Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23 - szczęście w nieszczęściu

Marinette


Czułam się jakbym latała gdy Adrien przycisnął swoje usta do moich.
Nie byłam w stanie opisać tego uczucia które teraz czułam jednak ciepło w moim sercu rozpuerało mnie w całości.
Adrien Agreste właśnie mnie całował.
Wyznał mi swoje uczucia.
Oboje wyznaliśmy sobie nasze uczucia.
I co najważniejsze - obydwoje w końcu byliśmy szczęśliwi.

Kiedy tylko zakończyliśmy ten pocałunek, popatrzyłam mu głęboko w oczy. Wydawały mi się jeszcze bardziej intensywnie zielone niż zazwyczaj, szczególnie przy pół mroku który panował w sali.

- Powinniśmy już wracać...- westchnęłam patrząc w stronę drzwi - Nino i Alya pewnie już teraz zaczynają się zastanawiać gdzie my się podziewamy.

Alya w szczególności. Jak dobrze ją znam to już dawno zaczęła wymyślać swoje teorie co do tego co tu robimy.

- Swoją droga tak z ciekawości, rozmawiałaś kiedykolwiek o nas z Alyą? - zapytał blondyn gdy skierowaliśmy się w stronę szkolnego korytarza.

O nas...
Nas.
Na samą myśl o tym wyrażeniu poczułam motyle w brzuchu.

- Trochę...- przyznałam z zakłopotaniem - próbowała mi doradzić w jaki sposób mam ci powiedzieć o swoich uczuciach. No i poza tym wymyśliła jakąś dziwną nazwę na ship związany z nami.

- Chyba wiem o czym mówisz - zaśmiał się chłopak - Adrienette to nie najgorsza nazwa ale...skąd im do cholery przychodzą do głowy takie pomysły?

- Wychodzi na to że ty również rozmawiałeś o swoich uczuciach z Nino huh? - stwierdziłam przegryzając dolną wargę.

- Taa...i to nawet całkiem sporo. Aczkolwiek on już przedtem zaczął coś dostrzegać zanim nawet ja zdałem sobie sprawę że...jesteś kimś dla mnie więcej niż tylko przyjaciółką.

Uśmiechnęłem się na te słowa wtulając się w jego ramię. Chłopak na ten gest pogłaskał mnie po włosach, po czym wspólnie spowrotem weszliśmy na szkolne boisko gdzie impreza trwała w najlepsze.

Nigdzie nie widziałam nauczycieli tak więc chyba na stół wszedł już alkohol. Poza tym kilku innych uczniów zaczęło odwalać dziwne akcje jak na przykład wchodzenie na stół czy też tak jak Kim - śpiewanie karaoke przed wszystkimi wokół.
Obydwoje z Adrienem zaśmialiśmy się na ten widok po czym ruszyliśmy w stronę naszych przyjaciół. Wszyscy siedzieli przy jednym ze stolików.

- Jesteście w końcu! - ucieszyła się na nasz widok Rose.

- I JAK!? UDAŁO SIĘ W KOŃCU!? - Nino popatrzył na nas lekko szaleńczym wzrokiem.

Gdy już miałam odpowiedź, Adrien chwycił mnie za rękę mrugając prawie niezauważalnie okiem. Najwidoczniej miał jakiś plan co do tego wszystkiego.
Postanowiłam siedzieć cicho, ciekawa co takiego wymyślił.

- Niestety Nino...jesteśmy wciąż tylko przyjaciółmi - powiedział blondyn na co stwierdziłam że również zacznę grać w tę "grę".

- Tak ma rację...- westchnęłam - to miłość jednostronna.

Szczerze - żałuję że nikt nie zrobił zdjęcia ich min. Alya grzmotnęła załamana głową o stół. Nino chwycił się za serce tak jakby miał zaraz dostać zawału, Rose z Juleką patrzyły wciąż na nas w szoku zaś Kim który przed chwilą dołączył z Maxem walnął sobie porządnego facepalma.

Spojrzałam na Adriena nie mogąc powstrzymać już śmiechu. Blondynowi chyba również było ciężko to powstrzymać, bo już po chwili obydwie zwijaliśmy się widząc miny naszych przyjaciół.

- Szkoda że nie widzicie swoich min - śmiałam się w niebo głosy - powiedźcie mi że ktoś zrobił temu zdjęcie?

- Zdjęcie nie, ale mam to nagrane - zaśmiał się Adrien pokazując mi filmik na telefonie.

Jako pierwsza odezwała się Alya, która chyba zdążyła już wyjść z pierwszego szoku.

- ŻE CO!? Czyli chcecie mi powiedzieć że sobie tak perfidnie z nas zażartowaliście!? - Alya zgromiła mnie wzrokiem.

- Musieliśmy wykorzystać tę chwilę - odpowiedział jej wciąż śmiejący się blondyn - poza tym byłem ciekawy waszych reakcji. Dobrze że zrobiłem ten filmik.

- Zabije cię kiedyś ziom - zażartował Nino kręcąc w głową - ale skoro jednak W KOŃCU wyznaliście sobie miłość, trzeba to uczcić - mówiąc to zaczął szukać czegoś w leżącej obok niego torbie - TO KTO KEST GOTOWY NA DOBRĄ ZABAWĘ? - zawołał wyciągając szampana.

Wszyscy mu zawtórowaliśmy śmiejąc się z popisu chłopaka. Kim pobiegł po jakieś kubeczki, podczas gdy Alya patrzyła zalana w stronę swojego chłopaka i tak oto rozpoczęła się dalsza zabawa.

•••


Przez następne dwie godziny bawiliśmy się jak jeszcze nigdy. Nie byłam pijana, jedna czułam jak alkohol szumi mi już lekko w głowie. Tańczący wraz ze mną Adrien również nie zamierzał przesadzać dzisiaj z alkoholem, co innego jednak Nino i Kim którzy aktualnie świetnie bawili się w karaoke.
Alya w tym czasie ich obydwu nagrywała. Będę musiała koniecznie wyciągnąć od niej to nagranie.
W międzyczasie zagraliśmy również w szybką rundę butelki. Paru uczniów z innych klas również się dołączyło, jednak po jakiś czterdziestu minutach znudziło nam się więc wróciliśmy spowrotem na parkiet. Już teraz czułam jak na następny dzień moje nogi będę prosiły o pomstę do nieba.
Teraz jednak zbytnio o tym nie myślałam, patrząc na blond włosego chłopaka który tak zawrócił mi w głowie.

- Podoba ci się? - zapytał gdy bujalismy się w rytm jakieś wolnej piosenki.

- Najlepszy bal na jakimkolwiek byłam - powiedziałam opierając brodę o jego ramię - nic go nigdy nie przebije.

- Jako ci "bogaci nastolatkowie" również w tym okresie macie jakieś tego typu bale świąteczne? - zapytał.

- Jest ale ja w tym roku nie mogę na nim...-

Dopiero wtedy dotarł do mnie że już niedługo na conajmniej miesiąc miałam wyjechać do Anglii na dobry miesiąc. Nie mówiłam nic o tym komukolwiek a w szczególności nie Adrienowi. Wiedziałam że ponownie byłby zły na to jak mój ojciec kontroluje moim życiem.
Musiałam mu jednak to powiedzieć. Szczególnie teraz po tym...wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.

- Adrien ja-

- JAk taM SIe TZYmaJĄo nzSzE GlloBECzki? - moją wypowiedź przerwało nadejście już nieźle pijanego Nino.

Po chwili podbiegła do niego Alya chwytając za ramię tak aby móc go o siebie oprzeć.

- Przepraszam was za niego, zdecydowanie w tym roku ponownie przesadził - powiedziała mulatka patrząc z przymrużonymi oczami na bruneta - będziemy się więc już zbierać zanim wpadnie na jakiś głupszy pomysł od pójścia teraz do kanału La'manche i przepłynięcie go w pół godziny.

- Pomożemy ci z nim - zaproponował Adrien chwytając chłopska z drugiej strony - i tak robi się już późno.

Kiwnęłam na to głową zabierając moją i Alyi torebkę z pobliskiej ławki. Gdy tylko wszyscy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy do wyjścia ze szkoły. Nino faktycznie był w dość średnim stanie. Co chwilę coś bełkotał i bujał się lekko. Największym hitem był jednak moment w którym zapytał się Alyi czy kogoś ma na co się rozpłakał twierdząc że będzie walczył o jej serce.

Na całe szczęście dom Nino nie był aż tak daleko od szkoły. Plusem też był fakt że jego rodzice podobno wyjechali na jakiś czas dzięki czemu nie było problemu żeby Alya została z nim przez noc. Zdecydowanie przyda mu się opieka na porannego kaca.

- Dzięki za pomoc i...przepraszam jeśli musiałam was wyciągnąć wcześniej z balu - powiedziała ze skruchą Alya gdy staliśmy pod mieszkaniem mulata.

- Nic się nie stało, i tak jestem już nieźle zmęczona po tej nocy - mówiąc to przytuliłam ją na pożegnanie - napiszę jak już dojdziemy bezpiecznie pod mój dom.

- Trzymajcie się - po tych słowach dziewczyna zniknęła w mieszkaniu zostawiając nas samych.

Wraz z Adrienem powolnym krokiem szliśmy w stronę mojego domu. Nie chciałam tam wracać, zbyt dobrze mi było w jego towarzystwie. Szczególnie że kiedy wyjadę nie będziemy widzieć się przez dłuższy czas.
Trzymaliśmy się za ręce idąc przez chwilę w ciszy, wsłuchując się w nocne dźwięki Paryża. Było tu tak spokojnie...

- Chciałaś mi coś przedtem powiedzieć, wtedy na balu - przerwał ciszę Adrien patrząc w moją stronę.

Nie chciałam psuć tego momentu. Spuściłam na chwilę głowę myśląć nad tym po czym ponownie spojrzałam w jego zielono-leśne oczy.

- To może poczekać. Nie psujmy sobie tej chwili - powiedziałam wtulając się w jego ramię.

Blondyn kiwnął tylko ze zrozumieniem głową po czym przytulił mnie do siebie z delikatnym uśmiechem. Poczułam jeszcze większą radość i cięło na sercu.
Tak bardzo teraz tego potrzebowałam...

Tak oto przeszliśmy resztę drogi do mojego domu.
Cisza.
Spokój.
I my.

•••

- To chyba moment kiedy się rozchodzimy w swoje strony - powiedział Adrien gdy tylko przystanęliśmy pod bramą mojego domu.

Wokół nas panował pół mrok. Jedynie gwiazdy które były ledwo widoczne nad paryskim niebiem dawały delikatne światło wraz z księżycem w kształcie croissanta.

- Nie bez tego - mówiąc to nachylilam się w jego stronę składając pocałunek na ustach.

Chłopak poraz kolejny tego wieczoru przyciągnął mnie do siebie, gładząc przy tym po plecach. Dopiero gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie opierając o siebie swoje czoła.

- Może uda mi się podczas przerwy świątecznej wślizgnąć się potajemnie jak dzisiaj do twojej vilii - zażartował Adrien posyłając mi swój radosny uśmiech.

- Czekam na ponowne uwolnienie z wieży mój Książę - po tych słowach dałam mu szybkiego całusa w nos kierując się w stronę wejścia do villi - będę pisać, gdybym...no wiesz, nie miała jak zbytnio się uwolnić.

- Do zobaczenia w krotce M'Lady - mówiąc to ukłonił się ruszając w stronę dalszych paryskich ulic.

Poraz ostatni westchnęłam na jego widok, po czym weszłam do środka po cichu idąc w stronę drzwi. Miałam nadzieję że żaden z ochroniarzy nie będzie zbytnio tam teraz węszył dzięki czemu wejdę niepostrzeżenie.

Zanim otworzyłam drzwi wzięłam głęboki wdech. Powolnym ruchem nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka gdzie panował kompletny mrok. Na całe szczęście nikogo tu nie było co dawało mi nie małą satysfakcję. Nie zamierzalam być jednak przez to mniej ostrożna.
Gdy tylko rozejrzałam się dla upewnienia wokół, bez wahania ruszyłam schodami do swojego pokoju.

Nagle jednak zaskoczył mnie blask oślepiającego światła lampy, która właśnie została zapalona. Zaskoczona chwyciłam się barierki od schodów rozglądając się wokół za tym co się dzieje.
Dopiero po chwili dostrzegłam mojego ojca w towarzystwie Nathalie którzy stali u dołu schodów. Nathalie miała zwieszoną głowę i smutne spojrzenie zaś mój ojciec wyglądał jakby miał mnie zaraz zabić tu i teraz swoim lodowatym wzrokiem.
Widząc go jednak poczułam że to ja sama tu zaraz zejdę na zawał wykańczając się bez jego pomocy.

Wiedziałam że już nie żyje. Mój cały świat i trwająca przed chwilą radość, rozpłynęły się równie szybko jak moje nadzieję na normalne życie.

- O-ojcze? Co ty t-tu robisz? - zapytałam z zająknięciem czując jak cała sztywnieje - myślałam że masz wrócić dopiero jutro popołudniu...

- Na całe szczęście twoja dobra stara przyjaciółka poinformowała mnie gdzie jesteś. Stwierdziłem więc że wrócę wcześniej aby...upewnić się czy mówi prawdę - mówiąc to zrobił kilka kroków wokół korytarza odkładając szklankę którą trzymał na jednej z niskich komód.

Na te słowa poczułam jak jeszcze bardziej mnie zamurowało.

Chloe.
Cholerna Chloe Bourgeois.
Jestem na 200% pewna że to właśnie ona mu wszystko wygadała.
No bo przecież któżby inny!?

- To wcale nie tak jak myślisz...ja po prostu-

- Ty po prostu kompletnie zignorowałaś mój zakaz! - wykrzyczał najwidoczniej tracąc już cierpliwość - zakazałem ci iść na ten bal! Zakazałem ci tego a ty i tak postanowiłaś na niego iść w dodatku wplątując w to Nathalie! - mówiąc to spojrzał na asystentkę spod przymrózonych oczu.

- Zrobiłam to bo zależy mi na szczęściu Marinette! - zawołała jednak mój ojciec uciszył ją swoim jednym spojrzeniem.

Odczułam jak coraz bardziej kurcze się w sobie gdy podchodził za każdym wypowiedzianym słowem o krok bliżej w moją stronę.

- Gdyby tego było mało, dowiedziałem się że na dodatek opuszczasz niektóre lekcje baletu! - na te słowa cała krew odpłynęła mi z twarzy - twoja nauczycielka wysłała mi również dla ciebie całą nową dietę. Może chociażby do tego się zastosujesz!

Z każdym słowem czułam jak coraz bardziej zbiera mi się na płacz. W ciągu dosłownie pięciu minut jak dla mnie wszystko legło w gruzach.
Najgorsze jednak dopiero co miało nadejść.
Coś czego w ogóle się nie spodziewałam.

- Myślę że wcześniejszy wyjazd z Paryża do twojej kuzynki na sesję dobrze ci zrobi. Sama przerwa od twoich znajomych również. Im mniej będziesz w Paryżu, tym lepiej - czułam wręcz jak wywarczał te słowa w moją stronę.

- N-nie! Nie możesz mi tego zrobić! Proszę...zrobię wszystko! Nie chcę z tąd wyjeżdżać! - wolałam błagając - nie możesz mnie odciąć od szkoły, przyjaciół nie od Adriena...- na myśl o chłopaku poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.

Mój ojciec jednak nic sobie z tego nie robił. Stanął jedynie nademną patrząc twardo w moją stronę.
Nigdy nie okazał mi w niczym empatii więc dlaczego teraz miałby to robić?

- Przez przyjaciół i tego...chłopaka, zmiękłaś - wręcz czułam jak wzdryga się wypowiadając tamte słowa - musisz znów wrócić do swojej dawnej formy. Za dwa dni wyjeżdżasz. Przygotuj się - po tych słowach odszedł w stronę swojego gabinetu przywołując do siebie Nathalie.

Kobieta posłała mi spojrzenie pełne bólu.
O nią również się martwiłam. Przez to wszystko mogła przecież wylecieć z pracy. Bez słowa pobiegłam w jej stronę przytulając. Czarnowłosa również oddała krótki uścisk poraz ostatni patrząc w moją stronę.

- Tak mi przykro Marinette...- westchnęła kierując się w stronę gabinetu - może z czasem...kiedyś, wszystko się ułoży...

Nic nie odpowiedziałam. Gdy tylko kobieta zniknęła za drzwiami, powolnym krokiem bez jakichkolwiek emocji ruszyłam do swojego pokoju.
Było tu trochę chłodno ze względu na wciąż uchylony balkon. Podeszłam do niego aby móc go zamknąć.
Znużona jednak zamiast tego oparłam się czołem o szybę patrząc na nocne niebo Paryża.

Nie płakałam jakoś dużo czy też mocno.
Zbyt wiele łez wylałam już przez mojego ojca. Nie było sensu bo to i tak nic mi nie dawało.
Po chwili takiego stania w melancholii, podeszła do mnie Tikki ocierając się o moją nogę. Wzięłam kotkę na ręce aby móc ją do siebie przytulić. Ona jedna wiedziała jak wiele trudnych spraw leży mi na sercu.

- Może kiedyś się ułoży...ale nie dziś - westchnęłam spoglądając w stronę mojego telefonu który leżał na biurku - najwyższy czas mu o tym powiedzieć.

Bez wahania chwyciłam za telefon wchodząc przy tym w moje wiadomości z Adrienem.
Czas najwyższy powiedzieć mu również i o tym zanim będzie za późno.

Do Jaskierek :

Możemy jutro się spotkać? Najlepiej w tej kawiarni do której mnie ostatnio zaprowadziłeś

Nie miałam już kompletnie nic do stracenia. Nawet jeśli mój ojciec przyłalałby mnie na ponownej ucieczce, to i tak już bardziej mi chyba nie utrudni życia niż wysyłając mnie na jakiś czas do Londynu.

Po chwili usłyszałam dźwięk powiadomienia z massengera. Wiedziałam że blondyn szybko m odpisze.

Od Jaskierek :

Będę czekał tam o 13 ( ˘ ³˘)♡

Wiedziałam że wiadomość jaką mu przekaże...zabili go. Jednak chyba jeszcze bardziej zabolałby go fakt gdyby dowiedział się o tym w dniu wyjazdu lub gdy mnie już nie będzie w Paryżu.

Poraz ostatni westchnęłam popadając na łóżko. Nigdy nie sądziłam że w ciągu jednego dnia mogę czuć tyle sprzecznych i różnych uczuć.

🐞🌻🐞🌻

Ostatnio tak rzadko bywam na wattpadzie że moja aktywność to już dawno tutaj chyba umarła [*]
Ale oto jest i rozdział, a co z tym idzie to również i kolejne dramy 🤌 czyli coś co jest tu najbardziej potrzebne.

A teraz żegnam i pozdrawiam 💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro