21 - ratunek księżniczki z opresji
Marinette
- Czy coś się stało? - zapytał Adrien z drugiej strony słuchawki.
- Ja...ja nie mogę iść na bal. Mój ojciec...nie zgodził się... - wymawiając te słowa poczułam jak łzy w moich oczach zaczynają spływać już na dobre po policzkach.
Gdy tylko skończyłam lekcje skrzypiec poszłam do gabinetu mojego ojca aby porozmawiać o szkolnym balu.
Z początku starałam się być pozytywnej myśli jednak kiedy tylko spojrzał na mnie swoim pustym, zimnym wzrokiem, poczułam jak cała kurczę w sobie.
Mimo to, zapytałam go i o sukienkę i o wyjście na bal. Gdy tylko usłyszał o tym pomyśle jeszcze bardziej się spiął przymrużając oczy.
- Nie pójdziesz na tą... dziwną szkolną imprezę - w głowie ponownie słyszałam jego słowa.
- Dlaczego!? Przecież dobrze się we wszystkim sprawuje! Nie zawiodłam cię i...i...
- Za dwa tygodnie jedziesz do Londynu na sesję z Kagami. Tej o której ci wspominałem. Musisz się skupić na przygotowaniach. Czeka nas dużo pracy. Wywiady, krótkie pokazy...
Poczułam jak do moich oczu napływa kolejna fala łez na to wspomnienie. Wiedziałam że będzie mnie chciała tam wysłać. Nie sądziłam jednak że będzie to tak szybko i to w dodatku w bliskich dniach kiedy miałam mieć bal.
Słysząc te słowa poczułam jak pękam.
To chyba obudziło we mnie chyba wszystkie skrywane uczucia i słowa które przed nim zawsze chowałam. Zawsze mnie ograniczał. Nigdy jednak nie sądziłam że aż tak będzie wpływać na moje życie.
- Dlaczego to ja nigdy nie mogę decydować o swoim życiu!? - wykrzyczałam czując łzy w oczach - nigdy nie chciałam mieć tak częstych pokazów, być baletnicą czy w ogóle modelką! Zawsze to TY o wszystkim decydujesz nie pozwalając mi robić to co JA chcę! Nie zamierzam jechać na żadną durną sesje z Kagami tylko i wyłącznie dlatego że-
W tamtym momencie poczułam rękę mojego ojca na policzku. Jednym ruchem sprawił że skuliłam się w sobie o mało co się nie przewracając. Zamilklam natychmiastowo trzymając się za piekące miejsce. W tamtej chwili, nawet nie miałam siły aby płakać.
Spojrzałam na ojca który wciąż stał przdemną z zimnym wyrazem twarzy.
Poraz kolejny, przegrałam.
- Jesteś potworem...- powiedziałam po czym wybiegłam z gabinetu, od razu kierując się do swojego pokoju.
Dopiero tam pierwsza z łez którą wstrzymywałam spłynęła po mojej skroni kąpiąc na podłogę. Przez dobrą godzinę leżałam skulona na łóżku płacząc. Po jednak tak długim czasie nie miałam na nim więcej siły. Wstałam więc z łóżka kierując się w stronę dużych okien na taras.
Stałam oparta o biurko nie wiedząc co dalej zrobić. Dopiero gdy spojrzałam na telefon gdzie wyświetlała mi się tapeta z zdjęciem z moimi przyjaciółmi, pomyślałam o Adrienie.
Tak oto, tkwiliśmy w tej sytuacji. Wciąż czekałam na jakiś znak, chociażby słowo od chłopaka który milczał już od dobrych kilku sekund. Wiedziałam że nim to również może wstrząść.
- Adrien...? - szepnęłam po kolejnych sekundach czekania.
- Pójdziesz na ten bal - pewny siebie ton jego głosu zaskoczył mnie - mam pomysł.
- C-co? Ale przecież mój ojciec-
- Nie przejmuj się tym. Wszystko przekaże ci w wiadomości w najbliższym czasie. Pójdziemy na ten bal chodźby nie wiem co i twój ojciec nawet się o tym nie dowie - powiedział blondyn na co poczułam jak się uspokojam.
- Jesteś pewien że to wypali? - zapytałam wciąż nie będąc pewna czy takie rzeczy jak ta, może się w ogóle udać.
- Nigdy we mnie nie wątp Kropeczko - na dźwięk tego przezwiska w jego ustach poczułam jak kąciki moich ust idą ku górze - powinnaś się przespać. Jutro wielki dzień.
Dopiero teraz do mnie dotarło że już jutro ma się odbyć bal. Był piątek coś około wpłów do pierwszej. Nie sądziłam że tak szybko ten czas minął. Dzisiaj mieliśmy mieć odwołane zajęcia ze względu na ostateczne przygotowania do balu. Rzeczywiście sen nie byłby aż tak głupim pomysłem. Zastanawiało mnie jednak jaki plan miał na to wszystko Adrien.
- Ty również odpocznij - westchnęłam opierając się o kant biurka.
- Dobranoc Kropeczko.
- Dobranoc Jaskierku.
Rozłączyłam się czując lekką ulgę na sercu. Miałam nadzieję że jakikolwiek był plan Adriena, to będzie to udany plan.
Przez całą noc jednak nie mogłam zasnąć. Jedyne co mnie podtrzymywało jednak przy samym wegetowaniu, był fakt że Adrien był przy mnie. I przedewsztskim - miał plan jak moglibyśmy wspólnie iść na szkolny bal.
•••
Wstałam dość mocno niewyspana. Na całe szczęście ze względu że moja nauczycielka baletu wyjechała na jakiś czas z Paryża, miałam dzisiaj wolne od treningu. Sesji również dzisiaj nie miałam tak więc pozostała mi tylko lekcja skrzypiec. Na szczęście na to miałam przygotowaną playlistę gdzie przez dwie godziny leciała melodia skrzypiec dzięki temu to nie ja musiałam grać.
W tym czasie postanowiłam mimo wszystko pomyśleć nad przygotowaniami do balu. Dobrze wiedziałam że mój ojciec miał dzisiaj wyjechać na spotkanie związane z jego marką. Nie miało go być od wieczoru aż do jutra. Dawało mi to lekkie pole do zdobycia sukienki. Wszystkie swoje najlepsze projekty trzymał u siebie. Musiałam teraz tylko znaleźć dobry moment aby się tam zakraść.
Gdy siedziałam przy biurku coś tam bazgrząc w zeszycie usłyszałam dźwięk powiadomienia z messengera. Od razu je otworzyłam gdy tylko zobaczyłam że wiadomość pochodzi od Adriena.
Od Jaskierek :
Przygotuj sukienkę i bądź gotowa na 18:30.
Cały plan jest już przygotowany.
Do Jaskierek :
Co zamierzasz zrobić?
Od Jaskierek :
Coś dzięki czemu będziesz mogła pójść na ten bal i bawić się tak jak nigdy. Obiecuję, twój ojciec nawet się o niczym nie dowie.
Miałam szczerą nadzieję że tak też będzie. Już od rana byłam kłębkiem nerwów. Gdyby tylko się dowiedział że za pomocą jakiejś jeszcze mi nie znanego planu Adriena mam zamiar wymknąć się na szkolny bal, to coś czuję że by zamknął mnie w domu na cztery spusty i nigdy nie wypuścił. Lub jeszcze gorzej. O ile gorsza opcja w ogóle istniała...
Do Jaskierek :
Ufam ci
Odpisałam po czym odłożyłam telefon spowrotem na biurko patrząc na godzinę na zegarku. Było coś około dwunastej tak więc miałam jeszcze trochę czasu do przygotowań. O siedemnastej mój ojciec miał już wyjeżdżać tak więc powinnam się ze wszystkim wyrobić na czas. O ile uda mi się zakraść do jego gabinetu tak aby nikt się nie dowiedział.
Dam radę! Muszę...
Jestem Marinette Dupain i choć raz zamierzam zrobić coś na co ja mam ochotę!
•••
Gdy tylko wybiła siedemnasta z napięciem patrzyłam zza szyby okna jak mój ojciec wsiada do bogatej limuzyny która właśnie podjechała pod naszą villę.
Nie zamierzał się ze mną żegnać. W zajemnością zresztą. Po naszej ostatniej wymienię zdań nie zamierzałam w ogóle się do niego odzywać.
Ze złością popatrzyłam w stronę biletów lotu do Londynu które leżały na moim biurku. Nathalie musiała je przynieść gdy jeszcze spałam. W pierwszej chwili chciałam je spalić lub wyrzuć ale niestety byłam wręcz pewna że to i tak nic nie da.
Jeszcze raz popatrzyłam w stronę dojeżdżającej już limuzyny po czym po cichu skierowałam się w stronę korytarza. Nie chciałam aby przez przypadek Nathalie mnie przyłapała lub jakikolwiek inny z ochroniarzy mojego ojca.
Na korytarzu na szczęście nikt się nie kręcił. Najwidoczniej nikt nie został zlecony do "patrolowania" korytarza. Zadowolona z takiego obrotu spraw, podbiegłam po cichu w stronę gabinetu mojego ojca. Gdy już tylko miałam otworzyć drzwi i wejść do środka, niespodziewanie one same się przedemną otworzyły ukazując przedemną zdziwioną Nathalie.
Kobieta popatrzyła na mnie unosząc jedną brew na co cofnęłam się o krok.
- Nathalie! To wcale nie tak jak myślisz! - zaczęłam nerwowo wymachiwać rękoma - ja tylko szukałam eee....dziurkacza i no ten tego-
- Marinette - czarnowłosa przerwała mój nieudolny monolog na co zwiesiłam głowę.
- Dobrze...chciałam się wybrać na szkolny bal, złapałaś mnie na tym - powiedziałam czując że dalsza gra nie ma sensu - wrócę już lepiej do pokoju i przygotuje się na ten durny wyjazd do Londynu...
Gdy już miałam odejść do siebie, Nathalie złapała mnie za ramię wyciągając w moją stronę pokrowiec z sukienką w środku. Zdziwiona uniosła oczy ku górze patrząc na delikatny uśmiech na twarzy kobiety.
To chyba jakiś sen...
Zdecydowanie to jest sen.
Jakim cudem jednak czuję się że nie śnie?
- Ale czemu...jak!?
- Twój blond włosy kolega jest naprawdę sprytny - powiedziała podając mi sukienkę - Marinette, twoje szczęście powinno być na pierwszym miejscu. Nie pozwól aby twój ojciec również i to tobie zabrał...- mówiąc to położyła mi rękę na ramieniu patrząc z ciepłem w niebieskich oczach.
Poczułam jak radość rozpiera mnie od środka. Bez chwili namysłu, przytuliłam kobietę czując w oczach łzy szczęścia.
Wciąż nie mogła uwierzyć że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Dziękuję...- powiedziałam gdy spowrotem stanęłam przed nią prosto.
- Twojego ojca nie powinno być do 17 jutro - powiedziała pół szeptem - wróć o w miarę logicznej godzinie do domu i...dobrze się baw.
Po tych słowach, Nathalie oddaliła się w swoją stronę posyłając mi poraz ostatni swój uśmiech.
Popatrzyłam w zachwycie na pokrowiec z sukienką po czym pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Jakkolwiek Adrienowi to wszystko udało się wymyśleć i zrealizować - nie wiem.
Jednak muszę przyznać że chyba mu naprawdę musi zależeć na tym abyśmy poszli tam razem.
•••
Siedziałam w pokoju poprawiając ostatnie szczegóły przy moim makijażu. Nie był on zbyt mocny, nie przepadałam za takim. Jedyne co bardziej starałam się podkreślić to moje fiołkowe oczy oraz usta. Poprawiłam również swoją białą sukienkę która sięgała mi praktycznie do kostek. Wyszywane miała niewielkie śnieżynki które były zrobione z delikatnej koronki. Nathalie naprawdę wiedziała co mi wybrać.
Chciałam zrobić dobre wrażenie na Adrienie. Tak bardzo się cieszyłam że idziemy na ten bal razem. Wciąż mnie jednak zastanawiało kiedy chłopak poinformuje mnie o jakiś dalszych szczegółach jego cudownego planu. Już wplątał w to Nathalie ale nawet nie zdążyłam się jej zapytać jak do tego w ogóle doszło. Poza tym pozostali jeszcze ochroniarze którzy w szczególności pod nieobecność mojego ojca, bacznie pilnowali całej vilii.
Westchnęłam odkładając kosmetyczkę na bok po czym usiadłam na łóżku łapiąc za telefon. Praktycznie od razu gdy tylko to zrobiłam, przyszła mi wiadomość od Adriena.
Od Jaskierek :
Wyjdź na taras. Najlepiej już teraz
Popatrzyłam zdziwiona na wiadomość od chłopaka. Po co miałabym wychodzić na taras? Jest przecież dobre 3° na minusie! Co ten blondyn znowu zaplanował?
Niepewnym krokiem skierowałam się w stronę drzwi tarasowych przy okazji chwytając za torebkę do której schowałam telefon i kilka innych dupereli. Zanim wyszłam na taras, zastawilam drzwi krzesłem tak aby potem nie mieć problemu z wejściem spowrotem. Spojrzałam jeszcze raz na siedząca na łóżku Tikki po czym mrugnełam w jej stronę. Kotka tylko zdziwiona przekrzywiła pyszczek, podczas gdy ja wychodziłam na taras.
Założyłam na szybko płaszcz który zabrałam w między czasie po czym rozejrzałam się dookoła. Wokół panowała kompletna cisza przerywa dźwiękami z uliczek Paryża. Coraz bardziej zastanawiałam się jaki Adrien miał plan że wyciągnął mnie na taras.
Gdy już miałam chwycić za telefon i napisać do niego wiadomość, usłyszałam znajomy głos.
- Jest i pani tego wieczoru - podskoczyłam na dźwięk głosu Adriena o mało co nie upuszczając komórki.
Chłopak stał na dole ogrodu z drabiną w ręce. Za murem zaś po chwili dostrzegłam Alyę i Nino którzy pomachali w moją stronę.
- Co ty zamierzasz zrobić? - zapytałam patrząc jak zielonooki rozkłada drabinę.
- Nathalie wysłała ochroniarzy aby pilnowali wejścia i głównej bramy villi, na wypadek gdybyś chciała się wymknąć. Powiedzmy że udało nam się nawiązać dobry kontakt - wytłumaczył po krótce blondyn przystawiając drabinę do mojego tarasu - poza tym, ratuje księżniczkę z opresji.
Zaśmiałam się na jego słowa powoli podchodząc w stronę barierki tarasu. Nie było to aż tak wysoko jednak poczułam lekką niepewność. Koniec końców miałam zaraz zejść po drabinę z dobrych 4 metrów nad ziemią.
- Będę cię asekurował - powiedział blondyn najwidoczniej wyczuwając mój strach - i łapał gdyby...no wiesz.
Odetchnęłam głęboko posyłając mu delikatny uśmiech. Chciałam być w tej chwili pewna siebie jednak średnio mi to wychodziło gdy schodziłam po drabinie z takiej wysokości. Szczególnie gdy zawiał zimny grudniowy wiatr i nasypał mi śniegiem prosto w twarz. Zdecydowanie na przyszłość Adrien będzie musiał konsultować tego typu plany ze mną.
Gdy tylko zbliżałam się już do końca, poczułam jak wiatr zawiał mocniej przez co drabina zaczęła lekko się trząść. Popatrzyłam na dół po czym niezgrabnie zeskoczyłam w stronę Adriena który natychmiast złapał mnie w swoje ramiona. Zarumieniłam się lekko gdy wychodziłam z jego uścisku, poprawiając przy tym sukienkę i płaszcz.
Zielonooki jedynie posłał mi ciepły uśmiech podając mi torebkę którą upuściłam.
- Mówiłem że cię złapie - powiedział poprawiając swoją jasnoszarą marynarkę.
Przewróciłam rozbawiona oczami biorąc torebkę od blondyna. Nie mogłam oderwać oczu od tego jak przystojnie się prezentował. Jego włosy były jak zwykle w lekkim nieładzie ale przy tym chyba bardziej ułożone niż zwykle. Spod kurtki wystawał mu kawałek materiału jasnoszarej marynarki zaś on sam był...po prostu cudowny.
- Ej gołąbeczki! Zbierajcie się lepiej zanim ochroniarze zechcą sprawdzić ogród! - zawołała zza drugiej strony muru Alya.
Adrien czym prędzej podszedł biorąc drabinę, przystawiając ja przy tym przy murze. No tak, mogłam się w sumie tego spodziewać.
- Powiedz że chociaż przy powrocie obejdzie się bez tej cholernej drabiny - jęknełam gdy chłopak zaczął już wspinaczkę.
- Nathalie ma przypilnować ochroniarzy tak abyś mogła wrócić głównym wejściem kompletnie niezauważona - odpowiedział zielonooki schodząc już po drugiej stronie - przynajmniej wiem czym będę mógł cię straszyć po nocach.
- Bardzo zabawne - udałam śmiech schodząc tuż za blondynem - poza tym gdzie wy zamierzać teraz schować te drabinę? - zapytałam.
Nino jednak szybko rozwiał moje wątpliwości wrzucając po prostu drabinę spowrotem do ogródka. Alya posłała mu zdziwione spojrzenie a Adrien walnął po prostu facepalma.
- No co? - Nino spojrzał na nas po kolei - nikt przecież nawet nie zauważy drabiny w ogrodzie więc nie wiem czym się przejmujecie.
- Chodźmy już lepiej na ten bal - mówiąc to Alya wzięła chłopaka za rękę ruszając w stronę szkoły.
Adrien spojrzał na mnie z błyskiem w oku podając mi przy tym ramię. Natychmiastowo poczułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec. Miałam nadzieję że może uzna to z powodu zimną jednak coś mi mówiło że chyba jednak nie.
- Moja pani - mówiąc to skinął w moją stronę głową - jest pani gotowa przeżyć niezapomniany bal?
- Chodźmy już Księciuniu - obydwoje zaśmialiśmy się na to przezwisko po czym ruszyliśmy za Alyą i Nino prosto na szkolny bal.
🐞🌻🐞🌻
Dobry wieczór (☞゚ヮ゚)☞
Tradycyjnie przychodzę do was z czwartkowym rozdziałem 🤌 tak więc delwktivie się tym bo powoli ale zbliżamy się też już do końcowych rozdziałów.
W następnym rozdziale już bal tak więc uwierzcie mi że będzie się działo.
A teraz żegnam i pozdrawiam 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro