Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Scarlett i Mirabella zgodnie uznały, że w Akademii Czarów plotkowanie to chyba ulubione hobby większości uczniów. Wiadomość o tym, że jako jedna z czterech osób trafia na zajęcia dodatkowe u Arthura rozeszła się szybciej niż epidemia czarnej ospy w poprzednim tysiącleciu. Po aferze z Nathanielem, która posłużyła jako podpałka, druga bomba w ciągu zaledwie 3 dni zadziałała jak pożoga.

Anabelle na początku zszokowana informacją, szybko została przekonana argumentem chęci zbliżenia się do Ethana. Stwierdziła, że jej ciotki nie takie akcje odwalały w szkole, więc jej już nic nie zdziwi. Isolde również była wtajemniczona, chociaż jej entuzjazm był podobny w poziomie do tego u Mirabelli. Soren uznał decyzję szatynki za osobisty policzek: w końcu rezygnując z Uzdrawiania i Biologii odrzucała również jego pomoc w tych dziedzinach.

Nowa popularność Scarlett miała zdecydowanie więcej negatywów niż pozytywów. Co prawda chłopcy ze wszystkich roczników skręcali szyje żeby na nią popatrzeć, ale z drugiej strony Vesperianki, Metheorianki i Arcanki zdawały się bliskie syczenia za nią jak zirytowane węże za każdym razem jak przechodziła.

-Przecież nic nikomu nie zrobiłam- szatynka żaliła się Mirabelli. -Nie moja wina, że Elowen mnie tam przydzieliła, przecież sama się o to nie prosiłam...

-Ostrzegałam Cię, że tak będzie- odpowiedziała blondynka. -Zapominasz, że tutaj ludzie za status są w stanie atakować jak wściekłe surykatki.

-Nawet niektórzy tak wyglądają- mruknęła Scarlett, kiedy zauważyła nienawistne spojrzenie Blade'a i Lyry przy śniadaniu.

Szatynka wiedząc, że ma dzisiaj pierwsze zajęcia z Walki i Obrony próbowała rano znaleźć najbardziej praktyczny strój i ze zgrozą się zorientowała, że takiego nie posiada. Mirabella widząc to odsunęła ją siłą od szafy.

-Nikogo nie oszukasz, przebierając się za kogoś innego- wytknęła jej. -I tak wszyscy pamiętają jak ubierasz się na co dzień. Jak już uparłaś się na te zajęcia to nie możesz bać się wyróżnić. 

Z tego powodu szatynka skończyła w wygodnej bluzeczce i minispódniczce niekrępującej ruchów. Ostrzeżenia Mirabelli wywołały w niej wielki stres. Nie czuła się gotowa na zamknięcie z tymi wszystkimi jadowitymi wężami w jednej klasie. Co gorsza Soren dzisiaj nawet nie chciał na nią spojrzeć, więc poczuła, że straciła jednego ze swoich sojuszników. I to za co? Decyzję grona nauczycielskiego?

-Powodzenia- Mirabella i Isolde poklepały ją po ramieniu, kiedy nadszedł czas, żeby się rozdzielić. Scarlett na sztywnych nogach powlokła się na swoją nową lekcję. Miała nadzieję, że Ethan kiedyś doceni jej poświęcenie dla niego.

-Nie w tą stronę- szatyn właśnie ją dogonił i roześmiał się. -Idziemy nad jezioro, nie do sal. Dzisiaj będą walki na ringu.

-Że co będzie?- pomyślała Scarlett i przełknęła gulę w gardle mając nadzieję, że Arthur dotrzyma słowa o ograniczeniu jej programu, bo inaczej będzie musiała spasować już pierwszego dnia.

Gdyby nie Ethan to widząc zgraję wojowników chyba by się odwróciła i uciekła gdzie pieprz rośnie. W porównaniu do każdego tutaj była krasnoludkiem- może oprócz kilku niskich Draconian, którzy wyglądali na jakieś 1,72 ale i tak byli wyraźnie wyżsi niż ona. Oczywiście musiała mieć takiego pecha, że trafiła do grupy z Brett a nie na przykład z Aetherem albo Sorenem. 

Oprócz kolegów Ethana nie znała tutaj bliżej nikogo. Wszyscy obecni chłopcy patrzyli na nią z politowaniem i wyższością a dziewczyny z nienawiścią i nie mogła stwierdzić co było bardziej przykre. Każdy był ubrany w przylegający kombinezon- każdy oprócz niej.

-Mamy nową osobę w grupie- wrzasnął Arthur tak głośno, że okoliczne ptaki poderwały się do lotu i szatynka pomyślała, że to tyle jeżeli chodzi o jego uprzejme traktowanie jej w gabinecie. -Jest na specjalnym programie, więc niektórych ćwiczeń nie będzie z Wami robić!

-No pięknie- pomyślała dziewczyna. -Nie mógł chyba bardziej podkreślić mojego uprzywilejowanego traktowania.

Spojrzenia, które ją omiotły były jeszcze bardziej zimne i niechętne niż przed chwilą o ile to w ogóle możliwe. Brett prychnęła a jej koleżanki krzywiły się i przewracały oczami. Niektóre z nich naprawdę miały w oczach żądzę mordu.

-Róbcie rozgrzewkę a za 15 minut zaczynami walki do ostatecznych rankingów- krzyknął a zaraz potem podszedł do Scarlett z miną jakby nie wiedział co z nią zrobić.

-Dzisiaj nic szczególnego dla Ciebie nie mam- powiedział wprost. -Usiądziesz na trybunach i będziesz dla mnie zapisywać wyniki walk, dobrze?- spojrzał na nią z odrobiną współczucia.

Scarlett przytaknęła z wdzięcznością na jego minimum sympatii i usiadła sztywno na ławce. Ethan pobiegł do kolegów a ona została sama, czując się jak kompletny wyrzutek. Z zazdrością patrzyła jak Lyra i szatyn biegną obok siebie i coś do siebie mówią.

-Nigdy nie będę pasować do jego świata- niechętna myśl przebiegła jej przez głowę, za którą zaraz się zganiła. -Opanuj się, kobieto- przykazała sobie szeptem. -Od kiedy to dziewczyny muszą biegać razem ze swoimi chłopakami? Skoro Aether dostosował się do zwyczajów Krezynii to Ethan też może.

Po rozgrzewce na trybuny dołączyło do niej więcej osób, żeby oglądać starcia. Ethan i jego koledzy przygotowywali się do swoich walk, więc zostali przy ringu. Reszta grupy unikała jej wzroku, nikt nie chciał nawet usiąść w jej pobliżu, o rozmowie nie wspominając. Brett chyba zbyt bała się Arthura, żeby otwarcie przeprowadzić jakąś akcję, taką jak przy Williamie, więc po prostu ją ignorowała razem z resztą.

-A więc tak musieli się czuć trędowaci- Scarlett dawno nie czuła się tak wyobcowana i nielubiana. W Szkole Podstawowego Wykształcenia też było trochę zazdrośników, ale tam przynajmniej zawsze miała przy sobie swoją najlepszą przyjaciółkę. Tutaj było znacznie gorzej.

Żeby przestać się tak dołować zaczęła obserwować walki. Blade był absolutnie bezbłędny. Rzucał jakimś nieznanym jej Vesperianem jak szmacianą lalką. Krezynka jak zahipnotyzowana patrzyła jak temu drugiemu zaczyna lecieć krew z nosa. Po raz pierwszy w życiu widziała tak agresywną bójkę na żywo. Arthur podał jej punkty do zapisania i od razu je zanotowała. 

Pobieżnie zerknęła na poprzednie rankingi. Brett była najwyżej z kobiet, ale i tak wyprzedzali ją wszyscy Arcanie i Vesperianie. Lyra też nieźle sobie radziła. Najgorsi byli zdecydowanie niscy Draconie i dwie Metheorianki. 

Krezynka zauroczona patrzyła jak Ethan w pięknym stylu powala Duncana na łopatki i z uśmiechem wpisała ich wyniki. Miała nadzieję, że Arcan do niej od razu dołączy, ale został tuż przy ringu, żeby dopingować Lyrę, która właśnie weszła na ring.

Scarlett zauważyła, że dosłownie wszyscy chłopcy z grupy ślinią się na Eryndoriankę. Krezynka musiała jej przyznać, że była dość zgrabna, a przy tym gibka i poruszała się jak kot. Z łatwością powaliła niższego od niej chłopaka ze swojego landu. Ethan i jego koledzy zaczęli wiwatować a Lyra doskoczyła do szatyna i uwiesiła się mu na szyi. Scarlett myślała, że chyba zemdleje na ten widok.

-Bogowie, no może zacznijcie się jeszcze całować na środku ringu- usłyszała głośny komentarz jednej z przypakowanych koleżanek Brett. -Słowo daje, że za którymś razem zaczną się rozbierać na naszych oczach.

-Na sto procent już to robią we dwójkę- odpowiedział jakiś Vesperian tonem znawcy. -Patrz jak się do siebie kleją.

Komentarze innych upewniły Scarlett w przekonaniu, że nie tylko ona uważa przyjaźń Lyry i Ethana za fizycznie zbyt bliską na zwykłe koleżeństwo. 

-Ja chyba zwariowałam, zapisując się tu dla niego- gorzka myśl przemknęła jej przez głowę.

***

Czarne Zwierciadło obok Akademii:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro