Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

James

Notka pod spodem z ważnymi pytaniami, więc proszę odpowiedzieć.
Na nikim nie wymuszam, ale fajnie by było znać waszą opinię!

Po powrocie do domu stwierdziłam, że zrobię dla wszystkich śniadanie. Jest siódma czterdzieści dwa, a nadal nikogo nie ma na dole. Wszyscy muszą być padnięci po wczorajszym. Weszłam do kuchni, a tam zaczęłam przygotowywać składniki na naleśniki, oczywiście wcześniej sprawdzając skład niektórych z nich. Kochana alergia na orzechy. 

Po zrobieniu ciasta wyjęłam trzy patelki oraz oliwę, a następnie zaczęłam je smażyć. Ciekawe kto pierwszy się obudzi, gdy poczuje ich zapach. Znając życie, pewnie Ashley lub Steve. W końcu to dwa żarłoki. Nie wiedzieć czemu, ale ulżyło mi, gdy zagrałam na skrzypcach. Zostawiłam je ukryte w jednej z szafek na dworcu, aby przypadkiem nie natknąć się z nimi na żadnego domownika. 

Pewnie mieliby kabaret, gdyby się dowiedzieli, że dziewczyna, która szuka chłopaków na jedną noc, jest suką i jest osobą, która zabija z uśmiechem na ustach, dodatkowo jeszcze gra na skrzypcach. O tym nie wie nawet Max. I pewnie nigdy się nie dowie. W tym momencie usłyszałam szmer. Podniosłam wzrok na szafkę, przy której jest szyba. 

Wszyscy stanęli w progu i mi się przyglądają. A, no tak. Mam na sobie koszulkę, która odkrywa mi plecy, a do tego warkocz, przez co widać mój tatuaż. Ziewnęłam. 

— Będziecie tak stać i się gapić, czy się w końcu odezwiecie? — Odwróciłam w ich kierunku głowę. 

W tym momencie podleciały do mnie dziewczyny, które następnie mnie przytuliły. 

— Mówiłam ci już jak bardzo cię kocham? — Zapytała Roonie. 

— Ej, a ja?! — Odezwał się Luka. 

— Ciebie też, ale spadasz na drugi plan, bo nie umiesz gotować... A już tym bardziej jak Stepha... — Wszyscy się zaśmiali, a ja znowu ziewnęłam. 

— Spałaś ty wogóle? Cały czas ziewasz... — Dodała Ivy, przy okazji kradnąc jednego naleśnika. 

— Jeśli dwie godziny snem można nazwać, to tak... — Zdjęłam świeże naleśniki, po czym nalałam ciasto na patelki. 

— Coś się stało, że tylko tyle? — Zapytał Max, który podszedł do lodówki, a następnie wyjął mleko. 

— Jakoś spać nie mogłam... — W tym momencie dostałam SMS-a. — Weź no ktoś przypilnuj... — Odeszłam kawałek, aby zadzwonić. 

Po trzech sygnałach, w końcu się dodzwoniłam do Marie, basistki zespołu, w którym jestem perkusistką. 

— Słuchaj, szczurzyco! Bez wymigiwania się, dzisiaj o siedemnastej robimy próbe w magazynie! Jak nie przyjedziesz, to osobiście po ciebie wbiję i wytargam z domu za kołnierz, zrozumiano? — Zapytała słodziutko. 

Z tą blondyną lepiej nie zaczynać. 

— Zrozumiano... Będę jak zawsze chwilę wcześniej, cholero jedna... — Po moich słowach się rozłączyła, a ja spojrzałam na pozostałych. 

— Marie? — Kiwnęłam głową na pytanie Steve'a.

Wróciłam do robienia śniadania. Po skończonym posiłku Luka, Steve i Ashley zadeklarowali się do sprzątania, więc poszłam do siebie. Ponownie mój telefon zawibrował, a ja spojrzałam na wyświetlacz. James. Jeden z moich adoratorów, który ma całkiem spore przyrodzenie. 

James
Potrzebuje dzisiaj się odstresować, co ty na to? 

Laleczka
Wpadnę o 20

James
Nie mogę się doczekać

Zaśmiałam się pod nosem. Jak bardzo niewyrzytym można być? Otóż bardzo. Przez większość dnia w sumie nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc spróbowałam się zdrzemnąć. O szesnastej trzydzieści wyjechałam z garażu. Gdy zajechałam pod magazyny, wszyscy już byli. 

— Witamy naszego szczura... — Odezwał się Scott, drugi gitarzysta, a ja dałam mu z pięści w wątrobę. 

— Morda w kubeł... — Zaśmiałam się. 

— Podobno odbiliście „Night sins”... — Zauważył Lepart, który jest wokalistą i głównym gitarzystą jednocześnie. 

— Tak... Więc pora, aby Grzesznicy w końcu wrócili na estradę... — Podeszłam do swojej perkusji, a jednocześnie zdejmowałam swoją kurtkę. 

Usiadłam przy perkusji, po czym kilkukrotnie obróciłam pałeczki. 

— No to... Zaczynamy! — Krzyknęła Marie, a ja zaczęłam uderzać w bębny, zgodnie z melodią, której się ostatnio uczyliśmy. 

Nadal myślę o swoich własnych przemyśleniach z rana. Jak powinnam reszcie o tym wszystkim powiedzieć? Jak to zargumentować? Wycofywać się nie powinnam, ale naprawdę nie wiem co zrobić. Jak wogóle zacząć taką rozmowę? Nigdy nie musiałam się do czegoś takiego zmuszać. Nie. To nie powinno być z przymusu. Muszę chcieć im o tym wszystkim powiedzieć. I chce, ale nie wiem jak. 

Po jakichś dwóch, może dwóch i pół godzinie skończyliśmy próbę. Odłączyliśmy wszystkie kable od wzmacniaczy, reszta zabrała swoje instrumenty, po czym się pożegnaliśmy. Wsiadłam na swój motor, a gdy miałam założyć kask, usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam członków zespołu. 

— Stepha! Byśmy zapomnieli... — Podbiegli do mnie. 

— O czym? — Zapytałam. 

— Powinniśmy podziękować za odbicie klubu... Gdyby nie ty i twój gang, to pewnie musielibyśmy szukać nowej nory... — Wytłumaczyła Marie. 

— Nie ma za co dziękować... Ten klub jest na terenie naszego gangu, więc... — Lepart mi przerwał. 

— Weź przestań... Po następnej próbie zabieramy cię na drinka, bez dyskusji... — Pogroził mi palcem. 

— Nie będę się z wami kłócić, bo nie widzę w tym sensu... — Westchnęłam zrezygnowana, na co trójka się zaśmiała. 

— Uważaj na drodze, szczurzyco! — Pozdrowił mnie uroczo Scott, kiedy to zaczęli odchodzić, a ja założyłam kask i odpaliłam motor. 

Ruszyłam z głośnym warkotem, po czym wyjechałam na ulicę, zaraz przed jakimś samochodem. Trąbnął na mnie, ale czy ja se coś z tego zrobiłam? A gdzie tam! Jechałam przed siebie. Dużo lepiej się czuję, kiedy mam sama prowadzić swój ścigacz, a nie, gdy mam jechać jako pasażer. Jak zawsze jechałam szybko. Po jakimś czasie byłam pod budynkiem James'a. 

Zsiadłam z motoru, a następnie spojrzałam na godzinę w telefonie. Jest dwudziesta osiemnaście. Spóźniłam się trochę, ale raczej się na mnie nie pogniewa. A już tym bardziej, kiedy zrobię mu loda. Ruszyłam w kierunku drzwi do bloku, a przy okazji rozpuściłam swoje włosy. To jest typ z typowym fetyszem, aby delikatnie ciągnąć za włosy. Nigdy tego nie rozumiałam, bo sama czegoś takiego nie mam, ale dobra. 

Akurat przez drzwi wychodziła jakaś staruszka, więc nie musiałam dzwonić. Wbiegłam po schodach na czwarte piętro, a następnie zadzwoniłam dzwonkiem. Po kilku chwilach otworzył drzwi, a następnie praktycznie wciągnął mnie do środka i przytulił. Dobra, o co chodzi?! Nigdy się tak nie zachowywał! 

— Coś się stało? — Zapytałam zdezorientowana.

— Rzuciła mnie... Aria mnie tak po prostu rzuciła, choć doskonale wiedziała, jak bardzo ją kocham... Była moją ukochaną dziewczyną, moim promieniem słońca na niebie i najpiękniejszym kwiatem, który rósł pod błękitnym niebem... — Zaraz, chwila moment! 

— James... Po pierwsze... Nie miałeś dziewczyny... A po drugie... Jesteś coraz lepszym aktorzyną... — Poklepałam go po plecach. 

— Jakim sposobem ty to rozgryzłaś? — Odsunął się, dzięki czemu mogłam dostrzec jego twarz. 

— Widzieliśmy się mniej niż tydzień temu, a wiem doskonale, że dziewczyny nie miałeś... Dodatkowo w pięć dni byś jej nie znalazł i się tak szybko nie zakochał... Rozumiem, że chodzisz do szkoły aktorskiej, ale ogarnij sobie kogoś z kim będziesz mógł ćwiczyć... Myślałam, że chciałeś się zabawić... — W tym momencie jego dłonie złapały za ranty mojej kurtki. 

— Bo chciałem... — Wymruczał mi do ucha, a następnie delikatnie przygryzł jego płatek. 

Jego ręce zjechały na moje piersi, które zaczął ściskać, a ja sama zostałam przyciśnięta do drzwi. Jego usta zjechały na moją szyję, a on sam zjechał ręką do mojej kobiecości, którą zaczął masować przez spodnie. Po chwili mnie podniósł, trzymając przy tym za moje pośladki, a następnie przeniósł do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i zawisnął nade mną. Patrzył na moje usta, ale wiedział jaką mam zasadę. 

Pociągnął mnie, po czym zaczął rozbierać i rzucać każdą część mojej garderoby na podłogę. Po krótkiej grze wstępnej, kiedy to całował każdy skrawek mojego ciała, a także próbował wywołać u mnie orgazm, w końcu we mnie wszedł. Jak zawsze przy tym był dość brutalny, ale szczerze, nie przeszkadzało mi to. Kilka razy dał mi klapsa, co wywołało u mnie jęk. No tak, James, ze wszystkich moich kochanków, był najlepszy w łożku. 

Po skończonych zabawach oboje padliśmy na jego łóżko. Spojrzałam na godzinę, dzięki czemu dowiedziałam się, że jest dwudziesta trzecia. Ta, zostaję tu na noc. Chłopak przytulił mnie od tyłu, a następnie spojrzał przez moje ramię. 

— Dlaczego nie pozwalasz się całować w usta? — Zapytał nagle. 

— Złe wspomnienia... — Odpowiedziałam jak zwykle swoją standardową odpowiedzią. 

— Rozumiem... — Po jego słowach, zamknęłam oczy. 

James lubi, kiedy zostaję u niego na noc. Jest typem osoby, która w środku nocy lubi się przytulać. A szczerze, jak śpię, to nie zwracam na to uwagi. Dodatkowo on lubi moje towarzystwo, a ja jego. Uznaję go za mojego dobrego kumpla, o którym wiem, że nigdy by mnie nie zdradził. 

James

Zasnęła. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ten cały X jej tak bardzo nienawidzi. Jest naprawdę fajną dziewczyną. Można z nią normalnie porozmawiać i przy okazji przespać się z zajebistą laską, którą ona jest. Usłyszałem wibracje, dlatego odrazu złapałem za telefon. Dzwoni Royal. 

 Jak tam zabawa z tą suką? — Zapytał, gdy tylko odebrałem. 

— Nie mów tak o niej... — Warknąłem na niego cicho, po czym wstałem i poszedłem do salonu, aby przypadkiem nie obudzić Stephanie. 

— Zakochałeś się w niej? — Zaśmiał się. 

— Nawet gdyby, to nie twoja sprawa... A poza tym... Wiem, że nie mogę... — Powiedziałem i automatycznie posmutniałam. 

— Wiesz co masz zrobić i kiedy...— Zacisnąłem szczękę. 

— Ale...— Chciałem to powstrzymać. 

— Miej na uwadze, że jeśli nie wypełnisz tego zadania, to Pan X wyrżnie cały nasz gang... Chyba nie chcesz mieć na sumieniu ponad trzystu osób... W dodatku z rodzinami... W tym małymi dziećmi... Kiedy? — Przez to wszystko co powiedział zostałem złamany. 

— Dwudziesty siódmy sierpnia... — Odpowiedziałem, a mój głos drżał. 

— A co masz zrobić? — Zadał drugie pytanie. 

Spojrzałem na kalendarz. Jest trzydziesty pierwszy lipca. 

— Zabić Stephanie Roux... — Ledwo przeszło mi to przez gardło. 


I tak oto wchodzimy w główną akcję, która będzie się tu działa i pojawia się tu nasz czarny charakter, który nim będzie aż do fiu fiu.

Do końca historii z nami będzie.

Standard question: Jak się podobał?

I drugie: Ostatnio się zastanawiam, do jakiej ilości słów pisać.
Do takiej jak ten, czyli do 1505,a może dłuższe?
Czy lepiej krótsze?
Dajcie znać, jakiej długości rozdziały najlepiej wam jest czytać, bo tutaj każdy ma inną długość i z każdą dodawaną częścią, robią się coraz to dłuższe.

Hehe, to dobrze, czy źle?

Sami oceńcie.
...
Myślałam, że skończyłam, ale okazuję się, że mam jeszcze jedno zapytanko.

Co wy na to, aby w najbliższym czasie zrobić maratonik?
Przykładowo jak wbije stówka odczytów?
Dajcie znać czy pomysł się podoba!

A teraz żegnam się z osobami, które mnie followują, czyli z moimi harpiątkami, a także z tymi, którzy tego nie robią!
Narazie, i życzę wam milutkiego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro