Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog tomu pierwszego

Scarlett powoli otworzyła oczy. Strasznie bolała ją głowa- musiała dostać atakiem ciśnieniowym i dźwiękowym. Leżała na miękkiej pościeli w pokoju wyglądającym na należący do bazy W, ale nie był to ten sam, w którym spała poprzedniej nocy.

Drgnęła wystraszona, kiedy zobaczyła Nathaniela siedzącego na skraju łóżka.

-Zabrałem Ci mus i jogurt, który upuściłaś, na pewno jesteś głodna- podał jej jedzenie do rąk. -Zrobiłem Ci też kanapkę, nie mamy tutaj za dużo składników, ale zawsze mogę zamówić jedzenie na dowóz.

-Gdzie jesteśmy?- to było pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy. -I gdzie są Blade i Ethan?- jednym ruchem podniosła się do siadu i syknęła, czując przeszywający ból głowy.

-Jesteśmy w bazie położonej nad Jeziorem Lśniącej Tarczy- wyjaśnił z nieodgadnionym wyrazem twarzy. -Zabrałem Cię tu, bo to była najbliższa wolna baza od Ebonspire. -Szybka jazda Automobilem.

-Jesteśmy tu sami?- zapytała go zszokowana, rozglądając się po pokoju jakby ktoś miał nagle przejść przez drzwi.

-Owszem, ale powinnaś zacząć jeść- Nathaniel podsunął jej talerz. -Jeżeli chodzi o Amarę, Caeluma, Blade'a i resztę, to pewnie są już w Pyłkowej Kolei i jadą do Akademii.

-To dlaczego zabrałeś mnie do bazy?- zapytała ostrożnie. -Zaatakowaliście nas, co to miało być?!- wspomnienie tego poranka stanęło jej przed oczami. -Jak mogłeś?!- popatrzyła na niego z wściekłością.

-Musiałem spacyfikować Ethana a staliście bardzo blisko siebie- mruknął ze wstydem. -Przykro mi, że też dostałaś, ale on nie zamierzał się z Tobą rozdzielić, musiałem ogłuszyć Was oboje. Przepraszam księżniczko- objął ją ramieniem.

-DLACZEGO musiałeś go spacyfikować?- wycedziła wkurzona. -Owszem, jest omamiony kłamstwami Sprawiedliwych, ale nie musiałeś pozbawiać go przytomności!

-Cóż, po tym jaką wiedzą zdobył i z tego co widzę Ci ją przekazał, to musiałem to zrobić- powiedział, uspokajająco gładząc ją po ramieniu. 

-Co to znaczy wiedzę?- spojrzała na niego z oburzeniem. -I w ogóle skąd o tym wiedziałeś! Okłamałeś mnie i sczytałeś mu wczoraj myśli!

-Nie zrobiłem tego- Nathaniel zaprzeczył z lekkim westchnieniem. -Blade zobaczył, że zniknęliście i od razu mnie obudził. -Ethan wczoraj przekazał mu cały plan, więc od razu wiedzieliśmy gdzie Was znaleźć.

-To dlaczego nie wybił mu go z głowy!- Scarlett już nic z tego nie rozumiała. -Powinien od razu wszystkich obudzić i powiedzieć, że z Ethanem jest źle i trzeba go uspokoić.

-Scarlett- Nathaniel użył znienawidzonego przez nią tonu, którym mówi się do dzieci. -Ethan nie ma urojeń ani nie został okłamany. -Sprawiedliwi z grubsza powiedzieli mu prawdę.

Dziewczyna otworzyła usta i zamarła. To jest jakiś zły sen.

-Co to znaczy z grubsza?- zapytała słabym głosem.

-Faktycznie istnieje mały odsetek osób pochodzących z rodzin o niższym certyfikatem magicznym, który rodzi się z wyższą mocą i podaje im się inne serum niż nam- nie przestawał ją gładzić po ramieniu. -Nie wiemy ilu ich jest, ale część z nich została zrekrutowana do Sprawiedliwych i odblokowano im pełne moce. -Pewnie prowadzą im jakieś podstawowe szkolenia, gdzie uczą ich Walki i Obrony.

-Chcesz powiedzieć, że wszyscy w Akademii Czarów z Elowen, Margaret i Arthurem na czele nas okłamują?- spojrzała na niego z przerażeniem. -I od kiedy znasz prawdę?

-Większość W żyje w częściowej niewiedzy, ale nie wszyscy- odpowiedział brunet. -Każdy Zbierający, który wyspecjalizuje się w pełnym Zgłębieniu Umysłu zna prawdę. -W tym ja, Caelum, od kilku tygodni Zephyr, który właśnie osiągnął ten poziom oraz oczywiście Ci z wyższych roczników. -A ja, cóż, dowiedziałem się na drugim semestrze pierwszego roku.

-Wiesz o tym od roku?!- zrzuciła z siebie jego rękę i się odsunęła. -Że Ci terroryści- zrobiła palcami cudzysłów- to zwyczajni ludzie, którzy zostali okradzeni z możliwości życiowych przez naszą powaloną partię?!- to ostatnie wykrzyczała.

-Nasza powalona partia to osoby z rodzin o wysokim certyfikacie magicznym i w ten sposób kontrolują cały kontynent- wytłumaczył jej chłopak. -I sama korzystasz na tym systemie. Uzdrowiciele zarabiają krocie właśnie dlatego, że jest ich niewielu- rodziny Sorena i Aethera dokładnie w taki sposób się wzbogaciły. 

-Twój ojciec by mniej zarabiał albo nie mógł znaleźć pracy, gdybyśmy nagle zostali zalani przez mrowie nowo wykształconych Alchemików. Społeczeństwo do funkcjonowania musi mieć klasę wyższą i liczną klasę średnią a gdyby wyższa zrobiła się przepełniona, to wtedy dopiero wybuchłaby wojna domowa i walka o zasoby...

-Mówiłeś, że nie wiesz ilu jest tych przypadków osób z wysoką mocą w klasie niższej a teraz nagle mówisz o mrowiu Alchemików- wycedziła przez zęby, ponieważ uwaga o jej ojcu wyjątkowo ją dotknęła.

-Może to tylko jeden procent a może dwadzieścia, tego nie wiem- Nathaniel rozłożył ręce.

-I nie przeszkadza Ci, że zabijasz ludzi walczących o swoje prawa?- spojrzała na niego z przerażeniem. -Od roku?!

-Przedstawiasz to tak, jakby Karl, Bjorn i Vesperianie, których zdjęliśmy w górach byli niewinnymi harcerzykami- odpowiedział chłodnym tonem. -To są zwykli zabójcy, którzy by wyrżnęli w pień całą Akademię tylko po to, żeby rząd przyznał im przywileje. -Nie bez przyczyny kształcą się tylko i wyłącznie w Walce i Obronie. -Myślisz, że myślą o dawaniu dzieciom równych szans? -Przypominam, że to ja mam wgląd w ich myśli i uwierz mi, że większość z nich chce tylko więcej pieniędzy i dobrania się do władzy.

Scarlett nie miała argumentu na jego talent do Zgłębiania Umysłów. Nathaniel mógł zobaczyć ludzi z ich najgorszej strony a ona nie. Przypomniała sobie obrzydliwego Karla i tych dwóch Vesperian, którzy chcieli przeszyć ją sztyletami. Fakt, to nie byli dobrzy ludzie. Ale co ze sprawiedliwością dla reszty społeczeństwa?

-Już zostawmy tych Sprawiedliwych, przecież czarodzieje mają prawo wiedzieć!- zawołała. -Nie mówię, żeby dołączać do rebeliantów tak jak chciał to zrobić Ethan, ale i tak coś trzeba zrobić z rządem!

-A co byś zrobiła, żeby to naprawić?- Nathaniel zadał jej proste pytanie. -W jaki sposób planujesz wyrwać cały system z korzeniami, w którym żyjemy od setek lat? Jak chcesz pokonać rząd, Elowen i przekonać wszystkich z wysokim certyfikatem, żeby podzielili się swoimi przywilejami i dokonać tego bez współpracy z zakapiorami pokroju Sprawiedliwych?

Scarlett zamilkła. Prawda była taka, że nie miała bladego pojęcia. Ona sama przeciwko tylu magom? Co by niby miała zrobić? Poprowadzić kampanię na prezydenta i opowiadać prawdę, w którą nikt by nie uwierzył? Zostałaby nazwana szaleńcem wciskającym ludziom teorie spiskowe, nie mówiąc o tym, że Elowen wysłałaby na nią swoich zabójców.

-Sam byłem zszokowany, kiedy się dowiedziałem- powiedział cicho i przysunął się do niej, żeby znowu ją objąć. -Uwierz, też chciałem działać i walczyć, ale każdy po pewnym czasie odpuszcza. -Chyba, że ma nie więcej niż trzy komórki mózgowe tak jak Ethan- Nathaniel lekko się skrzywił. -Można powiedzieć, że zrobiłem mu przysługę aresztując go, gorzej by skończył jako pachołek Sprawiedliwych.

-Co to znaczy aresztowałeś?- Scarlett wyprostowała się jak struna. -Chcesz go wydać Elowen?

-Trochę nie dał mi wyboru, chciał nas zdradzić- próbowała się od niego odsunąć, ale tylko mocniej ją przytulił. -Ale spokojnie, Elowen go pewnie weźmie na krótki areszt domowy w Akademii, dopóki nie zmądrzeje, może nawet pozwoli mu chodzić na zajęcia.

-A co w takim razie my robimy w tej bazie nad jeziorem?- spojrzała na niego z groźbą w oczach. -Czy ja też jestem w areszcie domowym?!

-Chwilowo- odpowiedział chłopak bez żadnego zawstydzenia. -Po pierwsze, nie chciałem, żebyś została powiązana z Ethanem- Caelum go sczyta i zatai przed Elowen, że zostałaś w to wciągnięta. -A po drugie, wiedziałem, że możesz zareagować dość... emocjonalnie, więc postanowiłem zafundować Ci kilka dni wakacji.

Bez wahania go zaatakowała. Niskie ciśnienie połączone z dźwiękiem, żeby nabawił się takiego samego bólu głowy jaki jej wcześniej zafundował. Niestety spodziewał się tego i magia została wchłonięta przez jego bariery.

-Trochę szybko mamy pierwszą kłótnię w związku- skomentował z lekkim uśmiechem, który doprowadzał ją w tym momencie do szału.

Zaatakowała go ogniem, ale wiązka magii tylko zasyczała i została wchłonięta przez tarczę wodną.

-Maleństwo, jak podpalisz łóżko to nie będziemy mieli gdzie spać- słysząc tą ksywkę użytą w takim kontekście pomyślała, że chyba krew jej się zaraz zagotuje w żyłach ze złości.

Nathaniel odbijał każdy atak, którego nauczyła się u Arthura, na uroki też się przygotował, więc nici z hipnozy. W końcu podbiegła do niego i zaczęła go bić po klatce piersiowej, więc podniósł ją i przerzucił sobie przez ramię.

-Niedobrze mi!- wrzasnęła wisząc głową w dół, więc od razu odstawił ją na łóżko.

-Z Ethanem byś pewnie wygrała, ale masz pecha, bo ja jestem od Was silniejszy- powiedział spokojnie. -I właśnie takich reakcji nie chciałem na korytarzu Akademii pod okiem nauczycieli i innych wścibskich oczu.

Scarlett tylko posłała mu naburmuszone spojrzenie. Podczas snu nie będzie taki nie do ruszenia i wtedy go dopadnie...

-Dlaczego tak naprawdę Avery z Tobą zerwała?- jeżeli nie mogła go zranić fizycznie to pozostawały słowa. -Czyżby nie podobało jej się walczenie po stronie Elowen, która zarabia na wykorzystywaniu nas do odwalania brudnej roboty?

-Jakbyś zgadła- Nathaniel pozostał niewzruszony. -Kiedy dowiedziałem się prawdy, powiedziałem jej o wszystkim a ona miała no cóż... bardzo silne poczucie sprawiedliwości niesplamione jednak praktycznym myśleniem. -Też miała ochotę pójść w ślady Ethana albo jeszcze lepiej: informować o prawdzie kogo popadnie, więc musiałem ratować ją przed Elowen.

-Najprawdopodobniej ocaliłem jej tym życie, ale ona i tak była na mnie wściekła i ze mną zerwała. Nie spodobało jej się podejmowanie za nią decyzji.

-A dlaczego uważasz, że mi się to spodoba?- Scarlett zmrużyła oczy.

-Dla mnie najważniejsze jest, żebyś była bezpieczna- Nathaniel wzruszył ramionami. -Czy Ci się to podoba czy nie, nie pozwolę Ci zrobić nic głupiego.

-A jak mnie zamierzasz powstrzymać?- zapytała ze wzrokiem mogącym zabijać.

-Najpierw posiedzimy sobie tutaj kilka dni aż trochę ochłoniesz- brunet zdawał się mieć wszystko zaplanowane. -Jeżeli dalej będziesz uważać, że masz ochotę walczyć ze zgniłym systemem i się narażać, to zakabluję na Ciebie do Margaret- może tego nie wiesz, ale ma kosę z Elowen i zachowa to w tajemnicy. -Kiedy ja będę zajęty, jej asystenci będą za Tobą wszędzie chodzić i nie pozwolimy Ci samej opuścić Akademii. -Wyobraź sobie, Ty ja i Margaret, jedna wielka szczęśliwa rodzina.

Scarlett poczuła, że ma związane ręce. Gdyby naprawdę jej nauczycielka Uroków zaangażowała się w pilnowanie jej... To byłby absolutny koniec wolności.

-Oficjalnie z Tobą zrywam- wycedziła przez zęby.

-A ja oficjalnie odrzucam Twój wniosek, bo jesteś zbyt wzburzona, żeby podjąć racjonalną decyzję- Nathaniel wbrew jej protestom podniósł ją i posadził sobie na kolanach. -Pamiętasz jak obiecywałem Ci porwanie? Właśnie to zrobiłem.

Scarlett wciąż teatralnie się wyrywała, żeby zachować twarz, ale jej wściekłość powoli na niego malała. Nathaniel miał całkowitą rację, że nawet gdyby kilku członków W wspólnie się zbuntowało to zostaliby rozbici w puch. Brunet uwziął się na chronienie jej i ponownie mu się to udało.

-I dla Twojej wiadomości to z Avery to był zwykły szczeniacki związek, za to Ciebie kocham, więc jesteś na mnie skazana- lekko pociągnął nosem i zamknął ją szczelnie w swoim uścisku.

-Problem w Tym, że ja Ciebie chyba też zaczynam- pomyślała dziewczyna, ale już nie powiedziała tego na głos.

***

To teraz niech ostatecznie rozstrzygnie się nasza wojna shipowa! Ethanlett czy Nathanlett i którego z chłopaków macie ochotę spalić na stosie?

W następnym update duuużo ogłoszeń i przy okazji podam wam wynik tego pytania :D



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro