32. Jadalnia
Przejeliśmy jadalnię, będzie nam teraz służyć jako baza.
Z Monty'm wyłączyłam windę i inne możliwe zamki, a monitorin podłączyliśmy tak abyśmy mogli widzieć co dzieje się na korytarzu przez przenośny tablet. Reszta naszych meblami blokuje wejście, przygotowaliśmy też wiadra z wodą, w razie gdyby chcieli uspać nas gazem. Z kuchni zabraliśmy wszystkie możliwe ostrza, musimy przecież jakoś się bronić.
-Hej przywódco, jak się trzymasz?- zapytałam podchodząc do Jasper'a. To on ogarnął nas wszystkich i rozdzielił nam zadania. Dzięki niemu to wszystko ma ręce i nogi. Nawet nie sądziłam, że potrafi być takim rebeliantem, miło mnie zaskoczył i nie tylko mnie.
-Lepiej powiedź jak z blokadą.- powiedział do mnie.
-Wejścia odłączone są od prądu więc kartą ich nie otworzą, ale to nie oznacza, że nie spróbują ich wywarzyć albo rozsadzić.
-Tayler, przekaż innym by wzmocnili jeszcze bardziej blokadę głównych drzwi.- szatyn zatrzymał przechodzacego obok nas chłopaka i rozkazał mu, ten przytaknął głową, że rozumie i ruszył do drzwi.
-Czemu się tak patrzysz?- zapytał mnie Jasper gdy zauważył, że mu się przyglądam.
-Tak tylko patrzę jak Jasperek staje się mężczyzną.
-Ha,ha, bardźo śmieszne.
-Zsyp też zablokowany.- powiedział Monty podchodząc do nas razem z Miller'em.
-Oni po nas przyjdą, musimy być gotowi.- rzekł przywódczo Jasper.
-Ile wytrzymamy?- zapytał Nathan.
-Tyle ile będzie trzeba.- odpowiedziałam mu.
Raptownie na korytarzu usłyszeliśmy wybuch. Spojrzałam na monitor. Przedostali się przez windę i idą w naszym kierunku. Nie mają broni co oznacza, że chcą nas żywych. Część z nich ma kombinezony, a reszta nie, musieli uodpornić się już na promieniowanie.
-Idą tu! Szybko na miejsca!- rozkazał Jasper, a wszyscy posłusznie ustawili się na pozycjach.
Wywarzyli drzwi, ale nie mogą wejść bo meble blokują im drogę. Zaczęli wrzucać puszki, z których wydobywa się czerwony gaz.
-Wiecie co robić!- wykrzyknął szatyn.
Szybko powrzucaliśmy wszystkie puszki do wiader z wodą i położyliśmy się na ziemi udając, że gaz nas uspał.
Przymknęłam oczy czekając na dalszy ciąg. Usłyszałam jak przedostają się przez blokadę i wchodzą do środka. Spojrzałam na leżącego obok mnie Jasper'a. Ten pokiwał powoli głową, że już czas. Wyjęłam pistolet i go przeładowałam.
-Teraz!!!
Zaczęło się piekło. Wstaliśmy na nogi i zaczęliśmy walczyć z strażnikami.
Postrzeliłam jednego w głowę. Drugi chciał uderzyć mnie pałkął, ale zrobiłam unik, podcięłam mu nogi i zastrzeliłam.
-Monel!
Usłyszałam za sobą krzyk Jaspera. Odwróciłam się. W moją stronę zmierzał kolejny strażnik, był za blisko abym zdążyła go zastrzelić. Ale zanim mi coś zrobił siekiera wbiła mu się w głowę, a jego krew prysnęła mi prosto na twarz, upadł bezwładnie na ziemię.
Z szokiem spojrzałam na Jaspera, który też jest we krwi, no cóż ja mam pistolet, a on siekierę do obrony więc nic dziwnego czemu jest brudny.
-Dzięki.- powiedziałam wycierając rękawem bluzki krew z twarzy.
-Nie ma sprawy.
-Wycofujemy się!- wykrzyknął jeden z strażników, a ci których nie dopadliśmy zaczęli uciekać do wyjścia.
-Udało się!!- powiedział głośno Jasper, a inni zaczęli się cieszyć.- Umocnijcie blokadę, na pewno wrócą.
Spojrzałam na martwego strażnika, którego głowę roztrzaskał Jasper, tyle krwi. W innych miejscach leżą inni, chyba jest ich 10, jeżeli dobrze policzyłam. Zabiliśmy ludzi, zrobiło mi się trochę słabo.
Poczułam rękę na swoim ramieniu, spojrzałam na Jasper'a.
-My albo oni.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że jest mi z tym źle.
Okazało się, że udało im się jednak zabrać jedną z nas, Fox, mimo że walczyliśmy.
~
Ciała strażników przenieśliśmy w jedno miejsce i zabraliśmy ich broń.
-Musimy utrzymać piętro aż Bellamy znajdzie wyjście ...
Jasper'owi przerwał dźwięk z krótkofalówki jednego z martwych strażników. Podeszłam do ciała i wyjęłam ją, a następnie wróciłam do przyjaciół. Pogłosiłam dźwięk na jak najgłośniejszy.
-Tu prezydent Cage- usłyszeliśmy z urządzenia głos syna Dantego- Zwracam się do tych, którzy zabili 10 moich ludzi, tym razem porozmawiamy inaczej.
Monty wziął tablet i pokazał nam go. Na ekranie widać jak strażnik celuje do ubranej w kombinezon Mayi, prowadzą ją tu. Widzę jak Jasper zaciska szczękę, jest wkurzony.
-Wasza pomocniczka Maya. Tlenu starczy jej na 20 minut. Jeśli chcecie możecie ją ocalić. Wystarczy, że się poddacie.- skończył mówić, odłożyłam krótkofalówkę na stół.
Wpusciliśmy do środka Mayę. Jasper przytulił dziewczynę.
-Posłuchajcie Fox żyje- powiedziała brunetka, to ta dziewczyna, którą zabrali strażnicy.- Bellamy ją uratował. Dostarczy nam broń przez zsyp na śmieci.
Spojrzałam na Monty'ego.
-Z tym może być problem. Usunąłem zsyp, myślałem że nam się nie przyda.- powiedział azjata drapiąc się po karku.- Ale naprawię to, jakoś.- ruszył w stronę drzwiczek od zsypu, a my za nim.
Minęło 15 minut, a wejście od zsypu nadal jest zamknęte. Maya usiadła przy ścianie, a Jasper obok niej, kończy jej się tlen.
-Pośpieszcie się!- krzyknął sfrustrowany.
-Spróbujmy je wywarzyć.- zaproponowałam.
Chwyciłam z Monty'm i Miller'em za drzwiczki.
-Na trzy.- powiedziałam.- Raz, dwa i trzy.- zaczęliśmy mocno ciągnąć, a jedyne co się nam udało to to, że ułamaliśmy klamkę i we trójkę runeliśmy z hukiem do tyłu na ziemię.
-Cholera.- powiedziałam pod nosem podnosząc się z ziemi.
-I co teraz?- zapytał Nathan.
-Nie wiem.
Nagle ktoś po drugiej stronie uderzył w drzwiczki od zsypu i ponowił uderzenie, a zawiasy puściły. Przez otwór pojawiła się głowa Ballamy'ego.
-Ktoś wzywał śluzarza?- zapytał z lekkim uśmiechem, ale po chwili spoważniał.- Szybo dajcie ją tu.
Jasper pomógł wejść do zsypu Mayi, następnie sam tam wszedł.
-No to lecimy na dół.- powiedziałam do chłopaków i weszłam do środka.
Zjechałam w dół i lądując na nogach prawie się przewróciłam do przodu, ale udało mi się złapać równowagę.
Zauważyłam, że Maya ma zdjętą górną część skafandra i może normalnie oddychać, jest przy niej Jasper, uśmiechnęłam się na ten widok.
Po chwili poczułam jak ktoś zamyka mnie w mocnym uścisku i unosi mnie lekko nad ziemię.
-Dobrze, że nic ci nie jest.- szepnął mi do uchs Bellamy. Przez moment zesztywniałam i nie wiedziałam co zrobić, ale dałam ponieść się emocjom i odwzajemniłam uścisk. Poczułam bijęco od niego ciepło i bezpieczeństwo, którego od dawna nie miałam okazji odczuć. Zatraciłam się w tej chwili, ale na ziemię sprowadził mnie komentarz Miller'a.
-A tak bardzo zaprzeczałaś.- szybko odsunęłam się od brunetna, który niezrozumiał o co chodzi. Nathan uśmiechnął się złośliwie, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie.
Reszta naszych też przedostała się przez zsyp. Idziemy wszyscy przez korytarz. Kamery zostały wyłączone, teraz zostaniemy rozdzieleni. Inni mieszkańcy, którzy niezgadzają się z Cagem chcą nam pomóc, ukryją nas aby dać nam czas by wykąbinować jak stąd uciec.
-Idźcie, ja muszę jeszcze coś załatwić.- powiedział Bellamy gdy tylko ja, Jasper oraz Maya z Danielem zostaliśmy bo reszta została podzielona by ukryć się w mieszkaniach naszych sprzymierzeńców.
-Idę z tobą.- powiedziałam stanowczo.
-Nie ma mowy. Daniel zabierz ją.- zwrócił się do blondyna, który chwycił mnie za ramię i zaczął prowadzić w przeciwną stronę, Maya z Jasper'em też z nami poszli, ale rozdzieliliśmy się przy rozwidleniu korytarzy.
-Już poznałeś Bellamy'ego?- zapytałam niepewnie blondyna.
-Miałem już okazję, teraz wiem czemu ci się podoba.
...
Mam nadzieję że się wam podoba😇😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro