"Nieprzewidziane momenty"
To był kolejny dzień, kiedy się nie wyspałaś.
No ciekawe dlaczego...
Przez całą noc chodziłaś po swoim pokoju i domu bo bałaś się, że ten cały Dabi ponownie wejdzie do twojego domu. Z tego co pamiętasz położyłaś się kilka minut po czwartej rano. Obudził cię dopiero alarm na telefonie. Niechętnie po niego sięgnęłaś i rzuciłaś nim o ścianę. I tak nic to nie pomogła, a ba, pewnie zbiłaś szybkę, która kosztowała więcej niż twoja wypłata. Jęknęłaś nie wyspana i wstałaś z łóżka, aby wyłączyć ten cholerny alarm. Pozbyłaś się w końcu tego wkurzającego dźwięku i usiadłaś na łóżku chowając twarz w dłoniach. Kręciło ci się w głowie, głowa cię bolała, a oczy niemiłosiernie łzawiły.
Był czerwiec, a ty jesteś chora ?
Być może i to bardzo.
Zaczęło ci być gorąco, a twoje serce zaczęło szybciej bić. Złapałaś się za nie i oddychałaś pełnie, aby przestało.
Nic z tego.
Wstałaś szybko i pobiegłaś do kuchni aby napić się szklanki wody. Myślałaś, że zejście ze schodów jest niemożliwe, ponieważ już po jednym schodku ześlizgnęłaś się i poleciałaś na dół. Łzy zamazywały ci pole widzenia, a czarne kropki stawały się bardziej wyraziste. Chciałaś się przeciągnąć do kuchni, ale nie miałaś siły. Po prostu zamknęłaś oczy...
~
Kiedy tylko otworzyłaś oczy wiedziałaś co jest nie tak. Z tego co pamiętałaś wywaliłaś się na schodach, a później nie mogłaś się ruszyć. Przetarłaś powieki i spróbowałaś wstać, ale usłyszałaś za sobą męski głos.
- Nawet nie próbuj.
Odskoczyłaś na łóżku widząc za tobą tego samego chłopaka, który nawiedził cię już chyba z dwa razy.
- Co ty tutaj znowu robisz ?.- zapytałaś cała obolała i zdenerwowana.
- Może by takie drobne "dziękuje" za uratowanie twojego życia ?.
- Czekaj...
- Tak. To ja cię tutaj zaniosłem i rany ci opatrzyłem, bo spadłaś ze schodów. Tak, to ja za tym wszystkim stoję. A teraz.- nachylił się nad tobą.- Dziękuj.
- Spierdalaj.- zamrugałaś parę razy, a potem powoli wstałaś.- Jesteś jednym z tych złoczyńców, mam rozumieć.
- I co ? Boisz się, że zaraz spalę Ci mieszkanko ?.- zadrwił.
Ty natomiast uniosłaś brwi i przeleciałaś wzrokiem jego sylwetkę.
- Pewnie bym się czuła tak samo jak ty kiedy by coś INNEGO mi spalili.- spojrzałaś trochę niżej jednocześnie o mało nie dusząc się ze śmiechu.
- Ty mała...
Zanim jednak coś zrobił, ty skoczyłaś na niego, ale on przekręcił cię tak, że trzymał cię za uda i przypadł do ściany. Westchnęłaś, kiedy twoje rozgrzane ciało z gorączki napotkało się z zimną powierzchnią.
- Widzę, że podczas gorączki jesteś bardziej waleczna niż nie jeden bohater by mógł.- zaśmiał się tusz przy twojej twarzy.
- Zmierzyłeś mi temperaturę?.
- Miałaś trzydzieści osiem stopni, to już jest stan gorączkowy.
- W takim razie powinnam teraz iść do szkoły.- wyrwałaś się jakoś z jego ucisku, ale nie nadługo.
- Chcesz iść do szkoły z gorączką ?.- zapytał śmiertelnie poważnie.
- Muszę poprawić kilka ocen przed zakończeniem roku.- rozczęsałaś włosy i spięłaś je w niechlujną kitkę.
- Przykro mi to mówić, ale nie możesz do niej iść.
- Bo co ? Słuchaj, znamy się chyba około dwóch lub trzech dni. A ty mi mówisz, że nie mogę wyjść z domu ?.
- Na dworze jest ciepło, słońce może pogorszyć twój stan.- zaczął kierować się w twoją stronę.- A to znaczy, że nie powinno mnie tu być. Zazwyczaj chodzę twoją okolicą nocami, ale dzisiaj miałaś wyjątkowe szczęście, że "przez przypadek" do ciebie przyszedłem.
- Dziękuję Ci wielki wybawco.- odpowiedziałaś sarkastycznie.
- Znam ten ton głosu. Wiele razy moja koleżanka go używa, kiedy się kłócimy.
- Nie boisz się ?.- wtrąciłaś, bo nurtowało cię tę pytanie chyba od początku, kiedy postanowił, że wbije ci do mieszkania.
- Niczego się nie boję.- usiadł na twoich biurku.- Ale mów dokładnie.
- Jesteś złoczyńcą, ja chodzę do szkoły bohaterskiej...czy to no wiesz...nie jest dla ciebie niepokojące ?.
- Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi.- zaśmiał się.- Nie jesteś jeszcze bohaterem.
- Nie powiedziałam, że jestem.- obróciłaś się do niego przodem.- Po prostu czy to nie jest zdrada stanu ?
- Zdrada czy nie, fajnie, że chodziarz masz przyjaciół.
- To my jesteśmy przyjaciółmi ?.- zapytałaś zdziwiona.
- No a nie ?.- zszedł z biurka i podszedł do okna. Zanim jednak wyszedł spojrzał się na ciebie przelotnie.- Do zobaczenia zaniedługo, [T.I].
Miałaś wrażenie, że on dosłownie rozpuścił się w powietrzu, a nie wyskoczył z okna.
To pewnie przez tą gorączkę, która będzie cię trzymać przynajmniej do końca dnia i nocy.
Miał rację, nie powinnaś iść dzisiaj do szkoły.
Sięgnęłaś po telefon, aby napisać Urarace, że dzisiaj nie będzie cię w szkole z powodu choroby. Odłożyłaś telefon na swoją szafkę nocną i poszłaś spać. Może chodź trochę leżąc zbijesz gorączkę.
Przepraszam za braki rozdziałów, ale ostatnio dużo się u mnie działo. Obiecuję, że nawet w trakcie szkoły będę wstawiać rozdziały.
Do zobaczenia w kolejnym!✨❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro