13.02.1989
》Michael《
Od czasu gdy wróciliśmy z trasy, Alishia źle się czuła.
Najpierw myśleliśmy, że to zatrucie pokarmowe, albo grypa, ale to nadal trwało.
Alish trafiła do szpitala.
Czekając na jej wyniki, prawie sam tam zszedłem na zawał, z nerwów, że ją też stracę...
- Panie Jackson, mam wyniki Pana żony - poinformował mnie lekarz
- Co jej jest? Zapłacę każdą cenę za jej życie - byłem zrospaczony
- Ona przeżyje, a mało tego pojawi się nowe życie
- To znaczy...
‐ Że ona jest w ciąży. Tak. To koniec pierwszego miesiąca.
Prawie rzuciłem się mu na szyję ze szczęścia
- Mogę ją zobaczyć?
- Tak i może ją Pan zabrać do domu. Nic nie grozi jej ani dziecku.
Poszedłem do Alishii
- Michael, wiesz co mi jest? - zapytała
- Tak. Za 8 miesięcy Mia nie będzie jedynaczką.
- Boże, to cud... - zaczęła płakać
- Kotku... nie płacz. Chodź. Zabiorę Cię do domu...
Pojechaliśmy do domu.
- Poleż sobie i odpocznij... chcesz coś do picia, albo jedzenia? - zapytałem kładąc ją w sypialni
- Herbatę... mamy chipsy?
- Jeśli Mia ich nie zjadła, to mamy.
- Michael, to co nas spotkało, to jest jakiś cud...
- Wiem skarbie...ale teraz wszystko się ułoży...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro