Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

05.

Narrator pov

Przynajmniej w ten sposób szybko dotrą na miejsce, chociaż Hera wątpiła, czy wyjdą stamtąd bez szwanku.

Prawdopodobnie miałaby konfrontację z Volturi, ale nie bała się ich.
Poza tym była pewna, że ​​jej siostrzenicy nic nie zrobią, w końcu Hera jest czarownicą. Miała tylko nadzieję, że nie wpadnie w poważne kłopoty z MACUSĄ.

Najwyższy organ zarządzający społecznością magiczną w Stanach Zjednoczonych.

Przynajmniej prawo Rappaporta już nie obowiązywało, inaczej byłoby to straszne dla Hery. Dotarcie na miejsce było szybkie, tyle że musieli wysiąść w części lasu niedaleko Volterry, tak aby nikt inny ich nie zauważył.

Wiedziała  że wciąż mają czas, zostawiła  list Charliemu, żeby się nie martwił.

I próbowała uspokoić Bellę i Esme, obie były zmartwione wiedząc, że Edward może umrzeć z rąk Volturi.

W myślach Hera myślała o różnych obelgach wobec wampira.

Czy nie dbał o swoją rodzinę?

— Esme, wszystko będzie dobrze — Hera delikatnie ujęła jej policzek jedną ręką i uniosła jej twarz.

Nie wiedziała dokładnie dlaczego, ale widok jej smutku sprawił, że poczuła ucisk w klatce piersiowej, jakby ona sama także cierpiała.

Esme cieszyła się ciepłym dotykiem Hery, przez chwilę chciała ją przytulić i przylgnąć do niej, ale nie chciała, nie chciała, żeby poczuła się niekomfortowo, więc tylko spróbowała się uśmiechnąć.

— Mam taką nadzieję —  szepnęła Esme, czując, jak jej dłoń spoczywa na plecach.

Błyszczące żółte Porsche z piskiem zatrzymało się zaledwie kilka cali od miejsca, w którym stali.

Słowo TURBO, nabazgrane kursywą, znajdowało się na tylnej części sportowego samochodu.
Podczas gdy Hera zastanawiała się nad rozwiązaniem, aby nie mieszać swojej siostrzenicy z Volturi, nagle wpadła na pomysł.

— Szybko! —  krzyknęła niecierpliwie Alice przez otwarte okno pasażera.

Cała czwórka wsiadła do porsche, a Alice pośpieszyła wręczyć Esme kapelusz chroniący ją przed słońcem.

— Nie mogłaś ukraść innego, mniej efektownego samochodu,
Alice? —  poskarżyła się Bella.

Wnętrze było całe w czarnej skórze, a okna miały przyciemniane szyby.

— Ważną rzeczą jest przybycie zanim słońce wzejdzie bezpośrednio —  odezwała się Hera, zanim Alice cokolwiek powiedziała.

Poczuła się zdenerwowana, ale miała już pomysł, co zrobi. Mimo że było to ryzykowne, była gotowa stawić czoła Volturi.

I chociaż żywiła lekką urazę do Edwarda za to, że zobaczył, jak Bella została porzucona.

Uratowałabym go tylko dla Esme.

Niepokój, który zaczęła  odczuwać, nie pomagał, poświęciła  się na chwilę przyglądaniu krajobrazowi.
Kiedy z daleka zaczęła  widzieć wzgórza i miasta otoczone murami, tak podobne do zamków.

Hera zerknęła na Esme, była zdecydowanie bardziej niespokojna niż ona. Bardzo kochała  Edwarda, jakby był jej synem i dlatego tak zdecydowała.

Uratuj go.

W przeciwnym razie Hera zaklęciem sprawiłaby, że Bella zapomniałaby o Edwardzie i sprawa zostałaby rozwiązana.

Przez chwilę przygryzała dolną wargę.

Uniknęliśmy wielu problemów

Pomyślała  z pewnym rozbawieniem.

Jednak była zdezorientowana tymi uczuciami wobec Esme Cullen. Jednocześnie wydawało jej się to tak znajome i może danie sobie nowej szansy na miłość nie byłoby złym pomysłem.

— Jest jakieś wydarzenie — mruknęła Alice. — Festiwal lub coś w tym rodzaju. Ulice są pełne ludzi i czerwonych flag. Jaki dzień mamy dzisiaj?

— Dziewiętnasty? — zapytała z powątpiewaniem Esme i wtedy
zrozumiała. — Co za ironia losu, to Dzień Świętego Marka

— A co to znaczy? — zapytała zaciekawiona Hera.

Esme zaśmiała się.

—  Miasto co roku obchodzi swoje święto. Według legendy chrześcijański misjonarz, ojciec Marcus, w rzeczywistości jest to Marcus z Volturi, wypędził wszystkie wampiry z Volterry piętnaście wieków temu. Historia twierdzi, że poniósł męczeńską śmierć w Rumunii, dokąd udał się, aby kontynuować walkę z plagą wampiryzmu. Oczywiście to wszystko bzdury... Nigdy nie opuścił miasta, ale stąd pewne przesądy jak np
jak krzyże i ząbki czosnku. Ojciec Marcus użył ich z powodzeniem i muszą zadziałać, ponieważ wampiry nie sprawiły już więcej kłopotu Volterze.

Hera nie była do końca zaskoczona tą historią, przecież była już przyzwyczajona do wszystkiego, co nie miało nic wspólnego z „normalnością”.

— Nie będą zbyt szczęśliwi,  że Edward zorganizuje to w Dzień Świętego Marka, prawda? —  zapytała Bella, myśląc o bliskości, jaką miała jej ciotka z Esme.

Alice pokręciła głową ze zniechęceniem.

— Nie. Będą działać bardzo szybko.

— Czy nadal planuje występ w
południe? —  zapytała Hera.

— Tak. Zdecydował się poczekać i oni na niego czekają — odpowiedziała Alice.

Hera ukradkiem chwyciła za różdżkę, z pewnością ją przejęli, ale była pewna, że ​​wszystko dobrze się ułoży.

— Bella, Hera — Alice mówiła szybko, niskim, gwałtownym tonem
głosu. — Nie jestem w stanie przewidzieć, jaka będzie reakcja strażnika przy drzwiach; Będzie cie musieli iść i uciekać, jeśli to nie zadziała. Wystarczy, że poprosicie o Palazzo dei Priori i pospieszycie we wskazanym kierunku.

— Palazzo dei Priori, Palazzo dei
Priori —  Bella powtarzała tę nazwę w kółko, próbując ją zapamiętać.

Kiedy Hera podeszła do Esme, spojrzała na nią i spodobało jej się to, że jej złote oczy zapewniały jej spokój ducha.

— Bądź ostrożna, Hera — powiedziała Esme, nieco zdenerwowana jej bliskością.

Uśmiechnęła się lekko.

— Wezmę to, chcę tylko
przysługę —  Zrobiła pauzę. — Poszukaj Belli, prawdopodobnie nie ma jej ze mną i nie bój się, jeśli się nie poruszy — Hera mrugnęła do niej przed wyjściem.

Ale Esme była trochę zdezorientowana. Co zrobiłaby Hera?

Hera biegała ze swoją siostrzenicą, była częścią, która nie była tak zajęta, więc wyjęła różdżkę.

Brunetka to zauważyła.

— Co robisz ciociu...

— Przykro mi, Bello, ale nie możesz się tak narażać —  Hera pokręciła głową i westchnęła. — Petrificus Totalus.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro