Rozdział 43
Nathaniel pov
-No zaraz mnie coś trafi- pomyślał brunet, zbiegając po schodach razem z Caelumem. -Dlaczego ta łajza musiała wpaść w pułapkę akurat dzisiaj i wszystko popsuć?
-Idę po Scarlett, powiadom Blade'a i Brett- zawołał do szatyna, który tylko potwierdził, że przyjął i skręcił w drugą stronę.
Nathaniel był wściekły, że mógłby się teraz całować i przytulać ze Scarlett a zamiast tego oboje muszą jechać ratować jego największego rywala z którym dopiero co wygrał i to zaledwie o włos.
-Jak ten dupek mi teraz wykorkuje to go zabiję jeszcze raz- zirytował się w duchu. Tylko mu tego brakowało, żeby jego nowa dziewczyna obwiniała go o śmierć swojego byłego crusha (w końcu to na jego prośbę Elowen go tam tak szybko wysłała).
-A jak bohatersko przeżyje to właściwie jeszcze gorzej- pomyślał zgorzkniale. Dziewczyny kochają bawić się w pielęgniarki i pocieszycielki męczenników i wolał nie sprawdzać czy Scarlett ma takie same zapędy. Miałby nikłe szanse uzyskania jej atencji w porównaniu do małego bohatera z podrapaną buźką.
Zapukał do drzwi i otworzyła mu ta blondynka Mirabella, która z jakiegoś powodu cały czas próbowała skojarzyć Scarlett z tym białowłosym mięczakiem. Szach mat zamordystko!
-Scarlett, do Ciebie- posłała mu nieprzyjazne spojrzenie i go przepuściła. Jego księżniczka podniosła się z kanapy z nieśmiałym uśmiechem. Och, jak bardzo by chciał tu z nią zostać, zawinąć ją w kocyk jak naleśnika i posadzić sobie na kolanach. Mogliby obejrzeć jakiś film, od czasu do czasu wymieniając buziaki. Ale Ethan oczywiście musiał coś odwalić i to zepsuć.
-Kochanie mamy małą sytuację awaryjną- specjalnie użył słodkiej ksywki, żeby ta Mirabella zrozumiała, że Soren może mu teraz naskoczyć.
-Co się stało?- Scarlett zrobiła słodką minkę, więc musiał się powstrzymać, żeby nie zacząć skakać z radości jak piłeczka i nie chichotać jak nastolatka.
-Mamy awaryjny wyjazd- rzucił jej znaczące spojrzenie mówiące, że nie może zdradzić tego przy Mirabelli. -Musisz się ekspresowo spakować w mały plecak i jedziemy, pomogę Ci.
-Mały plecak?- Scarlett spojrzała na niego z przerażeniem. -Nie ma mowy.
-No cóż, to wszystko, co dasz radę spakować w jakieś... 5 minut?- dziewczyna wystrzeliła jak z rakiety w kierunku szafy, otworzyła walizkę i zaczęła wrzucać tak jakby wszystko co popadnie. Blondynka rzuciła się do pomocy i zaczęły biegać wte i wewte jak dwa wystraszone króliki.
-Yhm? Pomóc Wam w czymś?- zawahał się widząc jak przeszukują pokój.
-Lepiej sam się spakuj- odpowiedziała szybko Mirabella. Nathaniel powiedziałby, że zestaw maseczek do twarzy raczej nie zostanie wykorzystany podczas maksymalnie kilku dni w Ebonspire, ale pominął to milczeniem.
-Wszystko pod kontrolą- zapiszczała jego księżniczka, więc usłużnie usunął się z pokoju i pobiegł do siebie.
Teraz pozostawało mu wymyślenie strategii na to całe zamieszanie. Pytanie jak długo uda mu się utrzymać porwanie tego głupka w tajemnicy. Gdyby siatka go szybko odbiła to może Scarlett nie musiałaby się w ogóle dowiadywać co się działo.
-Trzeba ją trzymać z dala od reszty póki się da- postanowił szybko. Po pierwsze jego maleństwo na pewno by się bardzo zestresowało tą informacją (a niepotrzebnie, bo nie ma kogo żałować naprawdę) a po drugie chyba należy im się świętowanie pierwszego dnia związku bez zakłóceń w postaci idioty, który dał się porwać słabszym od siebie.
Błyskawicznie spakował swój plecak i wrócił pod pokój Scarlett. Dziewczyny właśnie zamykały jedną z jej wielkich walizek. Nathaniel był jednakowoż przekonany, że Scarlett prawdopodobnie coś pomyliła i na przykład zamiast swojego pistoletu zapakowała dodatkową szczotkę do włosów (w końcu wielkość podobna).
-Gotowa?- zapytał chwytając jej walizkę.
-Uhm, chyba tak- szybko narzuciła na siebie wiosenny lekki płaszczyk. -Możemy lecieć.
Szybko zeszli po schodach, zderzając się na dole z pozostałą trójką gotową do wyjazdu. Bez słowa wsiedli do dwóch osobnych automobili.
-Wiesz po co Elowen nas zrywa w niedzielę wieczorem do Arcanisa?- zapytała Scarlett. -Stało się coś złego?
-Raczej nie, nasza wicedyrektor ma po prostu swoje zachcianki- Nathaniel gładko skłamał, czując że zapłaci za to później. -Ale powinnaś się zdrzemnąć w Kolei, mogą nas wysłać na jakiś nocny patrol.
-Nienawidzę nawet określenia nocny patrol- dziewczyna ziewnęła. -Elowen sama sobie powinna pojechać do Ebonspire skoro ma taki kaprys.
W Pyłkowej Kolei Nathaniel poprowadził ich do osobnego przedziału i usadził ją sobie na kolanach. Scarlett oparła się o jego klatkę piersiową i prawie od razu zasnęła. Jedna sprawa niestety przeszkadzała mu w upajaniu się tą chwilą. Przeklęty idiota, który leżał teraz pewnie w jakiejś piwnicy.
Scarlett pov
Scarlett przetarła rozespane oczy.
-Maleństwo, już dojechaliśmy- Nathaniel cicho wyszeptał jej do ucha. -Czas się zbierać.
Krezynka wciąż nie mogła uwierzyć, że naprawdę przyjęła jego propozycję związku. Wciąż wydawało jej się to mocno surrealistyczne. Niby nic pomiędzy nimi się nie zmieniło tego dnia a jednak tak dużo.
-Czy to znaczy, że teraz oficjalnie możemy przebywać sam na sam w pokoju?- w jej głowie pojawiła się pierwsza praktyczna myśl na temat jej nowej sytuacji. -I czy to na pewno jest dobry pomysł? -Może zwalę na winę na pochodzenie Celeste z Zenefii i powiem, że tam to w ogóle są jeszcze bardziej radykalne zasady, niby jak się zorientuje, że zmyślam...- natychmiast wymyśliła bezpieczny plan B.
Popatrzyła podejrzliwie na swojego nowego chłopaka. Może nie będzie tak strasznie.
-Jedziemy do jednej z baz W- powiadomił wszystkich Caelum. -Spotkamy się tam z resztą.
Scarlett spodziewała się jakiejś zakamuflowanej kryjówki, ale automobile zawiozły ich do niepozornego domku w samym środku miasta. Może właśnie na tym polegała najlepsza tajna baza? Na ukryciu się w tłumie?
Przy drzwiach powitała ich Amara, która od razu rzuciła się Caelumowi na szyję. Wydawała się strasznie roztrzęsiona.
-Bogowie, dobrze że przyjechaliście- spojrzała na niego i Nathaniela. -Każdy dodatkowy Zbierający jest teraz na wagę złota.
-Odstawiamy ich tylko i od razu spadamy na zwiad- odezwał się brunet. -Mamy wszystkie lokalizacje od siatki.
Amara tylko skinęła głową. Scarlett zaczynała mieć wrażenie, że ktoś nie powiedział czegoś bardzo istotnego jej, Brett i Blade'owi.
-Muszę lecieć księżniczko- Nathaniel objął ją i wyszeptał do ucha. -Pamiętaj, żeby się zrelaksować i niczym nie przejmować, zrób sobie może jakąś kolację- krótko ją pocałował.
On i Caelum tak szybko wypadli przez drzwi, że nie zdążyła zapytać chłopaka, o co tu właściwie chodzi. Ehh, dlaczego nikt jej niczego nie mówi.
Zgodnie z jego sugestią poszła sobie zrobić kanapkę i herbatę. Reszta usiadła przy stole w kuchni i zapanowała głucha cisza. Było to bardzo podobne do Brett i Blade'a, widocznie Amara też należała do milczków. Po chwili dołączył do nich Archer, który nie odzywając się skinął wszystkim głową. Kolejny nieuprzejmy.
Scarlett westchnęła i po przygotowaniu kolacji się do nich dosiadła.
-Ktoś chce herbaty?- zapytała grzecznie. -Znalazłam Earl Greya, owoce leśne i pomarańczową.
-Scarlett czy Ty się dobrze czujesz?- mruknęła Brett.
-Doskonale, miło że pytasz- odpowiedziała przyzwyczajona już do wiecznego dogryzania ze strony Vesperianki. -I polecam Earl Greya.
Cała czwórka spojrzała na nią jak na wariatkę. Scarlett tylko cicho westchnęła. Miała ochotę dopytać Amary, co się właściwie dzieje i skąd u niej ta nerwowość, ale oceniające spojrzenie piwnych oczu do tego nie zachęcało. Może po prostu się martwiła, bo jej chłopak był teraz na misji czy coś takiego...
Scarlett postanowiła, że zapyta o coś neutralnego:
-Ethan jest teraz na górze?- od razu pożałowała tego pytania. Czwórka osób wciąż milczała, rzucając jej spojrzenia niedowierzania.
-Poszedł już spać, czy coś?- dziewczyna starała się nie zawierać w swoim tonie zbyt dużego zainteresowania. W końcu teraz miała nowego chłopaka i nie powinna za bardzo wypytywać o swojego niedawnego crusha.
-Ja się zabiję- Brett uniosła oczy do sufitu.
-Czy ten debil naprawdę Ci nic nie powiedział?- Amara zapytała bardzo powoli. -Co za dupek.
-Wytłumaczy mi ktoś o co chodzi czy nie?- Scarlett powoli zaczynały irytować te tajemnice. Najwyraźniej wszyscy przy stole coś wiedzieli oprócz niej.
-Ethan został porwany przez Sprawiedliwych- Amara odpowiedziała, patrząc jej prosto w oczy. -Przyjechaliście tu jako wsparcie.
-Że co?- na ustach Scarlett czaił się typowy uśmiech niedowierzania, kiedy jest się pewnym, że ktoś Ci wciska kit. -To są jakieś żarty?
-Chciałabym- Amara potarła skronie. -Naprawdę nie wiem co sobie myślał Nathaniel, zatajając to przed Tobą, ale jego czasem ciężko zrozumieć. -On i Caelum przeczesują właśnie myśli każdego Arcana w różnych częściach miasta a z nimi reszta Zbierających z siatki.
Uśmiech Scarlett zamarł jej na ustach. Przez chwilę nie mogła uwierzyć, że Nathaniel zrobił z niej taką idiotkę, ale przypomniała sobie jego niechęć do Ethana. Oczywiście, że ten patafian był do tego zdolny.
-Kiedy dokładnie go porwali?- to było pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy.
-Z naszych obliczeń wynika, że około kilka godzin temu- Amara oparła czoło na dłoniach. -To miało być zwykłe rozpoznanie, jakiś Zbierający z ich strony musiał sczytać kogoś z naszej trójki i zastawili na niego pułapkę...
Scarlett nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Nie obwiniała Amary- może i była liderką misji, ale nie dało się przewidzieć takiego obrotu spraw. Zbierający w szeregach Sprawiedliwych? Jakim cudem?
-Dlaczego siedzimy tutaj i nic nie robimy?- zapytała ostrożnie. Instynkt kazał jej biec na ulicę i sprawdzać każdy dom po kolei.
-Fizycznie nie przeszukasz całej stolicy- Archer spojrzał na nią wrogo i z politowaniem jednocześnie. -Jeżeli ktoś go znajdzie to tylko Zbierający albo nasze drony.
Scarlett opadła ciężko na oparcie krzesła. Była przerażona. Widziała Sprawiedliwych na Szczytach Wiecznego Świtu i doskonale rozumiała poziom zagrożenia. W te kilka godzin mogło się wydarzyć absolutnie wszystko.
Ethan mógł już nie żyć, mogli go torturować a ona w tym czasie spała sobie spokojnie w Pyłkowej Kolei. Miała ochotę rozszarpać Nathaniela na strzępy za to, że nie uświadomił jej od razu co się dzieje. Potraktował ją jak małe dziecko, przed którym reszta dorosłych trzyma kryzys w tajemnicy.
Za to wszystkie emocje do Ethana, które czaiły się pod powierzchnią, spłynęły na nią w jednym momencie. Nie zniosłaby gdyby zadziała mu się jakaś krzywda. On po prostu musiał wrócić cały i zdrowy.
-Ethan, Ethan, Ethan- jak w katatonii powtarzała sobie w myślach jego imię. -Błagam, żeby go znaleźli jak najszybciej.
Nie wiedziała ile tak siedzieli w piątkę przy stole kuchennym. Zegar ścienny irytująco tykał, doprowadzając Scarlett do szaleństwa. Niech ktoś go wyłączy!
Amara wyglądała jak jeden wielki kłębek nieszczęścia i poczucia winy, Archer miał nisko spuszczoną głowę. Brett zacisnęła usta w wąską kreskę, ale poza tym sprawiała zwyczajne wrażenie.
Największym zaskoczeniem dla Scarlett był Blade, który wyglądał na najmniej przejętego. Dlaczego zdawało się, że porwanie jego najlepszego przyjaciela mało go obchodzi?
Chociaż jakby się tak zastanowić czy Blade do tej pory wykazywał jakiekolwiek większe emocje? Zawsze opanowany, patrzący na innych z góry i trzymający się tylko swoich znajomych z Arcanisa, nigdy nie wyraził przy niej otwarcie złości czy zdenerwowania. Może po prostu już taki był.
Scarlett zacisnęła ręce w pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę. Lekki ból w niewytłumaczalny sposób pomagał nie oszaleć z nerwów. Archer nagle wstał, wyszedł na korytarz i zaczął chodzić raz w jedną raz w drugą stronę. Amara z nerwów cały czas trzęsła prawą nogą za to Krezynka zaczęła lekko kiwać się na krześle w przód i w tył, co dziwnie ją uspokajało.
Tablet Amary zabrzęczał, dźwięk chwilowo rozdarł ciszę, tak że wszyscy automatycznie drgnęli.
-Jest zdjęcie z drona!- Eryndorianka kurczowo złapała urządzenie obiema rękami. -Namierzyli go!
Wszyscy oprócz Scarlett wstali i zaczęli się przepychać, żeby zobaczyć zdjęcie, ale ona została na miejscu w tej samej pozycji. Po prostu nie była w stanie się ruszyć nawet na centymetr.
-Nasi którzy są najbliżej już tam biegną!- poinformowała ich Amara z przejęciem. Teraz to ona wyszła na korytarz i zaczęła nerwowo krążyć.
-Zmiażdżą ich- stwierdził Blade spokojnym głosem. -To porwanie było idiotyczne ze strony Sprawiedliwych, nic nie osiągnęli.
Scarlett chciała w to wierzyć, ale ani trochę się nie uspokoiła. Odetchnie dopiero wtedy, kiedy zobaczy nietkniętego Ethana na progu ich domku.
-Wchodzą do środka!- poinformowała Amara znowu przychodząc do kuchni. Scarlett siedziała jak na szpilkach odliczając w głowie sekundy. Dwadzieścia. Czterdzieści. Sześćdziesiąt. Osiemdziesiąt.
-Mają go!- zawołała Amara i podskoczyła do góry. -Zaraz go do nas przywiozą! Zawiadomię resztę!
Wojowniczka zaczęła gorączkowo dodawać adresatów do grupowej wiadomości. Scarlett zarejestrowała, że prawdopodobnie zaraz zjedzie się tu mnóstwo nieznajomych ludzi z siatki.
Pierwsza przez drzwi wpadła jakaś około dwudziestopięcioletnia Lunethianka i od razu zaczęła coś szeptać z Amarą. Po niej dołączył mężczyzna w jej wieku z tego samego landu.
Następny przyszedł Caelum i od razu uściskał Eryndoriankę. Pierwszoroczniacy za to dalej siedzieli sztywno przy stole kuchennym z zaciekawieniem przyglądając się absolwentom grupy W, którzy wciąż działali w terenie.
W końcu pierwszy Caelum przypomniał sobie o ich obecności i podszedł przekazać informacje.
-Ethanowi na pierwszy rzut oka nic nie jest, przynajmniej nie fizycznie- powiedział z uśmiechem ulgi. -Dwóch wojowników eskortuje go do nas automobilem. -Zostawiliśmy kilkanaście osób w tamtej i naszej okolicy, żeby patrolowali teren, resztę odesłaliśmy żeby nie zebrał nam się tutaj tłum ludzi niepotrzebnie przyciągający uwagę.
-Co za ulga- Archer wyraził na głos myśli każdego z nich.
Scarlett jednak wciąż potrzebowała zobaczyć chłopaka na własne oczy, żeby uwierzyć w jego ocalenie. Odliczała minuty aż w końcu drzwi znowu się otworzyły.
Dwóch barczystych Arcan kilka lat starszych od uczniów wprowadziło szatyna przez drzwi a za ich trójką niepostrzeżenie wsunął się Nathaniel.
Ethan był blady jak papier a jego mina wyrażała czysty szok. Poza tym nie miał na sobie żadnych widocznych ran. Wszedł do kuchni na trzęsących się nogach.
Scarlett zerwała się z krzesła, podbiegła i rzuciła się mu na szyję. Chłopak zamknął ją w silnym uścisku.
-Tak się martwiłam- na policzkach pojawiły się jej łzy ulgi. Nie chciała go puszczać nawet na sekundę.
-Wszystko w porządku- Ethan odpowiedział zachrypniętym głosem i pogładził ją po włosach. -Nic się nie stało.
***
Dawno nie było wyróżnienia więc...
Najlepsze profilowe + nick wygrywa Emciabutelcia XD po prostu zawsze mam głupawkę jak widzę od Ciebie powiadomienia XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro