Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Ciężar przeznaczenia

Virren wpatrywał się w milczącego króla Hiriona z niepokojem. Ralia także sprawiała wrażenie zdenerwowanej ciszą; stukała palcami we własne udo, skrywając dłoń pod stołem. Caspar za to siedział całkowicie rozluźniony, a jego spojrzenie błądziło po twarzy Edelaan, zupełnie jakby spodziewał się znaleźć na niej odpowiedzi na dręczące go pytania. Być może Dal'var uśmiechnąłby się z politowaniem, gdyby nie powaga sytuacji; książę nie zachowywał się zbyt subtelnie i tylko głupiec nie dostrzegłby nowej dynamiki w jego relacji z kobietą, której najwyraźniej on sam do końca nie pojmował.

Tymczasem mieli na głowach znacznie ważniejsze sprawy niż uczucia.

— Wasza Wysokość — przerwał więc ciszę, a król drgnął, wyrwany z transu. — Zdajemy sobie sprawę, że...

Władca uniósł dłoń, marszcząc brwi.

— Od tygodni wodzicie mnie za nos, grożąc mi w imieniu Boga — powiedział lodowatym tonem. — A teraz mówicie mi, że ten sam Bóg nie dał wam nawet narzędzi do walki z... czymkolwiek jest to całe zamieszanie?

Wszyscy spojrzeli na niego z uwagą — nawet Caspar oderwał wzrok od Ralii.

— Powiedzieliśmy ci, że Ralia... — zaczął książę, ale Hirion uderzył pięścią w stół.

— Nie rób ze mnie głupca, Casparze! Wystarczy, że wy wszyscy postradaliście zmysły! Ilu ludzi zniknęło, co? Dziesiątki? Setki? Tymczasem ona — wskazał palcem Edelaan — jest jedna! Jak chcesz ich uratować, dziewczyno? — warknął, a Virren przełknął ślinę, rażony siłą słów króla.

— Może... z twoją pomocą? — zasugerował ironicznie książę. — Nie wiemy jeszcze, jak potężny jest Dar Ralii, ale skoro tylko ona otrzymała podobną umiejętność, musi być niezwykła.

— O jakiej pomocy mówisz? Wysłałem na poszukiwania ludzi, a oni powrócili z pustymi rękami. Twierdzą jednak, że sytuacja na zachodzie wymyka się spod kontroli. Ludzie zaczynają się bać, barykadują się w domach po zmroku. Uzdrowiciele donoszą o coraz większej ilości dziwnych śpiączek, niepodatne na działanie żadnych ziół. Panika, którą tak bardzo chcieliście powstrzymać, staje się nie do uniknięcia — wyliczał król, a jego głos rozbrzmiewał coraz większą udręką.

— Utrudniałeś wszystko na każdym kroku — wycedził Caspar, pochylając się w stronę stołu. — Gdyby tylko nie oznaczało to klęski królestwa, zapewne nie kiwnąłbyś nawet palcem, by nam pomóc!

— Oczywiście, że bym tego nie zrobił!

Tym razem wszyscy spojrzeli na władcę z szokiem. Virren nie potrafił powstrzymać zdumienia; nie spodziewał się, że król kiedykolwiek przyzna na głos, że pogardza Eshaar, tymczasem jego wyznanie było temu zaskakująco bliskie.

— Jeśli spotkałaby mnie za to boska kara, trudno. Wiele lat podążałem za naukami Rady Starszych. Modliłem się do Aesira, aby dał mi siłę, bym mógł rządzić sprawiedliwie. I co dostałem w zamian? — prychnął wściekle.

— Mnie. Dostałeś mnie — odparł książę i uśmiechnął się z goryczą. — Cóż za rozczarowanie.

Król ponownie zamilkł, choć tym razem cisza zdawała się cięższa, przepełniona dziesiątkami emocji, których nikt nie potrafił odpowiednio wyrazić. Virren czuł, że ani on, ani Ralia nie powinni znajdować się przy tej rozmowie, jednak żaden z mężczyzn nie zamierzał ich wypraszać. Jedynie wpatrywali się w siebie, czekając aż ten drugi pęknie.

— Nigdy nie byłem rozczarowany, Casparze — powiedział w końcu Hirion. — Przez lata nauczyłeś się widzieć we mnie wroga, a ja uczyniłem to zbyt łatwym. Miałem nadzieję, że staniesz się dzięki temu silniejszy.

— Jak nienawiść do ciebie miałaby uczynić mnie silnym?

— To nie mnie miałeś znienawidzić, synu. Nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego Aesir naznaczył cię tak późno?

— Najwyraźniej dostrzegł we mnie coś wyjątkowego, czego ty nie byłeś w stanie.

Hirion powiódł wzrokiem po twarzach zgromadzonych, zatrzymując się na Ralii, która skuliła się na krześle w wyrazie dyskomfortu, który Virren zdecydowanie podzielał.

— Nawet mając przed sobą największą ofiarę Aesira, wciąż się przy tym upierasz? — spytał król, a oczy kobiety rozszerzyły się na moment.

Chwilę później zacisnęła powieki; nie mogła jednak ukryć rumieńca na wciąż bladej skórze. Ofiara Aesira, pomyślał nieprzytomnie Virren. Czy to właśnie tak czuła się przez wszystkie lata? Zupełnie niespodziewanie mdłości zalały jego ciało, a dłonie zacisnęły się w pięści. Wielokrotnie próbowała mu powiedzieć, że wcale nie uważała się za wybrankę; jej słowa przepełniały gorycz i cierpienie, które zawsze postrzegał jako powierzchowne, może nawet dziecinne. Tymczasem wyraz skrajnego upokorzenia na jej twarzy — tak bardzo szczerego i głębokiego — targnął nim gwałtownie, uświadamiając, że wcale nie próbował do tej pory zrozumieć Ralii Edelaan.

— Ofiary Aesira? — powtórzył z niedowierzaniem Caspar, a król westchnął ciężko.

— Spójrz na nią, synu. Spójrz na nią, tak jak patrzyłeś od początku tego spotkania.

Ralia, jak na zawołanie, otworzyła oczy i zwróciła twarz ku księciu. Virren często widywał u niej ten wyzywający wzrok; przyzwyczaił się do niego na tyle, by nie stanowił szokującego widoku. Tym razem miał wrażenie, że patrzy na nią po raz pierwszy; emocje, które wirowały w jej ciemnoniebieskich tęczówkach, były zupełnie klarowne. Rzeczywiście widział je wiele razy — i nigdy nie potrafił zrozumieć.

— Aesir znajduje różne sposoby, by nagiąć ludzi do własnej woli — wyszeptał Hirion. — A twoje naznaczenie, Casparze, było jednym z nich. Swoistym przypomnieniem, że jako król znaczę tyle, co nic. Mógł odebrać mi koronę, ale zamiast tego odebrał mi syna, potrafiącego podejmować samodzielne decyzje, czyniąc z niego swoją marionetkę.

Caspar zerwał się z krzesła; wściekłość wprost promieniowała z jego ciała. Virren widział zaciśnięte w pięści dłonie, gwałtownie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową, a także napięcie wszystkich mięśni, gotowych do skoku. Wszyscy byli wstrząśnięci słowami króla, ale to księcia uderzyły one najmocniej.

— Jak śmiesz?! Przez lata dyskredytowałeś mnie na każdym kroku, okazywałeś mi pogardę! A teraz twierdzisz, że to wina Aesira?! — zawołał Caspar, podczas gdy Hirion oparł głowę na dłoni, wyglądając na szczerze złamanego. — To Aesir zabronił ci mnie kochać i doceniać? To Aesir kazał ci zdradzać matkę na prawo i lewo, każdego dnia niszcząc ją coraz bardziej?

— Twoja matka, Casparze, zdradziła mnie jako pierwsza — odparł cicho. — Kiedy nie mogła począć kolejnego dziecka, zrzuciła winę na mnie, bo to ja rozgniewałem Aesira. Uznała jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie, by urodziła dziecko komuś innemu.

Virren wstał, gdy książę zrobił krok w stronę ojca, zupełnie jakby chciał go uderzyć. Być może właśnie tak było, ale bójki nie sprzyjały ani zakończeniu dyskusji, ani ustaleniu planów działania.

— Nie powinno nas tutaj być — mruknął do Ralii, a ona skrzywiła się mocno, zerkając to na Caspara, to na króla.

— Wprost przeciwnie — powiedział Hirion, po raz kolejny ich zaskakując. — Wszyscy jesteście Eshaar. Cieniami Aesira. Cieniami dawnych siebie, choć możecie nawet nie zdawać sobie z tego sprawy.

Virren zmarszczył brwi; słowa króla zakrawały o herezję, o czym musiał wiedzieć. Nie było tajemnicą, że Hirion Silverius nie należał do pobożnych. Wielu upatrywało osłabienia wiary ludu właśnie w poglądach samego władcy, który nie robił nic, aby skłaniać poddanych do oddawania Aesirowi należnej mu czci. Dal'var nie popierał podejścia króla — podobnie zresztą jak cały jego ród, od wieków podążający za naukami Błogosławionych.

Mimo braku zaangażowania w krzewienie religii, Hirion nigdy nie wypowiadał się o Aesirze w tak negatywny sposób. Tymczasem to, co sugerował, wydawało się niemalże oburzające — a jednocześnie niezwykle spójne z powtarzanymi przez Ralię frazesami, które od lat ignorował. Z całego serca wierzył, że Aesir ich wybrał — że uważał ich za wyjątkowych, wystarczająco silnych, by dźwignęli trudne zadanie, jakie im powierzył.

Raz jeszcze spojrzał na Edelaan — jedyną osobę, która nie wyglądała na wściekłą. Jej twarz przypominała maskę, pozbawioną wszelkich emocji. Gdyby nie ślady łez na policzkach, uwierzyłby, że rzeczywiście nie czuła niczego. Przełknął ślinę, gdy zrozumiał, że w rzeczywistości czuła zbyt wiele; nie pamiętał, kiedy widział ją płaczącą, co stanowiło najlepszy dowód na to, jak dobrze panowała nad swoimi reakcjami. Już dawno nie mógł czytać z niej jak z otwartej księgi — a teraz nie miał wątpliwości, że słowa króla zdołały skruszyć solidny mur, który zbudowała na przestrzeni lat.

Wierzyła w to, co mówił Hirion. Podczas gdy Caspar był wściekły, a Virren oburzony herezją władcy, ona zdawała się czuć ulgę; ktoś w końcu mówił na głos to, co leżało jej na sercu od długiego czasu.

Świadomość ta uderzyła Virrena z mocą, niemalże odbierając mu oddech.

— Zostaliście nauczeni tego, by wierzyć w Aesira bezgranicznie, nawet jeśli jego działań nie da się niczym usprawiedliwić. Harmonia i równowaga — prychnął Hirion. — Żyjemy w świecie, gdzie jedni mają większą wartość od drugich. Jedni mogą głodować, podczas gdy drudzy opływają w luksusy. Niektórzy upatrują w tym równowagi, ale ja od zawsze sądziłem, że równowaga przyjdzie wraz ze sprawiedliwością. A nie ma nic sprawiedliwego w tym, jak wygląda rzeczywistość.

— Czy to dlatego od lat zajmujesz się wyprawianiem uczt? Ignorowaniem problemów ludu? — spytał Caspar, sycąc swoje słowa jadem.

— Nic innego mi nie pozostało, synu — odparł spokojnie król. — Próby uczynienia Darenaru lepszym miejscem doprowadziły do rozpadu tej rodziny.

— To ty do tego doprowadziłeś!

— Skoro nie mogłem sprawić, żebyś przejrzał na oczy, wolałem żebyś mnie znienawidził. Wolałem, żebyś dał mi powód, bym mógł raz na zawsze odsunąć cię od korony! — Hirion uderzył pięścią w stół. — Tylko w ten sposób mogłem cię chronić!

— Chronić?! Przed kim?!

— Przed Aesirem! — wrzasnął król, zrywając się z miejsca, a w pomieszczeniu po raz kolejny zapadła cisza. — Tak długo, jak wypełniasz jego wolę, nie grozi ci nic złego. Ale wystarczy, że sprzeciwisz się choć raz, by odebrał ci wszystko.

— Dlaczego Aesir miałby chcieć mnie niszczyć? Dlaczego miałby niszczyć kogokolwiek?!

— Casparze... — Cichy głos Ralii zwrócił uwagę wszystkich zgromadzonych w sali. — Odsuń na bok swoją dumę i pomyśl.

Książę spojrzał na nią, a jego wzrok złagodniał. Virren pokręcił głową na widok wątpliwości w oczach przyjaciela, po czym westchnął ciężko. Sam także nie potrafił zebrać myśli; z jednej strony nie pragnął niczego tak bardzo, jak zwyczajnie nazwać Hiriona kłamcą, heretykiem, ale z drugiej...

Bóg, którego znał, nigdy nie zmusiłby Ralii do dźwigania ciężaru w pojedynkę. Nie skazałby jej na samotność, nie pozwoliłby żyć w przekonaniu, że nie otrzymała od niego nic, poza koszmarami. Hirion miał także sporo racji; niezależnie od potęgi Daru kobiety, ofiar było wiele, a ona jedna. Aesir musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak niemożliwe do zrealizowania zadanie postawił przed nimi wszystkimi. Dlaczego więc milczał? Dlaczego pozwalał im błądzić?

Niemalże parsknął, gdy uświadomił sobie, że dokładnie ta same pytania zadawała mu Ralia na przestrzeni lat. Szczerze wierzył w istnienie jakiegoś wytłumaczenia. Uważał swoją drogę za nieustanny sprawdzian, bez którego osiągnięcie wewnętrznej harmonii nie byłoby możliwe. I choć chciał sądzić, że to, co spotkało jego dawną miłość, również stanowiło test, wiedział aż za dobrze, jaką cenę zapłaciła za pozostanie lojalną.

— Aesir nie jest zły ani dobry — powiedział cicho, powtarzając słowa jednej z pierwszych nauk, które otrzymał od rodziców jeszcze jako dziecko. — Pozwala nam podejmować decyzje, choć zawsze musimy się liczyć z ich konsekwencjami. Tylko od nas zależy, czy zasłużymy na spokój, czy na jego gniew.

— Naprawdę, chłopcze? Czy twoja przyjaciółka zasłużyła na to, co otrzymała? Czy ty zasługujesz na małżeństwo z dziewczyną, która od lat zatruwa twoje życie? — spytał król, a Virren uniósł wzrok.

Dostrzegł zaskoczenie na twarzy Ralii i skrzywił się mocno; nie zdążył powiedzieć jej o Ilii i warunkach, jakie postawiła.

— Być może — mruknął z irytacją.

— Kurwa! — zaklął Caspar, odwracając się gwałtownie.

Jego płaszcz zatrzepotał dramatycznie, a szybkie kroki rozbrzmiały w pomieszczeniu, jedynie podsycając atmosferę napięcia. Książę zaczął chodzić raz w jedną, raz w drugą stronę.

— Niech to wszystko szlag trafi!

Nikt nie próbował go nie uspokoić. Każdy zdawał się pogrążony we własnych myślach, z których żadne nie były wesołe. Hirion śledził wzrokiem syna, a Ralia skuliła się na krześle, zupełnie nie przypominając silnej, pewnej siebie kobiety, którą Virren widział w niej od zawsze. Sam również nie wiedział, co powinien czuć — ani dokąd właściwie zmierzał.

Przez moment modlił się o jakiś znak — choćby powiew morskiej bryzy, którą nauczył się kojarzyć z Aesirem. Cokolwiek, co pozwoliłoby mu wyzbyć się wątpliwości i raz jeszcze pokornie przyjąć brzemię, zrzucone na jego barki. Nic takiego się nie wydarzyło, a Bóg milczał. Z jakiegoś powodu to milczenie — nawet jeśli nie różniło się od poprzednich — wydawało się bardziej wymowne, bardziej wrogie.

Właśnie wtedy poczuł się prawdziwie zgubiony.

— Ojcze... Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? — spytał w końcu Caspar, opierając się o krzesło Ralii.

— Nawet teraz bijesz się z myślami. Wolisz wierzyć, że faktycznie zostałeś wybrany, a Aesir uważa cię za wyjątkowego. Czy posłuchałbyś mnie, gdybym wyznał ci prawdę lata temu? — Hirion uniósł brwi. — Nie sądzę.

— Skąd w ogóle wiesz, że to prawda? Równie dobrze to ty możesz się mylić.

Król przeniósł wzrok na Ralię, a ona uniosła brodę w wyzwaniu.

— Aesir w większości kwestii milczy. Nie udziela jednoznacznych odpowiedzi. A jednak zawsze znajduje sposoby, by nikt nie miał wątpliwości, że spotkała go kara boska — powiedziała z ironią.

— Tak... — Hirion pokiwał głową. — W tym wypadku nie pozostawił żadnych wątpliwości. Valeria do dziś wspomina noc, w której Aesir przybył cię naznaczyć — zwrócił się do Caspara z pełnym goryczy uśmiechem. — Dokładnie wytłumaczył jej, że wszystko ma konsekwencje, a moje nieposłuszeństwo wymaga zadośćuczynienia.

— Powiedział jej to? — wyszeptał książę.

— Tak. Podobnie jak i to, że nigdy już nie powije dziecka, choć długo próbowała udowodnić sobie, że to nieprawda. — Skrzywił się z niesmakiem.

— Dlaczego mówisz nam to wszystko? Dlaczego nie brnąć dalej w utrudnianie nam życia? — spytała Ralia, a Virren wstrzymał na moment oddech.

— Ponieważ musicie zrozumieć, z czym się mierzymy.

— Z falą tajemniczych, niewyjaśnialnych zaginięć, których sprawca pozostaje nieuchwytny — burknął Caspar, przymykając oczy ze zmęczenia.

— Nikt nie ma wątpliwości, że należy powstrzymać to, co się dzieje. Od jakiegoś czasu sądzę jednak, że to jedynie część znacznie większego planu. A ludzkość odgrywa w nim znikomą rolę.

Ralia poruszyła się niespokojnie na krześle, a książę kucnął obok niej. Spojrzał jej w oczy, po czym skinął głową, zupełnie jakby dawał przyzwolenie na zdradzenie tajemnicy, którą dotychczas dzielili tylko ze sobą. Virren obserwował, jak na twarzy kobiety pojawia się niepewność, która szybko ustąpiła miejsca determinacji. Odchrząknęła i powiedziała:

— Jakiś czas temu Aesir postanowił złożyć mi wizytę.

Dal'var otworzył usta ze zdziwienia, a Hirion zmarszczył brwi; tylko Caspar nie wydawał się zaskoczony jej słowami. Podniósł się, by raz jeszcze zająć swoje miejsce przy stole. Na jego twarzy widniała jednak smętna mina, a po wcześniejszym rozluźnieniu nie pozostał nawet ślad.

— I nic nam o tym nie powiedziałaś? — spytał z niedowierzaniem Virren. — Ral...

— Byliście w Świątyni, a ja byłam tutaj. Poza tym... To, co usłyszałam wcale nie jest dobrą informacją.

— Tym bardziej powinnaś...

— Virren — przerwał mu stanowczo Caspar. — Ja również wam nie powiedziałem. Dopóki nie znajdziesz się w takiej sytuacji, nie masz prawa oceniać. A już na pewno nie teraz, kiedy musimy pozostać zjednoczeni.

Dal'var zacisnął zęby w odpowiedzi na słowa przyjaciela. Najwyraźniej nić porozumienia między nim a Ralią była silniejsza, niż początkowo sądził.

— Aesir powiedział mi, że losy świata spoczywają na barkach nas wszystkich, ale jego istnienie... zależy ode mnie — powiedziała Ralia, przerywając pełną napięcia ciszę.

— Co przez to rozumiesz? — spytał Virren, a ona westchnęła.

— Powinieneś spytać jego, co dokładnie miał na myśli. Nie udzielił żadnych szczegółowych wyjaśnień. — Wywróciła oczami.

W jednej chwili zimny pot wstąpił na jego czoło, a panika chwyciła za gardło. Spojrzał najpierw na Ralię, potem na Caspara, zupełnie jakby mogli żartować z tak poważnego tematu, ale nie wydawali się szczególnie rozbawieni.

— Aesir jest Bogiem — wymamrotał. — Jest ojcem stworzenia. Jak mógłby przestać istnieć?

Historia pokazuje, że nawet Bogowie nie są niezniszczalni — zauważył Hirion, który, w przeciwieństwie do niego, nie sprawiał wrażenia poruszonego.

— Tylko jeśli wierzyć legendom. Równie dobrze może nie być w nich nic prawdziwego — odparł Virren, co spotkało się z prychnięciem ze strony Ralii.

— Na ten moment nie mamy lepszych źródeł, czyż nie?

Zamilkł, nie potrafiąc znaleźć słów, by odpowiedzieć. Cały żołądek zaciskał się nieprzyjemnie pod wpływem targających nim emocji. Myśl, że Aesir faktycznie mógłby podzielić los Paerisa — los, na który sam go skazał — wydawała mu się iście okropna. Czym byłby świat bez swojego stworzyciela?

Czym byliby oni?

— Komu miałoby zależeć na zniknięciu Aesira? — wymamrotał Caspar nieobecnym tonem, a w pomieszczeniu raz jeszcze zapadła cisza.

Zdawała się przenikać Virrena do szpiku kości, mrożąc wszystko na swojej drodze. Książę zadał pytanie, które do tej pory nawet na moment nie pojawiło się w jego głowie, choć powinno. Wciąż musieli w końcu rozwikłać sprawę zniknięć, a ten, kto stał za boską słabością, z całą pewnością odpowiadał również za nieszczęścia zalewające Darenar.

— Obawiam się, że jesteśmy równie blisko znalezienia odpowiedzi na to pytanie, co na samym początku — stwierdził smętnie król, po czym spojrzał na Virrena.

W jego oczach nie było nic, poza zmęczeniem i bezsilnością. Wcale nie wyglądał na władcę wielkiego państwa, a raczej na starego, zagubionego człowieka, doświadczonego przez życie na wszelkie możliwe sposoby.

— Chciałbym uchronić cię od niesprawiedliwości, Virrenie, ale obawiam się, że nie jesteśmy w stanie powstrzymać tego, co nadchodzi. Jeśli dodatkowo przyjdzie nam zmierzyć się z Virią...

Nie musiał wcale kończyć. Virren rozumiał przekaz aż za dobrze. Darenar nie był w stanie obronić się przed nawet jednym zagrożeniem, a co dopiero przed kilkoma. Przymknął oczy, akceptując swój los.

— Jeszcze dziś wyruszę do Keshiru, by przekazać Ilii odpowiedź — powiedział ze spokojem, choć miał ochotę wrzeszczeć.

Bał się unieść powieki i spojrzeć na Ralię, która — choć nie znała księżniczki osobiście — wielokrotnie słyszała opowieści na jej temat. Większość z nich nie była pozytywna.

— A więc Ilia w końcu dopięła swego — mruknęła Edelaan, zmuszając Virrena, by jednak zmierzył się ze strachem. — Zakładam, że zaoferowała pomoc ojca w zamian za... Cóż, ciebie?

Skinął głową, a na jego twarzy mimowolnie pojawił się grymas niechęci. Ralia zaś westchnęła ciężko, po raz pierwszy od dawna przyglądając mu się z uczuciami, w których wyjątkowo brakowało wrogości. Przez moment miał wrażenie, ze patrzy na tę samą kobietę, co wiele lat temu, ale szybko przypomniał sobie, gdzie się znajdowali — i jak tu dotarli.

— Zrobię, co do mnie należy — oznajmił stanowczo, a ona pochyliła głowę w oznace akceptacji jego decyzji, może nawet szacunku.

— Zawsze to robisz — odparła cicho.

Być może nie powinien doszukiwać się w jej słowach drugiego dnia, ale miał nieodparte wrażenie, że próbowała dać mu coś do zrozumienia: nie zamierzała dłużej uciekać. Skoro on zdecydował się oddać swoje życie Ilii, byle tylko pomoc ich sprawie, ona również była gotowa udźwignąć ciężar, spoczywający na jej barkach, i w końcu stanąć z nimi ramię w ramię.

— A co zrobicie wy? — spytał Hirion, spoglądając na Caspara i Ralię.

— Powinniśmy udać się do Świątyni — stwierdził książę, a Virren zgodził się z nim bezgłośnie. — Pozostali Eshaar mają prawo wiedzieć, co się dzieje. A poza tym... Chyba nadszedł czas, abyśmy porozmawiali z Radą Starszych.

— Wyruszysz sam — oznajmił król, a jego wzrok zatrzymał się na synu. — Moi ludzie otrzymali już rozkazy sprowadzenia do Erhadu jak największej liczby ofiar. Za to ty — wskazał palcem Ralię — musisz nauczyć się panowania nad... Czymkolwiek jest twoja umiejętność.

Virren — mimo nie najlepszego humoru — uśmiechnął się na widok smętnej miny Caspara. Książę z całą pewnością nie mógł zaprzeczyć racji bijącej ze słów króla, ale wyraźnie nie podobała mu się perspektywa znalezienia się daleko od kobiety, którą niegdyś uważał za bezbożnicę.

— Nigdy nie próbowałam świadomie przywołać Aesira — mruknęła Ralia. — Moje modlitwy zwykle skupiały się na błaganiach, by trzymał się jak najdalej. Być może jednak pora, by to on odpowiedział na nasze wezwania.

— Nie liczyłbym na to, dziewczyno — prychnął Hirion, ale nie zamierzał się sprzeczać.

Ich plan działania był iście żałosny, o czym wiedzieli wszyscy zgromadzeni w komnacie. Poruszali się niczym dzieci we mgle; towarzyszyła im świadomość, że wokół nie było nikogo, kto mógłby przeprowadzić ich bezpiecznie przez gęste, kłębiące się opary. Pozostawali sami — a wróg wciąż ukrywał się przed czujnymi spojrzeniami.

Błagam, pomyślał Dal'var i przełknął ślinę, pomóż nam. Udowodnij Hirionowi, że się myli. Udowodnij Ralii, że nie ma racji.

Miał nadzieję, że Aesir usłyszy jego nieme prośby — choć ten jeden raz. Być może zaczynał rozumieć, skąd brało się tyle goryczy w zachowaniu Edelaan. Na boskim wizerunku, który Virren pielęgnował od wielu, wielu lat, pojawiła się głęboka rysa. Nie był jednak gotowy, by wyzbyć się wiary w tego, któremu ślubował wierność do końca swych dni. W przeciwieństwie do Caspara od lat mierzył się z Ralią i nigdy nawet nie pomyślał, by zwątpić. Miał szczerą nadzieję, że książę także nie zboczył z boskiej ścieżki, a jedynie — podobnie jak on sam — zaczynał lekko wątpić.

Niezależnie od tego, jak wiele trudności mieli jeszcze pokonać, nie mogli się poddać. A utrata wiary była dla Virrena synonimem porażki.

***

Doszłam ostatnio do wniosku, że nijak nie zamknę się z tą historią w jednym tomie. Spodziewam się wobec tego kolejnych dziesięciu-dwunastu rozdziałów, które zakończą pierwszą część Aesira. A co dalej... Któż to wie :)

Tymczasem bohaterowie mają przed sobą niezwykle trudną ścieżkę. Jesteście ciekawi, jak potoczą się sprawy? Macie jakieś teorie? :D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro