Rozdział 35.1
Przez następny miesiąc Arthur uczył czwórkę wojowników technik dyskretnego zabijania. Kiedy oni ćwiczyli upozorowywanie morderstwa na zwykłą kłótnię podrzędnych gangsterów z półświatka a nie robotę kogoś znającego się na magii, Margaret szkoliła Scarlett na udawanie przynęty.
Z lekkim zaskoczeniem stwierdziła, że Krezynka zdaje się nie potrzebować żadnych dodatkowych rad. Bez mrugnięcia okiem flirtowała z każdym podstawionym mężczyzną (nawet z Kertem, który mógłby być w wieku jej ojca), okazując każdemu zachwyt i zainteresowanie jego osobą i to nawet bez używania Oczarowania.
-Przerażacie mnie obie- stwierdził nauczyciel wojowników po odegraniu kolejnego scenariusza. -Potrzebuję podwyżki od Elowen za straty psychiczne, których się nabawię od pomagania Wam.
Margaret położyła też nacisk na błyskawiczne przestawianie się z Oczarowania na Hipnozę albo Grozę.
-Pamiętaj, że Twoje zadanie to kazać mu zamawiać kolejne drinki- przypominała jej. -Wybierajcie lożę, żeby mógł tam siedzieć pod wpływem Oczarowania i nie wzbudzać podejrzeń- instruowała ją. W razie czego możesz dać mu zadanie specjalne przez hipnozę i uśpić go na kilka minut. Jednak istnieje ryzyko, że akurat wtedy ktoś Cię przyłapie.
-A co jeżeli zostanę przyłapana przez większą grupę Sprawiedliwych?- zapytała dziewczyna wydymając wargi.
-Wtedy bronisz się wszystkim co masz- Margaret spojrzała na nią poważnie. -Na pewno nie chcemy, żeby Cię porwali. Używaj Walki i Obrony i uciekaj. -Jednak jest to ostateczność, bo wtedy spalisz swoją przykrywkę w Windrowe i prawdopodobnie nie ukończycie zadania.
-Jaka jest statystyka udanych misji przez ostatnie... no nie wiem, pięć lat?- zapytała szatynka.
-Wysoka- odpowiedziała krótko Margaret. -Pamiętaj, że jesteście w top najlepszych pod względem poziomu mocy i predyspozycji. -Sprawiedliwi są bardzo przeciętni magicznie, posługują się głównie zwykłą bronią białą i palną.
-Aczkolwiek nie czuj się zbyt bezpiecznie, bo zdarzają się wyjątki- nauczycielka zawahała się.
-To znaczy?- dopytała Scarlett.
-Zdarzały się dziwne przypadki przechodzenia osób z wysokim rodowodem magicznym na ich stronę- mina Margaret jasno pokazywała co sądzi o tym precedensie. -Nie wiem czym ich skusili, może chodzi o jakieś pieniądze albo mamy do czynienia z degeneratami społecznymi, ale możesz trafić na prawdziwego wojownika.
-Nie wyobrażam sobie jakim trzeba być zdrajcą własnej krwi, żeby się tak poniżyć- stwierdziła dziewczyna. -Próbują doprowadzić do wojny domowej, doskonale wiedząc, że nie mają racji.
-Sprawiedliwi to pasożyt, który od lat zanieczyszcza nasz kontynent, ale dajemy sobie z nim radę- dopowiedziała nauczycielka. -I nie stresuj się misją. -Blade i Nathaniel grają pierwsze skrzypce, Ty i Brett macie rolę pomocniczą.
Scarlett bardzo się cieszyła, że nie jest liderem i dostaje dokładne instrukcje od nauczycieli. Pakując się na wyjazd do Vesperii, powtarzała sobie, że ma tylko jedno proste zadanie a wojownicy zajmą się resztą. Zdecydowanie nie chciała być tym, który odbiera życie. Co prawda wiedziała, że Sprawiedliwi to banda oszołomów, podżegających do buntu, ale czym innym jest rzucenie uroku a czym innym wbicie sztyletu pod żebra.
Ethan z nimi nie jechał nad czym bardzo ubolewał. Dzień przed jej wyjazdem siedzieli razem w jego pokoju. Przez ostatni miesiąc mocno się do siebie zbliżyli. W końcu Scarlett nie mogła rozmawiać o swojej misji ani z Mirabellą, Anabelle czy Sorenem, ani z Celeste. Zephyr ze swoim milczeniem i tajemniczością nie nadawał się na powiernika, za to Nathanielowi dalej nie ufała przez jego zdradziecką próbę wykolegowania jej z W.
-Uważaj na siebie- objął ją ramieniem na co nie protestowała. -Widząc jak Ethan od zimowego balu konsekwentnie ignoruje Lyrę, była skłonna rozważyć całkowite wybaczenie mu. W końcu swoim staraniem zasługiwał na drugą szansę. Na pożegnanie pocałował ją w policzek na co prawie zemdlała. Do końca dnia głupio się uśmiechała na wspomnienie jego warg muskających jej skórę.
***
-Wiesz, że jedziemy na kilka dni?- Brett podejrzliwie przyglądała się jej wielkiej walizce, kiedy stali w czwórkę na peronie.
-Powiedziano mi, że może się przedłużyć- Scarlett ziewnęła. Nie cierpiała zrywać się tak wcześnie rano.
-Chodź maleństwo- Nathaniel oddał jej walizkę pracownikowi Pyłkowej Kolei i puścił ją przodem.
-Zaraz zwymiotuję- ogłosiła Brett, przepychając się za Scarlett. Krezynka postanowiła, że nie ma opcji, że będą dzielić razem pokój. Za ostatnią misję dostała bonus 20 000 koron, więc było ją stać na każdy hotel w mieście.
-Możesz spać na moim ramieniu- Nathaniel zaproponował Scarlett szarmancko.
-Czy ja muszę tego słuchać?- zapytała Brett, wykrzywiając twarz w grymasie.
Brunet rzucił jej tylko zirytowane spojrzenie i nałożył magiczne bariery między nim i Krezynką a resztą. Oddzieliła ich ściana ciemności.
-Połączenie bariery fizycznej, dźwiękowej i świetlnej- powiedział Arcan do Scarlett. -Przydatna umiejętność.
-Uhm, jasne- dziewczyna wzniosła oczy do nieba. -Udajesz, że pomagasz mi zasnąć a tak naprawdę po prostu chciałeś się ze mną znaleźć sam na sam- mimo narzekania wtuliła się w jego ramię.
-To tylko dodatkowa atrakcja- odpowiedział swoim niskim głosem. -Unikałaś mnie ostatnio.
-No nie wiem, może dlatego że za moimi plecami sabotowałeś moje dołączenie do W i wciąż każesz mi zrezygnować z programu?- zapytała retorycznie.
-Jedziesz na misję, na której pomożesz zabić dwóch ludzi i dalej mi nie wierzysz, że W jest niebezpieczne- stwierdził chłopak. -Naprawdę nie wiem, co jeszcze mogłoby Cię przekonać.
-To Ty ich zabijesz a nie ja, to po pierwsze, a po drugie mamy do czynienia z fanatycznymi terrorystami, którzy chcą doprowadzić do wojny domowej i zabicia masy cywili- umościła się wygodnie na jego ręce. -Robimy to co trzeba.
-Pamiętaj, że w każdej chwili możesz zrezygnować i wymyślę inny plan- westchnął Nathaniel.
-Uhm, już biegnę- odpowiedziała. -Aż się za mną kurzy.
Windrowe okazało się znacznie surowszym miastem niż inne stolice. Większość ludzi była wysoka, z jasnymi oczami i włosami. Kiedy mijali ich na ulicy, nikt się nie uśmiechał ani nie patrzył im w oczy. Scarlett zauważyła, że Blade i Brett idealnie wtapiają się w otoczenie, za to ona sama zwracała uwagę. Zamówili automobil z peronu i zostali przywiezieni do kilkugwiazdkowego hotelu.
-Tak! Osobne pokoje dla wszystkich!- absolutnie każdy z ich czwórki był zadowolony z takiego obrotu spraw.
-Tutaj nie bawimy się w zwiedzanie- ostrzegł ich Nathaniel. -Oprócz Brett, wszyscy muszą idealnie zapamiętać układ ulic, na których działamy dziś wieczorem. -Nasze cele mają ulubiony bar i będziemy tam chodzić codziennie dopóki ich nie spotkamy. Jeżeli nam się poszczęści to już dzisiaj ekspresowo ewakuujemy się do Eryndoru.
Jeżeli Elowen tworząc ich grupę sądziła, że Brett i Blade będą się dobrze dogadywać ze względu na podobny styl życia wojowników to bardzo się myliła. Vesperianka była nieznośna przez cały dzień i każdego czepiała się po równo, podczas gdy blondyn zdawał się żywić minimalny szacunek do Nathaniela a obie dziewczyny konsekwentnie ignorował. Atmosferę między nimi można było kroić nożem.
Wieczorem Scarlett założyła krótką sukienkę odpowiednią do baru, wykonała mocny makijaż i włożyła długi płaszcz z futrem, podczas gdy trójka wojowników ubrała się jak najbardziej dyskretnie i tak, żeby nie rzucać się w oczy.
-Mamy własną maskotkę, cudownie- Brett skomentowała wygląd Krezynki, gdy spotkały się na korytarzu, na co Scarlett tylko przewróciła oczami. Nie chciała wdawać się w pyskówkę z osobą, która na misji miała bronić jej pleców. Już czuła jak ze stresu pocą jej się ręce i boli ją brzuch.
-Scarlett, pamiętaj, że masz ich rozdzielić i jednego z nich przetrzymać ze sobą jak najdłużej- Nathaniel przypomniał jej po raz kolejny. -Ja i Blade zdejmiemy jednego a potem do Was wrócimy. W razie czego Brett będzie Cię pilnować przez cały czas. Wchodzisz sama.
-Wiem, mówiłeś już to tysiąc razy- odpowiedziała sfrustrowana. -Już mam doświadczenie w Oczarowaniu i Hipnozie, będzie dobrze.
Brett miała obserwować wejście do baru, czekając w zaułku i w razie czego interweniować gdyby coś poszło nie tak. Liczyli na to, że w piątek dowódca i jego przyjaciel będą chcieli wypić kilka piw.
Scarlett otworzyła drzwi a w nos od razu uderzył ją ciężki zapach alkoholu i drewna. Lokal nie należał do tych najwyżej klasy. Dziewczynie przemknęło przez głowę, że Celeste by ją ukatrupiła za pojawienie się w takim miejscu i to jeszcze samotnie.
Krezynka jeszcze rok temu sama bałaby się wejść do baru w obcej okolicy bez obstawy, ale odkąd zaczęła używać magii, jej pewność siebie znacznie wzrosła. Pocieszał ją również fakt, że ma naturalnie wyższą moc niż członkowie Sprawiedliwych i w sytuacji jeden na jeden nie mają z nią szans.
Jej wejście w kilka sekund przyciągnęło spojrzenia całej męskiej części bywalców. Kobiety w Windrowe były wysokie, muskularne i nosiły krótkie włosy, więc Scarlett od razu została uznana za niezwykle egzotyczną piękność.
Stanęła przy barze i jeszcze zanim zdążyła zdjąć płaszcz usłyszała obok siebie:
-Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek tutaj widziałem.
Od razu rozpoznała Karla- dowódcę wschodniego sektora Sprawiedliwych, dobiegającego do czterdziestki. Mężczyzna był wielki a liczne zmarszczki i wystający brzuszek go postarzały- widocznie nie prowadził zdrowego stylu życia.
-Naprawdę?- Scarlett zatrzepotała rzęsami, wchodząc w swoją rolę. Nie spodziewała się, że wszystko pójdzie tak łatwo. Widocznie Karl ośmielony swoją wysoką pozycją w półświatku stolicy Vesperii nie należał do nieśmiałych mężczyzn lub takich, co dają się wyprzedzić innym. Poza tym pewnie wszyscy w barze wiedzieli kim jest i nie chcieli mu wchodzić w drogę.
-Pozwól, że ja zamówię- uśmiechnął się do niej, co wywołało u niej uczucie obrzydzenia. -Usiądźmy w jakimś spokojnym miejscu- poprowadził ją prosto do jednej z loż, ukrytych wgłąb przybytku.
-Po pierwsze bleh, po drugie łatwizna, a po trzecie nawet nie musiałam jeszcze używać Oczarowania- przemknęło przez głowę dziewczyny. Gdy tylko usiedli, od razu rzuciła na niego urok. Reszta bywalców nawet ich w tej chwili nie widziała, co jeszcze bardziej ułatwiało sprawę.
-Usiądziesz pół metra od mnie, odzywasz się tylko do kelnera, ręce będziesz trzymał na stole- użyła bardzo silnej dawki, żeby Karl na pewno wykonał wszystko co do joty. -Będziesz często domawiał drinki.
Mężczyzna obdarzył ją rozanielonym spojrzeniem i zrobił co mu kazała.
-To może potrwać dobrych kilka godzin- pomyślała, siedząc jak na szpilkach.
***
Zaczyna sieeee... Pamiętajcie, że do wtorku macie czas wygrać bonus 16+ z Nathanlett w osobnym one shocie ^^ mały spojlerek: scena już napisana, w formie jednoosobowej a tytuł to "Oczami Nathaniela"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro