Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

65. Zawsze jest coś ważniejszego.

Niylah znalazła opaskę i oddała im ją. Wciąż była zła, ale nie chciała by niewinna osoba cierpiała. 

Zanim Allie opanowała Raven, ta znalazła pewien sposób jak zniszczyć chip w ciele nie uszkadzając przy tym swojego ciała. Do tego potrzebna jest opaska, trzeba w niej odwrócić polaryzację i podłączyć baterie. Dzięki temu będzie można wytworzyć impuls elektro-magnetyczny, który zniszczy chip. Pomysł był genialny, ale też i niebezpieczny. Impuls zadziała na układ nerwowy, nie powinien uszkodzić ciała, ale nie ma pewności czy umysł wytrzyma nagłe zerwanie połączenia z chipem. Istniało ryzyko, ale skoro Raven była potowa, to zrobić, to musiała być pewna że to zadziała. Musieli podjąć się tego ryzyka, innego pomysłu nie mieli. 

By wszystko zadziałało był potrzebny elektro-magnes, który można znaleźć silnikach rakietowych. Na szczęście lądownik posiadał taki silnik. Monty razem z Octavią i Lincolnem postanowili tam pójść. Pozostali na zmianę obserwowali okolicę chatki oraz pilnowali Raven.

Monel siedziała przy stoliku w głównym pomieszczeniu w chacie gdy Jasper, który pilnował Raven zaczął wołać by mu pomogli. Razem z Clark i Bellamy'im pobiegli mu pomóc. Raven zaczęła przegryzać więzy przy czym jej rany na nadgarstku otworzyły się. Zaczęła mocno krwawić przez co może umrzeć. Musieli ją przytrzymać by zatrzymać krwawienie.

– Wiem że nas słyszysz Allie.– Jasper zwrócił się do Raven, ale tak na prawdę chciał porozmawiać z sztuczną inteligencją, która ją kontrolowała.– Czemu jej to robisz? Wypuść ją.

– Zrobię to gdy dostane to czego potrzebuje.– powiedziała Raven. Jej wyraz twarzy był pozbawiony wszelkich emocji jakby Raven już tam nie było.– A ma to Clark Griffin. To urządzenie jest moje.– spojrzała na blondynkę i chciała się na nią rzucić, ale została powstrzymana. 

– Daj go jej.– powiedział Jasper zwracając się do Clark. Nie mógł patrzeć na cierpienie przyjaciółki. 

– Nie ma mowy.– blondynka stanowczo odmówiła. – Jeśli Raven umrze nigdy go nie dostaniesz. 

Po słowach Clark, Raven nagle się uspokoiła. Stała się potulna jak baranek i bez problemów pozwoliła im opatrzeć swoje rany. 

– Musimy na zmianę ją pilnować by nie zrobiła sobie krzywdy. Pierwsza wezmę wartę.– zaproponowała Clark.

– Nie ty tu decydujesz.– powiedział wzburzony Jasper. Patrzył na blondynkę z złością. Denerwowała go obecność Clark. Wróciła i znowu zaczęła za wszystkich decydować, a to oznaczało że znowu ktoś zginie. 

– Wciąż ci nie wybaczył, że zabiłaś jego dziewczynę.– odezwała się Raven i uśmiechnęła się bezczelnie do Clark. Blondynka starała się pozostać spokojna. 

– Uspokój się Jasper.– powiedział Bellamy.

– Ciebie też nie musi słuchać.– powiedziała chłodno Monel. Czarnowłosa obdarzyła Blake'a krótkim spojrzeniem po czym wyszła razem z Jasper'em. 

Jasper usiadł przy stoliku. Monel stanęła przy oknie i zaczęła obserwować okolicę. Do pomieszczenia wszedł Bellamy. Podszedł do Jasper'a.

– Nie wkurza cię, że ledwo wróciła, a zaczęła się rządzić?– zapytał z wyrzutem szatyn zanim Blake zdążył się odezwać. 

– Stara się tylko uratować Raven.– jak zwykle usprawiedliwiał Clark. 

– Uznała że Raven jest tego warta. Szczęścia z niej.– prychnął z złością, choć nie chciał by Raven stała się krzywda. Uważał że Clark jest niesprawiedliwa. Decyduje czyje życie jest warte uratowania, a czyje można poświęcić dla sprawy. 

– Nie pozwól by gniew wszystko zniszczył.

– I kto to mówi?– powiedział z drwiną.– Twój gniew zabija ludzi.– wstał gwałtownie od stolika i spojrzał na Bellamy'ego.– Ona coś o tym wie.– szepnął do czarnowłosego wskazując przy tym Niylah, która stała trochę dalej i zapalała świecę. Bellamy próbował zatrzymać Jasper'a gdy ten skierował się do wyjścia z chaty.

– Zostaw go w spokoju.– powiedziała Monel gdy Bellamy zamierzał pójść za szatynem. Ich spojrzenia skrzyżowały się. 

– Przestań. Nie pomagasz.

– W końcu się do mnie odezwałeś.– odwróciła od niego spojrzenie. Wróciła do obserwowania przez okno okolicy. Słyszała jak Bellamy zrobiła dwa kroki w jej kierunku, ale wciąż pozostał w dużej odległości od niej. 

– Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Teraz mamy ważniejsze sprawy.

– W tym sęk. Zawsze jest coś ważniejszego.

– To nie prawda.

– Wciąż niczego nie rozumiesz więc nie ma sensu niczego naprawiać. Odejdź, nie chcę słuchać twoich żałosnym tłumaczeń.

– Nadal cię kocham. 

– I na co się to zdało? To nie wystarczyło byś stanął po mojej stronie, zrobił tak jak cię prosiłam. Miłość nie zawsze naprawi wszystko.

– Monty'emu mówiłaś coś innego. 

– Bo jego miłość do matki jest prawdziwa i głęboka. To co innego.– wciąż wpatrywała się las. Nie potrafiła spojrzeć na niego. Liczyła że będzie próbował dalej, ale on odpuścił. Wyszedł z pomieszczenia. Monel czuła jak słone łzy napływają jej do oczu, pozwoliła im by spłynęły po jej twarzy. Tak bardzo cierpiała. To było jak nieskończona katusza. Rozrywało ją od środka. 

~~~~

Ktoś musiał zmienił Clark wcześniej ponieważ Raven sprowokowała ją i ugryzła, a Clark w odwecie ją uderzyła. Wyprowadziła ją z równowagi przez co blondynka nie potrafiła dłużej siedzieć z Raven.

Raven znowu zaczęła być niespokojna dlatego musiały siedzieć przy niej przynajmniej dwie osoby. Clark wciąż była rozemocjonowana, a Jasper potrzebował świeżego powietrza. Monel zmuszona była siedzieć z Bellamy'im w jednym pomieszczeniu.

– Spójrzcie tylko na siebie.– odezwała się Raven zwracając tym uwagę Monel i Bellamy'ego na siebie.– Wybaczyłaś mu to co ci zrobił?– zwróciła się do Monel.– Ile tego było? Na pewno nie dałabym rady policzyć tego na palcach jednej dłoni. Ale w kółko mu wybaczasz. Jest mi ciebie żal. On ma cię gdzieś, a ty niczym pies błagasz go o resztki, tak rozpaczliwie pragniesz jego miłości...

– Kto powiedział, że wybaczyłam mu cokolwiek.– czarnowłosa przerwała Raven drwiąco prychając z jej próby zdenerwowania jej.– Postaraj się bardziej Allie.– powiedziała prowokująco po czym odchyliła się do tyłu by wygodniej oprzeć plecy o oparcie krzesełka. Spojrzała w sufit będąc całkowicie obojętną na słowa Raven. 

Postawa Monel zniechęciła Raven więc dziewczyna postanowiła spróbować sprowokować Bellamy'ego. Widziała jego spojrzenie gdy czarnowłosa przerwała jej. Ból w jego oczach był bardzo widoczny, najwyraźniej myślał że Monel na prawdę wybaczyła mu wcześniejsze błędy. 

– Jak się z tym czujesz Bellamy? Wierzyłeś że mimo tylu błędów mogła ci wybaczyć? Za eksterminację ludzi na Arce gdy zniszczyłeś moje radio? Za ludobójstwo z Clark w Mount Weather? Mówiłeś jej że zabiłeś własną matkę? Zabrałeś siostrzyczkę na tańce, równie dobrze mogłeś sam wepchnąć matkę do śluzy. Na kogo wyrosłeś? Ślepo podążasz za innymi. Clark ledwo wróciła, a już słuchasz jej rozkazów. Dzielny rycerzyk u boku swojej królowej. Szkoda że nie kochasz tak Monel. Cudem przeżyła wybuch w Mount Weather.

Czarnowłosa wstała z krzesełka. Słowa Raven cięły Bellamy'ego jak noże. Był coraz bardziej niespokojny mimo że starał się trzymać emocje na wodzy. Monel podeszła do stolika pod ścianą. Wzięła pierwszy lepszy materiał i przerwała go. Zaczęła zbliżać się do Raven trzymając w dłoni kawałek materiału by zatkać dziewczynie usta. Domyślając się co zamierza zrobić, Raven zaczęła szybciej mówić.

– Musiałeś zemścić się na ziemianach za to że zapadła w śpiączkę. Więc wziąłeś karabin i wytłukłeś armię, która miała nas chronić i... – Raven nie dokończyła. Monel wepchnęła jej siłą szmatkę do ust. Niestety w drugim pomieszczeniu, Niylah, usłyszała część tego co powiedziała Raven.

– Mój ojciec. Ty go zabiłeś!– Niylah z wściekłością na twarzy weszła nagle do pomieszczenia. Szybkim krokiem podeszła do Bellamy'ego, który wstał z krzesełka i uderzyła go pięścią w twarz. Za nią wbiegła Clark i Jasper. Chcieli wyprowadzić Niylah, ale to już nie miało sensu. Widząc ją Raven wiedziała gdzie się znajduje. Allie wyśle tutaj swój oddział. 

W końcu Monty, Octavia i Lincoln wrócili. Przywieźli potrzebny sprzęt. Wszyscy zebrali się w pomieszczeniu gdzie przetrzymują Raven. Widząc sprzęt Raven zaczęła uderzać głową o tył oparcia. Próbowała się zabić. Clark wyjęła chip i powiedziała że Allie go dostanie. Raven uspokoiła się na chwilę. Pozostali wykorzystali to i przyczepili jej opaskę na rękę oraz włączyli by wysłać impuls. Nic to jednak nie dało, bateria była za słaba. Monty z Bellamy'im wybiegli z chaty by wyjąć z jeepa akumulator. Pozostali przytrzymywali Raven by nie zrobiła sobie krzywdy. Dziewczyna wyrywała się, krzyczała, na zmianę błagając by ją wypuścili. Sinclair podłączył opaskę do akumulatora po czym mimo błagań Raven włączył urządzenie. W pomieszczeniu słychać było przez chwilę jakby iskrzenie. Raven zaczęła drzeć po czym straciła przytomność.

– Raven?– Clark sprawdziła jej puls. Oddychała, ale nadal była nieprzytomna. 

Wszyscy w zniecierpliwieniu czekali aż Raven się ocknie. Clark pochyliła się nad nią. Jasper wykorzystał nieuwagę blondynki i zabrał jej metalowe pudełeczko, w którym był drugi chip.

– Oddaj go.– Clark próbowała mu go zabrać, ale Jasper zdążył otworzyć pudełko i położyć chip na stole by go zniszczyć.– To Lexa!– wykrzyknęła z desperacją i rozpaczą Clark.– Część jej świadomości wciąż tam jest.

Jasper zatrzymał się. Zawahał się słysząc że w chipe może być wciąż świadomość ukochanej Clark. W przeciwieństwie do blondynki nie potrafił tak po prostu odebrać komuś kogoś bliskiego.

Clark nagle coś olśniło. Obie sztuczne inteligencje zostały stworzone przez tą samą osobę. Obie wykorzystują świadomość. Clark widziała jak chip został usunięty u Lexy. Prawdopodobnie oba działają tak samo więc postanowiła sprawdzić czy u Raven też można usunąć chip.

Przekręcili Raven na bok. Monty podał Clark apteczkę. Blondynka wyjęła skalpel po czym nacięła skórę na tylnej części karku Raven. Podłożyła pod ranę szmatkę. Krew wypływała z nacięcia, ale po chwili coś srebrnego zaczęło wyciekać. To były pozostałości po chipie, który Raven połknęła. Srebrna ciecz wypłynęła z rany, a sekundę później Raven zaczęła się wybudzać. Pomogli jej podnieść się do siadu.

– Nie sądziłam że będę cieszyć się z czyjegoś bólu.– powiedziała żartem Octavia widząc jak Raven krzywi się z bólu, co oznaczało że Allie nie ma już nad nią władzy. Raven zaśmiała się krótko na słowa brunetki. Sinclar zaczął opatrywać ranę Raven.

– Mogłem ocalić mamę.– odezwał się nagle Monty. Gdy dotarł do lądownika jego mama czekała tam. Chciała zmusić go by wziął chip. Zaatakowała Octavię i Lincolna. Nie potrafili jej uspokoić. Wtedy Monty myślał że nie ma innego sposobu na ocalenie Hannah, okazało się że jednak był. Niestety było już za późno. Miał krew na rękach. Zabił własną matkę. Jasper podszedł do niego by go pocieszyć, ale Monty z złością odepchnął go po czym szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.

Musieli się spieszyć. Ludzie Allie w każdej chwili mogą pojawić się w chacie.

Sinclair i Jasper pomogli Raven wyjść z chaty i podejść do jeepa, który był włączony i gotowy do drogi. Zanim pomogli jej wsiąść Clark zapytała ją o coś:

– Dlaczego Allie chciała cię zabić?

– Ponieważ wiedziałam po co jej chip, który masz. To druga wersja Allie. Tylko ona może ją powstrzymać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro