10 - my się przecież tylko przyjaźnimy! Prawda?
Adrien
Nastrój Marinette ewidentnie się polepszył od naszego wypadu do kina.
Przez ostatnie trzy dni promieniowała radosną energią, nawet jeśli miała jechać na lekcje baletu czy też na kolejną nudną sesje.
Muszę też przyznać że coraz lepiej odnajdywaliśmy wspólny język. Zdecydowanie to ułatwiło sprawę naszej wspólnej jazdy do szkoły jak i również wspólnego przybywania w niej.
Nie sądziłem że to porozumienie między nami może coś zmienić...a jednak. Udało się.
- Adrien Agreste! - z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczycielki od chemii która patrzyła na mnie twardym wzrokiem - może łaskawie dołączysz się do naszej lekcji zamiast bujać w obłokach.
- Pani naprawdę niech się nim nie przejmuje, biedny po prostu ewidentnie jest zakochany - na słowa Chloe poczułem jak bardzo chce jej przywalić (nawet jeśli była dziewczyną) - szkoda tylko że nie ze wzajemnością zapewne...
- Ty chyba naprawdę chcesz abym ci się odpłacił za te wszystkie lata gdy-
- Nie wiem i nie chce wiedzieć do czego zmierza ta dyskusja ale macie obydwoje siedzieć cicho! - przerwała nam kobieta trzaskając ręką o stół - jeśli teraz się nie uspokocie to zadam wam tak trudne zadanie domowe że dostaniecie obydwoje z tego jedynki.
Posłałem Chloe tylko nienawistne spojrzenie po czym nic już nie mówiąc przeszłem do notowania notatek z lekcji.
Skąd ta flądra w ogóle bierze tak głupie pomysły? Niby w kim miałbym być zakochany? Przecież z nikim nie flirtuje ani przede wszystkim na te chwilę nie zamierzam bawić się w związki. Nie ma żadnej dziewczyny która zawróciła mi aż tak w głowie. Poza tym, wątpiłem abym był dobry w związki. To wiązało się z dużą odpowiedzialnością po części. Chodzeniem na randki...kupowaniu sobie prezentów... spędzanie czasu razem...
Poza tym o kim ona pomyślała że niby bez w zajemności i-
- Adrien? Lekcja się już skończyła a ty wpatrujesz się w ten zeszyt jakby ci całą rodzinę pozabijał - usłyszałem nad sobą głos Marinette.
Dopiero gdy popatrzyłem w jej stronę zdałem sobie sprawę że lekcja rzeczywiście się już skończyła a ja jak jakiś idiota wpatruje się pusto w swój zeszyt.
- Muszę cię za niego przeprosić Marinette, nie wziął chyba dzisiaj wszystkich leków - zaśmiał się Nino gdy zacząłem się pakować - aż tak długi proces myślowy odbyłeś nad tak mało istotnymi słowami Chloe? No chyba że...- tutaj Nino posłał mi znaczący uśmiech.
Przez chwilę nie rozumiałem o co mu chodzi. Dopiero gdy wychodziliśmy z klasy przewróciłem oczami na myśl o tak głupim pomyśle.
- Nie, zdecydowanie nie! - odpowiedziałem twardo wymachując przy tym rękami.
- A może...jednak? Czy to Marinette? - zapytał natychmiast mulat wskazując na granatowowłosą która szła kilka metrów przed nami.
- Nino! Wiesz dobrze że ja i Marinette się tylko przyjaźnimy - powiedziałem szeptem w jego stronę - poza tym może nie gadaj o tym aż tak głośno - mówiąc to rozejrzałem się nerwowo wokół upewniając się że nikt nie słyszy naszej rozmowy.
- Chce przypomnieć że jeszcze dwa tygodnie temu nienawidziliście się - powiedział z chytrym uśmiechem stając pod salą od zajęć artystycznych - szybko robicie postępy.
- Jeśli zaraz natychmiast nie przestaniesz o tym mówić to-
- O czym rozmawiacie? - niespodziewanie w naszą stronę podeszły Alya i Marinette.
Fiołkowooka uśmiechnęła się w moją stronę podczas gdy próbowała uporządkować zeszyty w swojej torbie.
Również oddałem uśmiech co chyba Nino wychaczył bo zaczął posyłać mi podejrzane spojrzenie.
- Nic nic - machnął tylko okularnik - zaraz zajęcia artystyczne, mamy już w miarę gotowy szkic? - zapytał Nino by móc zmienić temat.
- Prawie - mówiąc to wyciągnąłem z torby szkicownik pokazując przyjaciołom szkic kapelusza który co nieco po ostatnich naszych zajęciach dopracowałem.
Kapelusz miał przypominać coś na kształt małego cylindra. Miał być czarny z mnóstwem małych - czasem nawet prawie niewidocznych - dodatków.
Cała trójka patrzyła z zachwytem na początkowy szkic kapelusza. Z lekka się zawstydziłem pocierając kark po czym zamknąłem szkicownik.
- Dzisiaj chyba będziemy mogli powoli przejść do tworzenia go - stwierdziłem.
- Idealnie! Jeśli tylko będzie taka możliwość, to moglibyśmy spotkać się w weekend i trochę nad nim popracować - zaproponowała Alya - oczywiście...jeśli ty również dasz radę Marinette.
Spojrzałem w stronę dziewczyny która wydawała się być z początku lekko zmieszana tą propozycją. Po chwili jednak w jej oczach zagościły pewne siebie iskierki oraz uśmiech na twarzy.
Zdecydowanie od ostatniego wyjścia stała się pewniejsza siebie w takich sytuacjach.
- Coś wymyślę - powiedziała z lekka już zamyślona - w weekend mam mieć tylko sesje. Być może jeśli wmówie Nathalie i ojcu że się przedłużyła to nie będą nic podejrzewać.
- Rzeczywiście twoja mroczna strona jest...cwana i mroczna - stwierdziłem śmiejąc się.
Granatowowłosa również się zaśmiała gdy wchodziliśmy już do sali.
Wszyscy zaczęli w swoich grupach zajmować miejsca gdzie praktycznie od razu przechodzili do robienia swoich kapeluszy. My postanowiliśmy zająć stolik niedaleko sztalug przy którym nikt jeszcze nie siedział. Po drodze mijaliśmy drużynę Chloe do której nieszczęśliwie trafili Kim i Max. Zapewne Kim będzie przez cały czas wpatrywał się rozmarzony w Chloe która nic nie będzie robić. Sabrina z Maxem będą odwalać całą pracę a i tak wszyscy zostaną po równo ocenieni. Ciężki przypadek.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików gdzie od razu przeszliśmy do rozkładania potrzebnych nam rzeczy.
Postanowiliśmy dorobić jeszcze jeden szczegół który zaproponowała Marinette.
Miał być to wzór przedstawiający niewielką biedronkę. Spodobał mi się więc bez wahania go tam dodałem.
Muszę przyznać że praca szła nam całkiem sprawnie. Głównie to ja wiedziałem co i jak zrobić jednak porady Marinette również się przydały. Alya postanowiła pójść na zaplecze i w tym czasie poszukać potrzebnych nam materiałów zaś Nino ogarniał już podstawowe dodatki na kapeluszu.
Po około godzinę takiej pracy musieliśmy już kończyć. Dopiero za tydzień mieliśmy wrócić do naszych projektów jednak wspólne stwierdziliśmy że w weekend również się spotkamy aby omówić jeszcze kilka szczegółów.
- Może się spotkać u mnie jeśli chcecie - zaproponowałem gdy wychodziliśmy już ze szkoły - rodzice będą pewnie zachwyceni bo chcą dać do spróbowania kilku osobą swój nowy przepis na babeczki.
- Brzmi jak pyszny plan - stwierdził Nino oblizując się - to sobota o...15? - zapytał przystając.
- Chyba powinniśmy się wyrobić - stwiedziła Marinette stając obok mnie - jeśli moja sesja rzeczywiście się jednak nie przedłuży.
- Damy radę laska! - Alya objeła ją pocieszająco ramieniem - wchodzisz na coraz lepsza ścieżkę bycia sobą!
- Masz na myśli częstsze używanie tej mojej "mrocznej strony"? - zaśmiała się dziewczyna robiąc cudzysłów palcami.
- Być może - stwierdziła brunetka wzruszając ramionami - no, w każdym razie widzimy się jutro. Do zobaczenia! - zawołała Alya gdy wraz z Ninem skierowali się w swoją stronę.
Pomachałem jeszcze w ich stronę zanim ruszyliśmy z Marinette w stronę samochodu. Po drodze zauważyłem że na jej włosach wciąż są skrawki kółeczek od papieru. Jedna z nich opadała na jej grzywkę i prawie na czoło co wyglądało jak malutka kropka. Chyba nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
Zaśmiałem się po cichu na ten widok na co dziewczyna popatrzyła na mnie pytająco.
- O co chodzi? - zapytała stając przy samochodzie.
- Nic nic...- machnąłem na to ręką otwierając jej drzwi do auta - zapraszam do środka Kropeczko - ponownie zacząłem się śmiać.
Marinette cały czas była zdezorientowana. Dopiero gdy popatrzyła w lusterko w aucie zauważyła niewielką kropkę na jej czole.
- Adrien Agreste! - chyba próbowała udawać złą jednak po chwili również zaczęła się śmiać - jeszcze raz nazwiesz mnie Kropeczką to przysięgam że będę nazywać cię Jaskierkiem!
Udałem poruszonego chwytając się za serce. Dziewczyna na ten widok jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.
- Oh nie! Tylko nie Jaskierek! - nie mogłem opanować śmiechu - czy mogę cię prosić o jakąkolwiek łaskę moja Kropeczko?
- Zastanowię się nad tym Jaskierku - dziewczyna popatrzyła mnie chytrze - ruszajmy już lepiej na moje zajęcia.
- Jak sobie życzysz Kropeczko - poczułem jak na te słowa dziewczyna daje mi delikatnie łokciem po żebrach.
Udałem zranionego jednak to chyba nie wzbudziło w niej ani trochę łaski.
Zaczęła się jeszcze bardziej śmiać, podobnie jak i przez całą resztę drogi.
Podobał mi się ten widok. Uśmiechnięta Marinette...tak...mógłbym to widywać częściej.
•••
Równo o 14:30 w sobotę podjechałem po Marinette. Tak jak się umówiliśmy, miałem ją odebrać a następnie mieliśmy się spotkać z Alyą i Nino u mnie.
Miałem nadzieję że i tym razem uda jej się omamić ojca swoim planem.
Czekałem więc cierpliwie aż granatowowłosa zjawi się na parkingu.
Była tam już po pięciu minutach jednak nie była sama. Ponownie towarzyszył jej ten Luka.
Popatrzyłem w jego stronę przymrużając oczy. Znowu miał na twarzy ten swój uśmieszek.
Dlaczego oni tak właściwie się śmieją?
Z czego?
Czemu on idzie tak blisko niej?
I CO TO BYŁ ZA BUZIAK W POLICZEK NA KONIEC!?
NIE. NIE JESTEM ZAZDROSNY! JUŻ PRZECIEŻ MÓWIŁEM.
Poza tym, Marinette to tylko przyjaciółka.
Nikt więcej!
- Hejka - przywitała się wchodząc - sorki jeśli musiałeś czekać, Luka chciał jeszcze chwilę ze mną o czymś porozmawiać.
- Wy się...przyjaźnicie? - zapytałem patrząc ukradkiem w jej stronę.
- Cóż...po części. Znamy się od niedawna. Mój ojciec chciał abym miała z nim kilka sesji bo zna podobno jego rodziców - odpowiedziała pocierając się po karku - dlaczego pytasz?
- Tylko z ciekawości, zastanawiałem się ostatnio jak...no wiesz wyglądają twoje inne znajomości poza szkołą - zmyśliłem na szybko mając nadzieję że tego po mnie nie widać.
- Poza Luką i...no po części Chloe nie mam zbytnio przyjaciół. Od czasu do czasu odwiedza mnie moja kuzynka Kagami ale nie utrzymuje z nią zbyt dobrych relacji. Mam się z nią nawet spotkać w najbliższym czasie - westchnęła opierając się wygodnie o oparcie siedzenia.
- Jest aż tak straszna?
- Nie jest zła jednak...jest idealna. Co strasznie z kolei mnie denerwuje bo mój ojciec twierdzi że w takim razie to ona jest odemnie ze wszystkiego lepsza. Może to...jest po części prawda ale jednak...- Marinette na chwilę spojrzała zamyślona w obraz za oknem.
Od razu poczułem chęć do pocieszenia jej. Nie wiedziałem jednak zbytnio jak.
No dobra Adrien - najprościej będzie zwykła rozmowa. Chyba tyle potrafisz?
- Nie powinnaś nigdy się do nikogo porównywać - zacząłem chwytając ją za dłoń aby skupić na sobie jej uwagę - powinnaś się skupić na rzeczach w których ty jesteś dobra. Z których ty możesz być dumna - w oczach dziewczyny zabłysnęły delikatne iskierki - i nie myśląc przy tym o opinii innych.
Fiołkowooka patrzyła na mnie przez chwilę skupiona. Cały czas nie puszczała mojej ręki zapewne zamyślona na czymś innym. Ja również z jakiegoś dziwnego powodu nie zamierzałem jej puszczać.
Dopiero po chwili odpowiedziała.
- Ja...dziękuję Adrien...- mówiąc to posłała mi ciepły uśmiech - jesteś naprawdę dobrym przyjacielem...
- Staram się...- uśmiechnęłem się nerwowo zdając sobie sprawę że cały czas trzyman jej dłoń. Natychmiast ją wypuściłem czując jak na chwilę gubię orientację - no ten...zaraz powinniśmy być pod moim domem. Mam nadzieję że masz miejsce na babeczki moich rodziców.
- Przysięgam że kiedyś znienawidze cię za to dokarmianie mnie! - zaśmiała się pochylając się do przodu.
- Ha! Chciałabyś.
•••
Całkiem nieźle poszło nam dopracowywanie naszego projektu. Przy tym doskonale na dodatek się wygłupialiśmy goniąc się po całym pokoju. Stwierdziliśmy że bitwa na poduszki będzie całkiem dobrą przerwą w trakcie robienia projektu.
Spojler - zdecydowanie była!
Czas nam jednak całkiem szybko zleciał.
Po półtorej godziny naszej pracy musiałem zawieść Marinette do domu.
Nie sądziłam żeby jej ojciec uwierzył żeby sesja przeciągnęła się jeszcze dłużej tak więc koniec końców i tak cieszyła że udało jej się z nami spotkać chociaż na te półtorej godziny.
Alya i Nino również stwiedzili że będą się już zbierać tak więc zaoferowałem im podwózkę.
- Naprawdę nie trzeba stary - powiedział Nino gdy kierowaliśmy się już na dół do piekarni - z Alyą i tak planowaliśmy jeszcze trochę się przejść. Ty w tym czasie możesz no wiesz...zadziałać coś wokół swojej wybranki - mówiąc to mulat dyskretnie wskazał na idącej za nami Marinette.
- Tobie już do reszty odwaliło...- westchnąłem - kiedy zrozumiesz że ja i Marinette to tylko przyjaciele?
- Wmawiaj to sobie tak dalej - zaśmiał się chłopak gdy zeszliśmy już do piekarni.
Już przy wejściu do środka poczuliśmy zapach pieczywa oraz ciastek które moi rodzice robili na jutro. W niedzielę woleli odpocząć tak więc teraz się tym wszystkim zajmowali.
Moja mama praktycznie od razu nas wypatrzyła gdy tylko zeszliśmy.
- Pojadę odwieść Marinette do domu - powiedziałem podchodząc do rodzicielki.
- Jeźdźcie tylko ostrożnie - powiedziała moja mama chwytając mnie jeszcze za rękaw koszuli - poza tym dobrze by było gdybyś ubierał się adekwatnie do pogody. Jest zimno!
- Mamo...- jęknąłem patrząc zawstydzony w stronę przyjaciół.
Nino z Alyą cicho chichotali ubierając swoje kurki i kierując się już powoli w stronę wyjścia. Marinette zaś przeglądała swoje kieszenie ewidentnie czegoś szukając.
- Zostawiłam chyba na górze swój telefon - powiedziała ruszając w stronę schodów - zaraz przyjdę!
Po tych słowach wbiegła na górę. Nino wraz z Alyą postanowili się już pożegnać machnięciem ręki. Najwidoczniej woleli zostawić mnie samego na pastwę moich rodziców.
Od razu rozpoznałem to chytre spojrzenie u mojej mamy. Przeważnie to znaczyło że wpadła na jakąś błyskotliwą myśl lub pomysł.
- Marinette wydaje się być naprawdę miłą dziewczyną - stwiedziła patrząc w moją stronę na co w środku poczułem jak zaraz wybuchnę od tego jej spojrzenia. Doskonale wiedziałem do czego zmierza ta rozmowa.
- Ile osób zacznie mieć takie podejrzenia!? Ja i Marinette się tylko przyjaźnimy! - powiedziałam machając rękami wokół.
- Synu od tego zawsze wszystko się zaczyna - niespodziewanie podszedł do nas mój ojciec.
- Kiedy zdążyłeś przefarbować włosy? - zapytałem zdziwiony patrząc na biały kolor jego włosów.
Zaśmiał się tylko na moje słowa kompletnie je chyba ignorując. Czyli zmiana tematu nie przejdzie.
- Wiesz że każda matka potrafi poznać u swojego dziecka że się zakochało - mówiąc to zaśmiała się cicho stając obok mojego ojca - zaufaj mi mojej intuicji.
- Ja wcale się nie zakochałem! - spojrzałem cały czerwony w stronę moich rodziców którzy wymienili między sobą jedno ze swoich spojrzeń.
Przewróciłem na to tylko oczami.
Rodzice, jak zawsze muszą robić jakieś głupie spekulacje.
Szkoda tylko że te "głupie spekulacje" nie potrafiły wyjść z mojej głowy ani wtedy gdy jechałem z Marinette do jej domu, ani gdy już byłem spowrotem u siebie, ani wtedy gdy brałem prysznic.
Nie wyszły też z mojej głowy gdy już leżałem w swoim łóżku wraz z Plaggiem.
Od dobrej godziny leżałem w ciemnościach wpatrując się tylko w sufit.
Marinette owszem, była ładna.
Mądra. Pomysłowa. Przyjazna.
W jej oczach gdy była szczęśliwa pojawiły się te urocze iskierki a gdy się uśmiechała moje serce robiło fikołka.
Moment-
- Cholera. Chyba mamy problem Plagg...- stwierdziłem gdy poraz kolejny pomyślałem o słowach mojej matki i o uroczym uśmiechu Marinette.
Zdecydowanie miałem problem.
🐞🌻🐞🌻
Zaczynamy chyba już powoli etap "she's just a friend" moi
państwo (☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞. A z każdym rozdziałem uwierzcie mi że będzie coraz więcej pogmatwania z tego typu spraw, ale to później.
No, w każdym razie tradycyjnie mam nadzieję że rozdział się podobał i życzę miłego popołudnia/wieczoru tudzież może nawet poranku.
A teraz żegnam i pozdrawiam 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro