Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Nadaj sygnał


Do pomieszczenia weszła Maya i Daniel, jeszcze bardziej pogłosiłam muzykę.
Mieli dowiedzieć się co stało się z Harper, ale po ich minach zgaduję, że niczego się nie dowiedzieli.

-Nie udało nam się.- powiedziała smętnie Maya.

-Jedyne czego jestem pewien w tym co stało się z waszą koleżanką jest to, że w jej zniknięciu na pewno mieszała palce doktora Tsing, to ona zawsze zajmowała się eksperymentami na ziemianach i obawiam się, że teraz zaczęła na was, począwszy od Harper.- powiedział Daniel.

-Skoro stoi za tym ta doktorka, to chodźmy szukać Harper.- powiedział Jasper spoglądając na nas.

-Z tym będzie problem bo ja ani Maya nie mamy dostępu do części, w której Tsing pracuje i do tego tych pomieszczeń jest dużo więc zanim udałoby się nam znaleźć Harper to złapali by nas.- powiedział Daniel.

-Nie brzmi to pozytywnie.-dodał Miller.

-Chyba coś mam.- powiedział nagle Monty przenosząc wzrok na nas z trzymających w rękach planach, a później znowu wrócił do schematów i wskazał coś palcem.- Tu znajduje się naziemna antena. Gdyby udało nam się do niej podłączyć...

-To skontaktowalibyśmy się z Arką.-dopowiedziałam za bruneta.

-Znajduje się to w magazynie, bez większego problemu możemy was tam zaprowadzić.- powiedziała Maya.

-Świetnie, więc na co czekamy?- zapytał zadowolony Nathan.

-Niestety jest jedno ale, a raczej kilka.

-Czemu musi być zawsze jakieś ale?

-Co jest potrzebne?- zapytał Daniel.

-Po pierwsze musimy przebić się przez pół metrową ścianę, więc potrzebny jest młot, po drugie namierzyć kabel i wpiąć go do systemu tak by nikt w centrum nas niesłyszał oraz potrzebuję miedziany drut, grafik strażników i woki toki.

-Poważnie? Coś jeszcze?- rzekł sarkastycznie Miller.

-I kanapkę z szynką.- dodał żartobliwie Monty.- Oraz radio.

-Jedyne radio jest w centrum dowodzenia, ochrona jest nie do przejścia. Byłam tam przy okazji odkarzania.- powiedziała brunetka.

-Dacie radę to załatwić?- spojrzałam na Daniela i Mayę.

-Nie ma problemu.- blondyn uśmiechnął się lekko.

~

Maya zaprowadziła nas do magazynu. Wszystkie potrzebne rzeczy zosały załatwione, teraz została do wykonywania ta druga część.

-Według mapy te kable są za tą ścianą.- Monty wskazał ścianę, przy której stoi biurko oraz wisi duży obraz. Zaczęliśmy odsuwać niepotrzebne rzeczy.

-Teraz rozwałka.- Miller chwycił młot i chciał uderzyć w ścianę ale Maya go zatrzymała.

-Stój, usłyszą nas- rozkazała stanowczo.

-Wiedziałem że nie chce nam pomóc.- warknął Nathan.

-5 sekund.- powiedziała brunetka spoglądając na swój zegarek.

-Co stanie się za 5 sekund?- zapytał Miller.

-Okaże się jakim jesteś idiotą.- uśmiechnęłam się złośliwie do chłopaka. Naraz rozległ się alarm.

-Już rozumiem. Mogliście powiedzieć wcześniej.

-Teraz możesz walić.

Miller zaczął rozwałkę. Daniel specjalnie wączył alarm byśmy bez problemu mogli przebić się przez ścianę nie zwracając przy tym niczyjej uwagi.

Nathan przebił się robiąc solidną dziurę, przez którą widać kable.

Monty podszedł do dziury i zaczął podłączać się do kablin.

-Ustawiłem nasze SOS na częstotliwości Arki, jeśli je nadamy ktoś po drugiej stronie powinien nas usłyszeć.- podeszłam do Monty'ego.- Czyń honory.- uśmiechnął się i podał mi urządzenie, wzięłam je i naciskając przycisk przyłożyłam woki toki do ust.

-Tu Monel Bennett, jesteśmy w Mount Weather i potrzebujemy pomocy. Czy ktoś mnie słyszy, odbiór?- słychać jedynie szum.- Ktoś nas zakłóca.- dodałam przekazując urządzenie Monty'emu.

-Nasz sygnał idzie po przejętej częstotliwości, Mount Weather to robi.

-Sbróbuj przejść na inną.- powiedział Miller.

-To nie ma sensu, wszystkie są zakłócane. Takie same były w czarnej skrzyni w Eksodusie, spadł przez nich.

Zabili naszych.

-Uciekajcie, ktoś tu idzie.- nagle Maya przybiegła z korytarza, gdzie pilnowała.- Zostawcie to i uciekajcie.

Ja, Miller i Monty ruszyliśmy w stronę drugiego wyjścia. Jasper i Maya zostali aby ukryć zniszczoną ścianę.

Wybiegliśmy na korytarz. Nathan pobiegł przodem, a mnie złapał za rękę Monty i pociągnął w przeciwnym kierunku. Zatrzymaliśmy się na części dezynfekcjnej i weszliśmy do jednego pomieszczeń.
Na ścianach wiszą kombinezony, a na regałach stojących w rzędzie leżą maski i inne podobne tego typu rzeczy. Spojrzałam zdezorientowana na przyjaciela.

-Co my tu właściwie robimy? Mogą nas przyłapać.

Monty zaczął zakładać skafander.

-Mam plan. Dobrze wiesz, że nie uda nam się zneutralizować zakłóceń. Da się to zrobić jedynie z centrum dowodzenia dlatego pójdę tam. Udam że będę robił dezyfekcję, włamę się na serwer, nadam wiadomość do Arki i wyłączę zagłuszacz sygnału.

-Ale to zbyt niebezpieczne, pójdę z tobą.- chciałam zdjąć z wirszaka kombinezon i go założyć ale powstrzymał mnie brunet.

-Nie, zrobię to sam. Nie mogą złapać nas obojga. Gdy wyłączę zagłuszacz będziesz musiała zresetować nasz sygnał i wtedy będzie można skontaktować się z Arką. A gdyby nas obojga złapali kto by to zrobił, hm? Nasi zostali by bez nas, jesteś im potrzebna.

-Mogą Cię złapać i znikniesz jak Harper.

-Poradzę sobie.- zapewnił mnie brunet i posłał mi delikatny uśmiech.

-Poczekam tu na ciebie.

-Lepiej nie, idź do reszty i im przekaż nasz plan.

-I tak tu poczekam.- powiedziałam twardo, Monty westchnął.

-Dobrze, 15 minut. Jeśli nie wrócę uciekaj, zgoda?- przytaknęłam głową.

Przytuliłam mocno przyjaciela.

-Obyśmy znowu się spotkali.- powiedziałam odsuwając się od niego.

Monty całkowicie ubrany w skafander i z wózkem do dezynfekcji wyszedł z pomieszczenia. Z obawami oparłam się o regał. Oby mu się udało, nie chcę go stracić.

Te cholerne 15 minut dłużyło mi się w nieskączoność. A gdy minęło Monty jednak nie wrócił, musieli go złapać. Chciałam już wyjść z pomieszczenia gdy nagle ktoś pociągnął za klamkę.

Szybko schowałam się za jednym z regałów. Do środka weszło dwoje ludzi, zaczeli zdejmować z siebie skafandry.

-Myślisz że dzieciak był sam?- zapytał jeden z mężczyzn gdy zdjął górną część stroju.

-Wątpię. Są jak robale. Ale przynajmniej pożyteczne.- zaśmiał się złośliwie ten drugi, kojarzę go. To ten facet, z którym chciała rozmawiać Clarke, Carl Emerson. Był poważnie poparzony, a teraz wygląda normalnie.

Schyliłam się jeszcze bardziej przez co szturchnęłam coś. Nie było to głośno ale wystarczająco by Emerson to usłyszał.

-Słyszałeś?- zapytał swojego kolegę.

-Niby co?

Emerson zbliżył się w moim kierunku. Wstrzymałam oddech czując narastający strach, że za moment mnie znajdzie.

-Choć, powinniśmy już być na miejscu. Chyba nie chcesz znowu dostać opieprzu, co?- zapytał go ten drugi drwiąco się śmiejąc.

-Nie.- powiedział wkurzony i odwrócił się do swojego kumpla i wyszli razem na zewnątrz.

Odetchnęłam z ulgą. Było blisko.
Z tego co zrozumiałam o czym rozmawiali wnioskuję, że Monty'ego faktycznie złapali.

Odczekałam trochę i ostożnie wyszłam z pomieszczenia.

...


Mam nadzieję że się wam podoba😇

Miło byłoby gdybyście zostawili gwiazdę albo komentarz, to bardzo motywuje 😆😀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro