Ślubuję miłość i wierność
Dzisiaj jest dzień mojego ślubu, jak i ślubu Billa i Fleur. Jak narazie stoję w kuchni z Fredem.
- Stresuje się... - powiedziałam
- Nie masz czego. - zaśmiał się chłopak i mnie namiętnie pocałował. Po chwili usłyszałam szmery obok siebie
- No witam, witam - powiedział George i napił się Herbaty - Jak się czują państwo przed ślubem?
- Dziwnie - odpowiedziałam równo z Fredem
...
Aktualnie siedzę z Ginny, Hermioną i Tonks w pokoju, a obok nas bawi się Monny.
- A co jeśli powie "nie"? - zapytałam kolejny raz
- Fred tak samo panikuje... - zaśmiała się Ginny - Chyba nie po to ci się oświadczał, żeby później się rozmyślić.
- Oj, no wiem.. - wymamrotałam
- Nie ruszaj się tak, muszę jeszcze w kilku miejscach włosy upiąć - powiedziała Nimfadora
- Przepraszam.... - zaczęłam - Dora...?
- Hmm?
- Pamiętasz swój poprzedni wygląd? - zapytałam
- Tak.. - odpowiedziała kobieta
- Był okropny. - powiedziałam prosto z mostu
- Haha.. Wiem. Już Remus mi to mówił.. - zaśmiała się
- Ten jest lepszy, ale nic nie przebije różowych włosów.. - powiedziałam
- Daj spokój, były dziecinne... - dodała Dora
- Były ładne.. - powiedziałam równo z dziewczynami - Która godzina?
- Mamy pół godziny.. jest dwunasta. - odezwała się Ginny - Nie mogę w to uwierzyć... Już dzisiaj będziesz pełnoprawnym Weasley'em.
- Taak. Amelia Black-Weasley, ewentualnie dodajemy Tonks. - zaśmiałam się - Monny też.. Monny Black-Weasley. Ładnie brzmi
- Nazwisko zobowiązuje, co nie? - powiedziała Tonks
- Tak, masz na nazwisko Lupin, ale i tak jesteś Tonks - zaśmiałam się
- Yhmm... Gotowe. - powiedziała kobieta
- Idę do lustra, chwila. - powiedziałam
- Nie potknij się o nic... - powiedziała Hermiona
- Jasne - powiedziałam gdy wchodziłam do łazienki - Jest Świetnie - mam spięte kilka pasemek włosów, a reszta jest rozpuszczona. Suknie mam taką jaką sobie wybrałam
- Gdzie jest ta dziewucha...?! - było słychać krzyki zza okna
- Ciotka Muriel - wymamrotała Ginny
- Już po mnie - powiedziałam
- Jak zobaczy cię z Monny, będzie już po tobie.. Zacznie zadawać pytania - mówiła dziewczyna
- Uznajmy, że dopóki nie zacznie zadawać pytań.. Dziecko jest twoje - wskazałam na Dore
- Jasne... A przepraszam, kto jest ojcem w takim razie? - zapytała
- Męża masz? Masz. To chyba wystarczającą odpowiedzieć. - powiedziałam
- Tak, od niecałych trzech tygodni.. - mówiła
- Trudno, tak czy inaczej, dziecko jest bez ślubu... - powiedziałam - Nie ważne czy twoje czy moje.
- Taak, wiesz chyba jedno mi wystarczy... - powiedziała, a ja spojrzałam na nią ze zdziwieniem - Wygadałam się...
- Co? - zaczęłam - Nie... Dora? Czy ty..? Jesteś w ciąży. - powiedziałam bez zastanowienia
- Um, no.. no tak. - powiedziała, a ja się szeroko uśmiechnęłam
- Będę ciocią!! - krzyknęłam
- Krzycz głośniej, jeszcze Londyn cię nie słyszał... - powiedziała kobieta
- Dobra, my z Ginny już będziemy szły. - odezwała się Hermiona
- Jasne - powiedziałam i szybko je przytuliłam. Wyszły, a po chwili ktoś zapukał do drzwi. - Kto to? - krzyknęłam
- Remus.. - powiedział mężczyzna
- Wejdź - powiedziałam, a on wszedł do pokoju
- Świetnie wyglądasz... Zaraz zaczyna się ceremonia.. Jak się czujesz? - pytanie zwrócił do Tonks
- Doskonale, a Amelia wszytko wie. - powiedziała
- Wszystko czyli co? - zapytał
- No... To że jestem w ciąży. - odpowiedziała
- Wygadałaś się? - zapytał ponownie
- Tak. - zaczęła Nimfadora - Ale.. To moja siostra, chyba może wiedzieć co nie?
- Jasne, idź już usiąść. - powiedział, a następnie spojrzał na mnie - Ted już czeka. - dodał, a ja kiwnęłam głową - Ja już idę... Wszyscy już są
- Jasne. - odezwałam się. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie tata(chodzi o Teda Tonks'a jakby ktoś nie wiedział). Chwilę później usłyszałam dźwięk organ....
...
- Czy ty Amelio Black bierzesz Freda Weasley'a jako swojego męża i ślubujesz mu miłość i wierność oraz że go nie opuścisz aż do śmierci? - powiedział mężczyzna, który dawał nam ślub
- Tak - odpowiedziałam
- Czy ty Fredzie Weasley'u bierzesz Amelie Black jako swoją żonę i ślubujesz jej miłość i wierność oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak - powiedział pewnie
- W takim razie ogłaszam was mężem i żoną! - powiedział, a my załączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Później wszyscy składali nam życzenia oraz dawali prezenty. Po kilku godzinach przyszedł czas na ślub Billa i Fleur. Po ceremonii przyszedł czas na wesele. Ja zaczęłam szukać Harrego i w końcu go znalazłam, rozmawiającego z jakimś mężczyzną i... Ciotką Muriel! Już po mnie.
- Cześć Harry. - powiedziałam
- Hej, jeszcze raz gratuluję - odezwał się chłopak
- Słuchaj, chce ci to oddać. Tobie bardziej się przyda - odpowiedziałam i podałam mu mapę - I dziękuję.
- Dzięki.
- Ty jesteś żoną Freda tak? Jak ci tam było? Amalia? - odezwała się Muriel
- Amelia - poprawiłam kobietę - I tak, to ja. A pani to?
- Ach przepraszam, nie przedstawiłam się, Muriel Prewett. - powiedziała. Nagle z nikąd pojawiła się Nimfadora z Monny, która płakała.
- Oddaje. - powiedziała szybko i poszła. Nie.. no dzięki, jak będę miała okazję to cię zabije Tonks.
- A to kto? - zapytała starsza kobieta
- Monny. - powiedziałam cicho
- Jakie dziwne imię. Kogo to dziecko? - zapytała
- Nasze - odezwał się Fred, który pojawił się tu znikąd
- Kolejny Weasley?! Mnożycie się jak gnomy! - krzyknęła
- My już pójdziemy - powiedział Fred, ale za nim się odwróciłam zobaczyłam niebieskie światło. - Patronus - wyszeptałam
- Ministerstwo padło. Minister Magii nie żyje - powiedział głos Kingsley'a. Nagle dach od namiotu zaczął płonąć. Wszyscy zaczęli się aportować. Zrobiło się straszne zamieszanie.
- Ginny! - usłyszałam krzyk Harrego z oddali
- Harry idź. - krzyknął Remus i popchnął Harrego w stronę Rona i Hermiony. Nie wiem co się działo dalej, bo Fred nas gdzieś teleportował.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam przez łzy
- W sklepie. - odpowiedział chłopak
- Co z Klaudią? - zapytałam
- Jest bezpieczna. - odpowiedział
- Skąd możesz wiedzieć?
- Draco ją zabrał, razem z dzieciakami. Są bezpieczni, wszyscy. - dodał i mnie przytulił
- Gdzie George? - zapytałam
- Teleportował się gdzieś z Angeliną... Para na jeden dom. Maksymalnie trzy osoby. Ginny jest w domu z rodzicami. Remus i Tonks są u siebie w domu. Wszyscy są bezpieczni. To był plan w razie czego, gdyby nas zaatakowali. - powiedział chłopak
- Yhmm - wymamrotałam
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Daj położę Monny. Ciuchy twoje tu jakieś są, więc możesz się przebrać. Chodź. - powiedział łapiąc mnie za rękę, a następnie prowadząc do pokoju. - W szafie coś powinno być. - dodał, po czym położył dziewczynkę do łóżeczka.
- A może byśmy tak porobili coś innego. Jakoś nie chce mi się spać. - powiedziałam i podeszłam do chłopaka siedzącego na łóżku. Usiadłam na nim okrakiem i wbiłam się w jego wargi. Pocałunek stawał się coraz bardziej agresywny. Moje ciuchy szybko znalazły się na podłodze. Chłopak zdjął mój stanik i zaczął ssać moje piersi. Po chwili przejechał dwoma palcami po mojej kobiecości, a następnie wsadził w nią palce i zaczął poruszać po łechtaczce. Czułam jak robi się wilgotna.
- Fred, kuźwa - jęczałam. Gdy ze mnie wyszedł, zaczęłam zdejmować jego spodnie, co nie za bardzo mi wychodziło. Chłopak pomógł mi i szybko zdjął dolną część ubrania, oraz bokserki rzucając je gdzieś. Złapałam za jego penisa i zaczęłam poruszać nim w każdą stronę, wywołując u niego jęk.
- Amelia, kurwa.. - chwilę później wszedł we mnie i zaczął poruszać biodrami. Kilka minut później wyszedł, po czym namiętnie mnie pocałował i położył się obok mnie. Leżeliśmy jeszcze chwilę, dopuki nie zasnęliśmy.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Oto kolejny rozdział
Jak się podoba?
Co może stać się dalej?
Przekonacie się w kolejnym odcinku 😂
(Mój mózg ledwo działa o 23.00 w nocy)
Bay 🧡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro