8 - małe kroczki
Adrien
Jak zwykle rano, jadłem śniadanie w towarzystwie mojej mamy która w międzyczasie ogarniała w domu.
Ojciec w tym czasie piekł pieczywo do piekarni pod którą nawet o tak wczesnej porze potrafiły się tworzyć spore tłumy.
Ze znudzeniem nabrałem łyżkę płatków do ust gdy moja mama przysiadła na chwilę obok mnie.
- Wydajesz się być zamyślony - stwierdziła widząc moje znużenie na twarzy - czy coś się stało? Wiesz że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć.
Westchnąłem odkładając na chwilę miskę z płatkami na bok. Od wczoraj miałem sobie za złe że tak płytko oceniłem Marinette, jednak nie było to moje główne zmartwienie.
Po całym dniu zajęć była naprawdę wykończona a mi z jakiegoś dziwnego powodu zależało na tym aby nic jej się nie stało. W dodatku jej dieta również mnie zmartwiła.
- Po prostu...chyba trochę za szybko oceniłem Marinette - odpowiedziałem nerwowo pocierając kark - jej życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż na początku zakładem...
- To chyba więc dobrze że będzie miała ciebie jako przyjaciela, może nawet kogoś więcej - na słowa mojej matki podniosłem na nią wzrok unosząc na późniejsze słowa brew - być może nie masz wpływu na jej życie, jednak jako przyjaciel czy kimkolwiek tam dla niej będziesz możesz ją wspierać w rzeczach które robi lub które jej się przytrafiają.
- Nie wiem czy w takim razie dobrze zaczęliśmy... cokolwiek to jest... I jeśli już to będziemy TYLKO przyjaciółmi - dobitnie zaznaczyłem ostatnie słowa na co moja mama przewróciła tylko oczami.
- Małymi krokami, możecie dojść do wielkich rzeczy - mówiąc to chwyciła mnie za rękę posyłając kolejny ciepły uśmiech - zacznij od czegoś prostego. Bądź przy niej. Jako wsparcie, jeśli tak będzie ci to łatwiej nazywać.
Na chwilę zamyśliłem się myśląc o tym.
Być może z Marinette nie byliśmy jeszcze przyjaciółmi jednak...mógłbym chyba postarać się jej okazywać wsparcie.
Małymi krokami...ale może mimo wszystko coś udało by się z tego zrobić.
- Dzięki mamo - uśmiechnęłem się wstając z krzesła - zacznę najlepiej od zawiezienia jej do szkoły i...może od tego - chwyciłem za torebkę z crroisantami które przygotował wcześniej mój tata - miejmy nadzieję że mi się uda...
- Jestem pewna że tak. A teraz leć już lepiej do szkoły. Przy okazji, tym razem spróbuj się nie wpakować w zostawanie po lekcjach - zaśmiała się gdy kierowałem się już do drzwi.
Przewróciłem na to rozbawiony oczami po czym zbiegłem na dół prosto do mojego samochodu.
Rzuciłem szybko torbę na tylnie siedzenie zaś crroisanty położyłem blisko siebie tak żeby nic im nie stało się podczas jazdy.
Po kilku minutach drogi, dojechałem pod dom Marinette. Dziewczyny jeszcze nie było tak więc postanowiłem poczekać cierpliwie na jej podjeździe. Co chwilę wypatrywałem czy aby na pewno już nie idzie aż w końcu po siedmiu minutach czekania zjawiła się pakując w biegu zeszyty do swojej torby.
- Strasznie cię przepraszam jeśli musiałeś czekać! - zawołała od razu na powitaniu - mój ojciec w najbliższym czasie przygotowuje swój pokaz i musiałam-
Bez słowa przerwałem jej wsuwając pod nos croissanta. Fiołkowooka popatrzyła na mnie niepewnie a potem spowrotem na wypiek.
- Zjedz - powiedziałem tylko odpalając samochód - dobrze ci zrobi jakieś w miarę pożądane śniadanie z rana.
- Wiesz że mam dietę i-
- Ten jeden raz nic ci się nie stanie - ponownie jej przerwałem - no jedz. Śmiało. Powinien być jeszcze ciepły.
Marinette ponownie niepewnie popatrzyła na croissanta lecz ostatecznie wgryzła się w kawałek. Od razu uśmiech wpłynął na jej twarz gdy tylko zaczęła go jeść.
- Dzięki - powiedziała gdy była już w połowie - wiesz że nie musiałeś mi oferować śniadania.
- Moi rodzice prowadzą piekarnie więc to akurat nie problem. Poza tym przyda ci się trochę siły na ten dzień. Z rana mamy wf więc sama wiesz.
- Ale przysięgnij że to będzie pierwszy i ostatni raz - dziewczyna powiedziała twardo patrząc w moją stronę.
- Czyżby ci nie smakowało? - zapytałam z uśmieszkiem pod nosem.
- Nie nie nie! Nie miałam tego na myśli! - granatowowłosa zaczęła wymachiwać rękami z zakłopotaniem - naprawdę było dobre ale wiesz że nie mogę bo mam dietę i...i...
- Spokojnie. Tylko się z tobą droczę - zaśmiałem się szturchając ją lekko łokciem - ale nie obiecuję że to będzie taki ostatni raz.
- Czasami chyba będę nienawidzić cię za te troskę - zaśmiała się - chociaż może to rzeczywiście lepsze niż ciągłe kłótnie podczas drogi do szkoły?
- Zdecydowanie jest lepiej.
Posłałem jej ciepły uśmiech który oddała.
Musiałem się tu z nią w pełni zgodzić.
Naprawdę, chyba dopiero teraz wydaję mi się że udało nam się wejść na ścieżkę pokoju.
•••
Dzisiaj był piątek co oznaczało że pod koniec dnia odbywały się zajęcia artystyczne. Moja ulubiona część całego tygodnia na którą czekałem zawsze co piątek. Jedna z tych niewielu lekcji w których byłem naprawdę dobry i mogłem popisać się swoim talentem.
Dość często coś projektowaliśmy, robiliśmy pracę w grupach lub po prostu robiliśmy coś artystycznego.
Jedne chyba z najlepszych zajęć jakie kiedykolwiek się mi chyba przytrafiły.
- No dobrze moi drodzy, dzisiaj zaczniemy nasz nowy projekt - zaczęła nauczycielka wchodząc do sali i skupiając naszą uwagę na jej słowach - od dzisiaj przez najbliższe zajęcia będziecie pracować w grupach od trzech do pięciu osób. Waszym zadaniem będzie przygotowanie kapelusza na najbliższą wystawę w naszej szkole. Drużyna która poradzi sobie najlepiej z zadaniem, dostanie dodatkowe oceny z naszego przedmiotu oraz pochwały.
Od razu oczy mi się zaświeciły. O tak! Projektowanie to zdecydowanie coś na co już długo czekałem.
Spojrzałem w stronę Nino który kiwnął zgodnie ze mną głową. Musieliśmy znaleźć jeszcze conajmniej dwóch członków do naszej grupy.
- Co powiesz na Marinette i Alyę? - zaproponował od razu gdy nauczycielka ogłosiła że możemy dobrać się w grupy - o ile z Marinette nie będziecie się kłócić non stop podczas naszej pracy.
Spojrzałem w stronę dziewczyn gdzie Alya machała w naszą stronę podczas gdy Marinette szpitala jeszcze za czymś w swojej torbie.
Nie był to w sumie taki znowu głupi pomysł. Marinette była modelką tak więc pewnie będzie się znała na tym i owym.
Mogła by się przydać w naszej grupie.
Podobnie jak i Alya która już w zeszłym roku odwaliła kawał dobrej roboty przy podobnym projekcie.
- W takim razie zróbmy tak jak mówisz - powiedziałem pewnie ruszając w stronę Alyi i Marinette - wychodzi na to że będziemy razem w grupie.
- Ooo idealnie! - zachwyciła się Alya podbiegając do Nino - mam nadzieję na kolejne dobre zwycięstwo. Szczególnie z tak genialną ekipą!
Marinette uśmiechnęła się delikatnie w moją stronę podchodząc, podczas gdy Alya zaczęła już o czymś dyskutować z Nino.
- Przyda nam się twoje oko jako modelka. Pewnie znasz się co nieco na tego typu rzeczach - stwierdziłem.
- Oh weź, wszyscy dobrze wiemy że ty równie dobrze znasz się na modelingu tak dobrze jak ja jak i nie lepiej. Poza tym, tutaj bardziej chodzi o sam projekt tak więc twoja osoba jest tu kluczowa - powiedziała zakładając ręce na piersi.
Chciałem dodać coś jeszcze jednak niespodziewanie przerwał mi w tym głośny skrzek Chloe która do nas podbiegła. Wpierw zgromiła mnie wzrokiem od stóp do głowy a dopiero potem chwyciła Marinette za nadgarstek przyciągając ją do siebie.
- Marinette powinnaś być w naszej drużynie! - Chloe popatrzyła na niá oceniająco - jesteś modelką więc przydasz nam się. Poza tym dlaczego wciąż zadajesz się z takim plebsem?
Marinette zwiesiła na chwilę głowę patrząc na podłogę. Byłem pewny że zmięknie. Po chwili jednak zaciskając pięści popatrzyła spowrotem na Chloe z determinacją. Widać że szykuje się chyba coś grubego.
Ja postanowiłem w tym czasie po prostu całej tej sytuacji przyglądać się z boku.
- Już mam drużynę Chloe - mówiąc to wskazała na mnie oraz Alyę i Nino - i...myślę że już przy niej zostanę. Ale i tak, dzięki za propozycje.
Blondynka popatrzyła na nią z tempą miną. Najwidoczniej nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Zacisnęła tylko pięści cała czerwona odwracając się na pięcie wściekła.
- Niedorzeczne! Totalnie niedorzeczne! Nie rozumiem czemu chcesz się zadawać z takimi przegrywami - powiedziała gdy odchodziła - chodź Sabrina. Znajdziemy kogoś innego na jej zastępstwo!
Po tych słowach niebieskooka odeszła czym prędzej znikając nam z oczu.
Marinette jeszcze przez chwilę za nią patrzyła niepewnie jednak szybko się odsząsnąła skupiając się spowrotem na nas.
- No więc, na czym dokładnie będzie polegało nasze zadanie? - zapytała tak jakby nic przed chwilą się nie stało.
- Cóż, pozwól że zaczniemy od początku...
•••
Po lekcjach zawiozłem Marinette na sesję tak jak już uzgodniliśmy przedtem. Miałem ją odebrać dopiero za półtorej godziny tak więc w tym czasie postanowiłem spotkać się z Nino, Kimem, Maxem i Nathanielem. Był piątek więc chcieliśmy skorzystać z chwili wolnego. Poza tym Kim miał nadzieję poćwiczyć trochę grę w kosza podczas naszego wypadu do parku tak więc od razu się tam zabrałem wraz z Plaggiem.
- Jesteś w końcu - przywitał mnie Nino gdy tylko zjawiłem się w parku - i widzę że przyprowadziłeś towarzystwo - mówiąc to wskazał na Plagga przy moim boku.
- Wiesz jaki jest gdy się nie wybiega, rodzice wręcz błagali mnie abym go zabrał z domu na czas gdy oni będą sprzątać - powiedziałem odpinając Plagga.
- Chodźcie grać! - zawołałam do nas Kim z boiska.
Pobiegliśmy w jego stronę a Plagg za nami. O dziwo całkiem lubił biegać za nami podczas gdy w kosza. Tak mi się wydawało przez pierwsze dwadzieścia minut. Później już chyba postanowił sobie odpuścić bo położył się pod najbliższym drzewem obserwując naszą grę.
Co za leniwy zwierz - pomyślałem patrząc jak leży.
Nie mogłem mu mieć jednak tego za złe.
Bieganie przez praktycznie całą godzinę nieźle mnie wykończyło. Postanowiłem więc zrobić przerwę. Usiadłem na ławce popijając wodę którą na szczęście zabrałem. Całkiem szybko mijało mi to popołudnie.
Gdzieś w środku jednak miałem dziwne przeczucie jakbym o czymś zapomniał.
Postanowiłem jednak tymczasowo to ignorować, przynajmniej na czas gry.
Po chwili odpoczynku dosiadł się do mnie Nino. Mulat również chyba nieźle się zmęczył próbując odebrać piłkę Kimowi. Chłopak był naprawdę dobry w tę grę więc nieźle nas wszystkich wymęczył.
- Dobrze że tego jednego popołudnia nie musiałeś odbierać Marinette. Planujemy jeszcze iść na jakieś jedzenie żeby-
- Moment która jest godzina!? - zapytałem natychmiast wstając i chwytając Nino za ramiona.
- Siedemnasta czterdzieści, stary ty chyba nie zapomniałeś jej odebrać. Prawda? - chłopak popatrzył na mnie z rozbawieniem które szybko zniknęło - nie gadaj że-
- Muszę już iść. Plagg do nogi! - zawołałem do psiaka który na moje wołanie od razu pobiegł - widzimy się w szkole!
- Daj potem znać jak bardzo schrzaniłeś! - usłyszałem jeszcze gdy biegłem w stronę domu.
•••
Nie miałem zbytnio czasu aby odstawić Plagga do domu więc jechał ze mną.
Przez całą drogę przeklinałem siebie za to że nigdy nie poprosiłem Marinette o jej numer telefonu.
Znowu nieźle zawaliłes Adrien - zganiłem samego siebie gdy pędziłem przez ulicę miasta.
Miałem cichą nadzieję że być może nie będzie aż tak zła. No błagam, dopiero co przecież udało nam się w miarę pogodzić!
Czemu ja wszystko zawsze muszę zepsuć!?
Po dziesięciu minutach takiej jazdy, w końcu udało mi się dojechać pod budynek w którym Marinette miała mieć sesje. Zaparkowałem z dość ostrym piskiem od razu rozglądając się za dziewczyną.
- Kurde gdzie ona jest!? - spojrzałem na Plagga który popatrzył na mnie jak na wariata.
Pewnie na takiego teraz wychodziłem.
A co jeśli coś jej się stało?
Lub już poszła?
Lub jest zła?
Tego ostatniego szczególnie wolałbym uniknąć...
Wyszedłem z samochodu jeszcze raz rozglądając się za nią aż w końcu wypatrzyłem w korytarzu budynku kępę jej granato-czarnych włosów.
Czym prędzej pobiegłem w jej stronę zostawiając zamknięty samochód z Plaggiem.
- Marinette! - zawołałem gdy tylko wbiegłem do środka - tak strasznie cię przepraszam! Kompletnie zapomnieniem żeby cię odebrać no bo z Nino i kilkoma innymi osobami poszliśmy grać w kosza i straciłem poczucie czasu i-
Moją dramatyczną wypowiedź przerwał mi chichot dziewczyny która stała nademną z delikatnym uśmiechem.
Byłem jeszcze bardziej zmieszany, szczególnie po tym gdy w jej oczach zabłysły radosne iskierki.
- Nic nie szkodzi Adrien - powiedziała nie spuszczając ze mnie swojego wzroku - każdemu mogło się to przydażyć. Poza tym Luka dotrzymał mi towarzystwa - mówiąc to wskazała na chłopaka o czarno-niebieskich włosach który siedział na kanapie koło niej.
Popatrzyłam na niego od stóp do głowy.
Prezentował się...całkiem jak model.
Jego czarno-niebieskie włosy były ułożone w lekkim nieładzie. Na sobie zaś miał czarną kurtkę oraz z bluzkę z nadrukiem jakieś zapewne prestiżowej firmy. Poza tym miał ten zawadiacki uśmiech który kompletnie mnie irytował.
Moment co-
- Hej, Adrien tak? - przywitał się chłopak podchodząc w moją stronę - Marinette opowiadała mi trochę o tobie. Chodzicie razem do klasy podobno.
- Tak, od niedawna...- odpowiedziałem również podając rękę na powitanie.
- Adrien od jakiegoś czasu jest moim...no powiedzmy że szoferem...- powiedziała z zakłopotaniem Marinette wchodząc między nas - powinniśmy już chyba iść. Nie chcę żeby mój ojciec się specjalnie martwił.
- Do zobaczenia na następnej sesji w takim razie - chłopak uśmiechnął się ciepło w jej stronę na co ponownie poczułem lekką irytację.
- Tak...do zobaczenia...- dziewczyna odpowiedziała rozmarzonym głosem gdy już odchodziliśmy.
Szedłem do samochodu w kompletnej ciszy. Od kiedy Marinette przyjaźni się z takim modelem? Znaczy, jasne to oczywiste że pewnie ma takie znajomości ale... Dlaczego na niego tak patrzyła!?
I żeby to było jasne - JA WCALE NIE JESTEM ZAZDROSNY
Po prostu-
- Wszystko w porządku Adrien? - zapytała gdy wsiedliśmy do samochodu.
Nie.
- Tak, dlaczego miałoby nie być? - zapytałem czując jak krew przestała dolatywać do moich zaciśniętych pięści.
- Bo od pięciu minut pytam się ciebie co to za pies a ty tylko patrzysz się w jeden i ten sam punkt - zaśmiała się dziewczyna gdy Plagg zaczął lizać ją po twarzy.
Rozluźniłem się na ten widok.
Pogłaskałem Plagga za uchem na co ten zaszczekał najwidoczniej zadowolony.
- Musiałem go zabrać ze sobą, byłem akurat z nim w parku gdy...no przypomniałem sobie o tobie...- powiedziałem z zakłopotaniem - wabi się Plagg.
- Jest taki uroczy! - zachwycała się Marinette gdy ruszyliśmy spod budynku - również mam zwierzaka tyle że kotkę. Ma na imię Tikki - mówiąc to dziewczyna odpaliła telefon pokazując mi na tapecie ekranu blokady brązową pregowaną kotkę.
- Jest śliczna - przyznałem patrząc na zdjęcie.
Dopiero teraz poczułem jak towarzystwo Marinette pozytywnie na mnie wpłynęło.
Od razu czułem się...bardziej spokojny gdy była obok mnie.
Nie potrafiłem jednak zrozumieć...dlaczego?
🐞🌻🐞🌻
Dobry wieczór ( '◡‿ゝ◡')
Witam was w rozdziale 8. Kurcze już 2 miesiące ta książka jest wgl na wattpadzie...jak ten czas zapiepsza ;__;
W każdym razieeee, mam nadzieję że rozdział się podobał.
A teraz żegnam i pozdrawiam 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro