Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Sithowie?! To niemożliwe!

Ahsoka stała osłupiała, patrząc na pozostałości Świątyni Sithów. Było to tak niedorzeczne.

A jednak. Stała w ruinach miejsca, w którym niegdyś przebywali jej odwieczni wrogowie. Nie była już Jedi, niemniej nadal głęboko wierzyła, że Sithów należy zgładzić. Za każdą cenę. Dla całej Galaktyki. Dla wolności.

Przechodziła właśnie obok ukruszonej twarzy jakiegoś sithiańskiego Lorda. Popatrzyła w górę. Reszta pomnika stała nadal w niemalże nienaruszonym stanie. Za nim zauważyła kolejne. Układały się w równych odstępach i miały podobne ułożenie. Każdy z nich miał około dziesięciu metrów. Sprawiało to, że Ahsoka tym bardziej czuła się tu niepewnie. Wydawało jej się, że te wszystkie twarze wwiercają się w nią spojrzeniem i zdawają się mówić "jak śmiesz zakłócać masz spokój?! Precz, poczwaro Jedi!"

Szła naprzód. Sama nie wiedziała dlaczego. Po prostu… szła.

Po kilkunastu potwornych minutach męki, Togrutanka stanęła na końcu korytarza. Przed nią stała kryształowa, niemal przezroczysta ściana, a po bokach rozpościerały się wejścia do kolejnych odnóży tego miejsca.

Coś jednak mówiło Ahsoce, że ma tu zostać. Że ma czekać.

Więc czekała.

~~~

Właśnie zamierzała usiąść, by pomedytować i uspokoić się (przerażające oczy nadal dawały się jej we znaki), gdy nagle usłyszała złowieszczy śmiech. Odbijał się echem od ścian i wił się po korytarzach. Przenikał przez posągi i sufit. Był wszędzie.

– Ahsoka Tano – rzekł z kpiną w głosie posiadacz straszliwego śmiechu. – Nie umiesz się trzymać z dala od Jedi, czyż nie?

Tano zerwała się na równe nogi. Przyjęła bojową pozycję. Po raz kolejny żałowała, że nie ma przy sobie swoich mieczy.

Zaczęła uważnie się rozglądać. Wycofywała się ostrożnie w tył, by stanąć pośrodku kopulastego pomieszczemia wieńczącego korytarz z ogromnymi posągami. Gdy to zrobiła, śmiech rozległ się ponownie.

Pewnym było, że posiadacz okrutnie jadowitego głosu był przesiąknięty na wskroś Ciemną Stroną Mocy.

– Kim jesteś? – zapytała zaniepokojona Ahsoka. – I czego ode mnie chcesz?!

Śmiech po raz kolejny przeszył pomieszczenie.

– Gadaj! – krzyknęła.

Nagle w kryształowej ścianie pojawiła się pewna sylwetka. Był to mężczyzna w czarnym stroju, z kapturem głęboko nasuniętym na twarz. Togrutanka była pewna, że to on był właścicielem głosu.

– Jestem… twoim koszmarem – tajemniczy człowiek ważył każde z wypowiedzianych słów, a następnie wkładał w nie tyle jadu, że dziewczyna nawet nie przypuszczała, że to możliwe. – Jestem… twoim największym wrogiem. Jestem… kimś, kto cię zgładzi. Jestem Darth Sidious.

– To ty! Ty mącisz obraz Radzie! – krzyknęła oburzona.

– Wkrótce nie będzie żadnej Rady. Republika niebawem upadnie. Jaka szkoda, że tego nie zobaczysz. Ponieważ zaraz cię zabiję. Ale najpierw… pomożesz mi.

– Nigdy!

– Głupie dziecko. Już mi pomogłaś. Przychodząc tutaj, pozwalasz mi tu wejść. Teraz wystarczy tylko, że cię dotknę…

W stronę Ahsoki z dwóch stron wystrzeliły płomienie. Nie dała się zaskoczyć; szybko wyciągnęła ręce w przeciwne strony i odepchnęła je na boki.

Zalała ją następna fala. I tą udało jej się powstrzymać.

Sidiousowi najwyraźniej się to nie spodobało. Mruknął coś niezadowolony, a już po chwili z rąk kamiennych posągów wystrzeliły błyskawice Mocy.

Tano spanikowała. Przecież nie umiała ich blokować bez mieczy świetlnych! Wiedziała, że jest to możliwe, bo podobno mistrz Yoda i kilku innych Jedi to potrafili, niemniej nikt nie uczyłby takiej sztuki padawana. W zasadzie Ahsoka wątpiła, czy jej własny mistrz tak umiał.

Szybko odskoczyła od pierwszego wyładowania. Zmieniła kierunek drugiego, sprawiając, by wiązka uderzyła w następną. Niestety, nie zauważyła w porę czwartej partii błyskawic. Uderzona z impetem od tyłu, upadła na posadzkę.

Wydała z siebie głośny okrzyk bólu. Całe jej ciało przechodziło niewyobrażalne tortury, gdy prąd raził całą jej skórę i przyswędzał ubranie. Dodatkowo nasycane energią Ciemnej Strony, błyskawica wyjątkowo boleśnie oddziaływała na młodą Togrutankę.

W końcu błyskawice się urwały. Togrutanka próbowała wstać, lecz od razu upadła z powrotem. Nie miała siły.

Lord Sithów roześmiał się po raz kolejny. Już wyciągnął błękitne płomienie, które zamieniły się w płomienne liny i złapały jej bezwładne ciało za nadgarstki, a następnie zaczęły przyciągać ku niemu.

Wtem Ahsoka coś usłyszała. Jakiś znajomy dźwięk…

Uniosła lekko głowę. Zobaczyła… convora?

Tego samego convora, co w wizji sprzed paru tygodni?

Przyjrzała mu się… Tak. Chociaż wtedy był mocno niewyraźny, Tano dobrze wiedziała, że to musi być to samo zielonoskrzydłe stworzenie.

Ku jej jeszcze większemu zdziwieniu, convor przeleciał przez płomienny łańcuch rozcinając go. Płomienie rozpłynęły się w powietrzu i oparzyły Sitha, a ptak wylądował tuż przed Ahsoką.

Mroczny Lord zawył z bólu. Zaczął rozmasowywać obolałe i poparzone dłonie, gdy convor, uparcie wpatrzony w Togrutankę przemówił.

Wstawaj.

Nie mogę.

Możesz.

Nie… Ja nie potrafię. Nie mam siły.

Musi ci się udać.

Kim jesteś?

Już mnie nie pamiętasz?

Spotkałam cię kiedyś?

To ja, Córka, Ahsoko. Uratowałam cię.

Ty… nie zginęłaś?

Żyję. Ale tylko pod postacią convora. Musisz mnie posłuchać. Zostałaś wybrana.

Wybrana do czego?

Masz pokonać zło. Ale nie teraz, jeszcze nie. Ahsoko. Przed tobą wiele trudnych chwil i wyborów. Pamiętaj, by zawsze iść naprzód. Nie podawaj się. Nigdy.

Dlaczego ja?

To chyba oczywiste. Już zapomniałaś? Jesteś padawanem Anakina Skywalkera. Wybrańca. Dlatego Moc wybrała ciebie.

Anakin nie jest już moim mistrzem.

Twoje nauki na zawsze w tobie pozostaną. Poza tym… Teraz ty musisz bronić światła. Ja się poświęciłam, ratując ciebie, więc moje obowiązki przechodzą teraz na ciebie. Powstrzymaj Syna… mojego brata. Pokonaj zło. Przywróć równowagę. Tego chciałby mój Ojciec.

Co mam teraz zrobić?

Nie zostawaj w Świątyni. Ten rozdział już za tobą, wiesz o tym. Nie wracaj do przeszłości… bo zginiesz. A teraz wstawaj i staw czoła złu. Pamiętaj: jesteś światłem, jak niegdyś ja. Masz większą moc od niego. Od teraz rządzisz Jasną Stroną… a ona jest o wiele potężniejsza, niż mrok.

– Czekaj! – krzyknęła Ahsoka, widząc, jak Córka odlatuje.

Jednak ona już nie słuchała. Odleciała, w sobie tylko znanym kierunku.

Sith właśnie przestał masować sobie ręce. Popatrzył z nienawiścią na Tano. Nawet nie widząc jego twarzy, z mimiki Sidiousa można było wyczytać, jak bardzo jest wściekły.

Nagle Ahsoka poczuła ogromny przypływ energii. Przez Moc wyczuła zbliżające się zagrożenie. Szybko zrobila fikołka, by następnie wybić się kilka metrów nad ziemią. W tej właśnie chwili kolejne błękitne liny wystrzeliły w stronę miejsca, w którym chwilę temu leżała. Robiąc obrót w powietrzu z wyprostowanymi nogami, idealnie balansując wylądowała na podłożu. Odepchnęła kolejny atak Mocą. I kolejny. Zwinnie unikała i blokowała ciosy, jedynie z pomocą swoich rąk. Błyskawice z posągów znowu zaczęły strzelać. Tym razem była na to przygotowana. Robiąc coraz różniejsze akrobacje w powietrzu i na ziemi, coraz bardziej przybliżała się w stronę kryształowej ściany.

Została otoczona. Czuła, że promienie błyskawic zaraz porażą ją ze wszystkich stron. Nie podda się. Nie zginie. Jesteś światłem.

Zaufała Mocy. W ostatnim momencie wyskoczyła wysoko do góry, tak, że pioruny uderzyły same w siebie, tworząc jedno wielkie wyładowanie. Następnie wylądowała tuż obok na zgiętych kolanach. Wyprostowała się i uniosła ręce. I nagle wszystkie pomniki zaczęły się kruszyć. Czerwony dym, zapewne pozostałości Ciemności w posągach Lordów, zawyły przeraźliwie. Ahsoka poczuła, że się unosi. Otworzyła oczy. Dookoła niej unosiła się biało-żółtawa poświata. Lekko opadła na ziemię. Blask zniknął. Popatrzyła groźnie na Sitha w ścianie.

– Teraz ty.

– Nigdy mnie nie pokonasz.

– Nie muszę. Wystarczy, że nie pozwolę ci tu wejść.

– I stracisz szansę zabicia mnie? To ja - wycedził jadowitym głosem. – To ja podkusiłem twoją przyjaciółkę do zdrady. To ja chciałem cię wyeliminować. Liczyłem, że twój mistrz po prostu cię zabije.

– Anakin nigdy by czegoś takiego nie zrobił!

– Moja droga, głupia Ahsoko. Czyżby twój mistrz nie wspominał ci o tym, jak zabił wszystkich mieszkańców pewnej wioski na swej rodzinnej planecie?

– Ty… podły… kłamco! – Ahsoka nie zamierzała wierzyć temu parszywemu Sithowi. Jak on mógł oskarżać Anakina o coś tak okropnego!

– Tak… użyj swojego gniewu. Niech tobą steruje…

Jesteś światłem.

– Nie! – Ahsoka otrząsnęła się. Nie jestem taka jak ty. Nie jestem Sithem. Pokonam cię. Nie potrzebuję czerpać siły z gniewu. Mam światło.

Białe promienie wystrzeliły z jej rąk. Zaczęły przytrzymywać Sitha wewnątrz mistycznego przejścia. Sidious nie dawał za wygraną.

Błękitne i białe światło walczyło ze sobą. Tano i Lord ścierali się ze sobą w morderczym pojedynku. Wkrótce płomienie Ciemnej Strony zaczęły zdobywać przewagę — Darth Sidious był potężnym przeciwnikiem.

Po raz kolejny zaśmiał się, a echo jego okrutnego głosu rozniosło się po całej Świątyni.

– Tak… Tak… Nareszcie, zwycięstwo jest moje! – zawołał.

– Nie… tym… razem! – Togrutanka z trudem zgięła obie ręce, a następnie rozprostowała, wypuszczając ogromny strumień żółtawego światła. Siła odrzuciła powoli uwalniającego się już Sitha spowrotem w ścianę, a następnie zaczęła ją kruszyć. Mistyczne przejście zostało zniszczone. – I nigdy więcej.

Ahsoka upadła na kolana, z trudem powstrzymując się od zemdlenia. Starcie z Mrocznym Lordem kosztowało ją mnóstwo wysiłku. Miała siedemnaście lat! Tymczasem zdążyła już zaliczyć walkę na froncie wojny, kilkukrotne tortury i niewolę.

W dodatku nigdy wcześniej nie używała Mocy w ten sposób. Nie wiedziała nawet, że tak potrafi. Ba! Nie wiedziała, czy ktokolwiek tak potrafi. Nigdy nie widziała, by sam mistrz Yoda robił coś podobnego.

Dlaczego ona? Cóż, najwyraźniej Córka ma rację. Ktoś, kto był padawanem Wybrańca nie może być normalny. Wręcz musi być niezwykły. Życie kogoś takiego nigdy nie jest przewidywalne. Zawsze czymś zaskakuje. Nie pozwala żyć po swojemu. Po prostu… kieruje, wystawiając cię na kolejne próby. Kształtując osobowość. I szykując na to, co ma nastąpić.

Mroczny Rycerz… w wizji był jakiś znajomy. Sowę już spotkała. Czyżby Sidious już rozglądał się za nowym uczniem? Gdy spostrzegł, że Dooku ponosi klęskę, że Separatyści upadają?

Czyżby nadciągał koniec wojny? A co, jeśli będzie on początkiem kolejnej…?

~~~

Musiała jak najszybciej się stąd wydostać. Wszechobecna energia Ciemnej Strony źle na nią oddziaływała. Ruszyła w drogę powrotną. Gdy spojrzała w górę krętych schodów, zrobiło jej się niedobrze. No nic. Musi to jakoś przeżyć. Spojrzała na swój strój. Do niczego się już nie nadawał. Był powycierany, ubrudzony, dziurawy i przypalony od błyskawic nasłanych przez Sitha.

Czy powinna mówić Radzie o całym zajściu? Raczej nie. Skoro Sidious i tak kontrolował Jedi, lepiej byłoby im nie opowiadać o antycznej Świątyni Sithów pod ich domem i fortecą. Naraziła by ich tylko na niebezpieczeństwo. Zachowa to w sekrecie…

~~~

Wróciła do murów byłego domu. Nie zastanawiała się nawet, dokąd idzie. Nogi same prowadziły ją do pokoju. Przecież drogę znała na pamięć… doszłaby tam z zamkniętymi oczami.

Nie zwracała uwagi na wszystkich Jedi, którzy jej się przyglądali. Większość z nich znała. Z częścią nawet się przyjaźniła, jednak nikt do niej nie podchodził — musieli wyczuć, że raczej nie jest w nastroju do gadania. I dobrze.

~~~

Wyczerpana upadła na łóżko. Machnęła ręką, by Mocą wygasić światło i ułożyła się do snu. Kątem oka zobaczyła jeszcze nowe ubrania leżące na stoliku.

~~~

Obudziła się późnym rankiem. Czuła się juz nieco lepiej. Chwyciła przygotowane ubrania i poszła w stronę łazienki.

~~~

Po odpowiednich czynnościach udało jej się doprowadzić siebie do porządku, wybrała się na spacer.

Szła właśnie alejką jednego z ogrodów, gdy usłyszała znajomy odgłos. Zerknęła w stronę drzewa.

– Córka? – zapytała zdziwiona.

Nie mów tak do mnie. To może być trochę dziwne. Najlepiej… nazywaj mnie po imieniu.

Masz imię? Takie normalne?

Oczywiście. Tak samo jak mój brat. Ale… jego imię poznasz nieco później. Jestem Morai.

Więc co tu robisz, Morai?

Przyszłam cię ostrzec. Ahsoko, mówiłam ci. Zostaw przeszłość. Musisz stąd odejść. Im szybciej, tym lepiej. Uciekaj stąd.

Ale… to mój dom. Nie chcę go zostawiać. Ja po prostu chcę spędzić w nim jeszcze kilka dni!

Za kilka tygodni, twój dom legnie w gruzach. Musisz uciekać, Ahsoko! Jeśli zostaniesz w Świątyni, czeka cię zagłada. Odejdź. I to już.

Córka odleciała ponownie.

Togrutanka westchnęła. Miała jakiś wybór? Udała się w stronę kwater mistrza Yody.

~~~

– Opuścić już chcesz nas, padawanie Tano?

– Mistrzu. Przepraszam, ale nie mogę tu zostać. Muszę wracać. Mój przyjaciel pewnie bardzo się martwi. Obiecałam mu pomagać… Dziękuję. Dziękuję za wszystko, Mistrzu Yoda.

– Przyjemność po mojej stronie jest. Zważaj na wybory swe, młoda Ahsoko, i niech Moc z tobą będzie.

Tano ukłoniła się.

– Z tobą również, mistrzu.

Wyszła.

Po raz kolejny zeszła po tych samych schodach. Po raz kolejny zostawiała wszystko za sobą. Całą przeszłość. Dom, przyjaciół. Po raz kolejny czuła, że nie może tu zostać. To uczucie wzmocniło się, gdy przypomniała sobie Dartha Sidiousa. I Świątynię Sithów. I to, jak, dowiedziała się o związku Anakina. Jedi byli ślepi. Po raz kolejny stwierdziła to. Następnie wsiadła na śmigacz i pozostawiła za sobą przeszłość Jedi. Znowu.

__________

Przepraszam! Wiem, że strasznie długo nie było rozdziałów.

Jak wspominałam już w jednym z komentarzy, bardzo źle się czułam. Jest już trochę lepiej, chociaż nadal nie jestem w pełni sił.

Nad tym rozdziałem bardzo się starałam, pisałam go aż trzy dni (głównie przez wspomniane wyżej bóle głowy). Mam nadzieję, że wartką akcją wynagrodzę Wam to oczekiwanie.

Kolejne rozdziały nie będą się pojawiać co drugi dzień, jak wcześniej, niemniej co najmniej dwa na tydzień powinny być. Nic nie obiecuję, dopóki głowa nie przestanie mnie do końca boleć. 😖🙁

Moi drodzy,
specjalnie starałam się, by wstawić ten rozdział jeszcze dziś. Wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocy, wszystkiego czego zapragniecie! Powodzenia w pisaniu dla każdego z Was! 🐤🍰🎉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro