Jakby nic się nie stało
Tobias
Ta dwójka się dziwnie zachowuję. Spojrzałem na resztę, a oni na mnie. Jakbym ja miał coś wiedzieć! Z Heaven'em się kumuluje, ale ze Stephą... W sumie to nie wiem. Od kiedy opowiedziała co spotkało ją w życiu, zaczynam bardziej rozumieć jej zachowanie. Robiła wszystko, aby zapomnieć o tym, co musiała przeżyć i żeby ponownie nie zostać zranioną.
— Coś się między nimi wydarzyło... — Odezwała się cicho Ivy, która cały czas im się przygląda.
— Zdecydowanie... Stepha jest zdecydowanie bardziej rozpromieniona, ma dobry humor i nie wygląda jak zombie... — Reszta kiwnęła głowami na słowa Roonie.
— Myślicie, że się ze sobą przespali? — Wyskoczył nagle Ashley.
— Nieee... — Powiedzieliśmy wszyscy.
— Co nie? — Zapytała czarnowłosa, kiedy usiadła przy stole, a Heaven obok niej.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni i z nadzieją, że ktoś za moment wyskoczy z jakąś wymówką.
— Mamy coś! — Jak z nieba spadł nam Max.
— Wyglądasz, jakby trafił cię piorun, uderzyło tornado, przebiegła po tobie zgraja wilków i potrącił cię samochód... — Skomentowała jego nie dbały wygląd Stepha.
Wszyscy się zaśmiali z jej komentarza. Nawet mnie udało jej się rozśmieszyć.
— Spróbuj sama tyle pracować... — Odgryzł jej się, a następnie oparł się rękoma o stół. — Kilku naszym udało się zdobyć informację, że X kontaktował się nie tylko z gangiem Realeza... Mam listę wszystkich... — Teraz to mnie zaskoczył.
— Jakieś zaprzyjaźnione? — Dopytała Stepha.
— Takich kilkanaście... — Podrapał się po głowie. — Z kilkoma się już skontaktowałem. Powiedzieli, że X próbował ich zastraszyć, ale się nie dali. Kazał im zrobić dokładnie to samo co Fernandesowi. — Spojrzał na czarnowłosą, która tępo patrzyła się w kubek z kawą.
— Nie daje ci spokoju myśl, czego on może od ciebie chcieć? — Kiwnęła głową na słowa Maxa.
— Ty mi lepiej powiedz, komu by dawała... — Powiedziała.
— Fakt... — Odpowiedział na jej uwagę.
Stephanie
Mam go serdecznie dość! Weszłam do swojego pokoju, a następnie położyłam się na łóżku. X naprawdę doprowadza mnie do szału. Gdybym tylko wiedziała kim on jest. Może dzięki temu bylibyśmy choć krok bliżej do znalezienia go. W tym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu, dlatego też odrazu go wzięłam.
— Co chcesz, Marie? — Zapytałam odrazu, gdy przyłożyłam komórkę do ucha.
— Szczurzyco! Mamy jutro koncert! — Wydarła się do słuchawki, a ja aż podniosłam się do siadu na tę wiadomość.
— Co? — Wydusiłam niedowierzając.
— „Night Sins” zostaje ponownie otwarte, a za tym idzie, że musi być to coś wielkiego! Właściciel zadzwonił do Leparta i powiedział, żebyśmy zagrali na otwarciu! Dawno tam nie graliśmy, ale cieszę się jak nie wiem, jak mały szczeniaczek, który sika ze szczęścia! — To porównanie, to już se mogła darować.
— Mam rozumieć, że dzisiaj i jutro do południa próba? — Zapytałam, tym samym lekko odbiegając od tematu sikających psów.
— Tak! Będziemy po ciebie za jakieś dwadzieścia minut! — Mruknęłam jej coś w odpowiedzi, a następnie się rozłączyłam.
Wstałam z wyrka, po czym podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne jeansy z dziurami na całej długości nogawek, białą koszulkę na ramiączkach i czarną, skórzaną kurtkę. Na szyję jak zawsze mój choker ze skrzydełkiem anioła, ale jako iż jeszcze czegoś mi brakowało, to dodałam długi, wiszący naszyjnik. Na stopy wciągnęłam Vansy w szachownice.
Związałam jeszcze włosy w nieco rozwalonego warkocza, po czym wyszłam z pokoju, oczywiście wcześniej ze sobą wszystko zabierając. Gdy znalazłam się na dole, zwróciłam uwagę wszystkich.
— Jutro mamy koncert na ponownym otwarciu „Night Sins”! Jadę na próbę! — Powiedziałam, gdy ich minęłam.
— Tylko uważaj, żeby nikt cię nie zastrzelił! — Dobiegł mnie jeszcze głos Maxa.
Gdy znalazłam się na zewnątrz, zauważyłem jak Lepart akurat zatrzymuje się pod domem. Szybko ruszyłam do jego auta, a następnie pojechaliśmy do magazynu.
— Tak wogóle, to bardzo rozpromieniona jesteś, Stepha... — Odezwał się Scott, kiedy podłączał kabel do wzmacniacza.
— Nie wiem o czym ty mówisz... — Odpowiedziałam mu.
— Zakochałaś się? — Skąd Marie wytrzasnęła taki wniosek?
Nie wiem.
— Jak skończyliście się wydurniać, to zaczniemy w końcu próbę? — Zapytał zmarnowany Lepart, a my kiwnęliśmy głowami.
Zaśmiałam się pod nosem, kiedy zobaczyłam na twarzach Marie i Scotta ich lekko naburmuszone miny. Po chwili uderzyłam kilka razy w jeden z talerzy, a następnie zaczęliśmy grać naszą nową melodię. Moją melodię...
Po skończonej próbie odwieźli mnie do domu, a tam ponownie ja i Heaven zachowywaliśmy się, jakby nic się nie stało. Niby mamy udawać, że nic się nie wydarzyło, ale nie wiedzieć czemu, ja nie potrafię być temu wszystkiemu obojętna. Przez cały ranek, potem próbę i powrót do domu myślałam o tym, co zaszło między nami. Weszłam do swojego pokoju, zmyłam makijaż, przebrałam się i położyłam w łóżku, a także zgasiłam lampkę.
Ilekroć na niego spojrzałam, nie byłam w stanie się uspokoić. Gdy stawał obok mnie, nie potrafiłam się na niczym skupić. A gdyby tego było mało, to ja cały czas czuje jego usta na moich. Jak na niego patrzę, to mam ochotę go pocałować, a nawet, aby zrobić coś więcej. Stepha, do cholery, uspokój się! To był tylko jeden raz i napewno nic nie znaczył! Na sto procent nic nie...
To było nic. Przez przypadek wylądowałaś z nim w łóżku. Po prostu uznaj go za kolejnego chłopaka, z którym się pieprzyłaś. I tak następny się napatoczy pewnie jutro, a ty znowu zaczniesz żyć, jak dotychczas. Może zmieniłaś się nieco, ale wcale to nie znaczy, że musisz zmieniać wszystko. Wcale nie musisz odpuszczać seksu z innymi chłopakami, bo jednemu udało się ciebie zaspokoić.
Po prostu o tym zapomnij. Zakończ ten rozdział, i zacznij kolejny. Tamto, to była przygoda na jeden wieczór, nie na dłużej. Tak jak zawsze. Jedyne co musisz zrobić, to tylko wymazać to z pamięci. Przecież to nie jest wcale trudne. Nie jesteś dziewczyną, która oczekuje czegoś więcej. To było nic. Nic nie znaczyło. To był jednorazowy numerek. Przestań w końcu o tym myśleć i zapomnij o tym do cholery!
Przecież to jest coś, w czym jesteś mistrzynią! Do nikogo się nie przywiązujesz! Nie pokazujesz, że ci w jakikolwiek sposób zależy, więc się ogarnij do kurwy nędzy! Przecież nie chcesz być przez nikogo skrzywdzona. Wystarczająco w życiu przeżyłaś, więc się uspokój. Nic nie czujesz. Kompletnie nic. To była tylko...
— Pomyłka... — Powiedziałam zachrypniętym głosem. — Ale jeśli naprawdę tak jest... — Podniosłam się do siadu. — To dlaczego przez coś, co jest pomyłką płaczę? — Pomimo ciemności, byłam w stanie dostrzec krople łez na pościeli.
Dlaczego myśl, że to mogła być pomyłka, sprawia mi ból? Czemu to tak boli? Dlaczego mam wrażenie, jakby ktoś rzucał we mnie nożami? Czemu do tego dochodzi duszność, jakbym się topiła w bezkresach oceanu? Dlaczego nie umiem się pozbyć tego uczucia? Przecież nigdy nie byłam aż tak bezradna. Czemu mam wrażenie, że sztylety w moim sercu zaczęły się ruszać i każdy po kolei zaczął je rozcinać na mniejsze fragmenty?
— Dlaczego.... To wszystko mnie tak boli? — Zapytałam samą siebie, po czym owinęłam nogi rękoma.
Oparłam się czołem o kolana, a moje łzy spływały po twarzy wodospadem. Czemu znowu mam wrażenie, jakby cały świat był przeciwko mnie?
Nie wiem co tym razem mogłabym napisać.
Może powiem tylko tyle, że się wczoraj rozpisałam, bo napisałam jakieś sześć rozdziałów i jakieś cztery, albo pięć mi zostało do końca....
Uwaga, uwaga!
Oczywiście, to nie koniec😇
Ta książka będzie podzielona na dwie części!
Ale o tym powiem nieco więcej później, jak ta część będzie bliżej końca.
Jak zawsze mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
A także, życzę wszystkim miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro