IV: 2021
pół roku siedziałem w domu, bo kwarantanna. stałem się cosplayerem chrollo lucilfera, pofarbowałem nawet włosy żeby nie musieć kołować sobie peruki. a właśnie, włosy ścinałem sobie sam, były bardziej nierówne niż pionowa kreska rysowana przez osobę z parkinsonem.
w poprzednim rozdziale o tym nie wspomniałem z uwagi na to, że nienawidzę roku 2020, ale wpadłem w pewien nałóg, przed którym przedtem niesamowicie się broniłem. ba, nawet w dwa i oba sprawiają, że jest mi strasznie wstyd. w każdym razie przeżyłem dwa miesiące bez miligrama przyjętej nikotyny, a to dlatego, że wycofali jeden rodzaj wkładów do glo. po powrocie do szkoły zacząłem zadawać się z ludźmi, którzy sprawili, że w wakacje waliłem wódę jak najgorszy menel. i ledwo zdalem z polskiego, ze średnią 1.93. jakkolwiek to nie zabrzmi, uratowała mnie pizda z kartkówki.
byłbym zapomniał, w czerwcu 2021 roku wycinali mi wyrostek. przy okazji ukradli mi ulubioną czarną maseczkę, resztki szczęścia i chęci do życia, dwa i pół kilograma wagi i klapki. bardzo je lubiłem. ładne, turkusowe.
zaczęły się wakacje, a na mnie zaczęły simpować dwunastolatki. z tej okazji przestałem być cosplayerem chrollo. w swoje szesnaste urodziny natomiast (oczywiście organizowane później niż faktycznie miałem), spierdalałem przed policją w nowych, nierozchodzonych glanach, z kontuzją stopy. generalnie nie polecam nikomu.
zacząłem trzecią liceum i jednocześnie jeden z bardziej przełomowych okresów w moim życiu. nie dlatego, że znalazłem w końcu swój gust muzyczny, a dlatego, że w końcu dojrzałem emocjonalnie. przy okazji moja przyjaźń z pewnymi osobami jebła z dnia na dzień i do dziś pluję tej dwójce na pysk. do dziś nie zostałem przeproszony, ale przez to jedynie wzrósł mój kompleks boga.
nienawidzę roku 2021.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro