Rozdział 30
Maraton 3/3
Gareth od godziny smacznie spał na krześle w sali lekcyjnej, ponieważ tym razem Scarlett musiała wymyślić mu bardziej skomplikowane zadania do wykonania po obudzeniu się z hipnozy.
-Odpowiada Ci Twój nowy plan lekcji?- zapytała ją Margaret. Elowen w tym tygodniu ułożyła im nowe grafiki dla świeżo upieczonych członków W, po szczegółowej konsultacji z gronem pedagogicznym.
-Jest... dość zapełniony- odpowiedziała dyplomatycznie Scarlett. -I trochę ciężko się w nim połapać.
Dostała mnóstwo godzin indywidualnych Uroków, Alchemii w ogólnej grupie oraz tej dla członków W, masę zajęć z Walki i Obrony i jeszcze jakieś pojedyncze lekcje z innych przedmiotów.
-Myślałam, że inne kierunki mi odpadną a tutaj mam jakieś kilka godzin Zaklinania Pogody w miesiącu- spojrzała na rozbudowany plan na swoim tablecie.
-Arthur uważa, że warto nauczyć Was ataku przy czerpaniu z wiatru, deszczu i burzy- wytłumaczyła jej nauczycielka.
-Hmm no tak- Krezynka stropiła się. Drugi semestr zdawał się jeszcze bardziej zawalony niż poprzedni, który już był dla niej niezwykle ciężki.
-A o co chodzi z tą historią i seminariami?- zapytała zdziwiona. -Przecież to przedmiot, który zdałam w Szkole Podstawowego Wykształcenia.
-Tego już będzie Was uczyć sama Elowen- Margaret zachowała pokerową twarz. -A seminaria to tak naprawdę spotkania integrujące między rocznikami grupy W. Chyba nie trzeba na nie chodzić aż tak często.
-Muszę z nimi siedzieć w jadalni, prawda?- Scarlett westchnęła niezadowolona.
-Chyba, że Elowen i Richard nie będą obecni- odpowiedziała jej szczerze nauczycielka. -Ale nie przeginaj z tym. Tutaj ściany mają uszy.
Szatynka przytaknęła. Nie tylko jej zdarzyło się podsłuchać to i owo. Po Urokach udała się na obiad do swojego nowego stolika. Teraz kiedy patrzyła z bliska na starszych członków W zauważyła, że w każdym roczniku jest dwoje Lunethianinów a reszta to wojownicy.
Usiadła koło Zephyra, który wciąż starał się o związek z Anabelle. W tej chwili to do niego czuła największą sympatię z całej siódemki pierwszego rocznika W. Sylvia siedziała po jego drugiej stronie. Scarlett mogłaby się założyć, że dziewczyna jest wściekła, że ze względu na chłopaka musi być dla niej względnie uprzejma.
Lyra na stałe wybrała sobie miejsce między Archerem i Blade'm, chociaż rozmawiała głównie z tym pierwszym. Brett oczywiście musiała usiąść po prawicy Scarlett, bo jakże by inaczej. Krezynka jednak nie zamierzała być dla niej dłużej niemiła- nie chciała ryzykować uduszenia przez jeden z bicepsów dziewczyny we śnie.
Większość miejsc przy stole dla członków W była pusta. Elowen jak widać nie przesadzała w sprawie wyjazdów edukacyjnych dla prymusów. Szatynka podejrzliwie przyglądała się Caleumowi, który półgłosem rozmawiał z Lunethianką z drugiego rocznika. Wszyscy koledzy Nathaniela byli teraz w jej głowie diabelskimi pomiotami.
-Przyjemna stypa- mruknęła do niej Brett. Fakt, wylądowały na trzy lata przy najmniej rozrywkowym stole.
-W końcu zamiast swoich koleżanek wylądowałaś ze mną- odpowiedziała jej ironicznie Scarlett. -Może powinnyśmy się wymienić bransoletkami przyjaźni.
-Błagam, nie- odpowiedziała Vesperianka, nie wyczuwając sarkazmu w jej głosie.
Scarlett wywróciła oczami. Pewnie Brett wyobrażała sobie, że wszystkie Krezynki łapią się za ręce i tańczą w kółku w swoim wolnym czasie a potem wymieniają się bransoletkami przyjaźni. Powinna chyba zakolegować się z Ethanem, który myślał dokładnie w ten sam sposób.
-Więc tak, w mojej nowej grupie są trzy dziewczyny które mnie nienawidzą, trzech chłopaków którzy mną gardzą i tylko jedna normalna osoba- pomyślała zirytowana. -Po prostu cudownie.
Lyra i Sylvia rzucały jej co chwila nienawistne spojrzenia, za to Ethan zerkał na nią wyjątkowo często, próbując to ukryć za marną pokerową twarzą.
-Mamy po obiedzie lekcję historii- Zephyr był jak zwykle oszczędny w słowach. Scarlett skinęła głową. Miała nadzieję, że nie będą musieli się uczyć historii powstania grupy W albo innego nonsensu.
Elowen przywitała ich swoim firmowym uśmiechem w swoich ulubionych beżach i brązach. Krezynce przyszło do głowy, że wicedyrektor chyba uwielbia ubierać się w taki sposób, żeby jak najmniej się wyróżniać. Osobiście nie potrafiła tego zrozumieć.
-Jeszcze raz gratuluję dostania się do naszego programu dla najbardziej utalentowanych- wyszczerzyła do nich idealnie białe zęby. -Na dzisiejszych zajęciach będzie dużo informacji organizacyjnych, także proszę o notowanie.
-Zaczniemy od najbardziej przyjemnych rzeczy, czyli Waszych nowych benefitów- każdemu rozdała pękatą ciemnozieloną kopertę z pozłacanym grawerem W. -W środku macie nowe karty bankowe na Wasze imiona i nazwiska, założyliśmy Wam specjalne konta. na które będziecie dostawać miesięczne stypendium wraz z bonusami.
-Witajcie nowe buty i sukienki- pomyślała zadowolona Scarlett. -Przynajmniej tyle dobrego będzie z tego programu.
-W środku macie wszystkie instrukcje, Wasze loginy i hasła- Elowen ciągnęła swój wywód. -Ponadto na maila dostaniecie mapkę z nowymi miejscami w Akademii, do których macie dostęp jako uprzywilejowana grupa.
Scarlett poczuła jak czerwienieją jej policzki, gdy przypomniała sobie swoje wyjście na patio z Nathanielem.
-Na razie pozwolę Wam się oswoić z tymi nowościami- entuzjazm wicedyrektor był zaraźliwy. -W trakcie semestru będziecie dowiadywać się jeszcze masy nowych rzeczy o funkcjonowaniu naszej grupy W. Jednak przejdźmy do naszych dzisiejszych zajęć. Są to lekcje teoretyczne na których nie będziecie dostawać zadań domowych, ale liczę na dużą aktywność podczas tej jednej godziny.
-Kto mi powie, kiedy była ostatnio wojna pomiędzy Wschodnim a Zachodnim Kontynentem?
Uczniowie spojrzeli po sobie. Nie do końca tego się spodziewali.
-Około 200 lat temu- odezwała się Sylvia. -Zawarto pokój w stolicy Eryndoru.
-O co toczyła się wojna?
-O to co zwykle- Blade nie zamierzał dać się przyćmić Lunethiance. -O pieniądze, władzę i tereny. Inne powody historyczne to tylko wymówki.
-Lepiej bym tego nie ujęła- Elowen posłała mu spojrzenie aprobaty. -Zachód chciał przejąć kontrolę nad landami, ale został odparty przez nasze wojska. Pamiętacie założenia traktatu pokojowego?
-Bezcłowy eksport i import towarów i usług, brak możliwości uzyskania wizy, kontrolowany przepływ ludności- wyrecytowała Sylvia.
-Bardzo dobrze- przytaknęła jej wicedyrektor. -Czyli mówiąc w skrócie: handel kwitnie, ale nie wchodzimy sobie nawzajem w paradę. Tylko statki z towarami kursują między naszymi kontynentami, ale nikt nie może sobie tutaj przyjechać, żeby pozwiedzać. W ten sposób oba Kontynenty chronią się przed intruzami z zewnątrz. Czy widzicie jakieś wady tego rozwiązania?
Scarlett miała kilka pomysłów, ale nie zamierzała się odzywać przy tak nieprzychylnej jej grupie. Wolała siedzieć cicho, żeby przez przypadek się nie zbłaźnić, szczególnie że historia i ekonomia nie były jej najmocniejszą stroną.
-Nie otwieramy się na inne kultury?- zapytała Lyra a Krezynka miała ochotę powiedzieć, że zobaczenie jej sukienki na balu było dla wszystkich Zenefijek wystarczającym szokiem kulturowym, żeby jeszcze narażać je na więcej.
-Wschodni Kontynent jest bardziej zróżnicowany rasowo i kulturowo niż Zachodni- poprawiła ją Sylvia protekcjonalnym tonem. -Sprawdź fakty.
Lyra rzuciła jej nieprzychylne spojrzenie. Te dwie nie wyglądały jakby miały się zintegrować w najbliższym czasie.
-W tym przypadku muszę zgodzić się z Sylvią- łagodnie powiedziała Elowen. -Wystarczająco mieliśmy konfliktów na tle różnic kulturowych na własnym podwórku w przeszłości. Nie, chodziło mi o inny skutek uboczny długoletniego pokoju- zrobiła pauzę. -Wrogowie wewnętrzni.
Scarlett dwukrotnie zamrugała. Pierwszy raz słyszała, żeby Wschodni Kontynent miał jakichś wrogów w ubiegłym stuleciu.
-W momencie, kiedy kraj cieszy się długim spokojem, ludzie za bardzo się do tego przyzwyczajają- wyjaśniła im wicedyrektor. -Biorą niepodległość za pewnik i zaczynają tworzyć własne problemy. Oczywiście nie jest to wiedza powszechnie dostępna, ponieważ rząd nie chce wprowadzać paniki i podejrzliwości w landach, ale najwyżej postawieni czarodzieje o wszystkim wiedzą od lat. A teraz Wy również do nich należycie- spojrzała na nich znacząco.
-W Waszych kopertach znajdują się również umowy o zachowaniu poufności, które chcę żebyście teraz podpisali. Złamanie jej grozi wydaleniem z W, a nawet z Akademii w skrajnych przypadkach.
Scarlett zerknęła na długą listę punktów. Nie wolno im było zdradzać czegokolwiek czego mieli dowiedzieć się podczas lekcji historii, nikomu poza innymi członkami W. Cały ich program edukacyjny, wyjazdy, szczegóły stypendium- wszystko miało zostać zatajone. Umowa poufności wyjaśniała, dlaczego zwykli uczniowie nie mieli pojęcia czym zajmuje się grupa W. Krezynka bezwiednie złożyła parafkę na dokumencie.
-A teraz dowiecie się nieco o wrogach naszego Wschodniego Kontynentu- Elowen zebrała umowy od wszystkich. -Sami nazywają się Sprawiedliwymi i pochodzą z rodzin o niższym rodowodzie magicznym. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że od lat próbują doprowadzić do wojny domowej w kilku landach, na szczęście bezskutecznie.
Uczniowie spijali każde słowo z jej ust. Nie mogli uwierzyć, że dowiadują się na lekcji o jakichś tajnych rządowych sprawach, z których nie zdają sobie sprawy nawet ich właśni rodzice.
-W tej chwili jest to stosunkowo mała grupa terrorystów, która jest pod naszą całkowitą kontrolą, więc możecie się czuć bezpiecznie- Elowen posłała im pocieszający uśmiech.
-Dlaczego opinia społeczna o tym nie wie?- zapytał przytomnie Ethan.
-Ponieważ wolimy się tą sprawą zajmować po cichu- wyjaśniła wicedyrektor. -Terroryści niczego tak nie pragną jak rozgłosu i zamieszania.
-Jaki jest ich cel?- Archer włączył się do rozmowy.
-Oficjalny czy nieoficjalny?- Elowen zadała retoryczne pytanie. -Powiedziałabym, że jest to typowa grupa osób, które nie odnalazły się w społeczeństwie i chcą zyskać dostęp do władzy i pieniędzy poprzez przemoc. Jednak ich oficjalna wymówka to niesprawiedliwy system szkolnictwa- uśmiechnęła się gorzko.
-Widzicie Sprawiedliwym nie podoba się sposób rozdziału młodych ludzi na tych wysyłanych do Szkół Powszechnych i tych z największym talentem do Akademii Czarów- wyjaśniła im wicedyrektor. -Uważają, że każdy powinien mieć dostęp do kształcenia jakie oferujemy w naszej szkole.
-Przecież to absurd- wtrąciła Sylvia. -Z ich niską mocą magiczną nie są przystosowani do naszych zajęć i wykonywania zawodów dostępnych po ukończeniu Akademii.
-Nonsens- mruknęła pod nosem Brett a wszyscy bezgłośnie się z nią zgodzili.
-Oczywiście jest to tylko zasłona dymna- Elowen przyznała im rację. -Każda grupa podsycająca bunt wybiera sobie jakiś szczytny cel, za którym chowa swoje prawdziwe intencje. Sprawiedliwym tak naprawdę chodzi o nepotyzm i ustawienie swoich ludzi na wyższych stanowiskach, na których będą zarabiać ogromne pieniądze- najlepiej w rządzie.
-W jaki sposób się przed nimi bronimy?- zapytała Lyra.
-Sprytem- wicedyrektor uśmiechnęła się lekko. -Dyskretnie mieszamy im w szykach, wysyłając do nich najlepszych ludzi. Zbierający gromadzą dla nas najważniejsze informacje a Wojownicy często zdejmują ich przywódców.
Scarlett zajęło kilka chwil zorientowanie się, że zdejmowanie prawdopodobnie znaczy zabijanie i zrobiło jej się strasznie zimno. O Bogini, w co ona wdepnęła...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro