4
-Co robicie jako wolontariusze?-spytał chłopak gdy wszystkie szczeniaki zostały wpuszczone do pomieszczenia obok którego była specjalnie wyposażona łazienka.
Spojrzałam na niego, po czym ściągnęłam swój płaszcz i podciągnęłam rękawy swetra.
-Różne rzeczy...Sprzątamy, dbamy o pokarm dla naszych podopiecznych, czasami zabieramy je na spacerki. To zależy od dnia-odparłam kierując się w stronę pomieszczenia obok
Chłopak przez chwilę się nie odzywał. Zdążyłam w tym czasie napełnić dużą miskę wodą i przygotować odpowiednie kosmetyki do kąpieli.
-A, co trzeba zrobić żeby nim zostać?-odwróciłam się w jego stronę gwałtownie
-Ty mówisz na serio?-chłopak kiwnął głową - No, cóż. Wolontariuszem może zostać każdy, tyle, że...ty nie wyglądasz na osobę, która chciałaby często bywać w takim miejscu-to ostatnie powiedziałam trochę ciszej i skierowałam się po pierwszego ochotnika do kąpieli
-Pozory lubią mylić-stwierdził chodząc krok w krok za mną
-Tak? To udowodnij -uśmiechnęłam się biorąc szczeniaka na ręce i wróciłam z powrotem do łazienki
-Proszę bardzo. Co mam robić?-odwróciłam się zaskoczona w jego stronę.
Chłopak zdjął swój płaszcz, ukazując białą koszulę u góry rozpiętą z dwóch pierwszych guzików. Podwinął jej rękawy, aż do łokci. Jego ręce były zdobione czarnym tatuażami, a biały materiał koszuli ciasno opinał tors chłopaka, pokazując jego mięśnie. Chłopak podszedł do mnie i delikatnie wziął ode mnie psiaka. Mrugnęłam kilka razy przeskakując wzrokiem pomiędzy twarzą chłopaka, a szczeniakiem, którego trzymał na rękach. Po chwili, jednak swój wzrok skierowałam w stronę miski. Chłopak podszedł do niej i delikatnie zamoczył labradorka w wodzie. Oczywiście, jak to przy zwierzaku, nie obeszło się bez rozchlapania wody. Harry jednak nic sobie z tego nie robił. Mokre krople spadające na jego skórę i ubranie wywoływały na jego twarzy uśmiech, a w niektórych momentach nawet chichot.
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Dzięki współpracy naszej dwójki, szczeniaki szybko znalazły się w swoim kojcu. Wykąpane, wyczesane i zmęczone po wrażeniach z dzisiejszego dnia, od razu zasnęły. My za to z Harrym postanowiliśmy jeszcze posprzątać cały bałagan, który pojawił się tu nie wiadomo kiedy i skąd. Jednak jeśli nie chciałam słuchać marudzenia Sam, musiałam to sprzątnąć jeszcze przed jej przyjściem.
-To co. Dalej chcesz tu pomagać? - spytałam wycierając ostatnią kałuże wody
-Nie jest to proste, ale nie mówię, że nie. - uśmiechnął się odkładając wszystkie szczotki i grzebienie do koszyka, aby ten później wylądował na jednej z półek.
-Ciekawe... - mruknęłam odkładając mop i wiadro na swoje miejsce
-Co mianowicie? - spytał ostrożnie podchodząc do mnie żeby nie poślizgnąć się na śliskiej podłodze
-Nie wielu ludzi interesuje się losem takich miejsc. Normalnych ludzi, o gwiazdach już w ogóle nie będę wspominać. Ich prawie nic nie obchodzi... - westchnęłam, nie wiedząc, że w pewnym sensie, brunet poczuł się urażony moją wypowiedzią
-Nie wszyscy tacy są... - odparł sucho, co nie pasowało do jego poprzedniego zachowania. Spojrzałam na niego zaskoczona i w tym samym momencie zrozumiałam, że moje zdanie mogło nie do końca zgadzać się z zdaniem bruneta.
-Może masz racje...-szepnęłam speszona i spuściłam głowę - Ja, ja przepraszam jeśli to cię..
-Nic się nie stało - odparł od razu, a jego ton głosu stał się o wiele weselszy niż sekundę temu
Podniosłam delikatnie głowę, żeby spojrzeć na chłopaka. Stał opierając się o szafkę. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a oczy wbite we mnie. Na jego ustach majaczył delikatny uśmiech dzięki czemu mój humor lekko się poprawił. Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę. Żadne z nas nie chciało przerwać tej chwili. Przerwał ją dopiero sygnał mojej komórki...
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Proszę o cierpliwość, naprawdę mam braki weny w tej serii...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro