Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Dwudziesty Drugi.

*Polecam włączyć tą piosenkę, uważam, że (nastrojowo) pasuje ;) *
-Dzięki Gale. Dalej już sobie poradzę. -wybąkałam i na chwiejnych nogach dowlokłam się do łóżka, co chwilę potykając się o własne stopy. 

- Wiesz... tam jest łazienka, gdybyś potrzebowała...

-Nie przesadzaj, przecież nie wypiłam tak dużo! Nie jestem pijana. -rzuciłam się na łóżko. Gale posłał mi sceptyczne spojrzenie i usiadł koło mnie. 

-Co..co Ty robisz? -powiedziałam już prawie we śnie.

-Zdejmuję Ci buty, przecież nie będziesz w nich spała. 

-Ach... no tak. Przecież to taaakie niehigieniczne! Peeta rozebrałby mnie całą. -obruszyłam się. Gale uśmiechnął się nieznacznie. 

-Na razie pozostanę na etapie butów. Dobranoc Katniss. 

Nic nie odpowiedziałam, usłyszałam tylko ciche zamknięcie drzwi i już po chwili sen ogarnął mnie całkowicie....

....obudziły mnie promienie, porannego słońce. Ugh, jak ja go nienawidzę! A już w szczególności, kiedy mam kaca! Słońce kojarzy mi się z nadzieją, z nastaniem lepszych dni, a przecież każdy wie, że one nie nadejdą! Nie w świecie, na którym żyjemy. A tak, zapomniałam, przecież miałam zacząć od początku, ale jak zacząć od nowa skoro na dworze świeci słońce?! Zdecydowanie wolałam ten stary pokój  z jednym małym okienkiem- muszę o tym powiedzieć Gale'owi dzisiaj na polowaniu, albo lepiej na śniadaniu. 

Z niemałym wysiłkiem usiadłam na łóżku i potarłam swoje skronie. Zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłam, ale jak wejść w nowe życie to z przytupem! Bądź kacem...

Podeszłam do szafy i wzięłam z niej jakąś pierwszą lepszą bluzkę, do tego na oślep wybrałam spodnie. Przejrzałam się w lustrze- jak na polowanie wyglądam przyzwoicie, nie licząc wielkich worów pod oczami. Włosy spięłam dla odmiany w kucyk. 

Dumna z siebie poszłam na śniadanie, a przynajmniej chciałam, bo w drzwiach pojawiła się osoba, której najmniej się teraz spodziewałam. Wyrzuciłam ręce do góry w akcie desperacji. 

-Myślałam, że wyjechałeś. 

Blondyn przysunął się do mnie. 

-Miałem, ale po tym jak mnie potraktowałaś, zmieniłem zdanie. Katniss, to nie może tak wyglądać. 

-Tak, czyli jak?!

-Przecież my się kochamy. Chcesz to wszystko zaprzepaścić? Nie widzisz, że tylko ranimy siebie nawzajem?

Przygryzłam wargę. 

-Wiem, widzę, czuję! Tylko, że ja chciałam zacząć wszystko od nowa..

-I ja Ci w tym przeszkadzam tak?! Jestem kulą u nogi? -powiedział z dużym wyrzutem w głosie.

To był jak impuls, jak magiczna siła, która mnie do niego przyciągnęła. Pragnienie? Tęsknota? Wyrzuty sumienia? Wszystko zawarliśmy w tym jednym pocałunku. Brakowało mi smaku jego ust, jemu moich pewnie też. Kocham go i dlatego nie mogę z nim być. Ta miłość mnie niszczy. Odsunęłam  się od niego  gwałtownie. 

-Przepraszam, Peeta. -minęłam go szybko. Po moich policzku spływała jedna samotna łza, a za nią kolejna i następna. To było najgorsze pożegnanie, jakie mogłam sobie wyobrazić. Wiem, że teraz straciłam go na zawsze. Nie ma powrotu, nie ma odwrotu. Chciałabym, żeby to był tylko sen, z którego się obudzę. Usiadłam na jednej z kanap w korytarzu i ukryłam twarz w dłoniach. Chciałabym, żeby tata był tu ze mną. Siedział koło mnie. Poradził. On i Prim. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu. 

-Coś Ty narobiła córeczko. -wzdrygnęłam się na dźwięk tego głosu. 

-Ta-tata? Co Ty tutaj robisz? Przecież nie żyjesz! -pociągnęłam nosem. Tata włożył moją rękę w swoją. 

-Chciałeś to jestem. To Ty decydujesz, kiedy się pojawię, a kiedy zniknę. 

-Brakuję mi Ciebie, wiesz?! Opuściłeś mnie, kiedy miałam 11 lat. 

-Tak, ale wiesz, że tego nie chciałem. Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie widziałem jak zdajesz się małą kobitką, jak Prim dorasta. Jak zostaje lekarką.

-Czy-czy ona jest teraz z Tobą?  Czy jest szczęśliwa?

Tata uśmiechnął się lekko.

-Tak jest ze mną. Opowiada mi wszystko co mnie ominęło. O tym jak stałaś się twarzą rewolucji. Jak zgłosiłaś się za nią. Jak wygrałaś Igrzyska. I owszem, jest szczęśliwa, Jest także dumna. Dumna, bo się nie poddałaś po jej śmierci, dlatego nie rób tego teraz. 

-A Ty? Jesteś ze mnie dumny. -potok łez. 

-Zawsze byłem z Ciebie dumny, Katniss. 

-Więc według Ciebie co powinna zrobić? Przecież straciłam go na zawsze. 

-Prawdziwej miłości się nie traci. -odpowiedział.

W mojej głowie pojawił się obraz mojej mamy. Tata ma rację, mama zawsze go kochała i kocha nadal.  Skinęła głową i otarłam łzy ze swojego policzka. 

-Czy..ty.. jesteś prawdziwy, czy tylko to sobie wyobraziłam? 

-Jeśli sobie mnie wyobraziłaś, to nie znaczy, że nie jestem prawdziwy. 

-Kocham Cię tato. Żałuję, że nie mogłam spędzić z Tobą więcej czasu. 

Położyłam głowę na jego kolanach, tak jak to robiłam w dzieciństwie, a wtedy tata zaczynał głaskać mnie po głowie. Wzruszyłam się na myśl o moim dzieciństwie. Teraz już nie jestem dzieckiem, ani z wyglądu, ani z charakteru, ale czy to oznacza, że przestaję tęsknić miłością moich rodziców? Że przestaję być dla nich dzieckiem? Że przestaję marzyć jak dziecko? Nie. 

-Słonko.. -zaczął nadal pieszcząc mnie po głowie. Miał strasznie delikatne dłonie, chociaż strasznie spracowane. -...teraz masz Haymitch'a, który traktuje Cię jak swoją własną córkę, której jeszcze nie ma. To on przez te ostatnie miesiące troszczył się o Ciebie, bał, martwił. Zapamiętaj to. 

-Wiem, ale to Ty będziesz dla mnie zawsze prawdziwym tatą. 

-Kocham Cię, kwiatuszku. -odsunął się ode mnie. 

-Nie tato, nie odchodź! -krzyczałam jeszcze długo po tym jak zniknął. Znowu poczułam pustkę. Przez ten krótki czas znowu miałam tatę przy sobie. Opadłam na kolana i zaczęłam strasznie płakać, a moje ciało ogarnęły drgawki. Wiem, co tata chciał mi przekazać. Wiem, że mam się nie poddawać. Uratować swoją miłość, a przy okazji zacząć od nowa, ale czy to możliwe?! Skoro Prim tak twierdzi to zapewne tak. 

''Kocham Cię, tatusiu'' - wyszeptałam, kiedy moje ciało ogarnęła ciemność.

-Cicho Katniss, to tylko koszmar. -usłyszałam znajomy mi głos. - Już nie płacz.

-Johanna? Co t-ty tutaj robisz? -otworzyłam oczy i zobaczyłam, że moje ubranie jest całe mokre od łez. Pościel jest pomiętolona, a poduszki leżą na podłodze. Teraz do mnie dopiero doszło, że to wszystko było snem. 

-Ja, przyszłam Ci przemówić do rozumu, bo to co wyprawiasz przechodzi ludzkie pojęcie! -krzyczała na mnie. 

-Gdzie jest Peeta? -spytałam, a Johanna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.

-Wyjechał. -posłałam jej pytający wzrok.- Ale nie powiedział gdzie. 

Cholera.

-A co  Cię on tak nagle interesuje? Wzięłaś sobie moje słowa do serca, czy co?! 

Uśmiechnęłam się.

Owszem wzięłam sobie czyjąś radę do serca. Jeśli to był tylko sen, to czy nie one właśnie ukazują nasze największe lęki i pragnienia?

******************************

Witam, przez to, że właśnie rozpoczęłam ferie to rozdziały powinny pojawiać się częściej. Jeśli ta notka wam się podobała możecie zostawić gwiazdkę! ♥ Dziękuje wam z całego serca za 7 000 wyświetleń, 600 gwiazdek i 200 komentarzy! Nawet nie macie pojęcia jak mnie to strasznie motywuje ;*

btw. Znajdują się tutaj fani Pamiętników Wampirów? :D

xoxo








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro