcześniejszemu spakowaniu nawet się nie spóźniła, ale i tak wszyscy już na nią czekali.

Zatrzymała się przed chłopakami i Brett, nie do końca wiedząc jak się z kim przywitać. Bąknęła tylko cześć, ale Nathaniel oczywiście musiał podejść bliżej i pocałować ją w policzek. Ethan widząc to cały się zjeżył i zaraz po nim zrobił dokładnie to samo. Chłopcy zdecydowanie nie pomagali jej w nie porównywaniu ich, chociaż starała się wyrzucać takie myśli z głowy.

-Maleństwo niewyspane?- Nathaniel zapytał współczującym głosem po tym jak wyprzedził Ethana w przepuszczeniu jej w drzwiach i pomocy ze zdjęciem plecaka.

-A jak myślisz?- spojrzała na niego z nieszczęśliwą miną. -Umieram.

-Zaraz poproszę o croissanta i kawę dla Ciebie- oczywiście zajął miejsce obok niej a Ethan naprzeciwko. Brett i Blade nauczeni doświadczeniem wybrali przedział numer dwa dla zdrowszej psychiki a niedoświadczony Archer usiadł naprzeciwko bruneta.

-Pokaż ten plecak- Nathaniel krytycznie popatrzył na kanciasty przedmiot wypchany do granic możliwości. Bezceremonialnie wyjął z niego kilka rzeczy i przełożył do siebie.

-Coś czułem, że tak będzie i zostawiłem u siebie trochę miejsca- mrugnął do niej, na co Scarlett wydęła usta. Nie do końca podobało jej się, że chłopak będzie miał u siebie jej rzeczy, ale z drugiej strony ją odciążył.

-Hmm, dziękuję- mruknęła i wypiła łyk kawy. Ethan w tym czasie przeklinał w duchu, że nie wpadł na ten sam pomysł co brunet. Dlaczego on musi być taki dobry w swojej strategii?! Oszaleć można.

-Ja też się dzisiaj trochę gorzej poczułem- Nathaniel posłał Scarlett zawadiacki uśmiech.

-Taak, a to dlaczego?- dziewczyna była zbyt niewyspana, żeby wyczuć pułapkę.

-Ponieważ w tym kombinezonie nie mogę oglądać Twoich nóg- brunet pokręcił głową z udawanym żalem. -To wielka strata dla mojego samopoczucia.

Scarlett prawie opluła się kawą i uderzyła go w ramię z otwartej dłoni. Ethan zrobił się czerwony jak burak a Archer zaczął kwestionować czy wybrał dobry przedział i czy może nie mógłby jeszcze dołączyć do Brett i Blade'a.

-Tęsknię za Lyrą- pomyślał z żalem. -Dlaczego Elowen nie mogła mnie dołączyć do eryndoriańskiej siatki...

Brunetka przyprawiała go zarówno o motylki w brzuchu jak i o bóle głowy. Ich wspólne noce były świetne, lecz na co dzień często nim pomiatała, jakby mszcząc się na nim, że nie jest Ethanem. Dlaczego wszystkie dziewczyny zawsze leciały akurat na niego? W Ebonspire było dokładnie to samo... Blade robił za nagrodę z drugiego miejsca a on sam, James i Duncan byli traktowani jako nagrody pocieszenia.

Powtarzał się, że akurat to Lyra rzuciła Ethana i wybrała jego, chociaż nie był pewien czy to wszystko nie jest jakąś jedną wielką zemstą za ślinienie się do Scarlett.

Według Archera im szybciej ta ruda kokietka znalazłaby chłopaka tym lepiej dla jego sytuacji. Nie wiedział tylko, co by było lepsze: czy gdyby wybrała Ethana, więc Lyra nie mogłaby do niego wrócić, czy gdyby wybrała Nathaniela i utarła nosa panu "jestem złotym chłopcem i mogę mieć każdą".

Jego innym problemem była obecność Lyry w eryndoriańskiej siatce W. Dziewczyna nie chciała mu opowiadać o swoich misjach, ale po rozmowie z chłopakiem Amary dowiedział się tego i owego. Wolał nawet nie myśleć o tym jak daleko posunie się jego dziewczyna, żeby zadowolić zapędy Elowen. Sadystyczna wicedyrektor była aktualnie na jego czarnej liście zaraz obok Nathaniela, który pastwił się nad nim na pierwszym semestrze podczas zajęć u Arthura.

***

Dobre nowiny nadchodzą. Napisałam trochę rozdziałów do przodu i macie ostatnią szansę na wygranie czegoś ^^ Za 3 tys gwiazdek wrzucę trzyodcinkowy maraton rozdziałów.

Do tych co pogwiazdkowali wszystkie dostępne: pamiętacie o głosowaniu na nowe!

Do nieogarniętych: cofnij się i pogwiazdkuj wszystko od pierwszego rozdziału to dołożysz 50 gwiazdek do puli!!

A tu nasze Szczyty Wiecznego Świtu:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro