Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Flary

...

Wspomnienie

Sześcioletnia dziewczynka pędzi przez korytarze Arki. Za nią podąża jej tata z rozbawieniem ją nawołując.

-Monel, wiesz że i tak cię złapię, ty mój robaczku.

Mała nadal biegnie nie oglądając się za siebie właśnie miała minąć zakręt kiedy na kogoś wpadła. Upadła na pupę.

-Nic ci się nie stało?- ciemno skóry mężczyzna pomógł jej wstać. Dziewczynka gdy spojrzała na niego spoważniała i spięła się, stoi przed nią sam kanclerz Jaha.

-Przepraszam.-burknęła opuszczając głowę w dół.

-Nic nie szkodzi.- powiedział uśmiechając się delikatne i klękając na jedno kolano przed nią aby nie patrzeć na nią z góry.

-Jesteś Monel Bennet, prawda?-dziewczynka potrząsnęła głową na tak.- Słyszałem o twoim małym projekcie. Twoja przedszkolanka mi powiedziała że sama zrobiłaś z klocków model bunkra ochronnego, widziałem go. Muszę przyznać że zaimponowałaś mi i to bardzo. Jesteś bardzo mądra jak na swój wiek.

-Monel, tu jesteś.-ojciec dziewczynki wziął ją na ręce.

-Strażnik Bennet.-powiedział ciemnoskóry prostując się.

-Kanclerzu Jaha.-w tonie drugiego można było usłyszeć nutkę pogardy z jaką wypowiedział te słowa.

-Ma pan zdolną córkę. Aż dziwne że mimo choroby nadal żyje.

-To się nazywa cud. Wierzy pan w nie?

-Jestem raczej realistą. Słyszałem o małym zajściu na zajęciach pana córki. Jak mi wiadomo Monel złamała nos pewnemu chłopcu.

-To dzieci, one nie uważają gdy się bawią.

-Tak ale zrobiła to bo zabrał jej zabawkę i nie chciał oddać. Zmiany psychiczne są skutkami choroby którą miała pańska córka gdy się urodziła bo nie została leczona od razu. A szybszy rozwój mózgu skutkuje większą inteligencją ale to powodują substancje które występują w lekarstwie na które pana rodziny nie stać.

-Czy sugeruje mi coś pan?

-To zależy czy zrobił pan coś.

-Do widzenia.-mężczyzna odszedł w stronę swojego przedziału głaszcząc córeczkę po głowie.

~

-Oni już coś podejrzewają.

-Jeśli nie mają dowodów to nic nam nie zrobią.

Monel siedzi na swoim łóżku i próbuje czytać książkę ale głośna rozmowa rodziców w drugim pokoju nie pozwala się skupić.

-Co zrobimy jeśli się dowiedzą? Ona wtedy zostanie sama, nadal potrzebuje tego leku.- matka dziewczynki załkała.

-Zrobię wszystko by się nie dowiedzieli.-zapewnił ją mąż.

-Pamiętasz co mówiła doktor Griffin. O zaburzeniach emocjonalnych z powodu powikłań. Tego w żaden sposób nie da się uleczyć, będzie musiała z tym żyć.

-Gdybym wcześniej wykradł te lekarstwo może wtedy nie było by tych powikłań. To moja wina, mogłem...

-Nie mów tak, zrobiłeś wszystko co mogłeś. To przeszłość, martwmy się teraz o jutro.

-Dajmy jej wszystko co mamy.

Wyszli z pokoju obok. Monel spojrzała na mamę która trzyma w ręku maskę i butlę z lekiem.

-Nie lubię tego.- powiedziała dziewczynka odkładając książkę.

-Wiem skarbie ale to dla twojego dobra.- podszedł do niej jej tata i pomógł jej zejść z piętrowego łóżka. Usiadła przy stoliku a jej mama przyłożyła do jej ust maskę i włączyła urządzenie. Monel zrobiła ciężki oddech prawie przy tym się dławiąc. Nigdy tego nie lubiła, zawsze ma wrażenie że się dusi.

-Powoli, oddech i wdech.-powiedziała jej rodzicielka.

~

Wstałam z łóżka i wychodząc z namiotu założyłam kurtkę. Na zewnątrz panuje duży ruch. Zatrzymałam Millera który obok mnie przechodził.

-Co jest grane?-złapałam go za ramię.

-Świetnie że wstałaś-uśmiechnął się, zrobiłam zirytowaną minę- Raven przyleciała wczoraj w nocy. Lepiej idź do statku, potrzebują cię tam.

-Dzięki.-klepnęłam go w ramię i poszłam do lądownika.

Gdy weszłam do środka zobaczyłam cztery osoby, Bellamy który się do mnie uśmiechnął, Finn'a który machnął do mnie przyjacielsko, zniecierpliwioną Clarke i dziewczynę w kucyku która pewnie nazywa się Raven jak wspominał wcześniej Miller i trzyma jakieś urządzenie.

-Dłużej się nie dało.-powiedziała zirytowana blondynka.

-Was też miło widzieć. Mogliście mnie obudzić.

-Po wczorajszym raczej tak szybko byś nie wstała.- powiedział Bell patrząc się na mnie, a mi wkradł się na twarz uśmiech gdy przypomniałam sobie o wczorajszym wydarzeniu.

-Tobie na pewno udało by się mnie obudzić.

-Skupcie się, mamy poważny problem.- Griffin zaczęła mnie wkurzać.

-Jaki?

-Umiesz to naprawić.- Raven podała mi mokre radio.

-Co wy z tym robiliście? Braliście z tym kąpiel czy co?- przyjrzałam się dokładniej urządzeniu.

-Zapytaj Bellamy'jego.- spojrzałam niezrozumiale na ciemno włosego a ten odwrócił wzrok.

-Najważniejsze, czy dasz radę to naprawić?

-Oczywiście że tak- dziewczyny odetchnęły z ulgą- ale zajmie mi to przynajmniej dzień.

-Co? Nie mamy tyle czasu. Dzisiaj rada zagłosowała że zabije 300 osób aby dać reszcie więcej czasu.- wyjaśniła Clarke.

-Spróbuję się pospieszyć. Ale to wymaga dużo pracy.- cholera, wątpię żeby udało mi się na czas.

-Dobra, ty spróbuj to naprawić. A my znajdziemy inny sposób na skontaktowanie się z Arką.- wyszli z pomieszczenia oprócz Bellamy'jego.

-Dasz radę.-podszedł do mnie.

-Nie jestem geniuszem.- smutnym wzrokiem spojrzałam na niego.

-Ja uważam inaczej, tak samo reszta. Jeśli będziesz mnie potrzebować daj znać.- wyszedł ze statku.

-To do roboty.

~

Jest już noc a ja nadal nie skończyłam. Oparłam łokcie o blat i schowałam twarz w dłonie.

-Nie przejmuj się, Raven już coś wymyśliła.- usłyszałam głos ciemno włosego.

-Przynajmniej jedna dobra wiadomość.

-Choć, zobaczysz jak wystrzeliwujemy flary.-wyszliśmy na zewnątrz. Wszyscy czekają na widowisko.

Flary wystrzeliły. Wzbijają się w górę aby następnie rozbłysnąć na niebie jasno czerwonym blaskiem.

-Ładny widok.- zachwyciłam się.

-Ja mam tu ładniejszy.- szepnął mi na ucho Bellamy, zarumieniłam się.

-Miejmy nadzieję że to zobaczą.

~

Okazało się że Octavia gdzieś zniknęła. Grupka osób pod przewodnictwem Bellamy'jego ma ruszyć jej szukać.

-Ja też idę.- z łukiem w ręku podeszłam do Bellamy'jego który rozmawia z Finnem i Jasperem.

-Nie.-przerwał rozmowę i powiedział z tonem nie uznającym sprzeciwu.

-Ale...

-Lepiej zostań.- przerwał mi Jasper.

-Świetnie sobie radzę z bronią i walką, więc czemu nie?-powiedziałam z pretensją.

-Bo musisz skontaktować się z Arką.- za sobą usłyszałam głos Clarke, kolejny minus ma u mnie.

-Z chęcią to bym zrobiła ale brakuje nadajnika żebym skończyła.- powiedziałam krzyżując ręce pewna że teraz mogę iść.

-Wiem gdzie możemy to znaleźć.- mina mi zrzedła gdy blondynka to powiedziała.

-Czyli zostajesz.- rzekł ciemno włosy. Burknęłam nie zadowolona kierując się w stronę statku.

~

Następnego dnia Raven i Clarke przyniosły potrzebny element.

-Dzięki.- powiedziałam gdy blondynka podała mi nadajnik.

-Kiedy skończysz?

-Spokojnie, prawdopodobnie dzisiaj będziemy mogli porozmawiać z Arką.

Blondynka uśmiechnęła się. I wyciągnęła coś spod kurtki.

-Proszę.-podała mi prostokątny owinięty w materiał przedmiot.

-Co to?-wzięłam go przerywając pracę.

-Otwórz a zobaczysz- zaczęłam rozwijać materiał.

-"Pogranicza nauki"- przeczytałam tytuł na książce. Księżniczko dostajesz dużego plusa.

-Jasper wspominał że lubisz czytać takie książki.- uśmiechnęłam się do blondwłosej.

-Dziękuję.

-Nie ma za co.- powiedziała i opuściła pomieszczenie. Na jej miejsce po chwili przyszła Raven. Miło że mnie odwiedzają ale mogli by dać mi spokojnie pracować.

-Pomóc ci?

-Nie trzeba.- dokręciłam jedną śrubę nie patrząc na nią.

- Nie miałyśmy wcześniej okazji się zapoznać. Jestem Raven Reyes.- wyciągnęła rękę w moją stronę. Przestałam pracować i spojrzałam się na nią.

-Monel Bennet, miło mi.- uścisnęłam jej rękę nadal siedząc na krzesełku.- Siadaj.- wskazałam jej miejsce obok, usiadła tam, wróciłam do pracy.

...


Mam nadzieję że wam się podoba 😆😇💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro