Rozdział 1
- Ciasno tu trochę - burknął Nyx Okami.
- Hmm, no może dlatego, że to dwuosobowy statek a nas jest ośmioro? - Namona Netherwood¹ przewróciła oczami.
- Niewygodnie mi - burknęła jej siostra Crytta, jednocześnie próbując ustawić się w nieco dogodniejszej pozycji.
- Nie rozpychajcie się tak! - krzyknęła Bo-Katan Kryze.
- Sama byś się nieco posunęła - odparowała Alishia Tano. - Lux, ile jeszcze będziemy lecieć? Zaraz puszczą mi nerwy.
Lux Bonteri spojrzał na panel.
- Jakieś cztery minuty.
- Super - warknęła Qoora² . - Można tu oszaleć.
- Ała! Kto mnie nadepnął?!
- Posuń się trochę!
- Ja-
- CISZA! - wykrzyczała na całe gardło Kathleen Wander. - Przestańcie się kłócić! Musimy się zgrać, inaczej cała misja ratowania Ahsoki pójdzie na marne! Chcecie ją uwolnić czy nie?!
Wszyscy umilkli, patrząc spode łba na młodą pilotkę.
- Czy właśnie najmłodsza z nas wszystkich rozstawia nas po kątach? - przerwał ciszę Okami, patrząc na Tholotiankę z uśmieszkiem. - Ma dziewczyna temperament.
- Myślałam, że ta tutaj jest najmłodsza. - Bo-Katan ruchem głowy wskazała na Namonę.
- Wypraszam sobie! Jestem od niej o dwa lata starsza! - warknęła Netherwood. - Poza tym Crytta to jest najmłodsza!
Jej siostra posłała jej mordercze spojrzenie.
- A w sumie co za różnica? - spytał pojednawczo Lux.
- A może i duża! - odparował Nyx.
Kłótnia zaczęła się na nowo. Była uczennica Je'daii westchnęła ciężko. Jak z tą grupą ma uratować kogokolwiek? Przecież nie są w stanie się ze sobą zgrać. Ciągle tylko kłótnie, kłótnie i kłótnie.
- Cisza! Jesteśmy na miejscu. - cudownie, może to ich na chwilę uciszy. - Powtórzmy plan. Qoora i ja poprowadzimy was do Ahsoki. Alishia, Bo-Katan i Crytta osłaniacie nas. Namona złamie szyfr. Nyx, pilnujesz statku. Lux, osłaniasz go. Z Bo-Katan i Alishią przetransportujemy Ahsokę na statek. Qoora wyrówna swoje rachunki z Rokko, następnie się zwijamy. Pamiętajcie, dodatkowa ochrona zjawi się w przeciągu dziesięciu standardowych minut. Musimy zmieścić się w tym czasie, czy to jasne?
Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami. Nareszcie... może jednak coś z tego wyjdzie. Oby tak dalej.
- Więc ruszajmy.
~~~
- Nie zachęca - mruknęła Bo-Katan przetworzonym przez hełm metalicznym głosem.
Prowizoryczna grupka uderzeniowa stała przed obskurnym budynkiem w kolorze rdzy.
- Tutaj na Coruscant, poziom gmachów gangów przestępczych jest... żenujący. Mój pałac wygląda tysiąc razy lepiej. - stwierdziła z pogardą Alishia.
- Pałac? - mruknęła Namona a jej brew powędrowała w górę. - Gdzie?
- Podniebny Pałac na Nar Shaddaa, mówi ci to coś?
Qoora zagwizdała cicho.
- Ponoć najlepszy na planecie. Przepych, bogactwo i smak. Dwanaście pięter, ogromny taras i boazeria z wyjściem na dach.
- Piętnaście! - warknęła oburzona Togrutanka. - Dwanaście, też mi coś.
- Gotowe! - przerwała im Namona. - Włamałam im się do systemu. Wyłączyłam kamery i zagłuszyłam ich fale. My będziemy mogli komunikować się bez problemu.
- Doskonale. Wracaj na statek. - poleciła Kathleen.
- Nie ma mowy! - zaprotestowała dziewczyna. - Kto cię uratował z imperialnego więzienia? A ja. Jestem zawodowym łowcą nagród, nie dam sobą rządzić. Idę z obstawą.
- Ale-
- Młoda ma rację. Jest zawodowcem. Hakerka idzie z nami. - zarządziła Bo-Katan.
Tholothianka umilkła, uznając, że wdawanie się w kłótnię z przywódczynią Mandalorian nie może jej wyjść na dobre. Machnęła ręką i weszła do środka.
- Chodźmy.
~~~
- Słyszałeś?
- Co?
- Kroki.
- Zdawało ci się. Rokko nikogo dzisiaj nie oczekuje.
- Tak, w sumie tak. Chyba masz rac... Agh!
Strażnik padł na ziemię, gdy poczuł piekący ból powyżej brzucha. Tuż pod jego klatką piersiową wypalona była dziura. Zdążył jeszcze ujrzeć zamazaną Togrutankę o fioletowobiałych montralach z zadowoleniem obracającą w dłoniach blastery, a także usłyszeć podobny jęk swojego kolegi.
- Litość nie jest twoją mocną stroną. - mruknęła Crytta, siostra Namony.
Togrutanka wzruszyła ramionami. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, rozległ się kolejny strzał. Następny strażnik padł trupem za Cryttą. Na twarzy starszej Tano błąkał się zwycięski uśmieszek. Gdy tylko najmłodszy uczestnik grupy się odwrócił, ujrzał jedynie zaciśnięty na dłoni ofiary blaster. Przełknęła głośno ślinę.
- Dzięki. - rzekła cicho.
- Idziemy. - mruknęła Bo-Katan.
Wpadając przez kolejne pomieszczenia początkowały kolejne strzelaniny. Z każdym krokiem było trudniej, bowiem straże stały w krótszych od siebie odstępach i często byli alarmowani o wiele wcześniej, niż było to wskazane. Mimo to ekipa strzelecka złożona z zawodowych łowców nagród Alishii Tano, Namony Netherwood, Kathleen Wander oraz Qoory, a także przywódczyni Mandalorian Bo-Katan Kryze i szmuglerki Crytty Netherwood była nie do pokonania. Nie mieli sobie równych. Cała akcja zajęła im cztery standardowe minuty. Wkrótce potem wpadły z hukiem do ogromnej, ciemnej sali przepełnionej dziełami sztuki. Na samym środku pomieszczenia spoczywał gruby, oślizgły Hutt. Grupa rozejrzała się uważnie.
- Tam! - zawołała Alishia wskazując na jedną ze ścian. Wśród różnych obrazów ekipa dostrzegła charakterystyczny brązowy blok. Na nim, niczym wyrzeźbiona była ukazana postać Togrutanki. Alishia czy prędzej chciała się tam znaleźć. Wyrwała się do przodu, strzelając do strażników niemal na oślep. Za nią poderwała się reszta. Mandalorianka korzystając ze swojego jetpacka wzniosła się w górę, skąd zaczęła ostrzeliwać zdezorientowanych Gammoreanów. Crytta chwyciła blaster i zaczęła strzelać, dokładnie namierzając wybrane cele. Namona rzuciła się w wir walki, szamocząc się z pomagierami Rokko na pięści i z blasterem. Gdy jeden z nich wytrącił jej broń z ręki, popatrzyła na niego wzrokiem mówiącym "to był twój błąd", po czym sięgnęła za siebie. Po chwili w ciemnym pomieszczeniu wszyscy dostrzegli świecącą na żółtozielono krótką klingę. Namona uśmiechnęła się złowieszczo i już chwilę później rozcinała pachołków Hutta na strzępy, wywijając shotem z niebywałą zręcznością. Kathleen także postanowiła wspomóc się pradawną bronią, gdyż chwilę później kolejne ostrze rozbłysło, tym razem rzucając długą, niebieską aurę. Gdy Hutt ujrzał Qoorę, swoją byłą prawą rękę, którą zdradził przestraszył się nie na żarty. Zaczął wydawać rozkazy w swoim ojczystym języku, z paniką patrząc jak jego oddziały zamieniane są w pył. Dwie minuty później z jego strażników nie było już nikogo. Z przerażeniem patrzył, jak uwalniają jego więźnia z karbonitu. Przypomniał sobie słowa swojego kuzyna „Z Jedi się nie zadziera. Odbije się to na tobie, prędzej lub później". Wtedy go wyśmiał, jednak teraz był śmiertelnie przerażony. Rzeczywiście, odbiło się to na nim. Teraz przyszła grupa, z dwójką innych Jedi na czele (ta kolorowowłosa nie za młoda?) by się zemścić. Uwolnią ją, a jego zabiją. Przejmą interesy i tak się skończy jego kariera. Najwidoczniej to się musiało tak skończyć. Ale cóż, zasługiwała na karę, w końcu go zdradziła. Holonagranie mówi samo za siebie. Chciała ukraść jego obrazy, ukraść z premedytacją!
- Moja głowa... Alishia? Namona? Co wy tu robicie?
- Ahsoka! - starsza siostra rzuciła się jej na szyję. Je'daii odwzajemniła uścisk.
- Zbieramy się, posiłki zaraz tutaj będą - ostrzegła Kathleen.
- Kath...! Wyrosłaś - uśmiechnęła się Togrutanka.
- Ruszajmy - zarządziła Bo-Katan. - Pogaduszki później.
Ahsoka podparła się na Mandaloriance oraz swojej siostrze. Siostry Netherwood wraz z Tholotianką osłaniały je.
~~~
- One chciały dać ci żyć. Uwolnić Tano i pozwolić ci toczyć dalej twoje obrzydliwe interesy. Ja im powiedziałam, że do tego nie dopuszczę - Qoora trzymała Hutta na muszce. - Teraz powiem ci, jak będzie. One uciekają, zabijając cię po drodze. Ja ruszam ci na ratunek, jednak jestem za późno! W akcie zaufania przed zgonem oddajesz mi przywódctwo nad swoim podziemnym królestwem po czym wspaniałomyślnie skracam twe cierpienie.
- Qoora, moja droga, przecież możemy się dogadać... Pojutrze dostanę sporą sumkę, wys-
- Milcz! Gdyby nie to, co mi zrobiłeś również pozwoliła bym ci żyć. Jednak ty mnie zdradziłeś. Chciałeś, bym zginęła w tym wąwozie! Poprzysięgłam sobie zemstę. I dzisiaj jest ten dzień! Żegnaj, Rokko. - Twi'lekanka złowieszczo się uśmiechnęła. Po chwili echem rozniósł się jeden, pojedynczy strzał.
~~~
- Nyx? Oczom nie wierzę. I Lux! - z tymi słowy Ahsoka wtuliła się w chłopaka. Łączyło ich tyle wspólnych wspomnień.
- Ej, ej! Tylko pamiętaj, on już jest zajęty! - zawołała ze śmiechem Alishia.
- To... to niesamowite. Że wszyscy chcieliście mnie uratować. Zjednoczyliście się, chociaż w ogóle się nie znacie. Dla mnie. Dziękuję.
- Niektórych trzeba było trochę zmotywować - z tymi słowy Kathleen mrugnęła porozumiewawczo do Nyxa Okamiego.
Zaśmiał się szczerze, po czym uśmiechnął się do Togrutanki.
Chwilę później Ahsokę coś tknęło.
- Zaraz, a co z Imperium? Musimy ruszać, zaraz nad znajdą!
- Imperium? - wszyscy wlepili zdumiony wzrok w Ahsokę, po czym wybuchnęli śmiechem. Zdezorientowana przenosiła wzrok z jednej postaci na drugą.
- Imperium nie ma! - wykrztusił w końcu Lux. - Pokonane i to parę dobrych lat temu!
Togrutanka przestraszyła się nie na żarty.
- Ile lat minęło?!
- Dziesięć... - szepnęła cicho Tholothianka.
- O nie. Ezra...!
__________
¹ - To ta dziewczyna, która ratowała Kathleen wraz z Ahsoką z imperialnego więzienia.
² - Twi'lekanka pracująca dla Rokko, ma dług u Ahsoki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro