24.08.1987
》Michael《
Byliśmy gotowi do wyjazdu na trasę... Alishia jechała jeszcze na dokumentach z nazwiskiem panieńskim, bo planowaliśmy się oficjalnie pobrać na trasie...
Rana po zabiegu była prawie całkiem zaginiona i Alish nosiła już tylko plaster...
Melania miała zostać w Neverland, a przyjechać do niej miała Janet
***
Tego dnia miał się odbyć pogrzeb Kayi... dziewczynka nie miała innej rodziny po za rodzicami, więc w pogrzebie uczestniczyli oni, ja, Alishia i Melania...
Kayę pochowaliśmy w jednym grobie z Isabellą...
Matka Kayi była w bardzo złym stanie psychicznym
Gdy zobaczyliśmy ostatni raz Kayę przed zamknięciem trumny, łzy podeszły mi do oczu
- Zabrałem Cię do Neverland, tak jak obiecałem... - pocałowałem Kayę w czoło
Rozumiałem matkę Kayi... też miałem jedyną córeczkę i chyba bym się zabił, gdyby coś się jej stało...
Patrzenie na cierpienie rodziców Kayi mnie dobijało... czemu to Bogu ducha winne dziecko musiało umrzeć?
***
Zaraz po pogrzebie się położyłem i rozpłakałem.
- Michi - Alishia usiadła obok mnie i zaczęła mnie głaskać po plecach - Michi, Nie płacz... ona była chora... teraz przynajmniej nie cierpi...
- Jakoś w twoim przypadku starczyło wyciąć guza - warknąłem
- Ja miałam guza. Kaya miała nowotwór krwi...
- Alish... ja zwyczajnie się boję, że coś złego spotka Mię... przecież gdyby ona... ja bym się chyba zabił...
- Może po prostu przestań tak myśleć... Mike, to ci nie pomoże.
- Wiem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro