Łzy
Miłego czytania!
Nóż trafił prosto w klosz lampy, która stała obok kanapy. Luka w porę się odsunął.
— Co do cholery?! — Wystraszył się, kiedy pękła żarówka.
Wszyscy spojrzeli w moim kierunku, a ja nawet nie podniosłam na nich wzroku i ruszyłam do garażu.
— Zdrajca... — Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
— Stepha! — Usłyszałam za sobą głos Maxa, ale nie zatrzymałam się.
Byłam zbyt zdenerwowana. Nie byłam zła na nich, tylko na X. Znajdę go. Choćby nie wiem co, znajdę go i wypatroszę mu wszystkie flaki. Później go wypcham i będzie stał jako trofeum w naszej głównej siedzibie obok reszty pamiątek po łajzach, które postanowiły mi wejść w paradę.
— Stepha! — Znowu usłyszałam, ale jedyne co zrobiłam, to wyjechałam z garażu na swoim motorze.
Muszę się wyrzyć, ale lepiej żebym nie spotkała teraz jakiegoś debila, z którym kiedyś spałam. Jedyne co, to bym go zastrzeliła, aby się nieco uspokoić. Muszę się gdzieś zaszyć. Gdzieś, gdzie będę miała święty spokój.
Heaven
Stepha prawie zajebała Lukę. Siedzi na kanapie, a Roonie próbuje go jakoś uspokoić, bo chłopak ma strasznie szybki oddech. Podniosłem nóż Stephy, który leżał na podłodze. Jest dobrze wyważony. Po chwili spowrotem dołączył do nas Max, który miał bardzo niezadowoloną minę.
— Gdzie Stepha? — Zapytała Kylie.
— Pojechała gdzieś na motorze... Nie wiem gdzie, ale raczej nie do żadnego z chłopaków, bo by ich teraz zajebała... Nie mam bladego pojęcia gdzie mogła pojechać, aby się uspokoić... —Przeczesał swoje włosy palcami.
Miejsce gdzie mogłaby się uspokoić? W tym momencie przypomniałem sobie sytuację, kiedy razem ze Stephą pojechałem do lasu.
— Dlaczego tak bardzo lubisz tu przyjeżdzać? — Zapytałem kiedy spacerowaliśmy.
— Bo jest tu spokojnie... Nie muszę się niczym przejmować. Jestem tu sama ze sobą. Dźwięki jakie tu powstają są w stanie mnie uspokoić... To jedyne miejsce, gdzie zawsze przyjeżdżam kiedy muszę o czymś pomyśleć, kiedy mam dość tego, że każdy próbuje mi wejść na głowę... Albo gdy jestem zdenerwowana... — Odpowiedziała patrząc na niebo, które było zakryte przez liście.
— Chyba rozumiem... — Zaśmiała się, po czym ruszyliśmy dalej.
Las!
— Wiem, gdzie mogła pojechać... — Powiedziałem, a wszyscy na mnie spojrzeli.
— Jedziemy za nią, bo komuś zrobi krzywdę... — Odezwał się Max, a wszyscy się zgodzili.
Nawet Tobias, bo zdawał sobie sprawę z tego, że wkurwiona Stepha, to nic innego jak armagedon. Wszyscy ruszyliśmy do garażu, gdzie każdy wsiadł na swój motor. Tym razem każdy z osobna jechał na swoim.
— Heaven, prowadzisz... — Powiedział do mnie Max, a ja kiwnąłem głową.
Po chwili wszyscy wyjechaliśmy z garażu, a następnie ruszyliśmy w kierunku lasu. Mam tylko nadzieję, że się nie pomyliłem. Po jakiejś godzinie drogi, w końcu znaleźliśmy się na miejscu. Zatrzymaliśmy się na leśnej drodzę, a reszta gdy zdjęła kaski, spojrzała na mnie.
— Jesteś pewien, że tu przyjechała? — Zapytał Max, kiedy zsiadał ze swojego ścigacza.
— Kilka razy z nią tu byłem... — Wszystkich zaskoczyłem. — Powiedziała mi kiedyś, że przyjeżdża tu, gdy jest zdenerwowana... — Spojrzałem na nich, po czym ruszyłem wydeptaną ścieżką, na której były ślady jednoślawowca.
Wszyscy ruszyli za mną w kierunku starego tartaku. Każdy z osobna rozglądał się we wszystkie strony.
— Muszę przeprosić Stephę... — Odezwał się Luka.
— Wszyscy musimy... — Zauważył Max.
— Cicho... — Uciszyła wszystkich Kylie. — Słyszycie? — Zapytała.
Wszyscy zaczęli nadstawiać uszu w każdym kierunku, aby zrozumieć o co chodziło dziewczynie. W tym momencie usłyszałem muzykę. Spojrzeliśmy po sobie, po czym zgodnie ruszyliśmy w stronę, skąd dobiegały delikatne, ale nieco chaotyczne dźwięki. To chyba skrzypce, ale nie jestem pewien.
Dotarliśmy do tartaku w chwili, gdy cała melodia zwolniła. Zobaczyliśmy dziewczynę, która czubkiem prawego buta narysowała na ziemi okrąg, po czym skrzyżowała nogi, jednocześnie w tym samym czasie grając spokojną melodię, która była niczym igły, które przebijały serce. Te długie, czarne włosy, z lekko pofalowanymi końcami rozpoznam w piekle.
— Nie wiedziałam, że Stepha umie grać na skrzypcach... — Powiedziała Roonie, a muzyka ponownie stała się strasznie chaotyczna.
— Cicho... — Powiedział szeptem Max, a my bardziej ukryliśmy się za drzewami.
Przez to, że dziewczyna była do nas odwrócona tyłem, nie byliśmy w stanie dostrzec tego, jak wygląda jej mimika twarzy w tym momencie, ale sądząc po tych szybkich i jakże aż wściekłych ruchach, chyba by się nam nie spodobała. Muzyka ponownie zwolniła, a Stepha poruszała się zgodnie z nią. To wyglądało trochę tak, jakby tańczyła z melodią, która płynie prosto z jej serca.
Po chwili melodia się nieco zmieniła. Teraz była niesamowicie smutna. Smutek jaki od niej bił, byłby w stanie zamrozić każdą kroplę wody na ziemi. To są jej uczucia. To je stara się przelać w muzykę, którą gra. To jest część jej, której nikt nie zna. Prawdopodobnie nikt nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ona posiada również taką twarz.
Muzyka ponownie przyśpieszyła, a ona ponownie zaczęła się poruszać w jej rytm. Chyba nigdy nie widziałem czegoś równie pięknego. A tym bardziej nie słyszałem. Gra muzykę, która jest dokładnym użeczywistnieniem jej uczuć. Dlaczego nigdy nie pokazuje tej części siebie? Gdyby ją ujawniła, to może łatwiej byłoby ją poznać. Najzwyczajniej w świecie porozmawiać o wszystkim. A nawet wylać swoje żale.
Opuściła instrument i bodajże smyczek, a przy tym ciężko oddychała. Gra w taki sposób, w jaki ona grała przed chwilą, musi być chyba męcząca.
— To było niesamowite... — Odezwał się cicho Steve.
Wszyscy mu przyznali rację, a w tym samym czasie zobaczyliśmy, jak dziewczyna łapie instrument i smyczek w jedną rękę. Podniosła prawą, a następnie przetarła swoją twarz. Zaraz, taki ruch może znaczyć tylko jedno.
— Czy ona...? — Niedowierzał Ashley.
— Nie, to niemożliwe... — Odezwał się Luka.
— A co jeśli? — Zapytała Ivy.
— To niemożliwe, aby beczała jak małe dziecko... — Zauważył Tobias.
W tym momencie usłyszeliśmy głośny, urywany oddech. Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku dziewczyny, która w czasie, kiedy tu toczyła się ta rozmowa, usiadła na schodach, schowała instrument do futetału i ukryła twarz w dłoniach. Opierała się łokciami o kolana, a łapanie oddechu przychodziło jej z trudem, co świadczyły gwałtowne ruchy podczas tej czynności.
— Ona naprawdę płacze... — Zauważył Max, a my wszyscy spojrzeliśmy na dziewczynę, której twarz i dłonie przysłoniły teraz długie pukle czarnych włosów.
— Ona raczej nie chciałaby, żebyśmy widzieli ją w takim stanie... — Zwróciłem uwagę, a wszyscy przyznali mi rację, poprzez kiwnięcie głową.
— Wracajmy... Poczekamy na nią w domu... Jak się jej o to zapytamy, to nie będzie miała wyboru i o wszystkim nam powie... Chyba... — Zarządził blondyn, na co każdy przystał.
Już mieliśmy odchodzić, kiedy ktoś z nas nadepnął na gałąź, tym samym powodując, że Stepha gwałtownie wstała ze schodów i wymierzyła w naszym kierunku broń. Widząc nas chwilowo zamarła, a my mieliśmy idealny widok na jej mokrą od łez twarz. Miała rozmazany tusz do rzęs, co tylko potwierdzało fakt, że naprawdę płakała.
— Stepha? — Zaczął Max, ale ona się tylko przeraziła, czym jeszcze bardziej nas wszystkich zaskoczyła.
Złapała za futerał instrumentu, po czym szybko zbiegła ze schodów i ruszyła biegiem w kierunku swojego ścigacza, który stał zaraz za budynkiem.
— Stepha! — Krzyknęły za nią dziewczyny, ale odjechała z głośnym warkotem.
Dam, dam, dam!!
Stepha płakała.
Jak myślicie, czemu?
Jak zawsze, mam nadzieję, że rozdział się wam podobał!
Życzę wam miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro