Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27 - razem nic nas nie rozdzieli

Marinette


Siedziałam przy stole starając się wmusić w siebie chociaż trochę owsianki. Ze względu że na całe szczęście mój ojciec wyjechał na dwa dni w sprawie swojego nowego pokazu, stwierdziłam że zacznę się starać aby wrócić na nowo do swojego dawnego "ja". Niestety jak widać, szło mi to dość mozolnie. Szczególnie że już od pół godziny ślęczę nad tą owsianką jakby to była dla mnie kara.
A przecież nie była.
Prawda?

W dodatku z samego rana ojciec przywołał mnie do siebie by móc porozmawiać. To już doszczętnie zniszczyło mój humor. Szczególnie że stwierdził że skoro mój ostatni wyjazd do Londynu tak "dobrze" wpłynął na mnie i jego markę, to dobrze będzie to powtórzyć również za jakiś czas. Nie byłam z tego pomysłu ani trochę zadowolona ani chętna. Nie sprzeczałam się jednak w tej kwestii bo wiedziałam że to bezsensowne. Trzeba by było chyba cudu aby cokolwiek w tej kwestii się zmieniło. Na to jednak się w ogóle nie zapowiadało.

- Marinette, skończyłaś już śniadanie? - zapytała z troską Nathalie gdy weszła do kuchni.

Jej pogodny nastrój jednak dość szybko znikł gdy zobaczyła że nie zjadłam nawet połowy. Nie wiedziałam zbytnio co się ze mną dzieje. Może to przez nerwy?
Wciąż bałam się co powiedzieć Adrienowi gdy już w przyszłym tygodniu go spotkam. Pewnie będzie niezadowolony że mu wcześniej nic nie powiedziałam o swoim powrocie...

- Wiesz że musisz jeść...- westchnęła czarnowłosa siadając obok mnie - chciałaś wrócić do dawnej siebie. Mi tamtej ciebie również brakuje...

- Wiem ja tylko...

No właśnie, co tylko?
Przez ten wyjazd zmieniłam się. I to nie tylko fizycznie ale jak i również psychicznie.
To w szczególności nie było łatwe dla umysłu nastolatki w moim wieku.

- Może spróbuj trochę jeszcze uspokoić nerwy? - zaproponowała Nathalie po kolejnej minucie ciszy - nigdy gdy jesteś zestresowana nie będziesz w stanie jeść i funkcjonować normalnie.

- No...okej - westchnęłam wstając od stołu - dziękuję Nathalie.

Kobieta poraz ostatni posłała mi przyjazny uśmiech po czym wyszłam z jadalni, kierując się do swojego pokoju.
Tikki jak zwykle leżała na moim łóżku.
Nawet jeśli teraz była dwanusta to i tak, ona wciąż jeszcze spała. W sumie, nie winię jej za to. Ja również pierwszy raz od dawna miałam tak dużo czasu na spanie.
Nie powiem, całkiem dobrze mi to zrobiło. Przynajmniej moje wory pod oczami chociaż trochę zmalały.
Siedząc na łóżku postanowiłam odpisać Alyi. Miałam z tyłu głowy szczerą nadzieję że Adrien nie będzie gdzieś w pobliżu aby podejrzeć wiadomości.

Od Alya :

Jesteś pewna że nie chcesz póki co wspominać o swoim powrocie Adrienowi?
On wciąż się martwi...
Wysłano : 24.02.2023 o 9:24

Do Alya :

Tak będzie lepiej. Nie chcę aby niepotrzebnie denerwował się moimi problemami

Poza tym średnio mi póki co idzie ta "praca nad sobą". Mam nadzieję że uda mi się choć trochę poprawić do następnego poniedziałku
Wysłano : teraz

Pisząc tę wiadomość czułam jak dużym absurdem to było. Jakim cudem miałabym wrócić do dawnej siebie, skoro już sam start był dla mnie ciężki. Z takim tempem to dokonań dopiero tego gdy skończymy szkołę!
Z jękiem obróciłam się twarzą w stronę poduszki. Przez chwilę zastanawiałam się czy być może nie napisać do Luki w sprawie tego problemu. Wszystko wszystkim ale on był jedną z tych bliższych osób które rzeczywiście rozumiały moją sytuację. Być może...to mi choć trochę pomoże?

Chwyciłam ponownie za telefon wybierając numer niebieskowłosego.
Po około trzech sygnałach, chłopak odebrał.

- Marinette! Czekałem już chyba od miesiąca aż zadzwonisz. Nie widziałem cię od tej jednej sesji którą razem mieliśmy.

Luka przyjechał na jedną z początkowych sesji które miałam w Londynie. Niestety, ale tylko na jedną którą i tak z trudem wytrzymałam. W szczególności że Kagami przez cały czas musiała się do niego łasic. Na całe szczęście Luka był na tyle ogarnięty aby ją trochę przystopować.

- Przepraszam że wcześniej nie dzwoniłam po prostu...mam chyba dość ciężko okres w życiu - westchnęłam układając się wygodniej na poduszkach.

- W takim razie opowiadaj, w czym ci mogę pomóc? - w taki oto sposób zaczęłam na nowo przywoływać wspomnienia wszystkiego co działo się w Londynie i jak się teraz czułam.

Luka słuchał przez dobre pół godziny o tym co się w moim życiu aktualnie dzieje. Nie przerywał mi. Po prostu słuchał w milczeniu o tym jak ostatnio mam chęć naprawienia wszystkiego...chociaż to i tak mi średnio wychodziło.
Powiedziałam mu również o fakcie że nie chciałam póki co niepokoić Adriena. Dopiero wtedy chłopak poraz pierwszy od kilkunastu minut odezwał się przerywając mi w pół zdania.

- Moment, nie powiedziałaś o tym wszystkim Adrienowi? - w jego głosie wyczułam nutkę zadziwienia.

- No...tak. Nie chciałam go póki co niepokoić. I tak już będzie zły że nie powiedziałam mu że wracam...- westchnęłam.

- Być może ale...to wciąż twój chłopak. Powinien o takich rzeczach wiedzieć żeby mógł cię wspierać.

Wiedziałam że miał rację jednak...wciąż czułam że nie byłabym w stanie na ten moment powiedzieć o tym wszystkim Adrienowi. Myśląc o tym spojrzałam w stronę swojego odbicia w lustrze. Nic się od wczoraj nie zmieniło. No, może trochę moje oczy wyglądają na mniej zmęczone, jednak wciąż wyglądałam jak cień dawnej siebie. Pod żadnym pozorem nie chciałam aby Adrien mnie taką zobaczył. Niepotrzebnie by się ponownie tylko zamartwiał.

- Sama nie wiem Luka...to wszystko jest koszmarnie skomplikowane - powiedziałam po dłuższej chwili milczenia - kocham Adriena ale nie chce go niepotrzebnie niepokoić.

- A co jeśli ta troska będzie lub nawet już jest konieczna? - na to niestety nie miałam żadnego argumentu.

- To nie jest takie proste jak się wydaje.

- Wiem, ale obydwoje dobrze wiemy że związki nigdy nie są łatwe. Obydwoje też dobrze wiemy że liczy się wsparcie od drugiej osoby. A Adrien chce ci je okazać - powiedział stanowczym głosem chłopak - chociażby samo odpisanie na jego wiadomości może by cokolwiek dało? Nie musisz od razu się z nim widzieć twarzą w twarz jednak to już zawsze będzie coś.

- Wiesz jaki jest Adrien, gdyby tylko dowiedział się że wróciłam do Paryża to od razu by tu wparował robiąc awanturę i-

Przerwałam gdy moją uwagę zwrócił dźwięk otwieranej bramy na podjazd villi. Zdziwiona podeszłam do okna aby zobaczyć kogo tu niesie jednak nie zauważyłam żeby jakiekolwiek auto wjeżdżało do środka.
Ojciec nie mógłby wrócić tak wcześnie. Gości również nie miało tu być a poza tym pod nieobecność mojego ojca nikt do nas nie przyjeżdżał.
W takim razie kto to był?

- Marinette? Wszystko w porządku? - zapytał po drugiej stronie słuchawki Luka.

- Tak tak...po prostu... oddzwonię później, chce coś sprawdzić.

- Jeśli to próba na odkładanie tej sprawy na później to przysięgam że sam do ciebie przyjadę aby coś od ciebie wyciągnąć - powiedział półżartem na co się lekko uśmiechnęłam.

- Obiecuję że to nie to. Później oddzwonię. Narazie - mówiąc to rozłączyłam się odkładając następnie telefon na biurko.

Coś mi mówiło że ktokolwiek przyjechał pod naszą villę, to mogło zwiastować coś niedobrego. Poza tym kusiło mnie aby to sprawdzić.

Zaciekawiona już otwierałam drzwi aby skierować się na główny hol gdy nagle ujrzałam przed nimi Nathalie. Kobieta wyglądała na całkiem pogodnie nastawiona co dodało mi pewności siebie.

- Ktoś do ciebie - mówiąc to odsunęła się na bok ukazując przedemną Adriena.

Poprawka - wściekłego Adriena.

Momentalnie poczułam jak cała zastygam na jego widok. Chłopak może tego aż tak starał się nie okazywać, jednak widać było jak bardzo był zły.
Jego pięści były zaciśnięte zaś on sam wyglądał jakby właśnie się urwał z lekcji i tu przyjechał, co w sumie było całkiem prawdopodobne znając jego tymperament.

Jakim cudem on się w ogóle dowiedział że wróciłam spowrotem do Paryża!?
Przecież to niemożli-
No przecież... wiadomość do Alyi!
Musiał ją zobaczyć i zapewne nie zamierzał długo czekać na jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie dziwiłam się mu ani trochę.

- Przyszedłem...porozmawiać - powiedział nie spuszczając wzroku z moich oczu.

- Dobrze, chodźmy do mnie - powiedziałam niepewnym głosem prowadząc go do swojego pokoju.

W środku zapanowała tak niezręczna atmosfera że można by ją kroić nożem.
Adrien stanął na samym środku pokoju zaś ja tuż naprzeciw niego.
Żadne z nas się nie odzywało.
Jedynym źródłem jakiegokolwiek dźwięku były hałasy dochodzące przez uchylone okno z paryskich ulic.
To jeszcze bardziej sprawiło że chciałam uciec i ukryć się jak najdalej z tąd i jak najdalej od tej rozmowy.

- Cóż, zamierzamy tak stać i czekać na jakiś cud? - zapytał chłodno Adrien zakładając ręce na piersi.

Dane słowa poczułam jak wbijają się we mnie jak noże. W dodatku wciąż nie spuszczał ze mnie tego wściekłego spojrzenia. To naprawdę nie wróżyło nic dobrego.

- Zanim cokolwiek powiesz to wiedz że chciałam ci powiedzieć o moim powrocie. Po prostu-

- Po prostu nie chciałaś abym za szybko się o nim dowiedział ale zabawne, już się dowiedziałem więc...chyba twój plan średnio wypalił - powiedział z przekąsem - od jak dawna jesteś w Paryżu? Huh? Dwa dni? Tydzień? Miesiąc?

- Jestem dopiero od wczoraj - wyjaśniłam szybko - posłuchaj Adrien ja po prostu chciałam jeszcze poczekać...

- Poczekać aż jeszcze bardziej zacznę wariować z powodu twojej nieobecności!? - w oczach chłopaka zalśniły łzy - wiesz jak bardzo się o ciebie martwiliśmy? Jak JA się o ciebie martwiłem!? Nie odpisywałaś na żadne wiadomości, nie odczytywałaś ich, nie dzwoniłaś ani nie kontaktowałaś się z nami! Jedyną oznaką twojego życia był fakt że pokazywano durne wywiady z tobą i nic poza tym! - nerwy chłopaka doszczętnie mu puściły - co się takiego stało Marinette? Jestem twoim chłopakiem, myślałem że możemy sobie ufać...

Ostatnie słowa jeszcze bardziej mnie zakłuły niż poprzednie. Wiedziałam dobrze jak bardzo Adrien cierpiał z powodu tego...wszystkiego tak właściwie.
Jak bardzo próbował się ze mną skontaktować. Ufał mi a ja mu nawet słowem nie wspomniałam o tym że już wracam.
Jak bardzo okropną dziewczynę to ze mnie czyniło?

Spuściłam wzrok nie patrząc w smutne oczy blondyna. Nie chciałam również poczuć łez w moich oczach jednak one mimowolnie się tam i tak pojawiły.
To jeszcze bardziej sprawiło że chciałam z tąd uciec.

- Marinette, co się tam takiego stało? - zapytał po chwili milczenia Adrien, chwytając mnie za ręce - proszę...powiedz mi... Przecież widzę jak wyglądasz.

Z bólem przygryzam dolną wargę aż do krwi aż w końcu spojrzałam w te piękne zielone oczy i przepadałam.
Już wiedziałam że nie mogę tego dłużej odwlekać i starać się wszystko naprawić sama. To po prostu nie wychodziło. Szczególnie nie teraz kiedy Adrien i tak prawie o wszystkim wiedział.

- Dlatego właśnie nie chciałam abyś wiedział o moim powrocie...- westchnęłam z trudem czując jak łzy spływają po moim policzku.

- C-co? Dlaczego? - blondyn wydawał się być zbity z tropu.

- Widzisz przecież jak wyglądam! - nie wytrzymałam już dłużej - jestem jedynie cieniem dawnej siebie! Przez dietę mojej nauczycielki nie mogę już nawet normalnie jeść i funkcjonować! Przez cały wyjazd próbowałam znieść docinki mojej kuzynki przez co nie miałam ani chwili świętego spokoju! Na dodatek jakby i tego było mało to mój ojciec zamierza tego typu wyjazdy wdrążyć w moją rutynę! Niedługo nie będę miała kompletnie życia i na dodatek nie chcę abyś się dodatkowo tym wszystkim i ty przejmował...

Wykrzyczałam na jednym wydechu czując jak wyrzucam z siebie wszystkie emocje. Wszystko co we mnie dotychczas siedziało, w końcu uleciało.

Patrzyłam cały czas starając się panować nad oddechem, w zszokowaną twarz Adriena który nie spuszczał ze mnie swojego spojrzenia. On również wydawał się być w szoku związanym z tą sytuacją.
W

idziałam że nie wiedział co powiedzieć.
Nie winiłam go za to ani trochę.

- Przepraszam...- wyszeptałam czując jak złość ustępuje smutku - nie chciałam na ciebie krzyczeć ja-

Adrien przerwał mi uściskiem który sprawił że na nowo się rozpłakałam.
Blondyn zaczął głaskać mnie po głowie w uspokajacym geście. Ja natomiast wypłakiwała cały swój smutek w jego bluzkę. Trwało to chwilę. Dłuższą chwilę.
Już od tak dawna brakowało mi aby mnie przytulił. Pogłaskał po włosach i pocałował. Jak mogłam go w ogóle ignorować przez tak długi czas?

- To ja powinienem cię przenosić. To ja zareagowałem gwałtownie...jak zwykle w sumie - powiedział ze spokojem nie wypuszczając mnie z uścisku - po prostu...strasznie się o ciebie martwiłem a teraz widząc się w tym stanie...widzę jak bardzo mnie tam potrzebowałaś.

- Nic nie mogłeś zrobić...- westchnęłam już powoli się uspokajając - na niektóre rzeczy...nie zawsze mamy wpływ.

- Wiem. Mimo to, czuję się źle z faktem że nie chciałaś mi powiedzieć o tym wszystkim aby mnie tylko nie niepokoić. Jesteś moją dziewczyną i zamierzam zrobić wszystko aby jakkolwiek ci pomóc. Zależy mi na tobie, nieważne w jakim stanie byś była.

Spojrzałam w oczy chłopaka w których dostrzegłem ciepłe płomyki. Bez zastanowienia pocałowałam go, chcąc poczuć po tak długim czasie smak jego ust.
Blondyn przysunął mnie bliżej siebie trzymając za ręce. Teraz byłam jeszcze bardziej pewna niż kiedykolwiek wcześniej o jego miłości do mnie.
Z resztą, nigdy też w nią nie wątpiłam.

- Dziękuję...- westchnęłam opierając się o jego czoło - tak strasznie mi ciebie brakowało...

- Ja również tęskniłem Kropeczko - mówiąc to pocałował mnie w nos na co cichu zachichotałam - i obiecuję ci, że cokolwiek by się miało wydarzyć to ja zawsze będę obok aby cię wspierać. Nawet jeśli ponownie będziesz musiała wyjechać to pamiętaj że nieważne co, możesz do mnie napisać czy też zadzwonić. Obiecaj mi że będziesz pisać.

- Obiecuję - powiedziałam pewna tych słów - nie zamierzam ponownie mierzyć się z tym sama.

- Znajdziemy sposób aby było lepiej. Nieważne jak, ale znajdziemy - zapewnił mnie Adrien gładząc mój policzek - kocham cię.

Ponownie nachylił się by móc pocałować moje usta na co poczułam jak pierwszy raz od dawna na mojej twarzy wykwita uśmiech. Nie sądziłam że aż tak potrzebuje bliskości Adriana aż jej znów nie poczułam.
Brakowało mi go.
I to cholernie.
Nie chciałam mu tego mówić aż tak wprost ale jeszcze bardziej niż jego brakowi mi jego zapachu. Jak zawsze pachniał piekarnią i bułeczkami które robił z rodzicami. Miałam nadzieję je niedługo znów zjeść.

- Marinette? - na dźwięk słów Adriena podniosłam na niego swój wzrok.

- Mhm?

- Nic nas nigdy nie rozdzieli. Prawda?

- Nic nigdy przenigdy. Obiecuję Jaskierku.

Już bez żadnych większych pytań, po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością.
Nic więcej się już dla nas nie liczyło.
Byliśmy tylko ja i on.
On i ja.
I nic nie mogło tego już więcej zmienić.

🐞🌻🐞🌻

Czy w końcu postanowiłam opublikować ostatni rozdział ten książki?
TAK W KOŃCU 🤌🤌🤌 mamy to.
Lecz, czeka nas jeszcze epilog który pojawi się się za tydzień - o ile o tym nie zapomnę jak to u mnie często bywa (☞゚∀゚)☞.
And I know - to zakończenie tu przedstawione jest strasznie przesłodzone, ale stwierdziłam że skoro już książka całą taka jest to i tu musimy dać takie coś. Aczkolwiek epilog...epilog trochę nam to popsuje ALE TO TAM DOPIERO PÓŹNIEJ.

A teraz żegnam i pozdrawiam 💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro