Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14 - no to z*ebałeś

Adrien

Po ostatnim spotkaniu z Marinette u niej w domu chodziłem cały naładowany pozytywną energią. W głowie cały czas miałem te chwilę gdy staliśmy wspólnie na balkonie w deszczu. Jej piękny uśmiech...iskierki w błyszczących fiołkowych oczach...
Ja chyba naprawdę zwariowałem na punkcie tej dziewczyny. A znaliśmy się niewiele niż półtora miesiąca. Jak ten czas szybko mija... Na dodatek jak bardzo człowiek może się zmienić?

Westchnąłem wstając z łóżka cały czas myślami błądząc po naszym spotkaniu.
Chciałbym żeby ta chwila trwała dłużej...
Niestety na ten moment musiałem się skupić na ogarnięciu się do szkoły.
Tam również ją w sumie zobaczę, no co prawda nie będzie to tak romantyczne - o ile można było by tak tamtą chwilę nazwać - co wtedy, jednak czułem jak moje serce szybciej zabiło.

Gdy tylko ogarnąłem część z ubieraniem się i myciem zębów, pobiegłem na dół do moich rodziców. Już daleka mogłem wyczuć zapach śniadania które szykowała moja mama.
Wychodzi na to że dzisiaj mamy grzanki.

- Szybko dzisiaj wstałeś. W dodatku chyba jesteś o wiele w lepszym humorze niż przez ostatnie dni - stwierdziła na powitaniu, stawiając przedemną talerz z dwoma grzankami.

Od razu poczułem jak ślinka napływa mi na widok tego śniadania. Mieć rodziców piekarzy to istny skarb.

- Chyba w końcu udało mi się poukładać niektóre moje myśli - powiedziałem zabierając się za jedzenie.

- Czyżby ty i Marinette-

- Mamo! - przerwałem jej gdy tylko zaczęła ten temat.

Zielonooka zachichotała patrząc w moją stronę z cwanym uśmiechem.
Kurde, zdecydowanie za łatwo potrafiła mnie przejrzeć. Dlaczego wszystkie mamy są tak w tym dobre?

- Jeśli rzeczywiście chcesz iść w to dalej to radziłabym ci wziąć to - mówiąc to położyła przdemną torebkę z jeszcze ciepłymi ciasteczkami - i postaraj się być przede wszystkim miły. Ona zdecydowanie jest zbyt dobra aby ją skrzywdzić.

- Czy ja kiedykolwiek kogoś skrzywdziłem? - zapytałem wymownie.

- Nie, ale uwierz mi że jeśli byś kiedykolwiek coś takiego zrobił to zostaniesz wyrzucony z domu i będziesz do końca życia prosił żeby chociażby zamieszkać w budzie Plagga - wiedziałem że powiedziała to w żartach jednak mimo to i tak przeszedł mnie dreszcz.

- Zaczynam się chyba ciebie bać...- powiedziałem z udawanym strachem odkładając talerz do zlewu.

- I powinieneś - mówiąc to posłała mi rozbawiony uśmiech - no, zbieraj się. Nie chcesz chyba żeby twoja księżniczka na ciebie czekała.

- Marinette nie jest moją księżniczką - powiedziałem zabierając ciastka z blatu.

- Wszystko z czasem - po tych słowach odeszła czochrając mi jeszcze włosy.

Przewróciłem na ten gest rozbawiony oczami po czym wyszedłem kierując się już na zewnątrz. Z jednym akurat musiałem się z moją mamą zgodzić - wolałem żeby Marinette nie musiała na mnie czekać.

•••


Od razu gdy tylko Marinette weszła do mojego samochodu mogłem wyczuć jak bardzo jest zamyślona. Jej brwi były zmarszczone a ona sama wydawała się być nieobecna.
Gdy już wygodnie się rozsiadła bez słowa ruszyliśmy w stronę szkoły. Co chwilę podrygiwała jej nerwowo noga i bawiła się palcami u rąk.
Tym bardziej więc chciałem zapytać czemu jest taka milcząca. Tak też więc zrobiłem.

- Czy...coś się stało? - zapytałem gdy zatrzymaliśmy się akurat na światłach.

Dziewczyna westchnęła spuszczając na chwilę głowę. Najwidoczniej i ona stwierdziła że najwyższy czas się odezwać zamiast milczeć. Szczególnie kiedy ta cisza wywoływała jakieś dziwne napięcie.

- Moja kuzynka...ta o której ci opowiadałam, ma przyjechać jutro - powiedziała zakładając ręce na piersi - ma być co prawda tylko na dwa dni jednak...ani trochę nie uśmiecha mi się przybywanie z nią w jednym pomieszczeniu. Szczególnie jeśli mój ojciec będzie ją tylko i wyłącznie wychwalał przy tym mnie poniżając.

Spojrzałem na jej twarz gdzie po środku jej czoła zawitał zmarszczka złości.
Wiedziałem że niewiele mogę z tym zrobić. Sprawy rodzinne Marinette były strasznie popaprane... szczególnie jeśli chodziło o jej ojca. Do tego wszystkiego teraz dochodziła jeszcze jej "idealna" kuzynka.

- Wiem że prawdopodobnie niewiele mogę zrobić ale...jeśli będziesz potrzebowała chwilę odpocząć od towarzystwa kuzynki to zawsze możesz zadzwonić - powiedziałem uśmiechając się pokrzepiająco w jej stronę - nie wiem czy cokolwiek to da ale...przyniosłem też ci dzisiaj ciastka na poprawę humoru - dodałem pokazując jej torebkę z ciastkami od mojej mamy.

- Adrieeen! - dziewczyna zaśmiała się udając złą - mówiłam ci już przecież tyle razy że nie mogę tyle tego typu rzeczy jeść...- powiedziała mimo to biorąc jedno z ciastek - nawet jeśli smakują jak przysmak bogów - dodała po chwili wgryzając się w słodycz - ale wracając do twojej pierwszej myśli...to, dziękuję. Na pewno się przyda. No, o ile uda mi się chociaż na chwilę wymknąć.

- Zawsze do usług Kropeczko - kiwnąłem w jej stronę głową puszczając przy tym oczko.

- Skup się lepiej na jeździe Jaskierku.

•••

Nigdy nie rozumiałam paradoksu gdy lekcje znacznie mi się wydłużały w poniedziałki. Szczególnie kiedy dla praktycznie każdego ucznia to była istna katorga. Kto normalny po dwóch dniach weekendu karze wrócić spowrotem do tego więzienia po to aby znowu męczyć się przez pięć dni? Przecież to nawet ekonomiczne nie jest!
Jedynym chyba plusem całego tego fatalnego początku tygodnia był fakt że mieliśmy mieć dzisiaj akurat dwa okienka na lekcjach matematyki. Nauczycielka najwidoczniej rozchorowała się tak więc mieliśmy przynajmniej dwie godziny wolnego przed następnymi lekcjami.
Głupotą byłoby więc z nich nie skorzystać.

- Pomyślałem że możemy pójść do sklepu po coś do jedzenia - stwierdził Nino gdy schodziliśmy na boisko wewnętrzne w szkole - po ostatnim spróbowaniu tych chipsów z automatów wciąż czuję jak mi żołądek skręca... Wolę chyba drugi raz nie ryzykować.

Dobrze pamiętałem tamten dzień. Nino o mało co nie zwymiotował swojego żołądka do szkolnej toalety. Do tego też o mało co nie zwymiotował na mnie.
Najgorsza środa mojego życia.

- Pójdę wraz z tobą - powiedziała szybko Alya wchodząc pomiędzy nas - wy z Marinette możecie nas w razie czego kryć gdyby jakiś nauczyciel pytał się gdzie jesteśmy. Wolałabym nie przeżyć takiej wtopy jak Kim gdy nauczycielka od geografii zaczęła go szukać po szkole...

- No...dobra - stwierdziłem wzruszając tylko ramionami - poczekamy na was tutaj. Tylko się pospieszcie. I kupcie mi colę! - zawołałem gdy zaczęli kierować się w stronę wyjścia.

- A ty w tym czasie spróbuj wprowadzić plan bycia sobą przy sam wiesz kim - szepnął jeszcze do mnie Nino wymawiająco wskazując na stojącą niedaleko Marinette - pójdzie ci pewnie jak z płatka!

- Taa...jak z płatka...- powiedziałem sam do siebie patrząc w stronę granatowowłosej która grzebała coś w telefonie.

Z duszą na ramieniu zacząłem kierować się w jej stronę. Jak to jest że tylko w takich sytuacjach czuję się taki zestresowany? Przecież to sensu nie ma!
Kurde Adrien.
Ogarnij się!
Jesteś Adrien Agreste i potrafisz zachowywać się naturalnie koło Marinette.
Dasz radę.
Dasz radę
Dasz ra-

- Wyglądasz na zestresowanego. Wszystko w porządku? - zapytała Marinette gdy stanąłem przed nią.

Kurde spiepszaj z tąd lepiej bo nie dasz rady!

- Tak! Wszystko jest w porządku! Totalnie w porządku! - powiedziałem wymachując rękami przy tym siadając koło dziewczyny - nie chce po prostu żeby jakiś nauczyciel zauważył że Alya i Nino gdzieś zniknęli - wymyśliłem na szybko.

- Na pewno prędko wrócą - mówiąc to dziewczyna wróciła do pisania z kimś na telefonie.

Zaciekawiony zerknąłem w jej stronę. Co chwilę stukałam coś na klawiaturze zamyślona.
Wydawała się dość pochłonięta na pisaniu. Z kim ona może teraz pisać?

- Z kim piszesz? - spytałem patrząc w jej stronę. Chciałem też zmienić przy okazji temat.

- Z Luką - odpowiedziała swobodnie nie odrywając wzroku od ekranu.

Automatyczne poczułem jak moja pięść zaciska się. Ten koleś serio działał na mnie jak płachta na byka. Marinette dość często spędzała z nim czas, głównie na sesjach ale wspominała też że jej ojciec zaprosił go do nich na obiad z rodziną.
Czy to już jest serio ten poziom zazdrości gdzie denerwuję się  gdy jakiś przypadkowy chłopak kręci się wokół niej?
Otóż być może-

- O czym piszecie? - chciałem kontynuować jakoś temat starając się przy tym nie myśleć o mojej zazdrości w stosunku do tego chłopaka.

- Och...pomaga mi w pewnej sprawie...- powiedziała nerwowo pocierając się o kark.

- Może...ja również mógłbym ci w tym pomóc? - zaproponowałem na co zauważyłem jak dziewczyna się spina.
Powiedziałem coś nie tak?

- Ja...em...nie ma chyba takiej potrzeby...- poczułem jak złość i smutek od razu na mnie wpływają.

Dlaczego nie chciała mi powiedzieć a Luce już tak!?
Coś mi tu ewidentnie nie grało. Nie chciałem jednak wyczynać niepotrzebnych awantur. Szczególnie w szkole.

- Okej, jak chcesz - starałem się powiedzieć jak najspokojniej.

Do przybycia Nino i Alyi siedzieliśmy już przez cały czas cicho. Marinette była zbyt pochłonięta pisaniem z Luką zaś ja byłem zbyt pochłonięty wkurzaniem się na niego. Gdyby tego było mało, gdy tylko Alya zjawiła się na horyzoncie, granatowowłosa od razu do niej pobiegła ciągnąć ją na bok.
Czy oni się przdemną wszyscy zmówili czy co!?

- Stary bo ci zaraz żyłka pęknie, co jest? - zapytał Nino siadając koło mnie i podając cole.

Ścisnąłem puszkę tak mocno że o mało co się nie zgniotła po czym zacząłem pić napój. Miałem nadzieję że trochę gazowanej coli pomoże mi uciec od tej zazdrości jednak średnio cokolwiek to pomogło. Dopiero gdy wypiłem całą puszkę na raz zacząłem tłumaczyć wszystko przyjacielowi.

- Marinette ewidentnie coś przedemną ukrywa! - powiedziałam wymachując rękami - w dodatku pisze o porady do Luki a mi nie chce nic powiedzieć! A teraz zaciągnęła gdzieś Alyę! Nie wyrobie tu.

- Oj Adrien, Adrien, Adrien...- brunet poklepał mnie uspokajająco po ramieniu - przechodzisz przez etap zazdrości - powiedział spokojnym głosem patrząc w moją stronę.

- Powiedz mi coś czego nie wiem! - wstałem ze schodów czując jak irytacja coraz bardziej mnie rozpiera - co ja mam zrobić!?

- Czekać? - odpowiedział wzruszając ramionami okularnik - i tak nic innego nie możesz zrobić. Nawet jeśli pisała przedtem z Luką to co zamierzasz? Wywalisz jej telefon i skasujesz jego numer? Pojedziesz do niego i zabronisz z nią pisać?

Nie byłby to tak głupi pomysł.
Wiedziałem jednak że gdybym tak zrobił i Marinette się o tym dowiedziała to bym mógł z jej strony dostać ostrą reprymendę. A tego wolałem raczej uniknąć.

- Sam już nie wiem Nino...- załamany ponownie usiadłem koło niego na schodach - nie wiem jak mam się przy niej zachowywać, nie wiem co mam robić i nie wiem nawet czy ona czuje to samo...

- Mówiłeś że ostatnio jak robiliście ten projekt to...coś chyba zaiskrzyło - stwierdził chłopak popijając swój napój z puszki - może małymi kroczkami w końcu do tego wspólnie dojdziecie.

- Może...- westchnąłem spuszczając głowę.

Czułem się chyba jeszcze bardziej zagubiony niż dwa tygodnie temu gdy sam nie umiałem przyznać przed sobą że szaleje za tą dziewczyną.
Byłem pewien jednak że najgorsze dopiero przedemną...

•••

Przez resztę naszych dwóch okienek Marinette pojawiła się dopiero z Alyą na ostatnie 15 minut. Wyglądała przez cały czas jednak być kompletnie nieobecna.
Starałem się wymyślić powód dlaczego przedtem pisała z Luką jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. No chyba że to najgorsze...ale za wszelką cenę próbowałem odrzucić tego typu myśli gdzieś na bok.

Niestety temyśli nie opuszczały mnie nawet podczas lekcji. Wciąż nie mogłem oderwać swoich refleksji od Marinette i wciąż nie mogłem oderwać od niej wzroku. Cały czas wyglądała na zamyśloną i nieobecną.
Czemu do cholery moje życie zrobiło się tak skomplikowane? Kiedy to się stało?

- Marinette? Odpowiesz mi na moje pytanie? - nauczycielka francuskiego popatrzyła wyczekująco na granatowowłosą.

Dobrze widziałem że Marinette nie uważała na lekcji. Podobnie z resztą jak ja. Dziewczyna zaczęła nerwowo patrzeć wokół aż skrępowana od razu odwróciła odemnie wzrok gdy nasze spojrzenia się spotkały.

- Przepraszam, nie usłyszałam...- powiedziała zawstydzona spuszczając swój wzrok.

- Na przyszłość słuchaj tego co się dzieje na lekcji...- westchnęła kobieta - pytałam cię o zadanie siódme z podręcznika. Jesteś w stanie je zrobić?

Dziewczyna tylko kiwnęła głową podchodząc do tablicy. Nie wyglądała jednak na zbyt pewną przy robieniu tego zadania. Co prawda koniec końców udało jej się je zrobić dobrze jednak widziałem że nie czuje ona się zbyt pewnie.
Dlatego też postanowiłem pogadać z nią od razu lekcjach.

Gdy tylko zadzwonił dzwonek pobiegłem jak poparzony w stronę jej ławki.
Marinette w pierwszej chwili nie zauważyła mojej obecności jednak gdy tylko mnie dostrzegła podskoczyła nerwowo.

- Czy coś się stało Adrien? - zapytała podnosząc na mnie swój wzrok.

- Wydajesz się strasznie zamyślona...- zacząłem - wszystko okej?

- Nie jestem zamyślona-

- Wszyscy zdążyli wyjść już z klasy a ty poraz trzeci pakujesz te samą książkę do plecaka - mówiąc to wskazałem na podręcznik od francuskiego który trzymała - co się dzieje Marinette? - zapytałem błagalnym głosem.

- To nic takiego - powiedziała od razu wychodząc z sali i kierując się do wyjścia ze szkoły - mówiłam ci już, denerwuje się przyjazdem mojej kuzynki. To wszystko.

Zbiegłem za nią po schodach. Byłem pewien że nie chodziło tylko o przyjazd jej kuzynki. Byłem też pewny że jeśli chce się czegokolwiek dowiedzieć to muszę ją trochę przycisnąć.

- Przecież wiem że tu nie chodzi tylko o przyjazd twojej kuzynki - powiedziałem wychodząc za nią na parking przed szkołą gdzie parkowałem samochód - wiesz przecież że mi możesz zaufać.

- Adrien, ufam ci. Wiesz o tym - powiedziała twardo, otwierając drzwi do samochodu i wsiadając do środka - możemy już jechać? Nie chcę się spóźnić na lekcje baletu.

- To dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co cię trapi? - nie przestawałem dopytywać.

Naprawdę potrzebowałem czegoś się w końcu dowiedzieć. Za bardzo zależało mi na Marinette i chciałem jej pomóc w czymkolwiek co ją trapiło.
Dlaczego i ona tego nie widzi?

- Bo nie sądzę żeby to było aż tak ważne - odpowiedziała zirytowana zakładając ręce na piersi.

- Jest dla mnie ważne jeśli chodzi o ciebie! - powiedziałem hamując ostrzej nic zamierzałem.

- Ta sprawa dotyczy tylko i wyłącznie mnie i nie powinna cię interesować.

- To dlaczego Luka może o tej sprawie wiedzieć a ja nie? - zapytałem z pretensją patrząc w jej stronę - nie rozumiesz że mi również na tobie zależy!?

- Luka to inna sprawa.

Poczułem jak jeszcze bardziej zaciskam swoje pięści na kierownicy. Luka ewidentnie działał na mnie koszmarnie.
A już szczególnie jeśli przebywał on w pobliżu Marinette.
Dlaczego on do cholery może o wszystkim wiedzieć a ja nie!?

- Kolejna w którą mam się nie mieszać? - prychnąłem czując narastającą we mnie irytację.

- Jak zgadłeś? - Marinette spojrzała na mnie wściekła - wiesz co? Może daj mi na jakiś czas trochę przestrzeni co? Tak chyba będzie dla nas obydwu najlepiej - dodała po chwili na co poczułem jak zamieram.

Moment.
Czy ja właśnie zjebałem całą sytuację?
Co-
Nie...nie nie nie nie!
O kur-

- Co masz przez to na myśli? - poczułem jak cała moja irytacja spływa ze mnie gdy tylko usłyszałem te słowa.

- Nie musisz mnie odbierać z lekcji. Ani wozić przez najbliższy czas - powiedziała twardo gdy zatrzymaliśmy się przed jej szkołą baletową - przynajmniej dopóki obydwoje nie ochłoniemy - dodała spuszczając głowę i otwierając drzwi od auta.

- Marinette ja-

- Daj spokój - powiedziała wysiadając - odpuść. Przynajmniej na jakiś czas - po tych słowach zatrzasnęła drzwi idąc w stronę budynku.

Nie.
Nie nie nie.
Nie mogłem przecież zepsuć wszystkiego do czego już doszliśmy?

Kurwa.

🐞🌻🐞🌻

Iiiii Polsat (☞゚∀゚)☞ coś co lubię robić najbardziej 🤌 Stwierdziłam że dobrym pomysłem będzie dodać trochę dramatu do całej tej historii która się tu odbywa.
Rozdział ogl miał być wcześniej aleee, no powiedzmy że nazwy nizin z całego świata bardziej mnie potrzebowały ༎ຶ‿༎ຶ
W każdym razie, mam nadzieję że rozdział się dzisiaj również podobał.

A teraz żegnam i pozdrawiam 💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro