Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Jadalnia


Przejeliśmy jadalnię, będzie nam teraz służyć jako baza.
Z Monty'm wyłączyłam windę i inne możliwe zamki, a monitorin podłączyliśmy tak abyśmy mogli widzieć co dzieje się na korytarzu przez przenośny tablet. Reszta naszych meblami blokuje wejście, przygotowaliśmy też wiadra z wodą, w razie gdyby chcieli uspać nas gazem. Z kuchni zabraliśmy wszystkie możliwe ostrza, musimy przecież jakoś się bronić.

-Hej przywódco, jak się trzymasz?- zapytałam podchodząc do Jasper'a. To on ogarnął nas wszystkich i rozdzielił nam zadania. Dzięki niemu to wszystko ma ręce i nogi. Nawet nie sądziłam, że potrafi być takim rebeliantem, miło mnie zaskoczył i nie tylko mnie.

-Lepiej powiedź jak z blokadą.- powiedział do mnie.

-Wejścia odłączone są od prądu więc kartą ich nie otworzą, ale to nie oznacza, że nie spróbują ich wywarzyć albo rozsadzić.

-Tayler, przekaż innym by wzmocnili jeszcze bardziej blokadę głównych drzwi.- szatyn zatrzymał przechodzacego obok nas chłopaka i rozkazał mu, ten przytaknął głową, że rozumie i ruszył do drzwi.

-Czemu się tak patrzysz?- zapytał mnie Jasper gdy zauważył, że mu się przyglądam.

-Tak tylko patrzę jak Jasperek staje się mężczyzną.

-Ha,ha, bardźo śmieszne.

-Zsyp też zablokowany.- powiedział Monty podchodząc do nas razem z Miller'em.

-Oni po nas przyjdą, musimy być gotowi.- rzekł przywódczo Jasper.

-Ile wytrzymamy?- zapytał Nathan.

-Tyle ile będzie trzeba.- odpowiedziałam mu.

Raptownie na korytarzu usłyszeliśmy wybuch. Spojrzałam na monitor. Przedostali się przez windę i idą w naszym kierunku. Nie mają broni co oznacza, że chcą nas żywych. Część z nich ma kombinezony, a reszta nie, musieli uodpornić się już na promieniowanie.

-Idą tu! Szybko na miejsca!- rozkazał Jasper, a wszyscy posłusznie ustawili się na pozycjach.

Wywarzyli drzwi, ale nie mogą wejść bo meble blokują im drogę. Zaczęli wrzucać puszki, z których wydobywa się czerwony gaz.

-Wiecie co robić!- wykrzyknął szatyn.

Szybko powrzucaliśmy wszystkie puszki do wiader z wodą i położyliśmy się na ziemi udając, że gaz nas uspał.

Przymknęłam oczy czekając na dalszy ciąg. Usłyszałam jak przedostają się przez blokadę i wchodzą do środka. Spojrzałam na leżącego obok mnie Jasper'a. Ten pokiwał powoli głową, że już czas. Wyjęłam pistolet i go przeładowałam.

-Teraz!!!

Zaczęło się piekło. Wstaliśmy na nogi i zaczęliśmy walczyć z strażnikami.

Postrzeliłam jednego w głowę. Drugi chciał uderzyć mnie pałkął, ale zrobiłam unik, podcięłam mu nogi i zastrzeliłam.

-Monel!

Usłyszałam za sobą krzyk Jaspera. Odwróciłam się. W moją stronę zmierzał kolejny strażnik, był za blisko abym zdążyła go zastrzelić. Ale zanim mi coś zrobił siekiera wbiła mu się w głowę, a jego krew prysnęła mi prosto na twarz, upadł bezwładnie na ziemię.

Z szokiem spojrzałam na Jaspera, który też jest we krwi, no cóż ja mam pistolet, a on siekierę do obrony więc nic dziwnego czemu jest brudny.

-Dzięki.- powiedziałam wycierając rękawem bluzki krew z twarzy.

-Nie ma sprawy.

-Wycofujemy się!- wykrzyknął jeden z strażników, a ci których nie dopadliśmy zaczęli uciekać do wyjścia.

-Udało się!!- powiedział głośno Jasper, a inni zaczęli się cieszyć.- Umocnijcie blokadę, na pewno wrócą.

Spojrzałam na martwego strażnika, którego głowę roztrzaskał Jasper, tyle krwi. W innych miejscach leżą inni, chyba jest ich 10, jeżeli dobrze policzyłam. Zabiliśmy ludzi, zrobiło mi się trochę słabo.
Poczułam rękę na swoim ramieniu, spojrzałam na Jasper'a.

-My albo oni.

-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że jest mi z tym źle.

Okazało się, że udało im się jednak zabrać jedną z nas, Fox, mimo że walczyliśmy.

~

Ciała strażników przenieśliśmy w jedno miejsce i zabraliśmy ich broń.

-Musimy utrzymać piętro aż Bellamy znajdzie wyjście ...

Jasper'owi przerwał dźwięk z krótkofalówki jednego z martwych strażników. Podeszłam do ciała i wyjęłam ją, a następnie wróciłam do przyjaciół. Pogłosiłam dźwięk na jak najgłośniejszy.

-Tu prezydent Cage- usłyszeliśmy z urządzenia głos syna Dantego- Zwracam się do tych, którzy zabili 10 moich ludzi, tym razem porozmawiamy inaczej.

Monty wziął tablet i pokazał nam go. Na ekranie widać jak strażnik celuje do ubranej w kombinezon Mayi, prowadzą ją tu. Widzę jak Jasper zaciska szczękę, jest wkurzony.

-Wasza pomocniczka Maya. Tlenu starczy jej na 20 minut. Jeśli chcecie możecie ją ocalić. Wystarczy, że się poddacie.- skończył mówić, odłożyłam krótkofalówkę na stół.

Wpusciliśmy do środka Mayę. Jasper przytulił dziewczynę.

-Posłuchajcie Fox żyje- powiedziała brunetka, to ta dziewczyna, którą zabrali strażnicy.- Bellamy ją uratował. Dostarczy nam broń przez zsyp na śmieci.

Spojrzałam na Monty'ego.

-Z tym może być problem. Usunąłem zsyp, myślałem że nam się nie przyda.- powiedział azjata drapiąc się po karku.- Ale naprawię to, jakoś.- ruszył w stronę drzwiczek od zsypu, a my za nim.

Minęło 15 minut, a wejście od zsypu nadal jest zamknęte. Maya usiadła przy ścianie, a Jasper obok niej, kończy jej się tlen.

-Pośpieszcie się!- krzyknął sfrustrowany.

-Spróbujmy je wywarzyć.- zaproponowałam.

Chwyciłam z Monty'm i Miller'em za drzwiczki.

-Na trzy.- powiedziałam.- Raz, dwa i trzy.- zaczęliśmy mocno ciągnąć, a jedyne co się nam udało  to to, że ułamaliśmy klamkę i we trójkę runeliśmy z hukiem do tyłu na ziemię.

-Cholera.- powiedziałam pod nosem podnosząc się z ziemi.

-I co teraz?- zapytał Nathan.

-Nie wiem.

Nagle ktoś po drugiej stronie uderzył w drzwiczki od zsypu i ponowił uderzenie, a zawiasy puściły. Przez otwór pojawiła się głowa Ballamy'ego.

-Ktoś wzywał śluzarza?- zapytał z lekkim uśmiechem, ale po chwili spoważniał.- Szybo dajcie ją tu.

Jasper pomógł wejść do zsypu Mayi, następnie sam tam wszedł.

-No to lecimy na dół.- powiedziałam do chłopaków i weszłam do środka.

Zjechałam w dół i lądując na nogach prawie się przewróciłam do przodu, ale udało mi się złapać równowagę.
Zauważyłam, że Maya ma zdjętą górną część skafandra i może normalnie oddychać, jest przy niej Jasper, uśmiechnęłam się na ten widok.
Po chwili poczułam jak ktoś zamyka mnie w mocnym uścisku i unosi mnie lekko nad ziemię.

-Dobrze, że nic ci nie jest.- szepnął mi do uchs Bellamy. Przez moment zesztywniałam i nie wiedziałam co zrobić, ale dałam ponieść się emocjom i odwzajemniłam uścisk. Poczułam bijęco od niego ciepło i bezpieczeństwo, którego od dawna nie miałam okazji odczuć. Zatraciłam się w tej chwili, ale na ziemię sprowadził mnie komentarz Miller'a.

-A tak bardzo zaprzeczałaś.- szybko odsunęłam się od brunetna, który niezrozumiał o co chodzi. Nathan uśmiechnął się złośliwie, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie.

Reszta naszych też przedostała się przez zsyp. Idziemy wszyscy przez korytarz. Kamery zostały wyłączone,  teraz zostaniemy rozdzieleni. Inni mieszkańcy, którzy niezgadzają się z Cagem chcą nam pomóc, ukryją nas aby dać nam czas by wykąbinować jak stąd uciec.

-Idźcie, ja muszę jeszcze coś załatwić.- powiedział Bellamy gdy tylko ja, Jasper oraz Maya z Danielem zostaliśmy bo reszta została podzielona by ukryć się w mieszkaniach naszych sprzymierzeńców.

-Idę z tobą.- powiedziałam stanowczo.

-Nie ma mowy. Daniel zabierz ją.- zwrócił się do blondyna, który chwycił mnie za ramię i zaczął prowadzić w przeciwną stronę, Maya z Jasper'em też z nami poszli, ale rozdzieliliśmy się przy rozwidleniu korytarzy.

-Już poznałeś Bellamy'ego?- zapytałam niepewnie blondyna.

-Miałem już okazję, teraz wiem czemu ci się podoba.

...

Mam nadzieję że się wam podoba😇😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro