Vanitatyczny człek
Po cóż mi marnego życia opoka,
Gdy życie ucieka jako chyża zwłoka?
Pędzi jak koń ręczo trzymany;
Zamiast pod pług podpiąć, pędzi roześmiany!
A ja jako rozżarzony tegoż wierzchowca prowadnik
mogę tylko na siodle utrzymywać sternik.
jam jako koniarz bezbłędny i kapitan peszny...
Czy to statek czy goniec rusza z miejsca spieszny
I się nie spojrzy ku mnie.
A ja nieporadny muszę za nim dążyć
I czuję że w ciągu dni kolejnych
Nie dam rady za nim nadążyć!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro