Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Kochani! Z całego serca dziękuję za ponad 210 wyświetleń i 20 gwiazdek dla tego opowiadania! Jestem Wam niezmiernie wdzięczna, że czytacie moje wypociny i motywujecie mnie do dalszego pisania. Z okazji takiego wyniku, zrobiłam odwzorowanie stroju siostry Ahsoki, Alishii Tano. Mam nadzieję, że zarówno to, jak i kolejne rozdziały Wam się spodobają!
Dziękuję 💜💛💚

__________

Ahsoka nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Załamana, wtuliła się w siostrę — jak się okazuje jedyną ocalałą osobę z rodziny. Jak przez mgłę pamiętała następne wydarzenia: to jak jechała windą, jak Alishia zaprowadziła ją do pokoju, czy to, jak gadała z Luxem, wyraźnie zaniepokojonym jej stanem. Nie pamiętała nawet, kiedy dokładnie usnęła na ogromnym, miękkim łóżku…

Obudziła się rano kolejnego dnia. Gdy wstała, zobaczyła, że na krześle obok łóżka leży ubranie. Gdy się mu przyjrzała, spostrzegła, że jest ono niemal identyczne jak jej wcześniejszy strój, ten sam, który wyciągnęła od kupca tuż po odejściu. Ten sam, który spaliły jej doszczętnie błyskawice Dartha Sidiousa. Był naprawdę identyczny, no może poza tym, iż na pierwszy rzut oka widać było, że tkanina, z której wykonano poszczególne elementy ubioru są z o wiele droższych i lepszych materiałów. Przebrała się pospiesznie i obejrzała w lustrze. Niebieska kurtka bez rękawów ze złotym paskiem, ciemnooliwkowe spodnie, brązowe buty z białym motywem na jednym z nich. Nowe opaski na ramiona nie miały co prawda wymalowanej fali o zachodzie słońca, ale tym akurat Ahsoka będzie w stanie się zająć, gdy znajdzie chwilę czasu.

Odświeżona, skierowała się w stronę drzwi. Oniemiała patrzyła na sufit korytarza, który ukazywał piękne, kilkukolorowe niebo z barwnymi chmurami. A więc musiała być na ostatnim piętrze. Zaraz… gdzie była kuchnia? Ahsoka niepewnie rozglądała się po korytarzach, mając nadzieję, że w końcu znajdzie kogoś, kogo zna, lub kogo po prostu zapyta o drogę.

Gdy wyszła z pokoju, jej uwagę przykuły grawerowane szklane drzwi ze złotymi zdobieniami. Za nimi roztaczała się ogromnych rozmiarów boazeria. Były w niej donice z tropikalnymi drzewami, kwietniki z tysiącami gatunków roślin, a także uklepana ziemia, na której zasadzono kolorowe krzaki i potężne drzewa. Wszytko otaczało szeroką, brukową alejkę. Była srebrnoszara z pobłyskami bieli. Z lewej strony alejki znajdowały się brązowe lakierowane ławki. Całość dopełniało kilkukolorowe niebo Nar Shaddaa.

Coś mówiło Ahsoce, że ma tam wejść. Uchyliła drzwi i weszła do środka. Ta budowla zachwycała ją na każdym kroku. Szła, uważnie rozglądając się dookoła. Wkrótce dotarła do drugich szklanych drzwi — prowadziły na dach i do dalszej części ogrodu. Gdy przez nie przeszła, uderzył ją chłodny powiew poranka. Skrzyżowała ręce, chcąc się trochę rozgrzać i poszła w stronę barierki. Tam stała ona.

Alishia opierała ręce na balustradzie i patrzyła w horyzont. Jej kurtka powiewała na wietrze, ale zdawała się nie zwracać na to uwagi. Zamyślona, błądziła nieobecnym wzrokiem pomiędzy budynkami. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, Ahsoka podeszła jak najciszej w jej stronę. Jednak gdy była parę metrów od niej, tamta niespodziewanie odezwała się.

– Wstałaś. – stwierdziła.

Ahsoka kiwnęła głową, po czym niepewnie podeszła do siostry. Mimo chłodu, oparła ręce na barierce i również popatrzyła w nicość.

– Nie mogę w to wszystko uwierzyć.

Alishia milczała. Po chwili odezwała się, bez wrzutu, jakby po prostu stwierdzała fakt.

– To mnie zabolało.

Zaskoczona Ahsoka zerknęła na zamyśloną Togrutankę. Tamta nie raczyła odwrócić wzroku. Zamiast tego pociągnęła swą myśl dalej.

– Zabolało mnie, gdy o nich wspomniałaś – zrobiła pauzę. – Życie łowcy nagród wcale nie jest takie łatwe. Można się nauczyć nie rozpaczać nad każdą ofiarą, odsuwać swe myśli od tego, ile osób zostało przez ciebie zabitych, ale każdy ma swój słaby punkt. I każdy szuka takiego punktu u innych. Bo w tym fachu jedyne wyjście, by się wybić, to poniżyć innych – jej głos był wyjątkowo lodowaty, jakby wyprany z emocji. Ahsokę przeszedł dreszcz, gdy go usłyszała. – Moim punktem jest rodzina. Zdołałam uodpornić się od bólu spowodowanego zabijaniem i strzelaniem, ranami zadanymi przez innych jak i siebie. To nawet nie było takie trudne – Wzruszyła ramionami. – Ale to jest rodzaj bólu, którego nie umiem zatrzymać. Odkąd zginęli, gdy choćby o nich słyszałam, nie mogłam powstrzymać łez. Lecz z czasem, jest coraz łatwiej – uśmiechnęła się lekko – Nie płaczę teraz, za każdym razem jednak czuję jakąś pustkę w sercu. Tyle razy czułam niepohamowany żal, gdy widziałam jakąś szczęśliwą rodzinę. Tyle razy czułam złość, gdy ktoś o nich wspominał. Tyle razy czułam smutek, gdy wiedziałam, że więcej już ich nie zobaczę. – Umilkła. Po chwili odezwała się cichym szeptem, tak, że Ahsoka musiała się lekko nachylić, by go usłyszeć. – Zrobiłam wiele strasznych rzeczy, Ahsoko. Mam mnóstwo mrocznych sekretów. Gdybyś znała je wszystkie, pewnie uznałabyś, że jestem potworem. I pewnie tak jest. Ale błagam, nie oceniaj mnie po tych czynach. Gdy tylko usłyszałam, co ci się stało, byłam w rozpaczy. Mimo, że prawie cię nie pamiętałam, ciągle kochałam cię całym sercem. Wierzyłam, że kiedyś się zobaczymy i wtedy wszystko będzie dobrze. Niestety, świat nie jest taki kolorowy.

Alishia wiedziała, i Ahsoka tak samo. Nie może tu zostać. To nie jej bajka. Ahsoka Tano pozostanie strażniczką pokoju, niezależnie, czy pozostanie w jakiejś frakcji, czy też będzie niezależną poszukiwaczką przygód. Alishia Tano zawsze pozostanie szmuglerką na granicy prawa. Będzie walczyć dla kredytów i zadzierać z korporacjami. Tak już miało być. I nic tego nie zmieni. A może jednak…?

– Ahsoko, zostań ze mną. Proszę. Zadbam o wszystko. Nie będę przyjmować zleceń, będę tutaj z tobą. Zaopiekuję się, dam ci wszystko, czego będziesz chciała, tylko proszę zostań.

Była Jedi zawahała się. Czy naprawdę mogło tak być? Czy mogłaby żyć z siostrą, wśród tylu wygód i niczym się nie przejmować? Spojrzała na siostrę. Na jej twarzy odmalowane było błagalne spojrzenie. Pomyślała o rodzicach. O Nyxie. O Anakinie i o Zakonie. Mistrzu Plo. Bariss. Czy teraz nareszcie mogła zaznać szczęścia? Czy Moc wreszcie dała jej szansę na normalne życie? Już miała się zgodzić, gdy usłyszała trzepot skrzydeł. Podniosła głowę. Tyłem do Alishii, zataczał kółka convor. Ale nie byle jaki convor.

Morai?

Nie zostawaj.

Ale

Moc ma wobec ciebie inne plany.

Odleciała. Alishia zauważyła, że Ahsoka patrzy gdzieś ponad nią, więc także odwróciła się, lecz nic nie zobaczyła. Odwróciła się z powrotem, patrząc z nadzieją na siostrę. Po chwili tamta także spojrzała jej w oczy.

– Przykro mi, ale nie mogę zostać. I ty o tym wiesz.

– Tak – Odparła po chwili. – Wiem.

Starsza Togrutanka objęła młodszą ramieniem. Tamta ponownie wtuliła się w nią. Stały tak, dopóki nie zadzwonił komunikator.

Ahsoka spojrzała na urządzenie. Nyx.

– Kto to? – Spytała zaciekawiona łowczyni.

– Nikt ważny – odparła wymijająco Ahsoka i zła odrzuciła połączenie. – Chodźmy coś zjeść.

~~~

Po zjedzonym śniadaniu dziewczyny udały się do spa, ku poirytowaniu Luxa, który jednak zdążył w końcu choć na chwilę zwrócić uwagę właścicielki.

Następnie Ahsoka poszła do biblioteki pooglądać stare rodzinne zdjęcia, a Bonteri z Alishią gdzieś zniknęli, żywo o czymś dyskutując.

Dochodziła pora obiadowa, gdy rozległo się pukanie. Kurier z przesyłką domagał się doręczenia pakunku jedynie do rąk własnych jej ekscelencji Alishii Tano. Niechętnie przerwała rozmowę z Luxem Bonteri, który okazał się naprawdę dobrym słuchaczem i podeszła do drzwi.

– Przesyłka, madame.

– Nadawca? – Spytała rzeczowo.

– Twój koszmar. – mówiąc to, kurier odrzucił przesyłkę na bok i wyjął ukryty blaster.

Zareagowała błyskawicznie. Kucnęła, zrobiła przewrót w przód i schowała się za kanapą. Sprawnym ruchem dłoni przewróciła ją robiąc barykadę, by chwilę później drugą ręką złapać zdezorientowanego Luxa. Za "kurierem"zaczęli wysypywać się kolejni napastnicy, ostrzeliwując wnętrze budynku.

– Mówiłam, że kuloodporne szyby to niegłupi pomysł. A ta blaszana puszka jak zwykle wiedziała lepiej. Phew! I kto ma teraz rację? – Mruknęła pod nosem Togrutanka.

Lux, który już dawno wyjął swą broń wypuszczał właśnie kolejną serię strzałów, lecz nagle musiał szybko się schować, gdy strzały przeciwników się nasiliły.

– Chyba potrzebna będzie pomoc. – Stwierdził, po czym sięgnął po komunikator. – Ahsoka, wpadłabyś może do nas? Nieźle się tu bawimy. Chyba ci się spodoba.

– Chyba masz rację – rzekła z kolei Alishia, sięgając po własne urządzenie. – Oddział Delta, ruszcie tyłki! Ludzie Grysverka na dwunastej. To nie czas na gry w sabaka!

– Grysverk to ten gość, co cię tak nie lubi, tak?

– Nie lubi mnie wielu ludzi – Wzruszyła ramionami. – Tak, to on.

Po chwili zdawającej się trwać wiecznie, zza rogu w końcu wychylił się "oddział Delta". A za nimi, Ahsoka. Natychmiast wzięli sprawę w swoje ręce. Zaczęli ostrzeliwać tłum, chowając się za następnymi kanapami. Alishia nie była gorsza. Z całą zaciekłością strzelała ze swoich bladoszarych blasterów z czerwonymi zdobieniami. Prowadziła ostrzał niemal bez przerwy, mimo że znajdowała się na pierwszej linii ognia. Ahsoka także nie marnowała czasu. Gdy już przepchała się przez obrońców willi, przeszła do kontrataku. Unikając strzałów przeróżnymi akrobacjami i zwrotami, dopadła do najbliżej stojącego strzelca. Zaczęła wyrywać mu blaster, a gdy przeciwnik nie chciał puścić, nadepnęła go na nogę. Gdy odruchowo się schylił, kopnęła go kolanem w brzuch i z łokcia w szczękę. Nieprzytomny upadł na ziemię, mamrocząc coś pod nosem. Kolejnego doprowadziła do nieprzytomności niewidzialnym uściskiem na szyi, a kolejnych czterech odepchnęła z impetem na ścianę.

Walka jednak przedłużała się i nie wyglądało, by miała zmierzać ku końcowi, gdy nagle strzały ze strony napastników umilkły. Domownicy ostrożnie wychylili się zza prowizorycznych osłon, by ujrzeć, co się stało.

Przeciwnicy rozsunęli się, by zrobić przejście dużej, obślizgłej kreaturze z rasy Obelisk. Miał cztery ręce, w tym dwie opierał na pochwach z blasterami, a dwie splótł za plecami. Był ubrany w typowy gangsterski strój. Obok niego pewnym krokiem kroczyła błękitnoskóra Twi'lekanka. Miała czarny obcisły strój bez rękawów z wycięciem na brzuch. Na rękach miała długie, bezpalczaste rękawiczki i sprzęt z amunicją i linką energetyczną w przypinanych na nadgarstkach urządzeniach. Szła pewnie, wymachując od niechcenia czarną bronią z pomarańczowym paskiem.

Alishia niespodziewanie wstała i wyprostowała się. Następnie obrzuciła przybysza najzimniejszym spojrzeniem, jakie Ahsoka kiedykolwiek widziała. Poczuła wręcz dreszcz na plecach.

– Grysverk.

– Tano. Widzę, że masz gości. Nie przeszkadzam? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem wymalowanym na ustach.

– Ależ skąd, zabawa dopiero się rozkręca. – Rzekła przekonanym głosem.

Twi'lekanka nagle odezwała się w niezrozumiałym dla Ahsoki dialekcie, szepcąc coś na ucho szefowi. Ten powtórzył głośno jej słowa, lekko je modyfikując. Alishia zaczęła z nim gadać, aż w końcu skinęła głową.

– Co się stało? – Zapytała Ahsoka.

– Pojedynek jeden na jednego. Ja i Grysverk, ty i Salath. Chyba dasz radę? – zapytała rzeczowo starsza Tano i kiwnęła głową w stronę Twi'lekanki. – Dam ci blaster.

– Jasne, że dam radę. – burknęła Togrutanka jednak nie przyjęła broni.

Alishia uniosła brew (której nie ma XD) w zdziwieniu, jednak nic nie powiedziała. Bez słowa wyprzedziła siostrę i wyszła z budynku, nie oglądając się za siebie.

~~~

Stały przed rezydencją, na wykładanym kafelkami w kształcie trzech kół placu. Na jednym, naprzeciwko siebie stali Alishia Tano i Grysverk, a na drugim mierzyły się wzrokiem Ahsoka Tano i Salath. Ahsoka bez trudu rozpoznała tajemniczą kelnerkę z baru.
Na trzecim kole gromadziła się grupka złożona z dowódców poszczególnych oddziałów, E1-D6B i Luxa.

Ten ostatni z niepokojem patrzył to na jedną, to na drugą Togrutankę z przestrachem w oczach.

Wkrótce rozległ się strzał sygnalizujący start. Walka nie miała odbywać się na śmierć i życie. Z wymijającej odpowiedzi łowczyni, Ahsoka zrozumiała, że ma ogłuszyć przeciwnika, a stawką jest parę ładnych tysięcy. Grysverk chciał początkowo zabić Alishię, jednak podobno gdy dowiedział się, że ma żyjącą rodzinę w okolicy, zrozumiał, że nic na tym nie zyska. Tak więc znalazł inny sposób.
"W tym fachu jedyne wyjście, by się wybić, to poniżyć innych". Najwyraźniej rzeczywiście tak było.

Alishia wyjęła blastery i je skrzyżowała. Grysverk parsknął na ten widok i wyjął cztery zmodyfikowane blastery. Zaczęli krążyć w kółko.

A tús sionsa te je mi Twi'lek! Te krota de ba lantoda!

Noma! Se siona te qieno Jedai! Te sero ke pesentre.

Sentre? Pe sata qieno dotal!

Po tych słowach wystrzelił.

Alishia uchyliła się przed strzałem. Wystrzeliła naraz z obu broni, celując prosto w nogi Grysverka. Ten jednak podparł się na rękach i wywinął kozła, lądując z powrotem z rewolwerem gotowym do wystrzału. Chwycił pozostałe trzy bronie i zaczął strzelać całą dostępną amunicją. Alishia wykonywała różne akrobacje, nieznacznie się do niego zbliżając.

Gdy tylko Salath usłyszała sygnał do startu, zaczęła ostrzeliwać przeciwniczkę. Miała wygraną w kieszeni — ta głupia Togrutanka nawet nie wzięła broni. Jeśli myślała, że może ją od tak pokonać…

Tano przypuściła atak. Wymierzyła cios nogą w twarz Twi'lekanki, jednak tamta w porę się uchyliła. Następnie cios z pięści. Tym razem agentka za wolno zareagowała i jej ramię pulsowało palącym bólem. Nie poddawała się jednak.

~~~

Po paru minutach, Alishii udało się zdobyć przewagę. Wystrzeliła na tyle celnie, że Grysverk, chociaż się uchylił, oberwał lekko w jedną z rąk. Tano doskonale wiedziała, że lada chwila straci czucie w tej, a następnie drugiej ręce. Wtedy będzie miał — dosłownie — dwie lewe ręce, co da jej znaczącą przewagę.

Ahsoka również przechyliła szalę zwycięstwa. Udało jej się wytrącić broń Twi'lekanki, dzięki czemu biły się już tylko na pięści. W pewnej chwili, Salath niespodziewanie powaliła Togrutankę na ziemię. Ahsoka wiedziała, że musi zakończyć walkę, dopóki nie jest za późno. Przeturlała się, unikając ostrych zakończeń butów przeciwniczki, i chwyciła jej pistolet. Błyskawicznym ruchem strzeliła jej w brzuch, co spowodowało natychmiastowe ogłuszenie.

Alishia pokonała Grysverka chwilę później. Postrzeliła go w tył pleców, gdy rozpaczliwie próbował sięgnąć po wytrąconą wcześniej silnym kopniakiem broń.

Zadowolona, odebrała walizkę z kredytami, i wróciła do pałacu, który już porządkowały droidy.

~~~

Komunikator rozbrzmiał ponownie, podczas gdy cała trójka siedziała w jednym z licznych zacisznych salonów. Ahsokę naprawdę zaczynało to wkurzać. Czy Nyx nie może choć na chwilę dać jej spokoju? To już piąte połączenie tego dnia. Chyba nie ma wyboru… włączyła przycisk na naręcznym komputerze.

Nyx, prosiłam, żebyś nie

Ahsoka? Ile można czekać?!

Padł strzał.

Wiem, że może jesteś trochę zajęta, ale nie obraziłbym się za drobną pomoc.

Kolejny.

Co się tam dzieje?

Połączenie zaczęło się urywać. Holokomunikator upadł i najwyraźniej się uszkodził.

To… intu… wrócił i chce… 13… wie… Rat… Ugh!

Z przerażeniem Ahsoka zauważyła, jak Nyx pada bezwładnie na ziemię od wiązki ogłuszającej. Obraz zniknął, by chwilę później zobaczyła znaną już sobie twarz.

– Jeśli chcesz uratować swojego przyjaciela, przyjdziesz i oddasz się nam w niewolę. Nieważne, jakich sztuczek użyjesz. Nie uda ci się mnie pokonać. Więc jeśli chcesz go ocalić, radzę ci się pospieszyć. 24 godziny.

Połączenie urwało się.

– Nyx? Nyx!

Na nic.

Po chwili milczenia odezwał się Lux.

– Co zamierasz zrobić?

Ahsoka nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią.

– Idę go uratować.

Westchnął. Popatrzył na Alishię, po czym zacisnął usta w wąską kreskę. Słowa z trudem przeszły mu przez gardło.

– Zawiozę cię. – odrzekł z rezygnacją. Jedno było pewne. Skoro Ahsoka chce ratować Nyxa, dla ich związku nie było już szansy. Ale zawsze pozostają inne opcje… Obejrzał się przez ramię. Alishia wpatrywała się w niego w milczeniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro