Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

Lord Voldemort

Moje idee powoli zyskiwały coraz większy posłuch. Do grona Śmierciożerców dołączało coraz więcej czarodziei i czarownic, byłem bardzo dumny z tego powodu. Najwierniejszym i najsilniejszym z nich okazał się Fenrir Greyback, młody wilkołak. Dopiero ukończył Instytut Durmstrangu, a okazał się taki przydatny i dosyć rozgarnięty. Młody na jednym ze spotkań zaproponował, by namówić do współpracy innych młodych czarodziei, uczniów mianowicie. Na pierwszy ogień poszedł Hogwart. Och, ta moja szkoła. Wszystkich miałem owiniętych wokół palca... no prawie. Dumbledore się nie dał i... nieważne. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr... Pewnie się zastanawiacie, o kogo mi chodzi. Mianowicie o pewnego żartownisia z Gryffindoru. Nie lubiliśmy się i tak pozostało do dziś. Nie dała się oczarować mojej inteligencji ani zaklęciu. Strasznie pomieszała mi w życiu, ale w końcu byłem wolny! Wracając do mego planu... Wpadło nam w oko paru młodzieńców i panienek. Byli nawet bardzo dobrze urodzeni. Rody Black, Malfoy, Nott, Potter... Ale skąd tyle wiemy? Obserwowaliśmy ich zazwyczaj z Zakazanego Lasu. Najczęściej buki przy granicy puszczy i wszystko słychać nawet bez zaklęcia. Zainteresowała mnie też pewna dziesiątka przyjaciół, właśnie był w niej młody Potter. Niektórzy z nich się wciąż kłócili pomiędzy sobą, ale to przejściowe, byli jeszcze bardzo młodzi. Pewnego dnia znowu to oni byli obiektem obserwacji... Pod wielkim dębem siedziały dwie dziewczynki z tej grupki: białowłosa o czekoladowych oczach i rudowłosa o oczach w kolorze śmiercionośnego zaklęcia avady kedavry. Piękny kolor, cudowny wręcz. Niestety była mugolakiem, ale jej zdolności były takie cenne... Stała jeszcze pod wielkim znakiem zapytania. Jednak jej przyjaciółka bardziej mnie interesowała. Nie wiedziałem jakiej była krwi, ani kogo była córką, ale naprawdę mnie intrygowała... Może dlatego że miałem wrażenie, że gdzieś ją już widziałem. Jestem tego absolutnie pewien. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak je podsłuchać, miałem szansę dowiedzieć, kim jest ta istota...

- Hej, Evans! - krzyknął chłopiec w okularach, machając do dziewczynki.

- Odwal się, Potter! - odkrzyknęła zniesmaczona... Dziwnie znajome.

- Hejka, Black! - Białowłosa wystawiła rękę do tak zwanej piątki.

- Witam cię, Riddle! - Przybił jej piątkę, ale nie to mnie teraz obchodziło... Niemożliwe. Nie... to nie.... Agata? Ale przecież... ona nie powinna żyć. Zginęła lata temu, sam się do tego przyczyniłem przecież! Spojrzałem jeszcze raz na nią i przyjrzałem się jej jeszcze dokładniej. Zamarłem. To była Agata... To dlatego mi kogoś przypominała! Urodę miała po matce, ewidentnie. Były identyczne, te włosy, oczy... Wydaję mi się, że inteligencje i zdolność do szybkiej nauki miała po ojcu, ale charakter... Cała Emily, kropka w kropkę! Jeśli to prawda, to czuję, że ta dziewczyna jeszcze może mi przeszkodzić. Stary Tom chyba jeszcze nie umarł. Jego córka może go jeszcze przebudzić...

Jakiś czas później byłem podczas pełni w Zakazanym Lesie. Miałem się tam spotkać z kolejnym sojusznikiem. Po drodze z moimi podwładnymi spotkaliśmy wilkołaka. Nie zaatakował nas... on się bawił. To był co najmniej dziwny widok. Nawet nad nie zauważył... Zaraz po nim podleciał piękny feniks. Gdy go ujrzałem, pojawiły się wspomnienia, które ktoś inny uznałby za piękne, ale mi przeszkadzały i to bardzo, ale trudne jest je wyplenić, zapomnieć o nich. Mimowolnie łza samotna spłynęła po moim policzku. Jeszcze te oczy... czekoladowe oczy. Takie miał tylko jeden feniks, może teraz dwa, kto wie?... Albo była to ta sama osoba, ale to niemożliwe. Jej tu nie ma i raczej nie będzie. Może to ta młoda Riddle. Jeśli tak, to znaczy kolejną cechę godną uwagi. Zdolniacha po rodzicach, nie ma co. Naprawdę przydałaby się w moich szeregach...

Jak wcześniej wspominałem, stary Tom czasem bierze górę, póki co. Muszę to opanować, bo źle się to dla mnie skończy. To takie głupie i niedorzeczne. Dobrze, że reszta nie wie. Znowu ją śledziłem, znowu byłem ciekawy, co u niej... Dzisiaj była w Hogsmeade z jakimś starszym chłopcem. Powiem szczerze, bardzo mi się to nie podobało. Nawet ja miałem do tego prawo! Na szczęście starszy Black ją wywlókł z tej całej schadzki. Wszystko słyszałem dzięki zaklęciu, a sam byłem ukryty. Niby wdzięczny, ale później miałem ochotę mu coś zrobić. Nikt nie będzie tak traktował jakiegoś Riddle'a! No ja się nie liczę. No ledwo się powstrzymałem, ale po co się pokazywać... To jeszcze nie ta pora, ale powstrzymał mnie też smutek chłopaka. On żałował. Coś było ze mną nie tak. Muszę o niej zapomnieć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro