Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.2 (po korekcie)

-Słyszałam, że z Vesperii pochodzą potężne wiedźmy i Wojowniczki- wtrąciła Scarlett, żeby pokazać, że nie jest znowu taką całkowitą ignorantką.

-Tak, podobno większość uczniów z ich landu wybiera specjalizację wojowników i jakąś dodatkową np.: Alchemię. -Wychodzi z tego potężna mieszanka- Mirabella wydawała się być we wszystkim bardzo dobrze poinformowana. W końcu w Szkole Podstawowego Wykształcenia była wzorową uczennicą. Scarlett nie po raz pierwszy ucieszyła się, że przyjaźni się z kimś kto uważał na lekcjach.

Dziewczyny z podekscytowaniem dzieliły się wszystkimi szczegółami. Zgodnie stwierdziły, że najbardziej ciekawią ich nowi uczniowie z Arcanisa i Vesperii.

Milczący pracownicy Kolei Pyłkowej donosili im jedzenie i napoje, a potem wycofywali się z szacunkiem. Scarlett coraz bardziej błyszczały oczy od tego specjalnego traktowania i pomyślała, że już kocha bycie uczennicą Akademii Czarów. Coraz bardziej pragnęła poznać nowych uczniów, z którymi będzie mieszkać przez następne cztery lata. Był to znacznie dłuższy czas nauki niż ten, który czekał jej rówieśników w Szkołach Powszechnych, który trwał zaledwie cztery semestry.

Obie przyjaciółki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, kiedy na przystanku Lunethii w końcu pracownik Kolei przyniósł walizki ich pierwszej współpasażerki.

Dziewczyna wyglądała jak z innej planety. Miała szare skośne oczy i srebrzyste włosy z białymi pasemkami. Scarlett nigdy wcześniej nie widziała kogoś takiego. Pocieszała się, że mimo wyjątkowej urody nie jest ona znowu taka ładna. Szła sztywno wyprostowana i miała minę tak poważną, że przyjaciółki natychmiast ucichły.

-Jestem Sylvia- odezwała się cichym dystyngowanym tonem i usiadła naprzeciwko Krezynek.

-Scarlett

-Mirabella

Zapanowała niezręczna cisza.

-W tej Lunethiance jest coś niepokojącego- pomyślała Scarlett. Jej szare oczy zdawały się przenikać człowieka do głębi, badając każdy zakamarek.

-Więc... Czym zajmują się Twoi rodzice?- Mirabella zawsze pamiętała o dobrym wychowaniu, nawet jeżeli ktoś wydawał się niezainteresowany nawiązaniem znajomości.

-Na pewno nie opowiadają o tym obcym- odpowiedziała wyniośle Sylvia.

Scarlett tylko uniosła brwi. Już nie przepadała za tą nową. Zachowywała się jak arystokratka przyzwyczajona do wydawania rozkazów wszystkim naokoło.

-Czy to dlatego że ukończyli Zgłębianie Umysłów?- zapytała uprzejmie Mirabella. Jej przyjaciółka nie po raz pierwszy była pod wrażaniem jej opanowania. Sama nie miała ani trochę cierpliwości do impertynencji.

-Zgadza się- odpowiedziała Sylvia z cieniem uznania. -Moja rodzina od pokoleń wybiera tę profesję. -Jest najtrudniejsza ze wszystkich- dodała z uśmieszkiem wyższości.

Scarlett ledwo powstrzymała się od przewrócenia oczami.

-Zgłębianie Umysłów to coś jak Uroki?- zapytała od niechcenia.

-Uroki?- Lunethianka najeżyła się z oburzenia. -Masz na myśli przedmiot dla ignorantek przyjeżdżających złapać męża?- skrzywiła się z obrzydzeniem. -Zgłębianie myśli polega na odczytywaniu intencji i ukrytych zamiarów Twojego przeciwnika. Uroki to tylko zabawa w iluzje, Oczarowanie i inne głupoty. Nikt nie bierze tego kierunku na poważnie.

Krezynki ponownie wymieniły między sobą spojrzenia.

-Skoro tak mówisz- odpowiedziała Scarlett obojętnym tonem. Na zewnątrz zdołała utrzymać pozory opanowania, ale w środku zaczynało się w niej gotować ze złości.

Dalsza podróż upływała im w ciszy. Sylvia nie okazywała żadnego zainteresowania, kiedy Pyłkowa Kolej zatrzymała się na Sylvarisie i w Draconii, więc Scarlett również powstrzymała się od wyglądania przez okno. Wciąż była podirytowana przechwałkami Lunethianki i komentarzem jakoby Uroki były bezużyteczne.

W ich przedziale pozostawało jeszcze jedno wolne miejsce i szatynka miała nadzieję na przybycie kogoś, kto nie będzie zachowywać się jak nadęta kwoka. Drgnęła zaskoczona, gdy otworzyły się drzwi i pracownik Kolei wniósł walizki ostatniej współpasażerki.

Dziewczyna zlustrowała je po kolei. Skrzywiła się lekko na widok Scarlett i Mirabelli. Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy był jej styl na chłopczycę.

Miała krótko ścięte włosy koloru słomy, umięśnione ramiona i zero makijażu. Szerokie spodnie bojówki i oversizowy T-shirt dopełniały ogromne buciory i srebrny łańcuch oplatający grubą szyję.

-Brett- odezwała się niskim głosem niepasującym do kobiety.

Rozwaliła się na swoim siedzeniu i zaczęła przewiercać je spojrzeniem.

-Lunethia i Zenefia?- zapytała krótko. Nogi rozstawiła szeroko jak facet. Scarlett nie mogła uwierzyć w to co widzi. Wyobrażając sobie wiedźmy z Vesperii, myślała o nich jako o atrakcyjnych kruczowłosych wojowniczkach, które malowały usta na czerwono i skopywały wszystkim tyłki. Nie spodziewała się zobaczyć oszpeconego babochłopa.

-Krezynia- poprawiła ją Mirabella. Zdawało się, że wygląd Brett tak ją zaskoczył, że aż zabrakło jej miłych słów na rozpoczęcie konwersacji.

-Jeden pies- odpowiedziała wulgarnie Brett. -Niczym się od siebie nie różnicie. Większość z Was nie nadaje się do Akademii, pasujecie bardziej na konkurs małych miss- przewróciła oczami.

-I jeszcze pani pajęczyca- zwróciła się do Sylvi. -Jeżeli kiedyś wysuniesz na mnie swoje macki myślowe jak śpię, to skręcę Ci kark.

-Twoje myśli i tak pewnie obracają się tylko wokół wymachiwania toporem nad głową- Sylvia zadarła jeszcze wyżej nos. -Nie byłabyś dla mnie interesującym obiektem.

-Obiektem- Brett wręcz wypluła to słowo. -Każdy kto babra się w myślach innych, prędzej czy później robi się stuknięty. -Lepiej pamiętaj co Cię czeka.

-A Ty co, niemowa?- warknęła do zaskoczonej Scarlett.

-Nie, ale nie rozmawiam z wieśniaczkami- wyrwało się jej w odpowiedzi. Natychmiast jak to powiedziała, zrozumiała, że popełniła błąd. Brett nie wyglądała na taką co puszcza takie rzeczy płazem.

-Ajaj, księżniczka- parsknęła Vesperianka. -Zobaczymy ile wytrzymasz w Akademii. Daję Ci tydzień.

Od odpowiedzi uratował ją komunikat, który rozbrzmiał po całym pociągu.

-„Już za chwilę przystanek końcowy- Eryndor. Proszę przygotować się do opuszczenia pojazdu."

Scarlett odetchnęła z ulgą. Nie miała ochoty przebywać dłużej w tym toksycznym towarzystwie. Pracownicy zabrali ich walizki, a ona z Mirabellą szybko ustawiły się w kolejce do wyjścia.

-To była jakaś masakra- wyszeptała do blondynki.

-Wiem- odpowiedziała cicho Mirabella. Obie miały nadzieję, że była to ich pierwsza i ostatnia interakcja z Sylvią i Brett.

                                                                                     ***

Sylvia 

Brett

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro