Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.2 (po korekcie)

O ile sytuacja z elektroniką była trochę dobijająca, to nie można było nic złego powiedzieć o ich nowym lokum. Bardziej niż akademik przypominał przestronny, luksusowy apartament hotelowy i był całkowitym przeciwieństwem staroświeckiej, gotyckiej jadalni, w której przed chwilą jadły. Minimalistyczne wykończenia, jasne ściany; jedna z nich jasnozielona; meble wieńczone ciemnozielonymi akcentami, szare oraz ciemnozielone miękkie fotele i sofy, oraz zasłonki w kolorze khaki dodawały elegancji i pachniały dużymi pieniędzmi. Pokój został rozdzielony na dwie identyczne części z bliźniaczymi meblami, żeby zapewnić ich lokatorom trochę prywatności.

-Chyba już mi nawet nie przeszkadza ten brak windy- westchnęła Scarlett z uznaniem.

Mirabella pokiwała głową. Jej rodzina była trochę bogatsza od rodziny jej przyjaciółki, ale i tak dormitorium zrobiło na niej wrażenie.

Dziewczyny szybko zdecydowały, że najpierw po kolei pójdą pod prysznic, a potem przejrzą wspólnie zasady wybierania przedmiotów. Okazało się, że obowiązkowo trzeba chodzić na 6 z 9 dostępnych.

1. Alchemia

2. Biologia

3. Magiczna Technologia

4. Zgłębianie Umysłów

5. Zaklinanie Pogody

6. Uroki

7. Czary użytkowe

8. Uzdrawianie

9. Walka i obrona

-Nie wiem czy muszę czekać na wyniki swoich badań- stwierdziła szatynka. -I tak będę wybierać metodą eliminacji. -Magiczna technologia? Odpada. Zgłębianie umysłów? Nie, dziękuję. Walka i obrona? Wielkie nie. -Na drugim semestrze wezmę Uroki i Czary użytkowe jak moja mama. Chyba, że nagle spodoba mi się coś innego, ale wątpię, żeby Alchemia czy Biologia miały stać się moją wielką pasją...

-Lepiej poczekajmy na wyniki, tak jak rekomendował dyrektor- nie zgodziła się Mirabella. -Co Ci szkodzi zaznaczyć za kilka godzin? Chociaż też pewnie odrzucę to samo co Ty, może oprócz Magicznej Technologii. Za bardzo nie lubię Biologii, żeby się z nią męczyć.

-No dobra- Scarlett ziewnęła. -Wiesz co, zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. -Jak szłyśmy do pokoju, to widziałam tylko ludzi z pierwszego roku. -Gdzie jest reszta roczników?

-Wydaje mi się, że przyjadą 1 września- Mirabella zawahała się. -W końcu my przyjechaliśmy trzy dni przed rozpoczęciem semestru. Może chcą nam dać się oswoić z nową szkołą.

-Albo faktycznie te wypadki po odblokowaniu magii zdarzają się częściej niż nam się wydaje i chcą ograniczyć straty w ludziach- odpowiedziała Scarlett bezkompromisowo. -Wieczorem zadzwonię do mamy i się zapytam, czemu nie powiedziała mi o najważniejszych rzeczach.

-Może nie mogli nam powiedzieć- pomyślała Mirabella, ale zachowała to dla siebie. Nie widziała powodu opowiadać przyjaciółce o swoich podejrzeniach, ponieważ ta rzadko zaprzątała sobie głowę takimi sprawami.

-O której dokładnie masz te badania?- zapytała szatynka.

-16:15 sala 39- odpowiedziała jej przyjaciółka.

-A ja 16:30 sala 45. Zbierajmy się.

Przechodząc do południowego skrzydła, minęły tylko kilkanaście osób. Tym razem ktoś inteligentnie porozstawiał uczniów po całej Akademii, żeby proces przebiegał szybko i sprawnie.

-Powodzenia- przytuliły się pod salą 39, a Scarlett skręciła w następny korytarz. Przy sali 44 natknęła się na grupkę podekscytowanych Metheorian i stanęła obok nich. Była przyzwyczajona, że jej wygląd otwiera wszystkie drzwi w przypadku chłopców, więc poczekała aż sami do niej zagadają. Zgodnie z przewidywaniem jeden natychmiast włączył ją do rozmowy.

-Słyszałem, że predyspozycje magiczne są w większości dziedziczne!- chłopak wyglądał dość ekscentrycznie z dredami pofarbowanymi na jasnoniebieski. -Na pewno będę miał wysoki wynik z Walki i Obrony, i Zaklinania Pogody jak mój ojciec.

-A moja mama mówi, że to nie ma żadnego znaczenia- odezwała się wysoka Metheorianka. -A szkoda, bo moja babcia była słynną Zaklinaczką Pogody. Niekoniecznie dziedziczysz te same predyspozycje.

Scarlett zauważyła, że chyba farbowanie włosów na dziwne kolory jest modne w Metheorii, bo połowa z nowo poznanych wyglądała jak trujące żaby. O ile różowe dredy wyglądały ciekawie, to niebieskie i zielone wydawały jej się zbyt jaskrawe. Tak samo ich ubrania były mało stylowe i za bardzo rzucające się w oczy. Pomarańczowa bluza i workowate neonowe żółte spodnie? Czy ktoś tu jest daltonistą?

-Och, mam nadzieję, że nie, bo nie mam ochoty wybierać Alchemii jak mój tata- powiedziała słodkim głosem, w sekundę podbijając serca wszystkich chłopców w grupce.

Niebieskowłosy zaczął ją przekonywać, że nie musi się niczego obawiać, inni chłopcy gorliwie przytakiwali, a zielonowłosa i różowowłosa patrzyły na nią z nienawiścią. Scarlett wiedziała, że jest słodka i wykorzystywała to w każdej możliwej sytuacji. A to, że przez to dziewczyny takie jak Brett i te tutaj jej za to nie lubiły... No trudno.

Ich rozmowę przerwało otwarcie drzwi do sali 45. Zobaczyli wychodzącego jednego z Vesperian lekko zielonkawego. Po twarzy ściekały mu strużki potu. Dwóch asystentów nauczyciela trzymało go pod ramionami i poprowadzili go korytarzem.

-Scarlett z Krezynii- wywołał ją wysoki głos nauczycielki.

-O, to ja- szatynka roześmiała się, chociaż w środku skręcało ją ze strachu. Wygląd chłopaka przed nią nie był zachęcający do rozpoczęcia testów.

Pomachała wystraszonym Metheorianom i na sztywnych nogach weszła do sali. W środku czekała na nią około trzydziestoletnia pielęgniarka w ciasno związanym koku.

-Siadaj- powiedziała uspokajającym tonem. -To tylko zastrzyk i kilka testów, nie ma się czego bać.

Scarlett nie była tego taka pewna, ale posłusznie usiadła i wystawiła przedramię do badań.

-Moce są blokowane u każdego noworodka przez zwykły zastrzyk- pielęgniarka tłumaczyła fachowym tonem. -Musimy teraz wstrzyknąć przeciwciała, które zlikwidują te wcześniej wstawione blokery i uwolnią związane komórki. Nie przerywając mówienia, wbiła igłę w przedramię.

-Magia jest naturalną częścią każdego ciała, więc organizm szybko się do niej przyzwyczai- kontynuowała przyjaznym tonem pielęgniarki. -Tak naprawdę to tylko dodatkowa energia, którą trzeba skupić i zamienić w konkretną komendę.

Scarlett po ukłuciu poczuła, że jej umysł stał się lekko zamglony, ale nie wydawało jej się, żeby miała wymiotować, czy coś takiego. Odczuła wrażenie, że wszystko wokół zrobiło się trochę mniej realne, a mimo wszystko rozumiała każde zdanie wypowiadane przez blondynkę w koku.

-Niektórym łatwo przychodzi kierowanie swojej energii na zmiany pogody, innym na odnawianie tkanek u chorych lub zmienianie właściwości cieczy- szatynka słuchała jej uważnie, chociaż czuła się trochę jakby wyszła z własnego ciała i przyglądała się tej sytuacji z boku.

-Dlatego warto wziąć pod uwagę badania przy wyborze kierunku, w końcu każdy chciałby być dobry na swoich przedmiotach, prawda?- blondynka uśmiechnęła się pokrzepiająco. -Dlatego teraz pobierzmy krew.

Kolejne ukłucie sprawiło, że Scarlett poczuła się trochę bardziej obecna. W głowie jej szumiało, a ciało wydawało się strasznie ciężkie.

Pielęgniarka porozdzielała pobraną krew do dziewięciu maleńkich probówek.

-Dokładne wyniki dostaniesz na maila uczelnianego, chociaż pewnie już teraz będziemy w stanie coś powiedzieć.

Z jej palców posypały się białe iskierki, które wpadły do probówek i zdawało się, że pływają na ich powierzchni. Scarlett mimochodem zauważyła zawahanie na twarzy blondynki.

-Masz może korzenie w Vesperii albo Arcanisie?- zapytała, a na jej twarzy odbiło się zdziwienie.

-Nie, tylko Krezynia i Zenefia- odparła szatynka słabym głosem.

-Cóż, w takim razie musiałaś odziedziczyć geny po ojcu- wymamrotała pod nosem. -I Uroki też bardzo wysokie... No cóż gratulacje, moc jest duża i gotowa do użycia.

Scarlett wstała na lekko trzęsących się nogach, ale odmówiła pomocy asystentów.

-Czuję się dobrze- powiedziała do siebie w myślach. -Nie dam się przyłapać uwieszona na czyimś ramieniu, powłócząc nogami w pierwszy dzień szkoły.

Powoli przeszła przez drzwi i ruszyła pustym korytarzem.

-Co ona mówiła?- próbowała sobie przypomnieć. -Że ojciec? Geny? Mam wysokie predyspozycje do Alchemii?- wszystko zaczęło jej się plątać.

Powtarzała sobie tylko, że musi wrócić do swojego pokoju. Zaraz. Trzeba skręcić w prawo czy w lewo?

-Wszystko w porządku?- zapytał uprzejmy męski baryton.

Obróciła się i ujrzała swojego księcia.

-To Ty!- podeszła do niego i dotknęła jego szyi. -Znalazłeś mnie. Przechyliła głowę, która wydawała się jak z waty.

-Odblokowali Ci magię?- zapytał Arcan i przytrzymał ją za ramię. Scarlett ufnie się w niego wtuliła. Teraz skoro przyszedł jej wojownik, wszystko będzie w porządku.

-Taak- odpowiedziała i złożyła usta w dziubek. Jakie on ma ładne oczy...

-Gdzie Twój pokój?- zapytał i podniósł ją niczym piórko. -Jestem Ethan.

-Scarlett- wyszeptała z błogim uśmiechem. Ostatnie co zapamiętała to podanie mu numeru pokoju i skrzydła..

                               ***
Fragment pokoju dziewczyn:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro