Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"śniła mi się twoja śmierć"

- Ale na pewno wszytko dobrze? - zapytałem znowu

- Tak, spokojnie.. - powiedziała, a ja kiwnąłem głową - A tak w ogóle, czemu wróciłeś tak wcześnie?

- Skończył się towar... - odpowiedziałem

- Jasne. Fred, ja nie wiem co o tym myśleć. Boje się że nie dam sobie rady z dzieckiem.. - mówiła, a z oczu znowu zaczęły lecieć jej łzy

- Hej, hej, hej. Uspokój się najpierw.. Przecież nie jesteś w tym sama. Gdzie jest ta piętnastoletnia Amelia, która bała się tylko reakcji taty? - zapytałem

- Nie ma jej. Teraz jest tylko osiemnastoletnia kobieta, która boi się połowy rzeczy na świecie.. Typu pająki, różne owady... Fred ja się po prostu boję że nie dam rady. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka

- Nie denerwuj się. Wszystko jest dobrze, poradzimy sobie. Spokojnie... - uspokajał mnie wciąż chłopak. Ja tylko kiwnęłam głową, jednocześnie ocierając łzy. - No, już dobrze.

- Przepraszam.. j-ja nie wiem co we mnie wstąpiło - powiedziałam lekko dusząc się od braku powietrza przez płacz

- Maluchu, oddychaj. Wdech....i wydech.. - mówił

- Już... Chwila - powiedziałam, a chłopak się zaśmiał - Co cię tak śmieszy?

- To brzmiało jakbyś chciała powiedzieć, że chcesz poczekać z oddychaniem - powiedział

- Oj, no dobra.. Monny! - krzyknęłam, jednak nie dostałam odpowiedzi - Monny?!

- Kochanie?! - krzyknął Fred, jednak również odpowiedziała mu cisza. Od razu pobiegłam do pokoju dziewczynki, a chłopak zaraz za mną. Wpadłam do jej pokoju, jednak to co zobaczyłam...

- Fred! - krzyknęłam z poddenerwowaniem. Sekundę później mężczyzna był obok mnie

- Co się stało? - zapytał i szybkim krokiem podszedł do leżącej na podłodze Monny. Uklęknął przy niej. Po chwili ciszy odezwał się - Nie... Nie oddycha... - powiedział, a mi zebrały się w oczach łzy.

- A-ale co się stało? - zapytałam, dawając upust łzom

- Nie mam pojęcia.. - powiedział i odwrócił wzrok - Co to jest? - zapytał sam siebie i podszedł do czegoś. Podeszłam do niego i spojrzałam na przedmiot. Chłopak chciał go wziąć, jednak go powstrzymałam.

- Nie dotykaj! - powiedziałam i wyciągnęłam różdżkę - Wingardium Leviosa. - Obejrzałam dokładnie przedmiot.

- Przecież to jest czekolada - odezwał się chłopak

- Zatruta... - wymruczałam

- Ale, czemu sowa przyniosła to do tego pokoju? - zapytał Fred, biorąc dziewczynkę na ręce - Uleczysz ją?

- Ah, tak tak. - powiedziałam i wzięłam od niego dziecko. Przyłożyłam dłoń do jej serca i zaczęłam nucić jakąś melodie. Po chwili zaczęła oddychać. - Już.. - dodałam

- Okej, chcesz coś zjeść? - zapytał się mnie, a ja kiwnęłam głową na znak zgody - No to co?

- Mooże... Ty coś zaproponuj. - odpowiedziałam

- Zawsze jak ja coś proponuje, to ty tego nie lubisz, więc? - zapytał

- Tosty. - powiedziałam ze śmiechem

- Dobrze - odpowiedział i mnie namiętnie pocałował, po czym zszedł na dół. Ja poszłam za nim.

- Zrób też coś dla Monny. - powiedziałam siadając na blacie kuchennym i sadzając sobie dziewczynkę na kolanach.

- Jasne. Może być kaszka? Nic innego nie mamy. - powiedział spoglądając na mnie

- Yhym - wymruczałam i odruchowo pogłaskałam się po jeszcze płaskim brzuchu. Spojrzałam na Freda, który się we mnie wpatrywał - Co się tak lampisz? Miałeś robić kolację.

- Pięknie wyglądasz z dziećmi.. - powiedział i się jeszcze bardziej uśmiechnął

- Dzięki - uśmiechnęłam się, a ten powrócił do robienia jedzenia. Gdy w końcu je zrobił usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. - Ciekawe kiedy McGonagall do mnie napiszę.

- Jak Hogwart będzie odbudowany - zaśmiał się Fred

- Tyle to ja wiem... Idziemy jutro do Molly? - zapytałam

- Jasne, dawno się nie widzieliśmy  - odpowiedział chłopak - A co...? Chcesz się pochwalić?

- Nie... No coś ty.. - powiedziałam i na chwilę zamilkłam - Tak. Możemy iść już spać? Zmęczona jestem. - powiedziałam

- Nie musisz mi się przecież pytać.. Chodź. - powiedział, po czym wstał i wziął Monny na ręce. Poszliśmy do sypialni, przebrałam się i usiadłam na łóżku. Po chwili Fred odwrócił się do mnie. - Czy to moja bluzka?

- Nie, no coś ty... - powiedziałam

- Taa na pewno.. Weź ją sobie, mam drugą taką samą. - uśmiechnął się i położył obok mnie. Jakieś dziesięć minut później zasnęliśmy....

Obudziłam się z krzykiem, cała mokra. Podkuliłam nogi pod klatkę piersiową i oparłam sobie głowę na kolanach. Wpatrywałam się w pustą przestrzeń.

- Coś się stało? - zapytał zaspanym i lekko ochrypniętym głosem Fred

- Nie.. - odpowiedziałam, a chłopak złapał mnie za rękę

- Jesteś cała spocona... Coś się stało. - stwierdził szybko, a ja już nie wytrzymałam i dałam upust łzom - Amelia, powiedz. - dodał i posadził mnie na swoich nogach. Oplotłam nogi wokół jego ud i wtuliłam się w chłopaka. Ten zaczął jeździć dłonią po moich włosach.

- Śniła mi się twoja śmierć.. - wymruczałam

- Co? - zapytał

Pov Fred

- Nie wiem, myślałam że jest dobrze. Jesteś tu, żyjesz. Ale widziałam to, widziałam martwego ciebie.. - powiedziała odrywając się ode mnie

- No już, spokojnie.. To tylko koszmar. - powiedziałem z powrotem ją przytulając - Nie możesz się denerwować.

- Wiem... Która godzina? - zapytała

- Dziewiąta - odpowiedziałem

- Wstajemy? I tak już nie zasnę.. - stwierdziła

- Dobrze.. - powiedziałem i razem z dziewczyną, która cały czas oplatywała moje biodra wstałem. - Ale mogłabyś ze mnie zejść

- Ach.. Tak, przepraszam. - powiedziała i stanęła na podłodze

- Nie masz za co. Jesteś cały czas zdenerwowana, widzę to. - powiedziałem i zacząłem wybierać ubrania. W pewnym momencie usłyszałem płacz Monny. Amelia podeszła do łóżeczka i wzięła ją na ręce, po czym zaczęła kołysać

- No już, jestem tu. Wszystko jest dobrze.. - uspokajała dziewczynkę.

Pov Amelia

Po śniadaniu wybraliśmy się do Nory. Na nasze szczęście byli tam wszyscy. No.. z małymi wyjątkami...

- Cześć Dora. - powiedziałam przytulając kobietę

- Hej. Dawno się nie widzieliśmy - zaśmiała się

- Resztki Hogwartu się nie liczą - powiedziałam również się śmiejąc

- Teddy! - krzyknęła Monny, zauważając chłopczyka leżącego w kołysce

- Jak to tu przynieśliście? - zapytałam

- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające.. - odpowiedziała

- No tak... Czasami zapominam że jestem w świecie czarodzieji - wymruczałam

- Co? - zapytała

- Nic, nic.. - powiedziałam - Wszyscy są? - zapytałam rozglądając się po salonie

- Chyba tak.. - powiedziała Molly

- No to tak, mamy z Amelką dla was nowinę... - zaczął Fred

- Jesteś w ciąży?! - krzyknęła większość

- Tak. - odpowiedziałam równie głośno

- Naprawdę? - zapytała Molly.

- Naprawdę.. - powiedziałam i spojrzałam na Monny, która stała obok mnie - Ale, jej to wytłumaczę w sposób w jaki zrozumie. - zaśmiałam się

- Chcesz zobaczyć wasz stary pokój? - zapytała kobieta

- Jasne.. - powiedziałam i wzięłam na ręce Monny. Wzięłam Freda za rękę i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się nienaruszony pokój - Nic się nie zmieniło..

- Mama, co to? - zapytała moja córka, podeszłam do niej i się szeroko uśmiechnęłam

- Rysunek, ja rysowałam - powiedziałam - Prawie trzy lata temu.. Fred pamiętasz? - zapytałam

- Oczywiście, to było kilka dni po tym jak cię zapytałem czy będziesz moją dziewczyną. - powiedział i zdjął obrazek ze ściany. Złożył go na kilka części i schował do kieszeni - Teraz trzeba powiedzieć coś Monny

- Racja - powiedziałam i usiadłam razem z dziewczynką na łóżku - Monny, pamiętasz jak mama się źle czuła wczoraj?

- Tak - odpowiedziała

- Niedługo na świecie pojawi się twoja siostrzyczka lub braciszek.. - powiedział Fred, a ona się szeroko uśmiechnęła

- Tutaj - wskazałam na brzuch - jest twoje rodzeństwo - powiedziałam, a dziewczynka przyłożyła rączkę do wskazanego wcześniej miejsca

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Hej!

Jest nowy rozdział (w końcu) 😊

Zapraszam do Klaudisia0912 Nalless14 LettyWeasley i Wingardium_Levioosa oraz na ich książki

Pytanie bez sensu: Jaki macie znak zodiaku?

Do następnego, bay ❤️❤️✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro