15. Rozczarowanie
...
Od nie zręcznej sytuacji z próbą pocałunku omijam Murphy'ego szerokim łukiem, tak samo Raven i Bellamy'ego. Trochę ciężko się przed nimi chować ale jak na razie udaje mi się to.
-Widzieliście Clarke?- podeszłam do osób stojących przy ognisku. Powiedzieli że nikt jej ostatnio nie widział. Ruszyłam dalej w poszukiwaniu blondynki.
Szczerze to od powrotu z polowania jej nie widziałam, tak samo Finna. Oni razem poszli ale był z nimi ktoś jeszcze. Jakiś chłopak, chyba nazywa się Mails, czy coś w tym stylu. Zmartwiło mnie to dlatego postanowiłam coś z tym zrobić.
Weszłam do namiotu moich przyjaciół.
-Mamy problem.- chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni.
-O co chodzi?- zapytał Monty.
-Clarke, Finna i chłopaka, który poszedł w parze z nimi na polowanie, od tamtej pory ciągle nie ma.
-Wiesz może Clarke i Finn ... no wiesz.- powiedział lekko rozbawiony Jasper. Zmarszczyłam brwi i zmrużyłam oczy krzyżując ręce.
-Gdyby tak było Mails by wrócił, a jego jednak nie ma.- Jasper po chwili spoważniał.
-Trzeba powiedzieć o tym Bellamy'emu i zacząć ich szukać.- rzekł Monty.
-I to jest dobry pomysł.- pochwaliłam chłopaka.
Chłopcy zaczęli się szykować. Gdy mieli wyjść z namiotu zatrzymali się i spojrzeli na mnie.
-Ty nie idziesz prawda?- zapytał Jasper, przytaknęłam smętnie głową.
-Gdyby szła, to najpierw powiedziała by o tym Bellamy'emu ale niestety nie jest między nimi dobrze. Więc nie chce go widzieć.- Monty pacnął Jaspera w tył głowy.
-Aw -chłopak złapał się za tył głowy- Nie musisz mi mówić mądralo.
~
Wyruszyli na poszukiwania ale się nie udało. Można powiedzieć że się pogorszyło, bo teraz jeszcze Monty zaginął. Mogłam jednak iść, to może wtedy nic by mu się nie stało. Coraz więcej problemów zwala mi się na głowę. Jedynym plusem, choć nie do końca, jest to że znaleźli rannego Mailsa.
Po skończeniu bomb zabrałam się za robienie naboi. Te które wzięłam już naprawiłam dlatego wyszłam z namiotu. Reszta ich jest w statku, jeśli oczywiście Raven ich nie wzięła, a to jest bardzo możliwe.
Idąc w stronę statku, wyszedł nagle stamtąd Bellamy. Szybko schowałam się za jeden z namiotów żeby mnie nie zauważył. W sumie to jakoś specjalnie nie próbuje mnie znaleźć. Może go nie obchodzę albo jednak nie wie o tym że wiem że przespał się z Raven. To nie ma znaczenia jakie miał pobudki, zranił mnie, złamał mi serce. A tego tak szybko nie zapomnę i nie wybaczę.
Weszłam do lądownika. Usłyszałam jęk rannego Mailsa, leży na łóżku pod ścianą. Gdyby Clarke tu była, to pomogła by mu i nie cierpiał by tak. Weszłam po drabince na górną część. Podeszłam do stołu w poszukiwaniu naboi ale żadnego nie znalazłam, czyli jednak Raven zabrała wszystko. Właśnie to teraz ona tu jest "specem". Inżynierem może nie jest ale jest mechanikiem i to wystarczyło by wszyscy podążyli za nią. A o mnie, początkującym inżynierze zapomnieli bo w końcu mają kogoś lepszego. Kogoś kto ma lepsze pomysły i jego wynalazki nie wybuchają. Kopnęłam sfrustrowana leżącą obok mnie puszkę.
Z kłębkiem myśli zaczęłam schodzić po drabince na dolną część statku. Gdy moje stopy dotknęły podłogi usłyszałam za swoimi plecami dziwny dźwięk. Odwróciłam się w tamtą stronę. Zesztywniałam z szoku zmieszanego z przerażeniem gdy zobaczyłam jak Murphy przed chwilą dusił folią Mailsa. Gdy chłopak przestał się ruszać, Murphy odwrócił się i zauważył mnie. Spojrzał na martwego chłopaka, a później na mnie.
-Zawiązał sznur na mojej szyi, zasłużył na to.
Drgnęłam nerwowo gdy Murphy zrobił krok w moją stronę. W tym samym czasie zauważyłam leżący na stole karabin. Murphy zorientował się na co patrzę. Ruszyliśmy po broń ale chłopak mnie wyprzedził. Gdy chwycił broń, wycelował nią we mnie.
-Spokojnie, chyba mnie nie zastrzelisz? - podniosłam jedną rękę w obronnym geście, a drugą powoli włożyłam do kieszeni gdzie mam krótkofalówkę od Jaspera.
-Może powinienem.- zauważyłam w jego oczach zbierające się łzy- On i Derek zawiesili mnie na gałęzi, pamiętasz? Chcieli mnie zabić za coś czego nie zrobiłem, zasłużyli na śmierć.
-A co ze mną? To ja przecięłam sznur.- znalazłam w kieszeni urządzenie i nacisnęłam przycisk. Błagam, żeby był ktoś po drugiej stronie i to usłyszał.
-Tak uratowałaś mnie dlatego ciężko mi to zrobić, ale ty też mnie zraniłaś.- przełknęłam nerwowo ślinę- Rozumiesz co się ze mną stanie gdy się to wyda. Bellamy nie może się o tym dowiedzieć.
-O czym nie mogę się dowiedzieć?- z krótkofalówki usłyszeliśmy głos Bellamy'ego. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się jak teraz słysząc jego głos.
-Nawet się nie waż. Oddawaj to!- rozkazał mi Murphy rzucając się na mnie aby odebrać mi urządzenie. W tym samym czasie wyjęłam krótkofalówkę z kieszeni i przekazałam Bellamy'emu że Murphy zabił Mailsa.
Murphy uderzył mnie w twarz tylną częścią karabinu. Upadłam na ziemię tracąc kontakt z rzeczywistością.
Poczułam zaciśniętą linkę na moich nadgarstkach, które ułożone są za moimi plecami. Zaczęłam szybciej mrugać aby przyzwyczaić wzrok do jasności. Poczułam ból głowy, nieźle mi przywalił. Gdy wyostrzył mi się wzrok zauważyłam jak Murphy z zmartwionym wyrazem twarzy mi się przygląda. Po chwili zorientował się że już jestem przytomna i zmienił mimikę swojej twarzy na obojętną.
-Długo się nie budziłaś. Myślałem że się nie ockniesz- rzekł beznamiętnie- Przynajmniej jeden problem był by z głowy.- ściszył ton gdy mówił to zdanie ale i tak to usłyszałam.
Chciałam coś powiedzieć ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mam zakneblowane usta i siedzę związana przy ścianie. Wydałam z siebie jedynie zduszony odgłos.
-To dlatego abyś nie mówiła głupot.- wskazał dłonią materiał zakrywający moje usta.
-Murphy jesteś tam?- z krótkofalówki, którą trzyma chłopak wydostał się głos Bellamy'ego.
-Jestem.- przyłożył do ust urządzenie.
-Nie rób głupoty. Wypuść ją.
-A to niby dlaczego, hm? Czyżby jednak ci zależało na niej. Martwisz się o swoją królową? Oh, szkoda że więcej możesz jej nie zobaczyć.
Murphy odłożył krótkofalówkę na stół i podszedł do mnie. Uśmiechnął się cynicznie patrząc na mnie z góry.
-Pewnie uważasz mnie za potwora.
...
Jak wam się podoba? 😇💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro