Więzień
Miał na sobie brudne szmaty
I wzrok jakiś taki nieprzytomny
I tępo spoglądał przez kraty.
Nigdy nie odezwał się do kogo...
Mówili mi, że już tak siedzi laty,
Więc się go spytałem;
Czy nie ma nikogo?
Kiwnął tylko głową.
Rozumiem, odparłem
I ciągnąłem dalej.
Co ci ludzie zrobili?
Moralność zabili.
I... wszystko inne też zresztą zniszczyli.
Tak jak zwykle...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro