Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawiczek

Jest 97 odczytów. Prawie setka. Robię już maraton, bo nie widzę sensu na czekanie, skoro to wskoczy po jednym rozdziale.
Uważajcie, aby niczego nie przegapić, bo będzie się sporo działo!
Komentujcie, bo naprawdę się cieszę, kiedy dostaję powiadomienie, iż ktoś napisał komentarz.
Dzisiaj pytania pojawią się dopiero przy ostatnim rozdziale maratonu.

A ten oto jest 1/3.

Heaven

Stepha, odbierz do cholery! Na litość boską, czy ona może przestać się z nami wszystkimi bawić w kotka i myszkę?! 

~ Tu Stepha, nie mam teraz czasu. Zadzwoń później lub napisz SMS-a. Ewentualnie zostaw wiadomość, której pewnie nigdy nie odsłucham. Do usłyszenia! ~

Znowu słyszę te cholerną sekretarkę! Jej tekst znam już na pamięć, do cholery! 

— Ja pierdolę... — Zaskoczyłem pozostałych. 

No tak, pierwszy raz słyszą, że wogóle przeklinam. Rzadko kiedy to robię, bo nie lubię, ale jak jestem wkurwiony, to nic na to nie poradzę. 

— Spróbuj ostatni raz, za chwilę ktoś inny dzwoni... — Kiwnąłem głową na słowa Maxa. 

Wcisnąłem jej numer, a po chwili już słyszałem pierwszy sygnał. Potem drugi. Trzeci. Czwarty. Przy piątym usłyszałem trzask, dlatego przestałem chodzić w tę i spowrotem. 

— Halo? — Doszedł mnie jej głos. 

— Stepha? — Zaskoczyła mnie, że wogóle odebrała. 

Reszta spojrzała w moim kierunku tak samo zaskoczona. Dziewczyny się wogóle się przekręciły i klęczały teraz na kanapie, a chłopacy byli mocno skręceni w moim kierunku. 

 Czego ty ode mnie chcesz? — Zapytała, przez co dało się wychwycić, że jest naprawdę mocno wstawiona.

— Zapytać się gdzie jesteś, bo dochodzi druga w nocy, a z tego co wiemy, to poza próbą nie miałaś dzisiaj żadnych planów... Poza tym przez telefon słyszę, że jesteś już pijana... — Pozostali zrobili wielkie oczy. 

— Hmmm... Nie powiem... — Drgnęła mi brew. — Nadal jestem na was zła... Narazie... — Dodała.

— Ste... Cholera... Rozłączyła się... — Mam ochotę rzucić telefonem o ścianę. 

W tym momencie usłyszeliśmy czyjś dzwonek. Max wyjął swoją komórkę z kieszeni, po czym odrazu odebrał i przyłożył go do ucha. 

— Cześć, Lepart... Nie, nie wróciła... Możesz mi powiedzieć, gdzie.... Jasne, dzięki wielkie... Narazie... — Rozłączył się. — Byli w Bottom of the Hill... Heaven, Tobias... Jedźcie po nią, póki jeszcze czegoś nie odjebała... — Kiwnąłem głową. 

— Czemu ja? Nie może ktoś z nich? — Wskazał na resztę rudy. 

— A daliby sobie z nią radę? — Zapytał ironicznie blondyn, na co chłopak warknął zdenerwowany. 

— Dobra... — Powiedział przez zaciśnięte zęby. 

Odrazu ruszyliśmy do garażu, gdzie następnie wsiedliśmy do niebieskiego Jaguara XE Remis, po czym ruszyliśmy pod wskazany przez Maxa klub. 

(Jestem ciekawa czy tylko mi się ten samochód tak bardzo podoba, czy komuś jeszcze? 😍😍)

— Przestań zgrzytać tymi zębami... Wiem, że jesteś wkurwiony, ale... — Wszedł mi w zdanie. 

— A ty nie jesteś? — Zapytał, jednocześnie wyprzedzając samochód, który jechał przed nami. 

— Jestem, nawet bardzo, ale zauważ, że ona miała powód, przez który się doprowadziła do takiego stanu... — Zauważyłem, a on się zdziwił. 

— Wiesz czemu jej nienawidzę? — Spojrzałem na niego. — Bo przypomina mi mnie samego, zanim zwiałem z domu... Robiłem wszystko, aby tylko zwrócić uwagę moich rodziców, ale oni mieli mnie gdzieś... Bardziej ich interesowała moja zaginiona siostra bliźniaczka, która pewnie nigdy się nie odnajdzie... Zniknęła w dniu, kiedy się urodziliśmy i od wtedy moi rodzice chyba zapomnieli, że mają jeszcze dorastającego syna... Nienawidzę jej, bo gdy na nią patrzę, to mam wrażenie, jakbym patrzył na moje własne życiowe błędy... — Zatrzymał się pod klubem, po czym na mnie spojrzał. 

— Pójdę po nią... — Oparł się o kierownicę, a ja wysiadłem z auta i wszedłem do środka. 

Strasznie tu pusto jak na tę godzinę. Przecież to nocny klub. W tym momencie zobaczyłem dziewczynę, która bawi się szklanką. Podszedłem do niej, a z każdym krokiem, kiedy znajdowałem się coraz bliżej, widziałem do jakiego stanu się przez nas doprowadziła. Znalazłem się obok niej, po czym położyłem jej rękę na ramieniu. 

— Chyba najwyższa pora wracać, Stepha... — Powiedziałem spokojnie, a ona tylko na mnie spojrzała zmulonymi oczami. 

— Nie chce... — Wzięła do ręki szklankę, w której nadal była końcówka drinka, po czym go dopiła. 

— Wszyscy się o ciebie martwią... — Weszła mi w zdanie. 

— ... I boją... — Wydęła dolną wargę. 

— To nieprawda... Gdy weszłaś do pokoju, to nie był strach przed tobą... To była niechęć, aby uwierzyć w to wszystko co cię spotkało w życiu... — Schowałem jej rzeczy do kopertówki, która leżała na blacie, po czym wziąłem jej kurtkę. — Możemy wracać do domu? — Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, kiedy to chciałem jej pomóc ubrać wierzchnie ubranie, a ona po chwili kiwnęła głową. 

Powoli założyła kurtkę, po czym wstała ze stołka barowego. Szybko zareagowałem, kiedy to prawie poleciała do tyłu. Zaśmiała się, po czym ruszyliśmy do wyjścia. Całą drogę do auta miała głupawkę. Trzeba zapamiętać, aby nigdy nie dawać jej alkoholu. 

— Chryste... — Wzywał go Tobias, kiedy otworzyłem drzwi za miejscem pasażera, a on zobaczył czarnowłosą. 

— A ten co tu robi?! — Zapytała dość głośno, kiedy to pomogłem jej wsiąść do pojazdu. 

Wziąłem jej torebkę, a następnie rzuciłem na przednie siedzenie, żeby nie wpadła na jakiś głupi pomysł. 

— Tobias, usiądę z nią z tyłu... Tak w razie potrzeby, bo po pijaku to człowiek wpada na najróżniejsze pomysły... — Zwróciłem się do chłopaka, który właśnie odpalał samochód. 

— Dobry plan... — Odpowiedział, a ja zamknąłem drzwi i podszedłem od drugiej strony. 

Usiadłem obok niej, ale już na wejściu słyszałem jak ta dwójka się ze sobą kłóci. To będzie długa droga do domu. 

— Po co mi niańki?! Umiem sama o siebie zadbać! — Oparłem się o lewą rękę. 

— Jak widać nie umiesz! — Odpowiedział jej Tobias. 

— Dlaczego jesteś dla mnie taki niemiły? — Zapytała z wyrzutem. 

— Bo mnie wkurwiasz? I cię nienawidzę? — Zapytał ironicznie. 

— Dlaczego? — Znowu zadała pytanie. 

— Po prostu jesteś wkurwiająca... Przestań... — Powiedział, kiedy zaczęła się bawić jego włosami. 

— A jak ci zrobię loda, to przestaniesz mnie nienawidzić? — Zrobiła smutną minkę i oparła się brodą o ramię fotela. 

— Co?! Chyba cię pojebało! Z tobą w życiu! — Zaczerwienił się na twarzy. 

Zaraz, taka reakcja może znaczyć tylko jedno. 

— Eee?! Dlaczego?! Czemu nie chcesz?! Jestem w tym dobra!... — Na moment ucichła, a Tobias zrobił się jeszcze bardziej skonsternowany przez tę kłótnie. — Jesteś prawiczkiem? — Zapytała prosto z mostu. 

Czy po pijaku puszczają jej wszystkie blokady?! 

— Nie wiem o czym ty mówisz! — I tak oto wpadł, jak śliwka w kompot. 

— Wprowadzić cię w ten świat? — Nie odpowiedział. — Tobias... — Szturchnęła go w kark, ale był nieugięty i patrzył na drogę. — Heaven! Tobias mnie ignoruje! — Złapałem się za głowę. 

— Zamknij ty się w końcu! — Krzyknął Tobias, a Stepha wydęła dolną wargę. 

Skrzyżowała ręce naburmuszona i oparła się o fotel. Po chwili spojrzała w moim kierunku. 

— Heaven, jesteś prawiczkiem? — Spojrzałem na nią, robiąc przy okazji wielkie oczy. 

— Nie będziemy o tym rozmawiać... — Ona naprawdę nie ma teraz żadnej blokady. — Spróbuj zasnąć, Ste... — W tym momencie położyła głowe na moich kolanach. 

Po chwili zarówno ja, jak i Tobias słyszeliśmy jej równy oddech. Usłyszałem jak odetchnął z ulgą. 

— Jesteś prawiczkiem? — Uśmiechnąłem się w jego kierunku, a on tylko zarumienił. 

— I co z tego... Tylko błagam, nie mów tego reszcie... — Powiedział cicho, po czym skupił się na drodze. 

Spojrzałem na dziewczynę. Odsunąłem włosy, które za moment weszłyby jej do ust. Przez resztę drogi, cały czas się jej przyglądałem. Nadal nie jestem w stanie uwierzyć w to, co przeczytała Ivy. 

— Jak to katowali? — Zapytała Kylie. 

— Rodzice? Przecież to pojebane... — Zauważył Steve. 

— Ludzie, słuchajcie tego... „... Na początku myślałam, że Bóg wysłuchał mojej prośby, jednak wieczorem, kiedy odkładałam umyty już talerz do suszarki, przez przypadek potrąciłam kubek, który upadł na podłogę i się zbił. Gdy mój „ojciec” to zobaczył, natychmiast do mnie podszedł, złapał za ręce i pociągnął do pokoju. Tam popchnął mnie na podłogę, rozerwał moją bluzkę i zaczął okładać po plecach skórzanym paskiem. „Mama” jak zawsze w tym czasie, piła swoją herbatę w salonie i w najlepsze czytała jakąś książkę. Nie przeszkadzało jej to, że w całym domu było słychać mój krzyk i błagania o pomoc... ”... — Po przeczytaniu tego spojrzała na nas. — Jakim potworem trzeba być, aby traktować w taki sposób dziecko? — Ona również się popłakała, ale odrazu wytarła oczy. 

W tamtym momencie Stepha stanęła w drzwiach. Jestem ciekaw co musiała sobie wtedy pomyśleć. W końcu, tak jakby włamaliśmy się jej do pokoju. 

— Jesteśmy... — Odezwał się Tobias, a ja w tym czasie spróbowałem jakoś wyjść z auta. 

Chłopak wyszedł z auta, przy okazji zabierając torebkę dziewczyny, po czym obszedł auto i otworzył tylne drzwi. Odrazu odwrócił wzrok, kiedy zobaczył skrawek jej bielizny. Przy takiej długości sukienki, jaką ona założyła, powinien się spodziewać tego, że nieco będzie ona odkrywała. Schyliłem się do środka i założyłem jej ręce na swój kark. 

— Śpi jak zabita... — Zauważył rudzielec, a ja wziąłem dziewczynę na ręce jak księżniczkę. 

Zatrzasnął drzwi kiedy ją wyciągnąłem, po czym wcisnął guzik na pilocie, tym samym zamykając samochód. Ruszyliśmy do drzwi, a ja słyszałem jak dziewczyna coś mruczy pod nosem. 

— To boli... Przestań... — Usłyszałem nagle i przekręciłem głowę w jej kierunku. 

Obudziła się nagle. Spojrzała na mnie. Oparła brodę na moim ramieniu, po czym spojrzała na Tobiasa, który szedł za mną. Chwilę mu się przyglądała. 

— Tobias... Zdradzić ci sekret? — Zapytała. 

— Jesteś pijana, więc gadasz od rzeczy, ale mów... — Odpowiedział zrezygnowany. 

— Może i naszą codzienną rutyną jest zabijanie się wzrokiem, ale mimo tego, nawet cię lubię... — Spojrzał na nią zaskoczony. — Tak samo jak pozostałych, uważam cię za swoją rodzinę, której nigdy nie miałam... — Teraz to nawet mnie zaskoczyła. 

Szkoda tylko, że rano niczego nie będzie pamiętać. W ciszy weszliśmy do jej pokoju, gdzie posadziłem ją na prawej stronie łóżka. Chłopak położył jej torebkę, z której wyjął telefon, na szafce obok. Komórkę zostawił zaraz przy niej, po czym ruszył do drzwi. 

— A ty gdzie? — Zapytałem. 

— Mam jej dość... Narazie... — Wyszedł z pokoju i zostawił mnie z nią samego. 

Przykucnąłem przy niej i odpiąłem pasek przy jej butach. Zdjąłem je z jej stóp, po czym podniosłem wzrok. W ciągu wieczora zeszła jej szminka, a jej źrenice były teraz mocno rozszerzone. Patrzyła mi prosto w oczy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro