Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. Ranny


-Chyba nie spiskujecie razem, hm?- zapytał Jasper podchodząc do mnie i Clarke.

-A nawet jeśli to co?- zapytałam zaczepnie szatyna.

-To będę bardzo niezadowolony.

-Nie musisz się niczym przejmować.- zapewniłam go. Jasper'owi ulżyło, a Clarke spojrzała na mnie niedowierzając.

Do pomieszczenia weszła Maya razem z jednym z naszych ludzi, coś do niego powiedziała i dała jakiś lek. Jasper widząc ją rozpromienił się i ruszył w jej stronę jak na skrzydłach Amora.

-Okłamałaś go.- powiedziała blondynka gdy Jasper poszedł do Mayi i zaczął z nią rozmawiać.

-Nie chcę go martwić. I mógłby nam jeszcze przeszkodzić. Spójrz na niego- głową wskazałam na roześmianego szatyna- jest szczęśliwy, nareszcie nie musi się bać. Jeżeli Mount Weather ma jakieś tajemnice...- spojrzałam na blondynkę.- Nie chcę by to okazało się prawdą.

-Rozumiem.- położyła rękę na moim ramieniu i lekko się uśmiechnęła.-Ale jeśli jednak coś ukrywają musimy się o tym dowiedzieć.- przytaknęłam.

Alarm

Usłyszeliśmy dźwięk alarmu. Maya ruszyła w stronę wyjścia. Clarke szybko zagrodziła jej drogę.

-Co się dzieje?- zapytała blondynka.

-Patrol wrócił i ktoś jest ranny. Muszę iść na oddział.- Maya wyminęła blondynkę.

-Idziemy, prawda?- zapytałam Clarke. Choć niepotrzebnie bo ona od razu ruszyła za brunetką, a ja za nią.

Zatrzymaliśmy się w przejściu do sektora medycznego gdzie inni zakładają kombinezony, tak samo Maya.

-Co one tu robią?- zapytał jakiś mężczyzna w żółtym skafandrze.

Chciałam coś odpowiedzieć ale Clarke złapała mnie za nadgarstek i zabrała jednemu kartę wejściową. Podbiegłyśmy do drzwi, które po chwili się otworzyły i ruszyłyśmy w głąb korytarza. Zatrzymałyśmy się na rozwidleniu, a następnie skręciłyśmy w prawo. Przez szybki w drzwiach zaczęłyśmy szukać odpowiedniej sali. Mi pierwszej udało się znaleźć, zawołałam Clarke. Wpadłyśmy do pomieszczenia gdzie na metalowym łóżku leży w bezbarwnej foli ciało mężczyzny z poparzeniami na skórze. Clarke podeszła i przyjrzała się jego ranom.

-Spójrz- wskazała dłonią ranę na jego piesi, podeszłam do niej.- To strzał po kuli, przecież ziemianie nie mają broni. Ktoś z naszych musiał przeżyć.

-Możliwe, ale lepiej stąd chodźmy.- ponagliłam blondynkę.

Do pomieszczenia weszło troje ludzi, dwoje w skafandrach i podtrzymują rannego mężczyznę, ma głęboke poparzenia na twarzy, rękach i klatce piersiowej. Przeraziłam się tym widokiem, wygląda okropnie.

-Lepiej stąd wyjdzcie.- rozkazała nam kobieta w skafandrze.

~

Jest teraz śniadanie. Clarke postanowiła porozmawiać z prezydentem o tym kto postrzelił tamtego mężczyznę. Pokazali ciało, rana okazała się od strzały, nawet pokazali jej część tej strzały. Ale Clarke i tak ma wątpliwości. Przecież mogli jakoś sfałszować to, przynajmniej tak ona twierdzi. Ja mam mieszane uczucia co do tego, niby odczułam ulgę ale nadal mam wrażenie, że coś tu nie gra.

-Smakuje ci śniadanie?- spojrzałam na Daniela, który usiadł obok mnie i posłał mi serdeczny uśmiech.

-Jest bardzo dobre.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i z zakłopotaniem uśmiechnęłam się do niego.

-Porozmawiamy o tym?

-Nie ma o czym.- nie lubię rozmawiać o takich sprawach, ale trzeba. Nie chcę go zranić, jest wyjątkowy, zauważyłam to od razu ale niepotrafię zmienić moich uczuć. To Bellamy był pierwszy i mimo że mnie zranił poszłabym za nim w ogień. Może to żałosne. Kto normalny tkwi przy osobie, która nie odwzajemnia naszych uczuć. Powiem wam kto, osoba która szczerze kocha i dałaby się nawet znienawić mu ale tylko po to aby był bezpieczny i szczęśliwy.

Westchnął i pokręcił głową.

-Skoro nie chcesz to ja będę mówił. Zgaduję że tam na zewnątrz jest ktoś kogo kochasz.

-To raczej skomplikowane.- wtrąciłam mu się.

-Tak czy inaczej, masz kogoś i rozumiem że w najbliższym czasie się nie odkochasz i nie mam zamiaru cię do tego zmuszać. Znasz moje uczucia względem ciebie. Prawda?- przytaknęłam- Więc w tym kierunku nic się niezmiani. Chciałbym być blisko ciebie dlaczego proponuję ci przyjaźń. Mam nadzieję, że tego nie możesz mi odmówić, prawda?

-Oczywiście że nie.- posmutniałam. Wygląda to teraz podobnie do sytuacji mojej i Bellamy'ego ale tu ja i Daniel wiemy nawzajem co czujemy i coś z tym robimy.

-Więc przyjaciele.- uśmiechnął się, co odwzajemniłam.

-Nie chcę cię ranić.

-Wiem.- uśmiechnął się smętnie.

Daniel jest miły i niechałabym go zranić więc skoro przyjaźń mu wystarczy to zgadzam się na to.

~

-Czemu się wtrącacie?- zapytał zdenerwowany.- Oczekiwałem po tobie czegoś więcej Monel.- powiedział, a mnie zakuło serce.

-To nie tak Jasper.- chcę mu się jakoś wytłumaczyć.

-Przestań.- pokręcił głową.- Nie mieszaj jej w głowie Clarke.- wskazał palcem na blondynkę i zrobił srogą minę.

-Do niczego jej niezmuszam.- odpowiedziała obronnie.

Jasper wściekł się gdy dowiedział się że wpatowałyśmy na oddział medyczny i że oskarżyliśmy bezpodstawnie ludzi z Weather, a okazało się że rana była od strzały nie kuli. Jasper najbardziej naskoczył na Griffin twierdząc, że próbuje wszystkich zbuntować, a w szczególności mnie.

-Dlaczego chcesz wszystko zepsuć? Bezpieczeństwo, jedzenie, łóżko, ciuchy i moje ulubione brak ziemiańskich dzid w piersi. Nie możemy być podejrzliwi. Jesteśmy gośćmi nie więźniami. Co byś zrobiła gdyby gość podejrzewał cię o kłamstwo?

-Wywaliła by go.- powiedziałam, a blondynka mimowolnie przytaknęła na to.

-Widzisz więc przestań. I nienakręcaj Monel...

-Wcale tego nie robi.- wtrąciłam ale Jasper mnie zmył i dalej kontynuował.

-Ona nie lubi bezczynnie siedzieć i uwielbia odrobinę adrenaliny. A na takie akcje tylko czeka. A w tej chwili największym zagrożeniem dla nas jesteś ty Clarke nie oni.

-Jasper nie mów tak.- moim zdaniem przesadza, jak mógł tak powiedzieć. Przecież Clarke próbuje nas chronić.

-Idę. Monel choć.- szatyn odwrócił się i zrobił pierwszy krok ale zatrzymał się widząc, że za nim nie idę.- Wybieraj ona czy my.- rozkazał, a ja nie mam pojęcia co zrobić. Nie chcę wybierać, to zawsze źle się kończy.

-Idź, tak będzie lepiej.- powiedziała do mnie Clarke.

-Przepraszam.- posłałam blondynce przepraszające spojrzenie i poszłam za Jasperem.

...

Mam nadzieję że się wam podoba😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro