Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Angels never die

Następnego dnia przeraziłam się własnego odbicia w lustrze. Masakrycznie podkrążone, a do tego wszystkiego napuchnięte oczy, suche usta, a na całej twarzy ślady, które zostały po łzach. Muszę zrobić naprawdę mocny makijaż, jeśli nie chcę, aby pozostali coś podejrzewali. Po porannej toalecie i przebraniu się w jak narazie codzienne ciuchy, wzięłam się za zrobienie mojego standardowego makijażu, ale z nieco mocniejszym kryciem, niż zazwyczaj.

Po tym jak nałożyłam na siebie tę szpachlę, przebrałam się w lepsze ubrania, bo w końcu mamy dzisiaj kolejną próbę. Założyłam krótkie spodenki z wysokim stanem, wiązane po bokach w białym kolorze. Do tego króciutki top, który jest na ramiączkach, a na to, założyłam jeszcze do koloru, czarną, przeźroczystą koszulę na długi rękaw. Na stopy wciągnęłam swoje glany do połowy łydki.

Nóż schowałam do tylnej kieszeni spodni, a pistolet, jak nigdy, schowałam do kabury, którą zawiązałam sobie na lewym udzie. Włosy zawiązałam sobie w dwa koczki, po czym wyszłam ze swojego pokoju. Zeszłam ze schodów, a następnie przeszłam do kuchni, gdzie spotkałam pozostałych.

- A żeś się odjebała! - Skomentował Steve.

- Hm? - Spojrzałam na niego, gdy zajarzyłam, że coś powiedział.

- I tak oto powróciła Zombie Stepha... - Dodała Ivy.

Reszta się zaśmiała, a ja usłyszałam, że dostałam SMS-a. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam ponownie, jak kiedyś dostałam wiadomość od X.

- Max... On do mnie znowu napisał... - Odwrócił się do mnie zaskoczony, tak samo jak reszta.

- X? - Kiwnęłam głową. - Co napisał? - Zapytał.

- „Już niedługo zegar wybije ostateczną godzinę, w której się spotkamy, Stephanie Roux"... - Przeczytałam na głos. - On mnie próbuje zastraszyć... - Powiedziałam przyglądając się wiadomości.

- Co miał na myśli, mówiąc „godzina ostateczna"? - Zapytał Luka, ale nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie.

- ... - Przeczytałam kolejną wiadomość od niego, na co zmarszczyłam nos. - „Mam nadzieję, że również nie możesz się tego doczekać"... Kolejna wiadomość... - Podniosłam wzrok na Maxa.

Był wyraźnie wkurwiony. Dostałam następnego SMS-a, ale ten był od Marie.

Marie
Spotkajmy się w magazynie!

- Wychodzę... - Powiadomiłam ich, a oni wszyscy poszli za mną.

- Niby gdzie? - Zapytał Ashley.

- Na próbę... Widzimy się na koncercie! - Pobiegłam w kierunku schodów do garażu, jednocześnie im machając.

Wyjechałam z garażu i ruszyłam w kierunku magazynów, ale wcześniej musiałam popsuć swoją fryzurę, aby wogóle założyć kask. Tam jak w dniu wczorajszym zrobiliśmy próbę. Cały dzień byłam na głodniaka, ale i tak nic bym nie przełknęła. Cały czas mam w głowie tamtą noc. Nic się nie zmieniło. Nadal zastanawia mnie to, dlaczego tak bardzo boli mnie, że uważam tamten seks za pomyłkę. Nie rozumiem tego. Ja się do nikogo nie przywiązuje.

Nasza próba się z deczka przedłużyła, bo jak spojrzałam na godzinę w telefonie, to wskazywał dwudziestą. Marie przerobiła mi fryzurę, gdy znaleźliśmy się pod klubem. Niby miałam włosy puszczone luźno, ale grzywkę i w sumie całą górną część miałam związaną w dwie kitki. Koszulę rozpięłam, po czym związałam ją tak, aby była bardziej na boku.

Gdy tylko byliśmy gotowi, ruszyliśmy do środka. Na parkingu widziałam już samochód Maxa i dwa inne. Między innymi niebieskiego Jaguar XE Remis i czarnego Mustang GT V8. Czyli chyba wszyscy już przyjechali. Weszliśmy przez sklep, a następnie do piwnicy, gdzie przywitał nas Alejandro. Właściciel klubu i sklepu, który wciąga tyle towaru, że sypie mu się z nosa.

- No witam naszych drogich Grzeszników... - Przybił piątkę z Lepartem. - Stephanie, za odbicie klubu, jestem cały twój... Możesz mnie nawet torturować... - Chciał mnie przytulić, ale skrzywiłam się.

- Jesteś po pierwsze za stary, po drugie teoretycznie jesteś naszym pracodawcą, po trzecie proszki ci lecą z nosa i po czwarte nie jesteś w moim typie i nie zaliczasz się do kryteriów, których się szczegółowo trzymam... - Założyłam ręce pod biustem.

- No cóż, twoja strata... - Wzruszył ramionami, po czym przeprowadził nas drugimi drzwiami za kulisy scenki.

Praktycznie odrazu znaleźliśmy się na scenie, na której było ciemno. Pomimo mroku, byłam w stanie zobaczyć członków gangu. Stali przy barze i rozmawiali ze sobą. Uśmiechnęłam się na ich widok. Nie pamiętam, kiedy oni ostatnio byli na jakimś wydarzeniu, gdzie graliśmy my.

Heaven

Już czekaliśmy na występ zespołu. Stepha powiedziała, że tym razem przygotowali coś specjalnego. Pierwszy raz usłyszę, jak wogóle będą grać. Jedyne co dotychczas słyszałem, to jak czarnowłosa ćwiczyła w domu, ale mimo wszystko to nie to samo, co koncert z okazji ponownego otwarcia klubu.

- Jestem ciekawa co zagrają... - Zastanawiała się Kylie.

- Się okaże.. - Odpowiedział na jej przemyślenia Steve.

- Napewno będzie to coś ekstra... - Dodał Ashley.

- Alejandro wyszedł na scenę... - Odezwał się Max, a my wszyscy spojrzeliśmy w tym kierunku.

- Czyli chyba już są... I za moment się zacznie... - Powiedziała Ivy, a my wszyscy przytaknęliśmy głowami.

- Nie będę wydłużać, bo doskonale wiem, iż moja paplanina mało kogo interesuję, ale zanim nasi drodzy Grzesznicy zaczną grać, to chciałbym podziękować członkom Gangu Stray Dogs. Gdyby nie oni, to nie odzyskali byśmy tego miejsca... - Spojrzałem na pozostałych. - A teraz... Powitajmy Grzeszników! - Powiedział, a duża część osób na sali się ucieszyła.

Światła na sali zgasły, a na scenie się zapaliły. Wszyscy zauważyliśmy Stephę w dość odmiennej dla niej fryzurze. Zazwyczaj chodzi albo w rozpuszczonych, w koku albo w luźnym kucyku. Niekiedy związuje je w warkocz. Do mikrofonu podszedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak, w skórzanej kurtce bez rękawów, grafitowej koszulce na krótki rękaw z jakimś nadrukiem i czarnych spodniach.

- Nie mam zamiaru przedłużać, ale zanim zaczniemy, to pierwsza piosenka, którą zagramy będzie... Wyjątkowa. Głównie przez to, że napisała ją nasza perkusistka. Oceńcie jak wam się podoba, bo według nas jest genialna... - Poprawił swoją gitarę, a my spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni.

- Stepha napisała piosenkę? - Niedowierzała Roonie.

- O ja pierdolę... - Skomentował Luka, a my spowrotem spojrzeliśmy na scene, skąd już zaczęły dobiegać niby spokojne, ale mimo wszystko dość mroczne dźwięki gitary.

W tym momencie dołączyła sama Stepha. Dość mocno uderzała w bębny i aż się dziwię, że membrany przy nich nie pękły od jej uderzeń. Po chwili ponownie melodia zwolniła, a Lepart zbliżył się do mikrofonu. Światło padało teraz tylko na niego.

- Heaven's gone, the battle's won
I had to say goodbye
Lived and learned from every fable
Written by your mind
And I wonder how to move on
From all I had inside
Place my cards upon the table
In blood I draw the line
I've given all my pride - Stepha ponownie uderzyła z całej siły w bębny. -

Living a life of misery
Always there, just underneath
Haunting me, quietly alone
It's killing me, killing me
Dead and gone, what's done is done
You were all I had become
I'm letting go of what I once believed
So goodbye agony - Niby ponownie zaczęła zwalniać, ale teraz Stepha grała cały czas. -

I watch the stars and setting suns
As the years are passing by
I never knew that hope was fatal
Until I looked it in the eye
And now I'm not sure I am able
To reach the other side
Casting out the light - Jeśli ona naprawdę to wszystko napisała sama, to ma naprawdę ogromny talent. -

Living a life of misery
Always there, just underneath
Haunting me, quietly alone
It's killing me, killing me
Dead and gone, what's done is done
You were all I had become
I'm letting go of what I once believed
So goodbye agony
Goodbye agony

Not alone in forgiving
The faithful and the blind
Innocence is forsaken
I leave 'em all behind
And then I see that even angels never die - Wszyscy się zdziwiliśmy, kiedy usłyszeliśmy ostatnie zdanie tej zwrotki. -

Living a life of misery
Always there, just underneath
Haunting me, quietly alone
It's killing me, killing me
Dead and gone, what's done is done
You were all I had become
I'm letting go of what I once believed
So goodbye agony
Goodbye agony
Goodbye agony - Odrazu, gdy muzyka ucichła, wszyscy w całym klubie zaczęli klaskać, gwizdać, wiwatować i co tylko.

Spojrzeliśmy na siebie.

- Wow... - Wszyscy tylko tyle wydusiliśmy.

Jak zawsze mam nadzieję, że rozdział się podobał!

Jutro przygotujcie się na BUM!
Będzie super, obiecuję!

Życzę wam miłego dnia!

Do jutra!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro