Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pamiętnik

Od kiedy spędziłam noc u James'a, minęły trzy dni. Właśnie Max nam opowiada co udało mu się wyciągnąć od latynosa, który nadal jest zamknięty w naszej sali tortur. 

— Za dużo z niego nie wyciągłem, ale już coś mamy... Powiedział tylko tyle, że klub kazał mu przejąć niejaki Pan X... W informacjach, które były na pendrive, którego zajebała Andersowi Steha, pojawiało się kilkukrotnie to imię, ale nie było o nim żadnych danych... Nigdzie nie było... Archie dostał ode mnie zadanie, aby czegoś się o nim dowiedzieć, ale w żadnym istniejącym serwerze nie było nikogo takiego... — Chodził w kółko zdenerwowany. 

— To co teraz? — Zapytał Steve. 

— Musimy się czegoś dowiedzieć o tym „Panie X”, bo jak narazie to jesteśmy w kropce... — Przeczesał swoje włosy. 

— Może ja spróbuję? — Podniosłam rękę. 

— Twoje metody tortur zostawiam ma prawdziwą ostateczność... Nie chce żebyś go przez przypadek zabiła... — Opuściłam rękę, po czym spojrzałam na telefon. 

Marie
Szczurzyco, dzisiaj próba! Podjedziemy po ciebie za dwadziescia minut, a po naszym muzykowaniu lecimy na drinka! Pamiętasz, obiecaliśmy ci go! 

— Max, to wszystko? — Zapytałam. 

— Tak... Jak coś jeszcze uda mi się z niego wyciągnąć, to dam wam znać... — Wszyscy się rozeszli w swoim kierunku. 

Poszłam do siebie, gdzie szybko się przebrałam, po czym ruszyłam do drzwi, kiedy tylko dostałam SMS-a, że reszta już stoi pod domem. Weszłam do czarnego Pickup'a, a Lepart ruszył pod nasz magazyn, gdzie zawsze ćwiczymy. 

Heaven

Stepha gdzieś wybyła. Reszta stwierdziła, że chcą popływać, a ja i Tobias rzucamy nożami do celu. Jak narazie idziemy łeb w łeb. 

— Mogę o coś zapytać? — Odezwałem się, po czym rzuciłem w sam środek tarczy. 

— O co? — Zapytał wyjmując noże z planszy. 

— Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Stephy? — Zadałem pytanie, a on parsknął śmiechem i zaczął trzeć krawędź ostrzą palcem. 

— Bo jest denerwująca... — Zaśmiał się, po czym rzucił w kierunku tarczy. 

— Ja się serio pytam... — Dopowiedziałem, a on zagryzł dolną wargę. 

— Bo jest typem dziewczyny, którego najbardziej w świecie nienawidzę... Nie szanuje samej siebie, wszystko obraca w żart, a gdyby tego było mało, to na dodatek ma coś z głową i ukrywa od groma rzeczy... Tyle powodów wystarczy, czy dać coś jeszcze, bo znajdzie się ich o wiele więcej... — Spojrzał na mnie. 

— Podczas rozmowy w cztery oczy jest nieco inna... — Rzuciłem jednocześnie trzema nożami. 

— Dobra, wygrałeś to rzucanie nożami... — Przyznał się do porażki, kiedy wszystkie trzy trafiły środek. 

— Co masz na myśli mówiąc, że Stepha jest inna w cztery oczy? — Zapytała Roonie, a my na nią spojrzeliśmy. 

Wszyscy się przyglądamy naszemu pojedynkowi. 

— Jak wróciliśmy z misji, to z nią rozmawiałem... Zapytałem o co jej chodziło z tym „Nożownikiem”, a ona mi powiedziała, że nim jest... Mieszkała w Rosenburg, zanim trafiła do gangu... Miałem wrażenie, jakbym rozmawiał z inną osobą, kiedy nagle zrobiła się poważna... — Skrzywili się. 

— Heaven, nie żeby coś, ale Stepha i powaga nie powinny występować w jednym zdaniu... To dwa różne i do tego całkowicie obce sobie rzeczowniki... — Skomentował Ashley, a reszta przyznała mu rację. 

— Od tej dziewczyny niczego się nie wyciągnie... — Dodał Luka. 

— Chyba, że znaleźli byśmy coś w jej rzeczach... — Zauważyła Kylie. 

Na chwilę między wszystkimi zapanowała cisza.

— Skoro jej nie ma... — Zaczął Steve, przy okazji spoglądając na balkon Stephy. 

— ... To się o niczym nie dowie... — Dodała Ivy, która również patrzyła w tym kierunku. 

— ... A nam się uda może coś znaleźć i się co nieco o niej dowiedzieć... — Zakończył wywód Ashley, po czym wszyscy spojrzeli na siebie i zgodnie ruszyli do klatki schodowej. 

— Co wy chcecie...? — Złapała mnie pod ramię Kylie. 

— Chodź, nie marudź... — Wszyscy weszliśmy na balkon, a następnie do pokoju czarnowłosej. 

— To od czego by tu zacząć? — Ashley spojrzał na jej łóżko i podejrzanie się uśmiechnął. 

— Twój uśmieszek można zinterpretować tylko w jeden sposób... — Odezwała się Ivy. 

— Masz nadzieje, że znajdziesz jakieś seks zabawki... — Dodał Steve. 

— Oj no weźcie, nadzieji mieć nie można? — Rozłożył ręce. 

— Jesteś idiotą... — Powiedzieli wszyscy w tym pomieszczeniu, poza mną. 

Wszyscy się rozeszli po pokoju, po czym zaczęli go przeszukiwać. Widziałem jak dziewczyny dorwały się do jej szafy i zaczęły przeglądać ubrania. Tobias sprawdzał komodę, a reszta chłopaków okolice łóżka. Ja z nimi nie wyrobię. 

— Hm! Ej! — Odezwała się Roonie. 

Podniosła się z prawe leżenia na podłodze do klęczek. 

— Znalazłam jakiś kuferek... — Pokazała nam go. 

— Roonie wszystko znajdzie... — Zaśmiał się Luka. 

Położyła go na łóżku Stephy, a następnie otworzyła. W środku było kilka rzeczy. Jakaś kaseta VHS, której ni cholery nie odtworzymy. Gruby plik zdjęć, które były związane gumką recepturką, a nawet dwiema. Srebrny, męski zegarek oraz kolczyki z diamentami. A przede wszystkim jakiś zeszyt. Roonie wzięła do ręki właśnie jego, a następnie otworzyła pierwszą stronę. Między okładką, a kartką była ususzona róża, którą wzięła do ręki. 

— Róża? — Przyjrzała się roślinne, po czym spojrzała na naprawdę przepiękne pismo. — A to co jest? — Wzięła wdech, a następnie zaczęła czytać. — „ Martwa ma dusza, którą widzę w odbiciu. Umarłam w środku, czuję to ciągle. Szkarłat kwiatów na białej sukni widzę całymi dniami, bo moja dusza jest oplątana różanymi igłami. Cierpienie na zawsze ze mną zostanie, a ukoić go może wieczne spoczywanie. ”... — Wszyscy na słowa wiersza szeroko otworzyli oczy. 

— To brzmi trochę tak, jakby Stepha chciała umrzeć... — Zauważyła Ivy. 

Roonie odłożyła różę na miejsce i przerzuciła na następną stronę. Tutaj był tulipan. 

— Co tutaj jest? — Zadała pytanie Kylie. 

— „ Każdy mój dotyk. Każde słowo. Każda myśl klęskę przynosi. Żałość istniejąca wokół mnie, obraca wszystko w popiół. Tulipan w mej ręce jedynie czysty, nieskazitelny, bowiem niewinności znakiem jest wielkim. ”... — Znowu odłożyła kwiat na swoje miejsce. 

— Stepha jest niezłą poetką... — Skomentował Luka, a my wszyscy przyznaliśmy mu rację. 

Roonie w tym czasie przewróciła kilka stron, między którymi były najróżniejsze kwiaty. W pewnym momencie trafiła na w całości zapisaną stronę. Zaczęła cicho czytać, a my rozejrzeliśmy się po pokoju. Nagle usłyszeliśmy szloch i spowrotem spojrzeliśmy na dziewczynę, która miała dwa kolory włosów. 

— Roonie? — Przykucnął przy niej Luka. 

— To okrutne... Jak można zrobić coś takiego dziecku? — Przełknęła ślinę. 

Wszyscy na siebie spojrzeliśmy, po czym Ivy wzięła od dziewczyny zeszyt. 

— „ Dzień jak codzień. Rano wstaję, szybko jem śniadanie i ruszam do szkoły. Potem powrót, odrabianie lekcji, aż w końcu przychodzi czas na modlitwę z prośbą do Boga, aby dzisiaj „rodzice” mi odpuścili codzienne katowanie... ” — Spojrzała na nas, a my na siebie.

Katowanie? Ale, jak to? Własne dziecko katować? 

Stephanie

Po próbuje reszta zespołu stwierdziła, że jedziemy do klubu, żeby się najebać. Nie przeszkadza mi to. Dawno tego nie robiliśmy. Czasami trzeba się zabawić. Marie stwierdziła, że podjedziemy jeszcze do mnie, bo wyglądam jak „zakonnica”, a przynajmniej ona tak powiedziała. Mam się zmienić w seksi bombę. Nie wierzę w nią. Zatrzymaliśmy się pod domem. 

— Za dziesięć minut jestem... — Powiedziałam, a oni tylko kiwnęli głowami. 

Ruszyłam do środka, po czym wbiegłam pierwszą klatką schodową. Ruszyłam przez korytarz, a następnie do swojego pokoju. Ledwo weszłam do środka i doznałam szoku, kiedy to zobaczyłam pozostałych w mojej norze. 

— Co wy tu... ? — Nie dokończyłam, bo zobaczyłam szkatułkę z moimi naprawdę osobistymi rzeczami. 

Odrazu zabrałam Ivy mój pamiętnik, który kiedyś pisałm. Odrazu go przytuliłam do piersi i opuściłam głowę. Jak dużo oni przeczytali?! Dlaczego oni wogóle tu weszli?! To jest mój pokój! Nie mieli prawa, aby tu wchodzić! Ani dotykać moich rzeczy! 

— Stepha... Twoi rodzice... Oni naprawdę cię katowali? — Zapytała Kylie. 

— Wynocha... — Wyszeptałam. 

— Stepha... — Usłyszałam głos zmartwionego Ashley'a. 

— Wynocha! — Wydarłam się na nich, a oni odrazu wyszli z mojego pokoju. 

Zatrzasnęłam za nimi drzwi i się o nie oparłam, a następnie zjechałam plecami po drwenianej powłoce. Po chwili, kiedy starałam się uspokoić wstałam i schowałam wszystkie swoje rzeczy spowrotem do kuferka, który wrzuciłam do szafy, pod wszystkie moje ubrania. Spojrzałam na pokrowiec, w którym miałam swoją najbardziej seksowną, a jednocześnie sukowatą sukienkę, po czym złapałam za jego wieszak. 

Jeśli mogę zapytać, to dajcie mi znać, jak poszła mi zabawa w poetkę.

Pierwszy raz w życiu pisałam wiersze, ale chyba najgorsze nie wyszły.

Jak myślicie, co zrobi Stephanie?

Jak wam się podobał wogóle?

Informuję, że jesteśmy coraz bliżej setki odczytów, a książka ma ledwo dwa tygodnie.
No to jest cud!
Chciałabym podziękować za każdy jeden, ale nie umiem dobrać odpowiednich słów.
To jest moja chyba najszybciej rozwijająca, jeśli mogę tak to ująć książka.
Bardzo wam dziękuję, za to wszystko.
Jest mi niezmiernie miło, że to czytacie, ponieważ w każdy rozdział staram się pisać jak najlepiej.
I każdy odzew z waszej strony, bardzo dużo dla mnie znaczy, i oczywiście motywuję do dalszego pisania.
Jeszczę raz dziękuję i pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro