Rozdział 20
Kiedy Scarlett otworzyła oczy, zobaczyła jedzenie obok siebie na szafce nocnej, Mirabellę w pokoju i brak Nathaniela.
-Żyjesz?- zapytała ją blondynka i usiadła na skraju łóżka.
-Niestety, ale co to za życie- Scarlett ziewnęła. -Widziałaś tutaj Nathaniela?- spojrzała na tacę z jedzeniem.
-Cóż, tak głośno się kłóciliśmy, że to cud, że się nie obudziłaś- Mirabella założyła ręce na piersi. -Próbował tutaj wleźć, ale zablokowałam go w drzwiach. Powiedziałam mu, że jest stalkerem i że go zgłoszę, gdzie się tylko da, jeżeli sobie nie pójdzie.
Scarlett roześmiała się.
-A co on na to?
-Tłumaczył się, że gorzej się poczułaś na zajęciach i że Cię tu przyniósł, ja mu powiedziałam, że nie wierzę że się na to zgodziłaś, wtedy on wyjaśnił sprawę z Garethem i dalej próbował tu wbić niosąc tą nieszczęsną tacę, no to ja mu powiedziałam, że obraża krezyńską kulturę, bo u nas chłopcy i dziewczyny nie przebywają sam na sam w jednym pokoju jak nie są parą, bo nie jesteśmy tak liberalni jak Arcanie i dopiero wtedy odpuścił.
Szatynka zaczęła się pokładać po łóżku ze śmiechu. Chichotała po raz pierwszy odkąd spadła na nią bomba informacyjna o Ethanie i Lyrze.
-Żałuję, że to przegapiłam- uśmiechnęła się. -Dobrze, że go tutaj nie wpuściłaś. Jak tu mnie przyniósł to było jakoś dziwnie.
-A czemu tak źle się poczułaś?- zapytała blondynka. -Margaret chyba próbuje Cię wykończyć.
-Uczyłyśmy się czegoś nowego- Scarlett wzruszyła ramionami. -Ale nie powiem, przydatna umiejętność.
-Jedziemy jutro na wycieczkę do stolicy- Mirabella zmieniła temat. -Ty, ja, Aether, Soren i Isolde. Chłopaki płacą za automobile w obie strony.
-A skąd ten pomysł?- szatynka zapytała podejrzliwie. -Chyba nie myślisz, że przez Ethana będę całą sobotę leżeć w łóżku.
-Co tydzień jeżdżę z Aetherem, przyda się jakaś odmiana- blondynka odpowiedziała wymijająco, co Scarlett odebrała jako potwierdzenie swoich przypuszczeń. Bez przesady, szatyn przecież nie rządzi jej życiem.
-Pojadę, tylko nie swataj mnie po drodze z Sorenem- rzuciła szatynka, na co przyjaciółka zaczęła zaprzeczać, że w życiu i co to w ogóle za odklejony pomysł.
***
Stolica była zachwycająca. Karmiryn, w którym wcześniej mieszkały był największym z trzech krezyńskich miast, więc nie można było powiedzieć, że pochodziły z peryferii, ale Eryndor okazał się na zupełnie innym poziomie. Wieżowce były wysokie aż do nieba za to starsza zabytkowa część miasta robiła piorunujące wrażenie.
Cała piątka nosiła przypinki ze znakiem Akademii na piersi, co było absolutnym wymogiem ich szkoły. Scarlett wcale nie planowała łamać akurat tej zasady po tym jak znowu stała się VIP-em na jeden dzień. Wszyscy sklepikarze, kierowcy, bibliotekarze czy kelnerzy traktowali ich jak arystokrację z czego skrzętnie korzystali. Po wycisku jaki zapewniali jej nauczyciele i koledzy na roku na co dzień, była to miła odmiana.
Zwiedzili Muzeum Narodowe i dwie galerie sztuki, dziewczyny koniecznie też chciały iść na większe zakupy. Soren i Aether szastali pieniędzmi na prawo i lewo, co upewniło Scarlett w przekonaniu, że miło urodzić się w rodzinie Uzdrowicieli. Warto też kolegować się z takimi chłopcami, bo nie wydała dzisiaj nawet jednej korony na swoje przyjemności.
Wieczorem rozdzielili się na dwie grupki: Mirabella i Aether poszli na randkę a pozostała trójka postanowiła udać się do baru.
-Od ilu lat można pić alkohol w Eryndorze?- zapytała Isolde a Scarlett wzruszyła ramionami.
-Od 17?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-18- poprawił ją Soren. -Ale warto spróbować, może nas nie zapytają o dowody.
-Ja już skończyłam 18 w kwietniu- Isolde jako jedyna nie musiała się martwić.
Wspólnie stwierdzili, że zaryzykują i z pewnymi siebie minami usiedli przy barze. Barman tylko zlustrował ich z góry do dołu i uniósł lekko brwi, ale nic nie powiedział i sprzedał im wszystko co chcieli zamówić.
Scarlett sączyła swojego kolorowego drinka, rozglądając się po innych gościach. Jako trójka uczniów Akademii wyróżniali się niczym opaski odblaskowe w ciemnym barze i Krezynka podejrzewała, że to ze względu na ich status barman nie robił problemów o ich wiek. Nawet gdyby nie ich przypinki to białe włosy u Sylvarian zazwyczaj oznaczały pochodzenie z rodziny o wysokim statusie magicznym, więc Isolde i Soren zadziałali jako idealna przepustka.
Jej wzrok przyciągnęła jedna postać o orzechowych włosach. Chłopak pochodził z Lunethii i wyglądał na niewiele starszego od nich. Intuicja podpowiadała jej, że skądś go kojarzy.
-Czy to nie jest członek W?- zapytała Isolde w tym samym momencie. -Widziałam go wczoraj na śniadaniu.
-Też mi się tak wydaje- wyszeptał Soren i wszyscy zaczęli się dyskretnie przyglądać chłopakowi.
-Nie widzę przypinki- zauważyła Scarlett. -Czy to przypadkiem nie jest najważniejsza zasada Akademii, żeby jej nie zdejmować poza szkołą?
-Jest- mruknął cicho Soren. -Odwróćcie się, chyba zauważył, że się patrzymy- natychmiast zaczęli udawać zainteresowanych swoimi drinkami.
Krezynka zauważyła kątem oka, że obcy szatyn zaczyna coś stukać na telefonie, którego nawet nie powinien mieć, biorąc pod uwagę zasady Akademii. Kilkanaście sekund później jej tablet zadźwięczał.
-Dopijcie i spadajcie, sprawy W, skargi możecie sobie złożyć do nauczycieli- przeczytała wiadomość na chacie od niejakiego Caeluma z Lunethii.
Dyskretnie pokazała wiadomość Sorenowi i Isolde. Cała trójka spojrzała po sobie. Pili swoje drinki w niezręcznej ciszy i po 10 minutach opuścili lokal.
-Co za typ- powiedziała Isolde, kiedy dotarli na główną ulicę. -Myślicie, że naprawdę miał jakieś zadanie ze szkoły czy po prostu był niemiły?
-Jak znam Lunethian to jedno drugiego nie wyklucza- odpowiedziała Scarlett.
-Tylko co to za zadanie w barze i to jeszcze incognito?- mruknął Soren. -Może po prostu spotykał się z kimś z kim nie powinien i nie chciał świadków.
-Zapytam Margaret- zdecydowała Krezynka.
-Myślisz, że powie Ci prawdę?- zapytała Isolde. -No wiesz, w końcu wszystkie działania W są okryte tajemnicą dla reszty uczniów.
-Nie wiem, ale spróbuje- postanowiła Scarlett. Była też jeszcze jedna osoba, której mogłaby zapytać, ale wcale jej się to nie uśmiechało, bo wciąż była na niego potwornie zirytowana. Postanowiła sobie, że zrobi wszystko, żeby jak najszybciej wejść na wyższe poziomy obrony mentalnej tylko po to, żeby nie mógł grzebać jej w głowie.
Około 20 dołączyli do nich Aether i Mirabella. Szatynka od razu zauważyła, że coś się święci. Na ustach jej przyjaciółki błąkał się uśmieszek, za to Sylvarian wyglądał na pijanego ze szczęścia.
-Zostali parą- przemknęło jej przez głowę a spojrzenie blondynki potwierdziło jej przypuszczenia. -No w końcu- uśmiechnęła się do siebie, ciesząc się ze szczęścia przyjaciółki. -Ciekawe jak szybko po szkole się pobiorą.
Scarlett patrzyła na ciemne ulice, kiedy lecieli automobilami do Akademii. Czuła, że zanurza się w melancholii niczym w głębokim jeziorze. Odcięcie od przeszłości w Krezyni spadło na nią jak grom. Chwilowo zatęskniła za dawnym życiem, które wydawało się znacznie mniej skomplikowane niż teraz. Odrzucenie przez Ethana zabolało ze zdwojoną mocą.
-Muszę jakoś wyciągnąć od Nathaniela, co zobaczył wtedy w jego głowie- pomyślała impulsywnie. -Jeżeli naprawdę jest zakochany w Lyrze to go sobie odpuszczę.
***
Muzeum Narodowe i zabytki Starego Miasta
Chciałabym rozdać wyróżnienia dla fandomu Akademii :D (nie oznaczam Was bo Wattpad zwariował)
Najzabawniejszy komentujący: _Nuliii_
Najbardziej supportive komentujący: Bursztynowaa_
Najbardziej wnikliwy komentujący: LucyMeadow
Najbardziej crazy & unhinged komentujący: Roomanista
Pomysłów na wyróżnienia mam jeszcze dużo, więc zapraszam do komentowania ;)))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro