8. Flary
...
Wspomnienie
Sześcioletnia dziewczynka pędzi przez korytarze Arki. Za nią podąża jej tata z rozbawieniem ją nawołując.
-Monel, wiesz że i tak cię złapię, ty mój robaczku.
Mała nadal biegnie nie oglądając się za siebie właśnie miała minąć zakręt kiedy na kogoś wpadła. Upadła na pupę.
-Nic ci się nie stało?- ciemno skóry mężczyzna pomógł jej wstać. Dziewczynka gdy spojrzała na niego spoważniała i spięła się, stoi przed nią sam kanclerz Jaha.
-Przepraszam.-burknęła opuszczając głowę w dół.
-Nic nie szkodzi.- powiedział uśmiechając się delikatne i klękając na jedno kolano przed nią aby nie patrzeć na nią z góry.
-Jesteś Monel Bennet, prawda?-dziewczynka potrząsnęła głową na tak.- Słyszałem o twoim małym projekcie. Twoja przedszkolanka mi powiedziała że sama zrobiłaś z klocków model bunkra ochronnego, widziałem go. Muszę przyznać że zaimponowałaś mi i to bardzo. Jesteś bardzo mądra jak na swój wiek.
-Monel, tu jesteś.-ojciec dziewczynki wziął ją na ręce.
-Strażnik Bennet.-powiedział ciemnoskóry prostując się.
-Kanclerzu Jaha.-w tonie drugiego można było usłyszeć nutkę pogardy z jaką wypowiedział te słowa.
-Ma pan zdolną córkę. Aż dziwne że mimo choroby nadal żyje.
-To się nazywa cud. Wierzy pan w nie?
-Jestem raczej realistą. Słyszałem o małym zajściu na zajęciach pana córki. Jak mi wiadomo Monel złamała nos pewnemu chłopcu.
-To dzieci, one nie uważają gdy się bawią.
-Tak ale zrobiła to bo zabrał jej zabawkę i nie chciał oddać. Zmiany psychiczne są skutkami choroby którą miała pańska córka gdy się urodziła bo nie została leczona od razu. A szybszy rozwój mózgu skutkuje większą inteligencją ale to powodują substancje które występują w lekarstwie na które pana rodziny nie stać.
-Czy sugeruje mi coś pan?
-To zależy czy zrobił pan coś.
-Do widzenia.-mężczyzna odszedł w stronę swojego przedziału głaszcząc córeczkę po głowie.
~
-Oni już coś podejrzewają.
-Jeśli nie mają dowodów to nic nam nie zrobią.
Monel siedzi na swoim łóżku i próbuje czytać książkę ale głośna rozmowa rodziców w drugim pokoju nie pozwala się skupić.
-Co zrobimy jeśli się dowiedzą? Ona wtedy zostanie sama, nadal potrzebuje tego leku.- matka dziewczynki załkała.
-Zrobię wszystko by się nie dowiedzieli.-zapewnił ją mąż.
-Pamiętasz co mówiła doktor Griffin. O zaburzeniach emocjonalnych z powodu powikłań. Tego w żaden sposób nie da się uleczyć, będzie musiała z tym żyć.
-Gdybym wcześniej wykradł te lekarstwo może wtedy nie było by tych powikłań. To moja wina, mogłem...
-Nie mów tak, zrobiłeś wszystko co mogłeś. To przeszłość, martwmy się teraz o jutro.
-Dajmy jej wszystko co mamy.
Wyszli z pokoju obok. Monel spojrzała na mamę która trzyma w ręku maskę i butlę z lekiem.
-Nie lubię tego.- powiedziała dziewczynka odkładając książkę.
-Wiem skarbie ale to dla twojego dobra.- podszedł do niej jej tata i pomógł jej zejść z piętrowego łóżka. Usiadła przy stoliku a jej mama przyłożyła do jej ust maskę i włączyła urządzenie. Monel zrobiła ciężki oddech prawie przy tym się dławiąc. Nigdy tego nie lubiła, zawsze ma wrażenie że się dusi.
-Powoli, oddech i wdech.-powiedziała jej rodzicielka.
~
Wstałam z łóżka i wychodząc z namiotu założyłam kurtkę. Na zewnątrz panuje duży ruch. Zatrzymałam Millera który obok mnie przechodził.
-Co jest grane?-złapałam go za ramię.
-Świetnie że wstałaś-uśmiechnął się, zrobiłam zirytowaną minę- Raven przyleciała wczoraj w nocy. Lepiej idź do statku, potrzebują cię tam.
-Dzięki.-klepnęłam go w ramię i poszłam do lądownika.
Gdy weszłam do środka zobaczyłam cztery osoby, Bellamy który się do mnie uśmiechnął, Finn'a który machnął do mnie przyjacielsko, zniecierpliwioną Clarke i dziewczynę w kucyku która pewnie nazywa się Raven jak wspominał wcześniej Miller i trzyma jakieś urządzenie.
-Dłużej się nie dało.-powiedziała zirytowana blondynka.
-Was też miło widzieć. Mogliście mnie obudzić.
-Po wczorajszym raczej tak szybko byś nie wstała.- powiedział Bell patrząc się na mnie, a mi wkradł się na twarz uśmiech gdy przypomniałam sobie o wczorajszym wydarzeniu.
-Tobie na pewno udało by się mnie obudzić.
-Skupcie się, mamy poważny problem.- Griffin zaczęła mnie wkurzać.
-Jaki?
-Umiesz to naprawić.- Raven podała mi mokre radio.
-Co wy z tym robiliście? Braliście z tym kąpiel czy co?- przyjrzałam się dokładniej urządzeniu.
-Zapytaj Bellamy'jego.- spojrzałam niezrozumiale na ciemno włosego a ten odwrócił wzrok.
-Najważniejsze, czy dasz radę to naprawić?
-Oczywiście że tak- dziewczyny odetchnęły z ulgą- ale zajmie mi to przynajmniej dzień.
-Co? Nie mamy tyle czasu. Dzisiaj rada zagłosowała że zabije 300 osób aby dać reszcie więcej czasu.- wyjaśniła Clarke.
-Spróbuję się pospieszyć. Ale to wymaga dużo pracy.- cholera, wątpię żeby udało mi się na czas.
-Dobra, ty spróbuj to naprawić. A my znajdziemy inny sposób na skontaktowanie się z Arką.- wyszli z pomieszczenia oprócz Bellamy'jego.
-Dasz radę.-podszedł do mnie.
-Nie jestem geniuszem.- smutnym wzrokiem spojrzałam na niego.
-Ja uważam inaczej, tak samo reszta. Jeśli będziesz mnie potrzebować daj znać.- wyszedł ze statku.
-To do roboty.
~
Jest już noc a ja nadal nie skończyłam. Oparłam łokcie o blat i schowałam twarz w dłonie.
-Nie przejmuj się, Raven już coś wymyśliła.- usłyszałam głos ciemno włosego.
-Przynajmniej jedna dobra wiadomość.
-Choć, zobaczysz jak wystrzeliwujemy flary.-wyszliśmy na zewnątrz. Wszyscy czekają na widowisko.
Flary wystrzeliły. Wzbijają się w górę aby następnie rozbłysnąć na niebie jasno czerwonym blaskiem.
-Ładny widok.- zachwyciłam się.
-Ja mam tu ładniejszy.- szepnął mi na ucho Bellamy, zarumieniłam się.
-Miejmy nadzieję że to zobaczą.
~
Okazało się że Octavia gdzieś zniknęła. Grupka osób pod przewodnictwem Bellamy'jego ma ruszyć jej szukać.
-Ja też idę.- z łukiem w ręku podeszłam do Bellamy'jego który rozmawia z Finnem i Jasperem.
-Nie.-przerwał rozmowę i powiedział z tonem nie uznającym sprzeciwu.
-Ale...
-Lepiej zostań.- przerwał mi Jasper.
-Świetnie sobie radzę z bronią i walką, więc czemu nie?-powiedziałam z pretensją.
-Bo musisz skontaktować się z Arką.- za sobą usłyszałam głos Clarke, kolejny minus ma u mnie.
-Z chęcią to bym zrobiła ale brakuje nadajnika żebym skończyła.- powiedziałam krzyżując ręce pewna że teraz mogę iść.
-Wiem gdzie możemy to znaleźć.- mina mi zrzedła gdy blondynka to powiedziała.
-Czyli zostajesz.- rzekł ciemno włosy. Burknęłam nie zadowolona kierując się w stronę statku.
~
Następnego dnia Raven i Clarke przyniosły potrzebny element.
-Dzięki.- powiedziałam gdy blondynka podała mi nadajnik.
-Kiedy skończysz?
-Spokojnie, prawdopodobnie dzisiaj będziemy mogli porozmawiać z Arką.
Blondynka uśmiechnęła się. I wyciągnęła coś spod kurtki.
-Proszę.-podała mi prostokątny owinięty w materiał przedmiot.
-Co to?-wzięłam go przerywając pracę.
-Otwórz a zobaczysz- zaczęłam rozwijać materiał.
-"Pogranicza nauki"- przeczytałam tytuł na książce. Księżniczko dostajesz dużego plusa.
-Jasper wspominał że lubisz czytać takie książki.- uśmiechnęłam się do blondwłosej.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.- powiedziała i opuściła pomieszczenie. Na jej miejsce po chwili przyszła Raven. Miło że mnie odwiedzają ale mogli by dać mi spokojnie pracować.
-Pomóc ci?
-Nie trzeba.- dokręciłam jedną śrubę nie patrząc na nią.
- Nie miałyśmy wcześniej okazji się zapoznać. Jestem Raven Reyes.- wyciągnęła rękę w moją stronę. Przestałam pracować i spojrzałam się na nią.
-Monel Bennet, miło mi.- uścisnęłam jej rękę nadal siedząc na krzesełku.- Siadaj.- wskazałam jej miejsce obok, usiadła tam, wróciłam do pracy.
...
Mam nadzieję że wam się podoba 😆😇💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro