Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42. Prawdziwy wojownik nigdy się nie poddaje

Nyko opowiedział mi o Rebece. Jej brat był jednym z 300, którzy zostali spaleni, więc nie dziwię jej. Miała również syna, ale ten gdy był w moim wieku zachorował i zmarł, ciężko to przeżyła. Po stracie dziecka resztę życia przeznaczyła na ciągłej walce. Niestety jakiś czas temu została ranna w prawe ramię, jest teraz częściowo sparaliżowane. Przez to została odesłana do swojej wioski, z której pochodzi bo nie nadaje się już do walki. Rebece bardzo nie spodobało się to, że wszystkie naprawy i unowocześnienia wioski to moja zasługa, a mieszkańcy mnie zaakceptowali i zaczęli traktować jak swoją. Gdy przechodziła obok mnie zawsze posyłała mi kpiące i złowrogie spojrzenia, a jak reagowała gdy dzieci non stop chcą spędzać ze mną czas. Twierdzi że je zdeprawuje.

-To głupi pomysł.- powiedział Nyko zastawiając mi wyjście z chatki. Westchnęłam patrząc na niego i krzyżując ręce.- Nie dasz się przekonać, prawda? Po co się pytam, jesteś uparta jak osioł.- fuknął ustępując mi w przejściu.- Tylko żeby później nie było a nie mówiłem.

Wyszłam na zewnątrz, a on za mną. Mam różne pomysły, czasem szalone albo ryzykowne, Nyko tym razem twierdzi że to co zaraz zrobię to głupota, igranie z ogniem. Może i ma rację, ale jak dla mnie warto spróbować.
Rebecka to prawdziwa wojownicza, jest prawdziwą legendą, niezwykła i niezwyciężona. Dlatego chciałabym by nauczyła mnie walczyć. Wiem, że gdybym ją o to poprosiła od razu by mi odmówiła i wyśmiała. Więc mam coś w zamian. Zrobiłam dla niej protezę na ramię by mogła nim ruszać, a z czasem może nawet jej ręka wróci choć po części do dawnej sprawności i wtedy mogłaby wrócić na pole bitwy. Mam nadzieję, że zgodzi się na to, plus jeszcze taki, że będzie mogła mi skopać tyłek, może to ją zadowoli.

-Masz jeszcze szansę się wycofać.

-Nie mam zamiaru.- powiedziałam idąc w stronę zagrody gdzie stoi przy swoim wierzchowcu Rebecka.

-Czego chcesz Skaikru?- zapytała pogardliwie nie odwracając się do nas gdy podeszliśmy, tylko czesze swojego zwierzaka.

-Abyś nauczyła mnie walczyć.- powiedziałam z pewnością w głosie.

Kobieta zaśmiała się kpiąco i odwróciła się w moją stronę.

-Ciebie? Lepiej zejć mi z oczu.

-Oczywiście dostaniesz coś w zamian.

-Co niby?- zapytała mrużąc oczy. Wystawiłam w jej stronę protezę.- Co to?

-Dzięki temu odzyskasz panowanie nad ręką, a z czasem może nawet w pełni będziesz ją czuła i wrócisz do armii. Dorzucam jeszcze satysfakcję dla ciebie gdy będziesz kopać mi tyłek.

Rebecka milczy, widzę że rozważa wszystkie za i przeciw. Bije się z własnymi myślami. Świadomość że odzyska czucie w ręce i wróci na wojnę chyba ją to przekonało bo po chwili z kamiennym wyrazem twarzy zgodziła się.

-Zgoda.

-Kiedy zaczynamy?- zapytałam nie dowierzając, że naprawdę się zgodziła.

-Teraz.- powiedziała i podeszła do drewnianego kosza przy chatce. Wyjęła z niego miecz i mi go podała. Swój miecz wyjęła z pochwy i wskazała wolną przestrzeń.

Podeszłam tam razem z nią i oddałam kij Nyko.

-To kiepski pomysł, jeszcze nie wyzdrowiałaś.- powiedział Nyko.

-Szczeniak sam się na to godzi.- rzekła do niego Rebecka.

Ustawiliśmy się. Nie powinno być mi trudno z nią wygrać, w końcu nie jest leworęczna, a jej prawa ręka nie nadaje się do użytku.

Zaczęłyśmy walczyć. I jakież było moje zdziwienie gdy po zaledwie kilku chwilach Rebecka wybiła mi miecz z rąk i przyłożyła swoje ostrze do mojego gardła.

-Myślałam, że jesteś prawo ręczna.- powiedziałam czując ostrze na swojej szyi.

-Bo jestem, a ty za bardzo byłaś pewna swojej wygranej.- opuściła miecz.- Pierwsza zasada: nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika, nawet jeśli wyglądałby tak mizernie jak ty wyglądasz.

Wow, ale ona miła.

Ponownie ustawiłyśmy się do pozycji bojowych. Tym razem to mi udało się wybić z jej rąk miecz. Rebecka upadła na ziemię. Chciałam przyłożyć jej ostrze do szyi w ten sposób pokazując, że ja wygrałam, ale ponownie przeliczyłam się. Kobieta sypnęła mi piachem prosto w oczy. Wykorzystała to, podniosła się z ziemi i sprawnym ruchem zanim mój wzrok się poprawił pozbawiła mnie broni i przyłożyć miecz do gardła.

-Druga zasada: przeciwnik nigdy nie gra fair, więc ty też tego nie rób.

-Ile jeszcze będzie tych zasad?- zapytałam podnosząc miecz z ziemi.

-Dużo, prawdziwym wojownikiem nie jest ten kto wie dużo tylko ten, który potrafi to wykorzystać i ma niezłomną duszę. Zaraz się przekonamy czy ją masz.- uśmiechnęła się złośliwie, a to nie jest dobry znak dla mnie, będzie bolało.

Tym razem nasza walka trwała dłużej, w pewnej chwili nawet byłam górą, a wcześniejsze rady dobrze wykorzystałam. Ale nie trwało to zbyt długo. Ponownie upuściłam miecz, wtedy Rebecka kopnęła mnie w brzuch z jękiem upadłam na ziemię.

-Rebecka wystarczy! Nie jest gotowa.- powiedział Nyko.

-To zależ od niej.

Mimo bólu podniosłam się z ziemi przy pomocy miecza i spojrzałam wyzywająco na kobietę.

-Tylko na tyle cię stać?- zapytałam krzywiąc się z bólu i zaciskając mocno szczękę by nie wydać z siebie żadnego jęku. Rebecka uśmiechnęła się zadowolona i ponownie ruszyła do ataku.

Tym razem dwukrotnie dostałam w twarz i solidnego kopa, ta kobieta jest cholernie silna. Upadłam na ziemię już trzeci raz od poznania jej.

-Dość, zobacz co zrobiłaś.

-Uspokój się, chciała tego. Teraz pytanie brzmi czy dalej ma zamiar walczyć. Poddajesz się?- zwróciła się z pytaniem do mnie. Splunęłam wycierając rękawem nos i spojrzałam na nią podnosząc się na łokciach.

-Nigdy.- kobieta słysząc moją odpowiedź z delikatnie widzianą dumą uśmiechnęła się.

-Trzecia zasada: prawdziwy wojownik nigdy się nie poddaje, nie ważne w jak złej jest sytuacji. Na dzisiaj koniec. Może będzie coś z ciebie.- powiedziała i odeszła w znanym tylko sobie kierunku.

Nyko pokręcił bezradnie głową patrząc na mój stan.

-Co ja z tobą mam?

Opadłam na ziemię przyglądając się błękitnemu niebu i mimo bólu niemal każdej części ciała uśmiechnęłam się.
Wygląda na to, że będę miała nauczycielkę.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro