Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Nieprzewidziane momenty"

To był kolejny dzień, kiedy się nie wyspałaś.
No ciekawe dlaczego...
Przez całą noc chodziłaś po swoim pokoju i domu bo bałaś się, że ten cały Dabi ponownie wejdzie do twojego domu. Z tego co pamiętasz położyłaś się kilka minut po czwartej rano. Obudził cię dopiero alarm na telefonie. Niechętnie po niego sięgnęłaś i rzuciłaś nim o ścianę. I tak nic to nie pomogła, a ba, pewnie zbiłaś szybkę, która kosztowała więcej niż twoja wypłata. Jęknęłaś nie wyspana i wstałaś z łóżka, aby wyłączyć ten cholerny alarm. Pozbyłaś się w końcu tego wkurzającego dźwięku i usiadłaś na łóżku chowając twarz w dłoniach. Kręciło ci się w głowie, głowa cię bolała, a oczy niemiłosiernie łzawiły.
Był czerwiec, a ty jesteś chora ?
Być może i to bardzo.
Zaczęło ci być gorąco, a twoje serce zaczęło szybciej bić. Złapałaś się za nie i oddychałaś pełnie, aby przestało.
Nic z tego.
Wstałaś szybko i pobiegłaś do kuchni aby napić się szklanki wody. Myślałaś, że zejście ze schodów jest niemożliwe, ponieważ już po jednym schodku ześlizgnęłaś się i poleciałaś na dół. Łzy zamazywały ci pole widzenia, a czarne kropki stawały się bardziej wyraziste. Chciałaś się przeciągnąć do kuchni, ale nie miałaś siły. Po prostu zamknęłaś oczy...

~

Kiedy tylko otworzyłaś oczy wiedziałaś co jest nie tak. Z tego co pamiętałaś wywaliłaś się na schodach, a później nie mogłaś się ruszyć. Przetarłaś powieki i spróbowałaś wstać, ale usłyszałaś za sobą męski głos.

- Nawet nie próbuj.
Odskoczyłaś na łóżku widząc za tobą tego samego chłopaka, który nawiedził cię już chyba z dwa razy.

- Co ty tutaj znowu robisz ?.- zapytałaś cała obolała i zdenerwowana.

- Może by takie drobne "dziękuje" za uratowanie twojego życia ?.

- Czekaj...

- Tak. To ja cię tutaj zaniosłem i rany ci opatrzyłem, bo spadłaś ze schodów. Tak, to ja za tym wszystkim stoję. A teraz.- nachylił się nad tobą.- Dziękuj.

- Spierdalaj.- zamrugałaś parę razy, a potem powoli wstałaś.- Jesteś jednym z tych złoczyńców, mam rozumieć.

- I co ? Boisz się, że zaraz spalę Ci mieszkanko ?.- zadrwił.
Ty natomiast uniosłaś brwi i przeleciałaś wzrokiem jego sylwetkę.

- Pewnie bym się czuła tak samo jak ty  kiedy by coś INNEGO mi spalili.- spojrzałaś trochę niżej jednocześnie o mało nie dusząc się ze śmiechu.

- Ty mała...
Zanim jednak coś zrobił, ty skoczyłaś na niego, ale on przekręcił cię tak, że trzymał cię za uda i przypadł do ściany. Westchnęłaś, kiedy twoje rozgrzane ciało z gorączki napotkało się z zimną powierzchnią.

- Widzę, że podczas gorączki jesteś bardziej waleczna niż nie jeden bohater by mógł.- zaśmiał się tusz przy twojej twarzy.

- Zmierzyłeś mi temperaturę?.

- Miałaś trzydzieści osiem stopni, to już jest stan gorączkowy.

- W takim razie powinnam teraz iść do szkoły.- wyrwałaś się jakoś z jego ucisku, ale nie nadługo.

- Chcesz iść do szkoły z gorączką ?.- zapytał śmiertelnie poważnie.

- Muszę poprawić kilka ocen przed zakończeniem roku.- rozczęsałaś włosy i spięłaś je w niechlujną kitkę.

- Przykro mi to mówić, ale nie możesz do niej iść.

- Bo co ? Słuchaj, znamy się chyba około dwóch lub trzech dni. A ty mi mówisz, że nie mogę wyjść z domu ?.

- Na dworze jest ciepło, słońce może pogorszyć twój stan.- zaczął kierować się w twoją stronę.- A to znaczy, że nie powinno mnie tu być. Zazwyczaj chodzę twoją okolicą nocami, ale dzisiaj miałaś wyjątkowe szczęście, że "przez przypadek" do ciebie przyszedłem.

- Dziękuję Ci wielki wybawco.- odpowiedziałaś sarkastycznie.

- Znam ten ton głosu. Wiele razy moja koleżanka go używa, kiedy się kłócimy.

- Nie boisz się ?.- wtrąciłaś, bo nurtowało cię tę pytanie chyba od początku, kiedy postanowił, że wbije ci do mieszkania.

- Niczego się nie boję.- usiadł na twoich biurku.- Ale mów dokładnie.

- Jesteś złoczyńcą, ja chodzę do szkoły bohaterskiej...czy to no wiesz...nie jest dla ciebie niepokojące ?.

- Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi.- zaśmiał się.- Nie jesteś jeszcze bohaterem.

- Nie powiedziałam, że jestem.- obróciłaś się do niego przodem.- Po prostu czy to nie jest zdrada stanu ?

- Zdrada czy nie, fajnie, że chodziarz masz przyjaciół.

- To my jesteśmy przyjaciółmi ?.- zapytałaś zdziwiona.

- No a nie ?.- zszedł z biurka i podszedł do okna. Zanim jednak wyszedł spojrzał się na ciebie przelotnie.- Do zobaczenia zaniedługo, [T.I].

Miałaś wrażenie, że on dosłownie rozpuścił się w powietrzu, a nie wyskoczył z okna.
To pewnie przez tą gorączkę, która będzie cię trzymać przynajmniej do końca dnia i nocy.
Miał rację, nie powinnaś iść dzisiaj do szkoły.
Sięgnęłaś po telefon, aby napisać Urarace, że dzisiaj nie będzie cię w szkole z powodu choroby. Odłożyłaś telefon na swoją szafkę nocną i poszłaś spać. Może chodź trochę leżąc zbijesz gorączkę.

Przepraszam za braki rozdziałów, ale ostatnio dużo się u mnie działo. Obiecuję, że nawet w trakcie szkoły będę wstawiać rozdziały.
Do zobaczenia w kolejnym!✨❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro