Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

-Co robicie jako wolontariusze?-spytał chłopak gdy wszystkie szczeniaki zostały wpuszczone do pomieszczenia obok którego była specjalnie wyposażona łazienka.
Spojrzałam na niego, po czym ściągnęłam swój płaszcz i podciągnęłam rękawy swetra.

-Różne rzeczy...Sprzątamy, dbamy o pokarm dla naszych podopiecznych, czasami zabieramy je na spacerki. To zależy od dnia-odparłam kierując się w stronę pomieszczenia obok
Chłopak przez chwilę się nie odzywał. Zdążyłam w tym czasie napełnić dużą miskę wodą i przygotować odpowiednie kosmetyki do kąpieli.

-A, co trzeba zrobić żeby nim zostać?-odwróciłam się w jego stronę gwałtownie

-Ty mówisz na serio?-chłopak kiwnął głową - No, cóż. Wolontariuszem może zostać każdy, tyle, że...ty nie wyglądasz na osobę, która chciałaby często bywać w takim miejscu-to ostatnie powiedziałam trochę ciszej i skierowałam się po pierwszego ochotnika do kąpieli

-Pozory lubią mylić-stwierdził chodząc krok w krok za mną

-Tak? To udowodnij -uśmiechnęłam się biorąc szczeniaka na ręce i wróciłam z powrotem do łazienki

-Proszę bardzo. Co mam robić?-odwróciłam się zaskoczona w jego stronę.

Chłopak zdjął swój płaszcz, ukazując białą koszulę u góry rozpiętą z dwóch pierwszych guzików. Podwinął jej rękawy, aż do łokci. Jego ręce były zdobione czarnym tatuażami, a biały materiał koszuli ciasno opinał tors chłopaka, pokazując jego mięśnie. Chłopak podszedł do mnie i delikatnie wziął ode mnie psiaka. Mrugnęłam kilka razy przeskakując wzrokiem pomiędzy twarzą chłopaka, a szczeniakiem, którego trzymał na rękach. Po chwili, jednak swój wzrok skierowałam w stronę miski. Chłopak podszedł do niej i delikatnie zamoczył labradorka w wodzie. Oczywiście, jak to przy zwierzaku, nie obeszło się bez rozchlapania wody. Harry jednak nic sobie z tego nie robił. Mokre krople spadające na jego skórę i ubranie wywoływały na jego twarzy uśmiech, a w niektórych momentach nawet chichot.
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/

Dzięki współpracy naszej dwójki, szczeniaki szybko znalazły się w swoim kojcu. Wykąpane, wyczesane i zmęczone po wrażeniach z dzisiejszego dnia, od razu zasnęły. My za to z Harrym postanowiliśmy jeszcze posprzątać cały bałagan, który pojawił się tu nie wiadomo kiedy i skąd. Jednak jeśli nie chciałam słuchać marudzenia Sam, musiałam to sprzątnąć jeszcze przed jej przyjściem.

-To co. Dalej chcesz tu pomagać? - spytałam wycierając ostatnią kałuże wody

-Nie jest to proste, ale nie mówię, że nie. - uśmiechnął się odkładając wszystkie szczotki i grzebienie do koszyka, aby ten później wylądował na jednej z półek.

-Ciekawe... - mruknęłam odkładając mop i wiadro na swoje miejsce

-Co mianowicie? - spytał ostrożnie podchodząc do mnie żeby nie poślizgnąć się na śliskiej podłodze

-Nie wielu ludzi interesuje się losem takich miejsc. Normalnych ludzi, o gwiazdach już w ogóle nie będę wspominać. Ich prawie nic nie obchodzi... - westchnęłam, nie wiedząc, że w pewnym sensie, brunet poczuł się urażony moją wypowiedzią

-Nie wszyscy tacy są... - odparł sucho, co nie pasowało do jego poprzedniego zachowania. Spojrzałam na niego zaskoczona i w tym samym momencie zrozumiałam, że moje zdanie mogło nie do końca zgadzać się z zdaniem bruneta.

-Może masz racje...-szepnęłam speszona i spuściłam głowę - Ja, ja przepraszam jeśli to cię..

-Nic się nie stało - odparł od razu, a jego ton głosu stał się o wiele weselszy niż sekundę temu

Podniosłam delikatnie głowę, żeby spojrzeć na chłopaka. Stał opierając się o szafkę. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a oczy wbite we mnie. Na jego ustach majaczył delikatny uśmiech dzięki czemu mój humor lekko się poprawił. Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę. Żadne z nas nie chciało przerwać tej chwili. Przerwał ją dopiero sygnał mojej komórki...

/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Proszę o cierpliwość, naprawdę mam braki weny w tej serii...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro