Rozdział 8
– Ahsoka? Wszystko w porządku? – do montrali Togrutanki doszedł zatroskany głos Ezry. – Co się stało?
Kobieta czym prędzej otrząsnęła się z odrętwienia i potrząsnęła energicznie głową. Odgłosy otoczenia stopniowo zaczęły do niej wracać, jak gdyby ktoś podniósł tłumik leżący na strunach instrumentu. Ahsoka rozejrzała się wokoło, próbując przypomnieć sobie sytuację w jakiej się znalazła. Głosy...
– Myślę, że coś poczułam. Coś ważnego.
– Ważnego dla kogo? – spytała rzeczowo Sabine.
– Dla Galaktyki – odparła Tano, po czym zdecydowanym ruchem sięgnęła po komunikator. Wybrała odpowiedni numer i odezwała się ponownie:
– Odbiór, Lux, jesteś tam?
Po chwili wypełnionej cichymi trzaskami i szumem, Bonteri odpowiedział.
– Odbiór, jestem. Coś się stało, Ahsoko?
– Tak. Przeprowadziłeś może skan biometryczny najbliższej planety? – spytała. Towarzystwo zgromadzone na Chimerze spojrzało na nią dziwnie.
– Tak się akurat składa, że tak. Przesłać ci?
– Poproszę. I przygotuj się na przyjęcie dwóch pasażerów.
– Dwóch? – zdziwił się Lux. Myślałem, że weźmiesz rozbitków na Cienia... – mruknął z zawodem.
– Weźmiemy, ale najpierw muszę się udać na jedną z tych planet. Sabine, pójdziesz ze mną.
– Ja... – Mandalorianka spojrzała z niepewnością na Bridgera, ale ten skinął jej potakująco głową. – Okej. Zróbmy to.
~~~
Planeta była zimna. To nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Ahsoka dziękowała sobie w duchu, że posłuchała rady starszej siostry i w ostatniej chwili wzięła swój płaszcz oraz laskę, której ostatnim razem użyła, gdy jej nogę postrzelił wrogo nastawiony robot. Właściwie sama już nie pamiętała, jak się w tamtą sytuację wpakowała. Być może to Alishię ścigał któryś kontrahent? A może Droidy wysłał stary zwolennik Imperium? Nie miała pojęcia. Ostatnio dużo rzeczy jej umykało. Odkąd jej uczennica uwolniła ją z karbonitowego więzienia, Ahsoka zaobserwowała u siebie słabszą odporność i niepokojące rozkojarzenie. Często musiała sięgać po Moc, by znaleźć spokój i skupienie, bowiem nie mogła ich znaleźć sama. W pierwszej chwili pomyślała, że to oznaka... starości? Szybko jednak odrzuciła tę hipotezę. Miała dopiero czterdzieści trzy lata, a na dodatek dziesięć z nich spędziła z zamrożonymi funkcjami życiowymi, będąc uwięziona w karbonicie. Jej ciało więc odczuwało trud trzydziestu trzech lat, podczas których wojowała na wojnach i nie raz zmuszała się do niemal nadludzkiego wysiłku. Co więc oznaczały te niepokojące zmiany? Ahsoka nie wiedziała, ale miała świadomość, że musi znaleźć przyczynę osłabionego zdrowia. I to prędko.
– Strasznie tu lodowato – wzdrygnęła się Sabine Wren.
Tano przyznała jej rację.
– Nie traćmy czasu. Musimy dostać się do tamtej jaskini – powiedziała, wskazując na istniejącą w oddali ciemną szczelinę, wyróżniającą się na tle ośnieżonych zasp, na których mieniły się pojedyncze płatki śniegu. – Czuję, że jesteśmy już blisko.
Z tymi słowa nasunęła głębiej płaszcz, by wiejący mocno wiatr nie nadmuchał jej śniegu do oczu. Chwyciła laskę w rękę, aby móc przedzierać się przez śnieżne fałdy i podpierać się na niej przy mocniejszych podmuchach. Po paru metrach marszu z nieba zaczęły zlatywać małe, bielutkie punkciki. Zaczął padać śnieg. I naprawdę nie trzeba było czekać długo, by pojedyńcze lśniące płatki zamieniły się z pomocą wiatru na śnieżną zawieruchę.
~~~
Ahsoka Tano z wyraźnym trudem przemieszczała się w stronę wejścia do jaskini. Teraz nie był to tylko cel podróży, do którego zmierzały z Mandalorianką by poznać skrywaną w niej tajemnicę. Teraz był to także ich jedyny ratunek przed pewnym zamarznięciem na śmierć.
Togrutanka wbiła swój kostur w ziemię, po czym lekko odchyliła głowę. Cierpliwie czekała, aż jej towarzyszka, brodząca w zaspach kilkanaście kroków wstecz się z nią zrówna. Gdy młoda Wren była już tuż obok niej Jedi krzyknęła:
– Sabine, trzymaj się blisko mnie! Utworzę za pomocą Mocy pole ochronne, to powinno trochę nas osłonić przed zamiecią!
Dziewczyna zmarszczyła brwi pod nakryciem mandaloriańskiego hełmu, a następnie popukała się w niego ręką. W ten sposób zasygnalizowała towarzyszce, że nie słyszy jej przekazu i żeby przesłała swoją wiadomość poprzez komlink. Ahsoka zrozumiała komunikat, jednak gdy spróbowała nadać swoje słowa przez urządzenie, szum wichru i intensywne opady śnieżne sprawiły, że mechanizm odmówił współpracy. Pozostawała więc tylko jedna metoda: Moc.
Jedi powtórzyła raz jeszcze swoje słowa, tym razem kierując je bezpośrednio do mózgu Mandalorianki. Następnie Tano wczuła się w emocje dziewczyny. Najpierw była trochę skołowana i przestraszona, lecz już po chwili uczucia te wyparły ulga oraz odwaga. Wren podeszła jeszcze parę kroków, aż zatrzymała się bezpośrednio za Ahsoką. Zrozumiała.
Ahsoka Tano wyciągnęła lewą rękę przed siebie i wyprostowała ją, a dłoń wygięła w górę pod kątem prostym, jakby opierała się o niewidzialną ścianę. Następnie sięgnęła po niewidoczną dla oka energię, która utworzyła niewidzialną szczelną tarczę, nie przepuszczającą najmniejszej nawet drobiny śniegu czy smugi wiatru. Pozostawały tylko sięgające po kolana zaspy, ale było to nic w porównaniu do poprzednich warunków, w których szły podróżniczki.
Jeszcze trochę – pocieszała Togrutanka towarzyszkę. – Jeszcze tylko trochę.
***
~ *osiem lat wcześniej* ~
Drzwi celi na imperialnym Niszczycielu otworzyły się z sykiem.
– Jedz – mruknął sucho Jedi, rzucając Chissowi meilooruna i kawałek suszonego mięsa.
Wielki Admirał Thrawn wstał z płyty służącej mu za siedzenie i obrzucił prowiant zniesmaczonym spojrzeniem.
– Nie zamierzam niczego od ciebie przyjmować, rebeliancie. – fuknął Thrawn.
Ezra wzruszył ramionami. Towarzyszył temu lekki grymas na twarzy — ramię nie do końca się jeszcze zagoiło. Choć Bridger wychował się na ulicy, a następnie u ściganych listem gończym bojowników i wiedział, jak zająć się krwawiącą raną, to nie miał bladego pojęcia o zastosowaniach dziwnych ampułek o skomplikowanych nazwach. Ezra znał podstawowe substancje lecznicze dostępne na rynkach, ba, umiał nawet rozpoznać niektóre lecznicze zioła i przyrządzić z nich lekarstwa, jednak nigdy nie ukończył medycyny (nie chodził nawet do szkoły!) i nie miał pojęcia, co kryje się pod tajemniczymi i długimi nazwami. Teoretycznie na nalepkach, w które opatrzone były opakowania powinien być skład substancji, lecz najwyraźniej zajmujące się wyposażeniem Niszczycieli droidy medyczne uznały to za zbyteczne, ponieważ one w oprogramowaniu mają zawarte składy wszystkich tabletek i syropów. Bardzo nierozsądne. Władze Republiki na pewno nie dopuściłyby do takiego niedopatrzenia.
– Jeśli nie zjesz ode mnie, nie zjesz w ogóle – pouczył go Jedi, jak gdyby mówił do małego, nieposłusznego dziecka.
Thrawn w milczeniu podszedł do talerza, uważnie przyglądając się przy tym wojownikowi. Po zgrubieniu widocznym na postrzelonym ramieniu wnioskował, że było usztywnione elastycznym bandażem.
I raczej niczym więcej.
A więc uderzenie w to miejsce musiało boleć...
Mitth'raw'nuruodo nie znał się na medycynie, ale wbrew pozorom był dobry w boksie. Bardzo dobry.
Niby to schylając się z niezadowoleniem po talerzem z jadłem, drugą ręką wykonał silny atak na odsłonięte, ranione ramię.
Bridger wrzasnął z bólu. Był głupi. Jak mógł popełnić tak podstawowy błąd? Nie zdążył się nad tym zastanowić, bo twarde kolano uderzyło go w splot słoneczny, a następnie silne i umięśnione ręce pchnęły w głąb celi. Nim zareagował, zdążył usłyszeć syk zamykanych drzwi i głos swojego wroga:
– Zjedz to, Bridger, bo jak nie zjesz ode mnie, to nie zjesz w ogóle.
~ *obecnie* ~
~~~
Ahsoka z każdą chwilą traciła coraz więcej sił. Sama była tym zaskoczona. Kiedy stała się tak słaba? W którym momencie wykorzystywanie Mocy zaczęło sprawiać jej taką trudność? Próbując ratować Kathleen nie czuła aż takiego zmęczenia, a przecież włożyła w to więcej siły, niż teraz, tworząc banalną tarczę przeciw zamieci. Dlaczego tak szybko opadała z sił? Jaskinia była tuż-tuż. Jeszcze tylko parę kroków...
Weszły. Togrutanka przerwała kierowanie Mocą i formowanie nią namacalnego, acz niewidzialnego muru i od razu podparła się na kosturze, by nie upaść ze zmęczenia na skutek lodem podłoże. Oddychała ciężko. Przed oczami na chwilę zrobiło jej się czarno...
– A-Ahsoka? – spytała Sabine. Mimo osłabienia, Tano wyczuła w jej osobie wyraźne przerażenie i panikę. Wzięła głębszy wdech i zgromadziła istniejącą wokół Moc, by dodać sobie sił i tymczasowo zneutralizować osłabienie. Podparła się pewniejszą ręką na lasce, po czym z mocą odwróciła się w stronę towarzyszki. Nie spodziewała się jednak, że ujrzy ją...
... ściskaną niczym maskotkę w ofutrzonych łapskach Wampy.
__________
Wracam. Znowu. Tak, wiem. Mnie też już powoli nudzą te moje "wielkie powroty"...
... Po praktycznie jednym rozdziale.
Cóż.
Planuję jednak Wam to wynagrodzić i zrobić Wam mały maraton. Do 15 lipca nie będę nic wstawiać, ale 15 lecimy z maratonem i będę wstawiać codziennie, przez ile dni to się jeszcze zobaczy :D
Tyczy się to zarówno Wojowników, jak i Ahsoki. Właśnie, zachęcam (chamska reklama :P) do zajrzenia do „Wojowników Tajemnic", bo ich fabuła jest ściśle związana z ostatnią, wielkimi krokami nadchodzącą częścią „Ahsoki". Początek jest TRAGICZNY, przyznaję, ale jak prędko zauważycie prowadzę gruntowną korektę i pierwsze dwa rozdziały (w sumie prolog i rozdział pierwszy ale ciii) już są gotowe w nowej, przystępnej formie. Jak przebrniecie przez te parę złych, których się wstydzę i nie usuwam tylko, by nie robić dziury fabularnej, rozdziałów, dalej natraficie już na (mam nadzieję xd) interesujące i dobrze (na moje możliwości haha) napisane rozdziały (uciekło mi słowo: czym zastąpić "rozdział"?). Niech Moc będzie z Wami, widzimy się (na 100%, nie ma bata, nie spóźnię się tym razem! Słowo!) 15 lipca :DD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro