Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Minęło kilka dni. Ahsoka stwierdziła, że mimo wszystko mechanik to bardzo nudne zajęcie. Codziennie wstawała, ćwiczyła, pilnowała sklepu. Nic ciekawego się nie działo. Tano zaczęła niemal szukać powodów, by móc się od tego oderwać i dla odmiany zrobić coś nowego. Palec, który przytrzasnęła sobie podczas wizyty Wollfe'a musiała zabandażować, lecz nie było to nic poważnego.
Tą dzienną rutynę przerwał pewien poranek.

- Ahsoka, popilnuj dzisiaj sklepu sama.

- A co z tobą?

- Idę po zapasowe części. Trzeba uzupełnić nasze zasoby.

- Nie, czekaj! Ja chcę iść.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł.

- No weź... To nic trudnego. Zabiorę sprzęt, a ty sobie tu posiedzisz i pogrzebiesz w tej swojej puszce.

- Ejj! To jest droid...

- Więc postanowione. Dasz mi te namiary, czy zamierzasz tak stać?

- Masz. - mruknął niezadowolony.

- Więc do zobaczenia! - Togrutanka uradowana ruszyła w stronę wyjścia.

- Ahsoka?

- Tak? - odwróciła się.

- Nie wpakuj się w żadne kłopoty. Nie chcę mieć żadnych gangsterów na karku.

- Spróbuję! - odparła, chociaż dobrze wiedziała, że będąc Ahsoką Tano jest to prawie niemożliwe.

~~~

Ruszyła do wyznaczonego celu. Początkowo poruszała się śmigaczem, jednak później zdecydowała się go zostawić i dojść na miejsce pieszo. Nałożyła kaptur - ostrożności nigdy za wiele. Po niemal czterdziestu minutach marszu udało jej się dotrzeć do wyznaczonego punktu.

Była to średniej wielkości hurtownia z ogromnymi oknami. Drzwi od frontu były zaryglowane, tak więc Ahsoka musiała obejść budynek, by odszukać boczne wejście. Gdy w końcu jej się udało, wzięła głęboki wdech. "Kontakty" Okamiego nie były pewnym źródłem. Nie mogła być pewna, czy w środku nie zastanie uzbrojonych zbirów z lufami wycelowanymi w jej głowę. Bez mieczy świetlnych taka walka nie należałaby do łatwych. Zdjęła kaptur. Tylko by przeszkadzał.

Nacisnęła klamkę i ostrożnie wsunęła się do środka. Na szczęście nie było żadnych opryszków z wycelowaną w nią bronią, a jedynie kilku techników, paru klientów i mnóstwo droidów. Jeden z nich podjechał do Ahsoki i coś zapikał.
- Beep beep beep?

- Przyszłam odebrać zamówienie.

- Beep beep.

- Kod 2187.

- Beep. Beep beep beep beep, beep beep.

- Dzięki.

- Beep?

- Nie, dzięki, chyba znajdę.

Postanowiła znaleźć technika z przesyłką na własną rękę. Wkrótce dotarła do wyznaczonego korytarza.

- Halo? Jest tu kto?

- Ahsoka?! To naprawdę ty...?

Togrutanka otworzyła szerzej oczy. Przed nią stała... Soniee. Dziewczyna, która wraz z trójką przyjaciół pomogła jej na Mandalorze. Co ona tu robiła?

- Soniee? Co ty tutaj robisz?

- Pracuję. Po przejęciu przez Maula Mandalory i po jego tajemniczym zniknięciu, zaczęłam szukać pracy. Siedzę dużo przy komputerach, płaca jest znośna. Trochę tęsknię za domem, ale bantov ¹ daję sobie radę. Skąd ty tu się wzięłaś? Jesteś na jakiejś tajnej misji?

Ahsoka westchnęła. Z trudem wypowiedziała kolejne słowa:

- Nie, jestem już dłużej Jedi.

- Jak to?!

- Odeszłam.

-Ale... dlaczego?

Ahsoka nie dokończyła, gdyż w tej właśnie chwili do korytarza wszedł jakiś Wookiee.

- Aaarrrrrrggggggghhh!

- Co mówisz? Ah, tak. Sprawdź na tej półce. Gdzieś musi być.

Soniee pomogła przeglądać półki w celu znalezienia odpowiedniej paczki.

- Może pomogę? - zapytała Tano.

Wookiee ryknął potakująco.

- Jak ta paczka wyglądała?

- Aargh, Aaarrggggh, aaaaaagh.

Ahsoka zamknęła oczy. Wyobraziła sobie paczkę, a następnie jej położenie. Po chwili otworzyła oczy i sięgnęła ku odpowiedniej półce.

- Znalazłam!

- Dziękuję, Ahsoko. Mamy bardzo niecierpliwego klienta. - Soniee uśmiechnęła się przepraszająco.

W tej chwili usłyszeli jakieś poirytowane chrząknięcie jakiegoś Chissa kilka metrów od nich.

- To gdzie ten mój akumulator?

Wookiee ryknął coś w odpowiedzi, po czym udał się w stronę denerwującego klienta.

- To... Co cię tu sprowadza? - ponowiła rozmowę mandalorianka.

- Przyszłam odebrać nowe części. Kod 2187.

Dziewczyna zaczęła grzebać wśród pudeł, aż w końcu znalazła odpowiedni numer.

- O! Ba'gedetve! ²

Podała Ahsoce małej wielkości pudło.

- To wszystko? - Spytała zdziwiona Togrutanka.

Techniczka sprawdziła coś na swoim datapadzie.

- Hmm, elek ³, to wszystko co było w zamówieniu.

- A konkretnie co to jest?

- To ty tego nie wiesz?

- To nie moja paczka, tylko kolegi. - wyjaśniła Ahsoka.

- Akumulatory typu B do droida typu F.

No i wszystko jasne. Nyx chciał iść do sklepu, by mieć baterie do swojego robota, którego buduje od kilku tygodni. Jednak zamiast wyznać prawdę, musiał jej ściemniać o jakichś zapasach.

Ten chłopak potrafił być niemożliwy...

- Jeszcze raz dzięki, Soniee.

- Przyjemność po mojej stronie, Ahsoko. Może odprowadzę cię kawałek?

- Jeśli chcesz.

Szły dobre dwadzieścia minut. Soniee czasami przeplatała Basic językiem mandaloriańskim, jednak Ahsoce to nie przeszkadzało.

•••••

- Szefie, chyba coś znalazłem.

- Co to takiego?

- Ta Togrutanka. Ma coś w rękach. To może być nasz łup.

•••••

Dziewczyny rozmawiały właśnie na kolejny temat, gdy nagle tuż obok twarzy Soniee przeszedł laserowy pocisk.

- Trzymaj się mnie! - krzyknęła Ahsoka.

•••••

Zauważyły nas.

- Nie szkodzi. Nie mają szans. Nawet z tą swoją przyjaciółeczką nie uda jej się nas pokonać - uśmiechnął się złowieszczo. - Przystąpcie do ataku.

- Tak jest, sir.

•••••

Wkrótce napastnicy wyszli z ukrycia. Ahsoka szybko powaliła dwóch na ziemię, uderzając ich prawym sierpowym. Następnie zrobiła unik, a potem gwałtownie się obróciła i kopnęła nogą trzeciego wroga. Czwarty nadal strzelał. Chwyciła go Mocą i cisnęła na najbliższy filar. Na jej nieszczęście, dwóch pierwszych się ocknęło i razem z piątym postanowili przypuścić atak. Ahsoka jednak nie dała za wygraną. Zaczęła kopać, uderzać i unikać strzałów, do czasu, gdy zbirom skończyły się ładunki. Gdy chcieli je naładować, Togrutanka przypuściła szybki wykop nogami, nokautując tym samym wszystkich przeciwników.

Soniee nie była gorsza. Uzbrojona w podręczny blaster, zaczęła strzelać i starała się trafić chociaż jednego ze zbirów. Zestrzeliła dwóch, pozostałymi trzema zajęła się Tano.

Gdy było już po wszystkim, Togrutanka podniosła paczkę z ziemi (upadła podczas walki). Spojrzała na godzinę.

- Obawiam się, że muszę już iść. - rzekła ze smutkiem.

- No to... do zobaczenia!

- Do zobaczenia!

- ...

- Tak, Soniee?

- Mam dla ciebie informację. Słyszałam, że łowca nagród imieniem Lavver chce zapolować na Jedi.

- Wiesz, w kogo jest wymierzony atak?

- Mały, zielony i podobno ważny.

- Mistrz Yoda? To niemożliwe.

- Mówili bardzo poważnie. O, i jeszcze jedno. Ahsoko, gdybyś nie miała gdzie się podziać, pamiętaj: Aliit ori'shya tal'din ⁴. Zawsze będziesz u nas mile widziana. Czy to na Mandalorze, czy na Coruseanta, czy gdziekolwiek indziej.

Ahsoka uśmiechnęła się.

- Dziękuję. Za wszystko.

~~~

- O, Ahsoka. Masz te części?

Tano wręczyła mu pakunek.

- Dzięki.

- Wiesz co, Nyx, późno już. Chyba się położę. Jestem strasznie zmęczona...

Tej nocy jednak nie spała.
Ahsoka przewracała się z boku na bok, ciągle słysząc w głowie te same głosy:
Ahsoka!... Przyjdź... Ujrzyj... Tano... To, czego inni nie widzą... Tylko Ty...

Dziewczyna obudziła się z krzykiem.

__________

¹ - (z mandaloriańskiego) jednakże, mimo wszystko

² - Proszę bardzo!

³ - Tak

⁴ - Rodzina to więcej, niż więzy krwi

Rozdziały powinny pojawiać się co 2 dni. (Ten miał się pojawić wczoraj, niestety, nie dałam rady :( ). W czwartek kolejny, następny w sobotę. Mam nadzieję, że podoba Wam się ten rozdział. Cieszy mnie, że książka została zauważona chociaż przez kilka osób, oraz że naprawdę umieją ją docenić. Dziękuję wszystkim, którzy dawali gwiazdki, tym którzy to czytają i do zobaczenia! 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro