07
"Kiedyś się świat dla Ciebie zaczął, więc kiedyś musi się skończyć. Każdego dnia dla kogoś kończy się świat."
*perspektywa Maćka*
Długo rozmawiałem z Luną o przeszłości i teraźniejszości. W końcu jakby nie patrzeć nie mieliśmy ze sobą kontaktu od czterech lat! Po obiedzie dziewczyna wróciła do siebie. Ja zrobiłem to co ona i również wróciłem do swojego pokoju. Kogo tam zastałem ? Oczywiście, że Karola jak zwykle siedzącego na łóżku i czytającego gazety. Jeszcze o tym nie wspominałem, ale po apokalipsie padła telewizja i internet co nie jest niczym dziwnym. Pozostało nam tylko radio i prasa.
- Mówiłeś, że twoja siostra jest miła, a tu się okazuje, że jest zwykłą suką.
- Nie waż się tak mówić o Lunie! - warknąłem wściekle w jego stronę.
- Sory stary. Nie chciałem, ale przyznaj, że zbyt miła to ona dla mnie nie była.
- Po śmierci rodziców okropnie się zmieniła. Luna, którą znałem stała się kimś zupełnie innym. Jednego dnia z pozytywnej, wierzącej w szczęśliwe zakończenia piętnastolatki stała się zimna i oschła. Zamknęłan się w sobie i nie chciała z nikim rozmawiać. Nawet ze mną, choć i tak mi mówiła najwięcej. Po miesiącu ona odeszła. Stwierdziła, że musi pomścić rodziców i wstąpiła do wojska. Ja nie byłem do tego przekonany. Po kilku tygodniach sam też zechciałem pójść w jej ślady. Pomógł mi w tym pezyjaciel ojca. Niestety okazało się, że przydzielono mnie do sektora piątego kiedy ona walczyła o przeżycie w jedynce. Tam szkolenia wcale nie wyglądają tak jak u nas. Oni po prostu nie patrząc czy to dziewczyna czy chłopak, czy ma lat siedem czy piętnaście wszyscy trafiają na poligon i walczą z zombiakami. Prawdziwymi, a nie kukłami jak to jest w piątce.
- Nie wiedziałem...
- Luna musiała nauczyć się samodzielności w każdej sytuacji. Dodatkowo dobijała ją śmierć rodziców. Była cholernie mocno związana z ojcem, a ja w zsadzie do tej pory nie wiem co on jej powiedział nim umarł...
*wspomnienie*
Uciekaliśmy lasem, bo nasz samochód się zepsuł. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się znaleźć jakieś schronienie. W pewnym momencie zaatakowali nas ci ludzie? Nie... To już nie byli ludzie. To były żywe trupy. Rodzice walczyli próbując nas obronić. Udało im się to, ale za jaką cenę? Oboje zostali ugryzieni.
- Dzieciaki... Musicie uciekać. Idzcie prosto, a szybko traficie do wujka, on już czeka i pomoże wam.
- A wy? - zapytałem.
- My... Nie możemy iść z wami. Tutaj kończy się nasza rola. - powiedział tata, a Luna zaczęła płakać. Przytuliła mamę, a potem ojca. Ten szepnął jej coś do ucha i dał jakąś kopertę. Po chwili i ja pożegnałem się z rodzicami po czym pociągnąłem młodszą siostrę w głąb lasu.
- Lusia chodź. Musimy iść. - dziewczyna niechętnie, ale zgodziła się.
Przeszliśmy kawałek, a Luna wyrwała mi się i pobiegła z powrotem w miejsce gdzie zostali nasi rodzice.
*koniec wspomnienia*
- Miałem tylko szesnaście lat, a ona piętnaście. Widziała jak rodzice umierają, ale ja słyszałem tylko dwa strzały, a gdy dobiegłem do nich byli już martwi.
- Przykro mi. Luna musiała się załamać.
- Nie do końca. Przez cały czas trzeźwo myślała. Z martwych rąk rodziców wyciągnęła bronie. Zabrała ich plecaki i amunicję. Pamiętam jak przytulała martwe ciała ojca i matki, a z gałezi ułożyła krzyże.
- Myślisz, że dlatego stała się taka dobra?
- Tak. Zawsze potrafi zachować zimną krew.
- Została Wilkiem. Tam w jedynce.
- Yhym. Odkąd tylko pamiętam kochała zwierzęta.
- Jednego nie rozumiem. Czemu akurat Wilk? Mogła wybrać jakikolwiek przydomek, a została zwykłym wilkiem.
- Zawsze twierdziła, że wilki są mądre i piękne. Chodziło tu o jej honor. Zawsze miała swoje zasady - jak wilki. Wiesz, czasami zdawało mi się, że zamiast opiekować się nią, to ona zajmowała się mną.
- Kamila też taka była.
- Nie. Kam była inna. Była nerwowa i często zbyt szybko reagowała. Luna jest rozważna i chłodna. Kam była ogniem, a Luna jest lodem.
- Dlatego ją kochałeś? Bo była przeciwieństwem siostry, którą straciłeś?
- W tej chwili wydaje mi się, że właśnie tak było. Wtedy myślałem, że ją kocham, a teraz wiem, że po prostu chciałem wypełnić pustkę po siostrze. Tak, wiem, że to samolubne.
Karol nic nie odpowiedził. Nie musiał. Całe życie użalał się nad sobą, ale jego bunty i ucieczki były niczym w porównaniu do tego co przeszła moja siostrzyczka. Ona na włase oczy widziała śmierć rodziców, a on od swoich po prostu uciekł.
Tak, Karol i Luna są do siebie podobni. Pieprzeni buntownicy. Jednak nie są wcale tacy sami. Są podobni, ale zarazem cholernie różni. Ona kiedyś zwariowana nastolatka, a dziś odpowiedzialna przywódczyni. A on? Wieczny dzieciak. Czasami zastanawiałem się jak to możliwe, że on przewodził oddziałowi. Później jednak zawsze przypominałem sobie jak dobry jest w tym co robi.
Karol choć był mentalnie dzieciakiem umiał dowodzić, mobilizować i czasami nawet wyciągnąc z czegoś konsekwencje, ale nie uczył się na błedach.
A Luna? Nie wiem jaka była przez ostatnie cztery lata, ale wiem, że jako dziewczynka lubiła nie trzymać się zasad. Zawsze je łamała, ale i tak potrafiła wszystko zrobić w taki sposób by było po prostu dobrze. Była rozważna i wykalkulowana, choć wydawać by się mogło, że jest szalona. Ona natomiast zawsze potrafiła oszacować ryzyko i ocenić czy warto coś zrobić...
Kiedy ją dziś spotkałem nie widziełem w niej Wilka, którego wszyscy się boją. Zobaczyłem nastolatkę, która zniknęła bez śladu z mojego życia kilka lat temu. Zobaczyłe Lunę Ejsmont. Zobaczyłem moją małą siostrzyczkę.
********************
Hej, cześć, siemanko!
No to trochę bliżej poznaliśmy histrię Luny i dzisijszy rozdzialik był dłuższy bo miał prawie 900 słów!
JEŚLI CHCESZ KOLEJNY ROZDZIAŁ PROSZĘ ZOSTAW GWIAZDKĘ I KOMENTARZ, BO CHOLEERNIE MNIE TO MOTYWUJE I DAJE ENERGIĘ DO PISANIA DLA WAS ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro