Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

*Perspektywa Mii*

Obudziłam się z ogromnym bólem gardła. Tylko nie to. Nie mogę być teraz chora. Jutro mamy z Liamem lot do Nowego Yorku. Jęknęłam i niechętnie wyszłam z łóżka. Z szafy wzięłam czarne legginsy, szary ciepły sweter, skarpetki i czystą bieliznę. Weszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą. Ubrałam bieliznę i wcześniej wybrane ciuchy. Włosy związałam w niechlujnego koka i wyszłam z łazienki. Pomimo ciepłego swetra dalej było mi zimno. Zeszłam na dół po schodach. W kuchni siedzieli już chłopcy.

-Hej.-Wychrypiałam, a po chwili zaczęłam kaszleć.

-No nie źle się załatwiłaś.-Skomentował Harry.

-Ja? To Liam mnie wrzucił do basenu jak było zimno na dworze. To jego wina.

-Najlepiej wszystko zwalić na mnie.-Zaprotestował mój brat.

-Jutro mamy lot.-Powiedziałam, ale znowu zaczęłam kaszleć.

-Nie ma mowy, że w takim stanie gdzieś pojedziesz. Marsz do łóżka. Zaraz przyniosę ci jakieś leki i ciepłą herbatę.-Rozkazał Liam. Wyszłam z kuchni i zamiast iść do swojego pokoju położyłam się na kanapie. Włączyłam telewizor i akurat leciał odcinek ,,Pretty Little Liars" Po chwili w salonie pojawił się Liam, który niósł ze sobą tacę z lekami i śniadaniem. Położył ją na stoliku, który stał na przeciwko mnie.

-Mówiłem ci abyś poszła do łóżka.-Powiedział niezadowolony przykrywając mnie kocem. Uśmiechnęłam się do niego lekko.-Masz zmierz temperaturę.

Podał mi termometr, a ja go wsadziłam pod pachę. Po chwili zaczął pikać. Wyciągnęłam go i podałam bratu.

-38.9.-Wymamrotał.-Wygląda na to, że nigdzie jutro nie lecimy. Przez najbliższe kilka dni leżysz w łóżku.

Jęknęłam niezadowolona. Grzecznie popiłam leki które dał mi Liam i zaczęłam jeść śniadanie. Gdy już wszystko zjadłam odstawiłam tace na stolik i przykryłam się szczelnie kocem. Przypomniało mi się, że dzisiaj umówiłam się z Lukiem, Ashton'em, Calum'em i Michael'em. Wstałam z kanapy i udałam się do swojego pokoju, po telefon. Wzięłam go z szafki nocnej i wróciłam do salonu.
-Do Ciebie gadać jak do ściany. Masz leżeć!-Przewróciłam oczami. Liam zachowuje się jakbym miała 5 lat.
-Poszłam tylko po telefon.-Mruknęłam cicho i usiadłam na kanapie. Liam chyba odpuścił, ponieważ wszedł do kuchni. Wybrałam numer Luka i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej, Mia.-Usłyszałam głos przyjaciela.
-Hej, Lukey. Nie mogę dzisiaj się z wami spotkać.
-Stało się coś?
-Nie. Po prostu jestem chora. Liam nawet mi nie pozwala wstać z łóżka.
-W takim razie przyjedziemy do Ciebie wieczorem.-Oznajmił.
-Nie!-Zaprzeczyłam niemal od razu.-Jeszcze was zarażę.
-Będziemy o 17. Pa-Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ się rozłączył. Westchnęłam i odłożyłam telefon na stolik. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i przykryłam szczelnie kocem. Po chwili poczułam jak moje powieki robią się cięższe. I po chwili usnęłam.
*Perspektywa Nialla*
Siedzę z chłopakami na ogródku i pijemy piwo. Chłopakami o czymś gadają, ale ja jestem myślami gdzie indziej. Ciągle myślę o Mii. Nie wiem kompletnie co robić. Chciałbym jej powiedzieć, ale jeżeli Modest się dowie to jestem skończony. Ale wiem jedno. W cholerę mi na niej zależy.
-Horan do kurwy nędzy!-Zamyśleń wyrwał mnie krzyk Louisa. Odwróciłem głowę w jego stronę i spojrzałem na niego.
-Co?
-Mówimy do Ciebie od 5 minut.-Wyjaśnił Liam.
-Sorry.-Mruknąłem.
-Co się z tobą dzieje?-Odezwał się Harry.
-Ciągle myślę o tej sprawie. Nie wiem co mam robić. Jestem w kropce.
-Słuchaj Niall. My nie podejmiemy za Ciebie decyzji. Musisz sam postanowić co robisz. Możesz jej wszystko wyjaśnić, ale możesz też powiedzieć jej dopiero za 2 miesiące jak już 'zewrwiesz' z Lucy. Tylko pamiętaj. Wtedy może być już za późno.-Louis poklepał mnie po ramieniu. Weszli do domu zostawiając mnie samego ze swoimi myślami.
*Perspektywa Mii*
Po przebudzeniu zobaczyłam obok siebie Luka. Na drugiej kanapie siedział Michael, Calum i Ashton.
-Hej, chłopaki.-Wychrypiałam lekko się uśmiechając.-Długo już tu siedzicie?
-Nie. Niedawno przyjechaliśmy.-Odpowiedział Calum i się do mnie uśmiechnął.
-Jak się czujesz?-Odezwał się Lukey.
-Powiedziałabym, że dobrze, ale tak nie jest.
-Powinnaś iść do lekarza.-Oznajmił Ashton.
-Nie! Żadnego lekarza. Przejdzie mi
-Mia zmiez temperaturę i weź leki.-W salonie pojawił się Liam. Odebrałam od niego termometr i wsadziłam pod pachę. Po chwili zaczął pikać, więc oddałam go bratu.
-38,8. Gorączka ci nie spada. Jak tak dalej będzie to idziesz do lekarza i bez gadania. Teraz weź leki.-Podał mi jakieś tabletki szklankę wody. Połknęłam tabletki i przykryłam się z powrotem kocem.
-Chłopaki chcecie coś do picia?-Spytał mój brat. Przytaknęli głowami, a mój brat zniknął w kuchni. Wtedy przypominało mi się, że nie zadzwoniłam do Lily, aby poinformować ją że jutro nie przylecimy.
-Liam!-Krzyknęłam. Mój brat wszedł do pomieszczenia z tacką i napojami.
-Co?
-Gdzie jest mój telefon? Muszę zadzwonić do Lily.
-Nie martw się. Już do niej zadzwoniłem i powiedziałem że jutro nie przylecimy bo jesteś chora. A teraz pij herbatę.
Podał mi ciepły napój, który od niego odebrałam.
-Dziękuje.
Po jakimś czasie dosiedli się do nas Niall, Louis i Harry. Siedzieliśmy przez 2 godziny i gadaliśmy. Nagle po domu rozniósł się dzwonek do drzwi. Postanowiłam otworzyć. Wstałam z kanapy i opatuliłam się kocem po czym ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je, a przede mną ukazał się dość wysoki mężczyzna w garniturze. Miał około 45 lat. Może trochę więcej.
-Mia Payne?-Spytał niepewnie.
-Tak. W czym mogę panu pomóc?
-Jestem twoim ojcem....
*********
Jak dla mnie to trochę nudny ten rozdział, ale nie miałam na niego komleptnie pomysłu i trochę się nad nim męczyłam. Ale jest! Zostawcie swoją opinie w komentarzach ;*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro